Rozdział piąty
-Jak ja mogłam się na to zgodzić?
Jęknęłam, po kolejnym kiepskim kawale Maxa, przykładając sobie rękę do twarzy.
-To banalne pytanie! Po prostu ja nie byłem głodny i ty też nie byłaś głodna, a matka kazała mi zrobić zakupy, więc chciałaś dotrzymać mi towarzystwa!
Powiedział z pozorną powagą, ale wystarczyło na niego zerknąć, by wiedzieć, że kłamał, prawda była tak, że siłą zaciągnął mnie na te cholerne zakupy, a że wlazł w jakieś poplątane uliczki, wolałam iść z nim niż się zgubić...
-Chyba coś ci się pomyliło? Nie poszłam na te zakupy z własnej woli.
-Pozwiedzasz! -Zatrzymałam się gwałtownie, a chłopak stanął przede mną z uśmiechem- Czemu się zatrzymałaś?
-Czego chcesz? Od samego początku próbujesz spędzić ze mną jak najwięcej czasu na osobności.
Chłopak przez chwilę obserwował mnie z powagą, a uśmiech opuścił jego twarz, westchnął, zwracając krok w stronę leśnej ścieżki.
-Widzę je... Demony, dusze zmarłych, zjawy, widzę więcej niż moi znajomi.
-Jesteś empatą, nic nadzwyczajnego.
-Może nie, ale... -Przerwał na chwilę, zerkając na mnie kątem oka- Chciałbym zostać egzorcystą.
-W okolicy jest co najmniej dwóch księży, którzy mogliby potrzebować twojej pomocy, gadaj z nimi.
Chłopak o brązowych włosach z blond końcówkami zaśmiał się gorzko.
-Matka się na to nie zgodzi... Chce bym został lekarzem.
-Nie za bardzo mnie to interesuje, chce wiedzieć, czego ode mnie oczekujesz.
-Przekonaj ją!
Zatrzymał się przede mną, a ja jestem pewna co do jednego... Był poważny. Na moich ustach pojawiło się coś na wzór uśmiechu.
-Do czego? By pozwoliła ci zmarnować szanse na dobrze płatną pracę i szczęśliwe życie? Egzorcysta nie ma tak kolorowego i ciekawego życia, jak myślisz.
-Nie zależy mi na pieniądzach... Chce pomagać ludziom, takim jak ja czy matka, mam cel, a chyba to się liczy, prawda?
-Mam to gdzieś, po prostu mnie w to nie mieszaj...
Wyminęłam go, idąc prostą drużką, chłopak dorównał mi kroku, patrząc na mnie obojętnie.
-Nigdy nie miałaś marzeń?
-Miałam. Szybko zrozumiałam, że są nierealne. Ty też powinieneś.
-Za szybko rezygnujesz... Powinnaś być optymistką!
-Ale jestem realistką i wiem, że większość marzeń nigdy się nie spełni.
***
Przez tego człowieka w ogóle nie mogłam skupić się na piosence! Cały czas tylko paplał i paplał! O tym dlaczego marzenia są ważne, o swoich kolegach, o szkole, o swojej pierwszej miłości! Powiedział mi o sobie praktycznie wszystko!
-Zamknij się wreszcie.
-... I właśnie dlatego uważam, że Bóg i Szatan są w zmowie!
Dokończył swoją teorię spiskową, kompletnie ignorując moje zirytowanie jego osobą, włożyłam słuchawkę do drugiego ucha, by choć przez chwilę go nie słuchać, ale ten idiota, schylił się i zabrał mi jedną słuchawkę. Postanowiłam go zignorować z nadzieją, że się odwali, w normalnych okolicznościach oczy bym mu wydrapała, ale byłam już tak zmęczona samym egzorcyzmem i jego obecnością, że nie miałam na to siły.
-Znam tą piosenkę!
-Niesamowite...
Powiedziałam sarkastycznie, przewracając oczami.
-... Dopijam zimną herbatę, idę porzucać granatem, w fabryce ludzie...
-Znam tekst więc czy mógłbyś się zamknąć?
Chłopak uśmiechnął się chamsko, kontynuując swoje solo.
-... Szukam ciebie zza wydłużonych okien!
-Jeśli powiem ci coś o egzorcystach, dasz mi spokój?
Chłopak pokiwał entuzjastycznie głową, a ja już mentalnie przygotowałam się do długiej rozmowy z wieloma pytaniami...
-Angela! Wracamy!
W duchu uśmiechnęłam się, że nie będę musiał z nim gadać. Wcisnęłam mu reklamówkę, którą niosłam i po szybkim odebraniu słuchawki, wsiadłam do samochodu.
~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro