~1~
*perspektywa lektora*
Kiedy pojawili się nowi strażnicy drzewa uczuć w Dreamtale rozpoczęły się tam budowy miast. Oczywiście bez technologii, aby nie zakłócać spokoju tego miejsca. Do pewnego domu wprowadziła się pewna rodzina. Była w niej Remeny* - najmłodsza członkini rodziny. Miała tu w Dreamtale tylko rodziców i wujostwo. Gdy mieszkali tam już jakieś dwa dni, starszy kuzyn Remeny namówił ją na wyjście do innych dzieci. Dziewczynka była trochę nieśmiała. Gdy inne dzieci ganiały się tam i spowrotem, ona stała z boku. W tamtej chwili stała nieopodal drzewa uczuć. Zauważyła tam szkieleta - słyszała od kuzyna, że nazywa się Nightmare i broni negatywnych owoców. Siedział on pod drzewem czytając książkę. Wzbudził ciekawość dziewczynki. Chciała się z nim zaprzyjaźnić. Jednakże były dwa "ale". Pierwsze było to, że większość ludzi i potworów nienawidzi Nightmare'a i się go trochę boi. Ojciec, wujek, ciotka i kuzyn Remeny byli po ich stronie. Tylko ona i matka czuły, że jest on samotny. Wracając, za każdym razem, gdy udało jej się zebrać odwagę i ruszyć do Nightmare'a któraś z wymienionych członków rodziny nienawidząca strażnika negatywnych jabłek, odciągała ją w przeciwną stronę.
- Nie zadawaj się z nim! On jest zły! - mówili.
Remeny lekceważyła te ich słowa. Wielokrotnie próbowała. Drugim "ale" była jej nieśmiałość. Nie zawsze potrafiła ją przełamać. Kolegowała się z Dreamem, strażnikiem pozytywnych uczuć i jednocześnie "młodszym" bratem Nightmare'a, ale to właśnie ten "starszy" bardziej ją ciekawił. Po ostatniej próbie, kiedy była tuż tuż swego celu i jej przeszkodzono przestała bawić się z innymi. Wychodziła na dwór po to by pod innym, mniejszym drzewkiem czytać książki. Od czasu do czasu patrzyła w książkę, ale płakała po cichu nad tym, że nie może się przyjaźnić z kim chce. Pewnego razu Nightmare zauważył ją w takiej sytuacji. Było to w przeddzień świąt Bożego Narodzenia. Postanowił ją pocieszyć. Stworzył złoty wisiorek w kształcie serca na którym był fioletowy księżyc - jak na jego koronie. Podrzucił jej prezent do pokoju w noc wigilijną. Jej akurat nie było w pokoju. Po jakimś czasie, gdy wróciła zauważyła małą paczuszkę. Była do niej dołączona kartka. "Wesołych Świąt! Rozchmurz się! ~ Nightmare" widniało na niej. Remeny była wzruszona. Ostrożnie otworzyła paczkę. Obejrzała wisiorek i od razu założyła go na szyję. Księżyc na nim przypominał jej Nightmare'a. Jakie szczęście, że już prezent od niej leżał w miejscu gdzie zwykle Nightmare przesiaduje czytając. Wtedy zauważyła, że naprawdę go lubi... A może nawet i więcej? Wróciła do rodziny jak gdyby nigdy nic. Nie zauważyli jej wisiorka chociaż był on całkowicie widoczny. Nightmare zaś zdziwił się, gdy ujrzał dwa prezenty w miejscu jego przesiadywania. Złota na pewno była od Dreama. Druga była ciemnofioletowa. Przeczytał dołączoną karteczkę: "Wesołych Świąt! ~Remeny". W środku paczki znajdował się sweter ręcznej roboty. Był ciemno fioletowy, a na środku miał złoty księżyc. Mu również spodobał się ten prezent.
Jednak... Gdy spowrotem było lato i ludzie jeszcze bardziej mu dokuczali, popełnił straszny błąd. Chciał udowodnić, że również potrafi chronić złote jabłka i nie jest zły. Remeny stała blisko drzewa uczuć. Nightmare zerwał jedno z jabłek (pozytywnych) i zaczęły serio dziać rzeczy straszne. Niebo poszarzało, a drzewo uschło. Prawie wszyscy zaczęli czuć tylko negatywne uczucia. Dream zauważył co się stało. Miał nadzieję, że jedno ze złotych jabłek które zerwał wcześniej, pomoże uratować drzewo. Ludzie ruszyli na Nightmare'a. Dream próbował ich powstrzymać jednak on był jeden, a ich tysiące. Dlaczego jeden? Remeny była sparaliżowana sytuacją. W pewnym momencie negatywny strażnik zaczął jeść czarne jabłka. Jadł i jadł, aż w końcu błysnęło i na miejscu małego strażnika pojawił się czarny szkielet z mackami wystającymi z jego pleców. Remeny patrzyła na to z lekkim przerażeniem. Wtedy było słychać dźwięk czegoś tnącego w powietrzu. To nowe macki Nightmare'a zraniły osoby najbliżej niego stojące. Cała akcja odbywała się przy drzewie. Remeny spojrzała na ludzi którzy poprzewracali się ciężko ranni. Ale pewnie zapytacie, dlaczego ona nie zginęła. Przecież stała blisko drzewa tak jak Nightmare. Otóż to dlatego, że jej wisiorek był darem, który jakimś cudem ją obronił. Wśród rannych ujrzała wuja. Nie miała siły podbiegnąć.
-niezbyt długi time skip-
Po tym jak Dream zwalczył Nightmare'a czuła żal. Do samej siebie, ojca i Nightmare'a. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, więc użyła swoich magicznych zdolności, o których nie miała pojęcia i teleportowała się do jakiegoś AU. Było to jak się później okazało Underfell. O dziwo została tam mile przyjęta, a zwłaszcza przez braci szkieletów, u których zamieszkała.
**parę lat poźniej**
*perpektywa Remeny*
Był to dzień jak codzień. Obudziłam się o 5 rano - jak zwykle. Przebrałam się z mojej piżamy składającej się z bluzki w czerwono-czarne paski i czarnych spodni w mój strój codzienny**. Spojrzałam w lustro w moim pokoju. Moje czarne kosmyki rozkudłaczyły się jak zawsze rano. Przeczesałam je i związałam w wysoki kucyk. Zeszłam na dół do salonu. Red siedział na kanapie, popijając musztardę i oglądając jakiś program Metattona, a z kuchni dobiegało nucenie Edge'a.
- Cześć Red! - przywitałam się z tutejszym Sansem.
Ten oderwał wzrok od telewizora i spojrzał na mnie.
- Cze Remeny. - odrzekł. - Jak spałaś?
- Dobrze. Jak zawsze kiedy nie chrapiesz. - zażartowałam. Zaczęliśmy się śmiać.
- Ja i chrapanie? To jakiś noSENs. - strzelił sucharem, a chwilę potem cały salon zadrżał przez nasz śmiech.
Z kuchni wyszedł lekko wkurzony Edge.
- Sans! Ty durniu! Co ja mówiłem... - urwał, gdy mnie zauważył. - O cześć Remeny.
- Cześć Edge. Jest coś do jedzenia? - zapytałam.
- Jeszcze nie. Dopiero co zacząłem robić moje spaghetti. Jeżeli jesteś bardzo głodna i nie możesz poczekać, musisz zaiwaniać do Grillby'ego. Nyeh heh heh - odrzekł.
- Pójdę z tobą. - rzucił szybko Red.
Wyszliśmy z domu kierując się w stronę budynku. Usiedliśmy przy barze, a Red zamówił śniadania dla nas. W sumie to był raczej obiad z rana, bo był to burger z frytkami. Grillby mówił, że dopiero w kolejnym tygodniu dojdą do menu nowe posiłki. Zjedliśmy po niedługim czasie. Była 6 rano, więc zaproponowałam Red'owi spacer. Edge nie powinien się obrazić. Ruszyliśmy w głąb lasu. Zawróciliśmy przy drzwiach, które - jak powiedział mi Red - prowadzą do Ruin. Zwykle w miasteczku na zewnątrz pałętało się dosyć dużo osób. Nawet w takich godzinach. Kiedy jednak wróciliśmy - było prawie pusto. Osoby, które zostały na podwórku latały tam i spowrotem, szukając kryjówki. Rozejrzałam się, ale nie mogłam znaleźć źródła popłochu miasteczka. Wtedy usłyszałam za sobą głos.
- Czyż nie pięknie tu, gdy jest pusto?
Odwróciłam się. Red zrobił to samo. Zobaczyłam tam...
Polsat!
Przerwa na reklamę
Ciąg dalszy nastąpi!
PS. Zgadujcie kogo ona tam zobaczyła ;3
*Remeny [tak w zasadzie Remény] czyt. Remeni - (węgr.) nadzieja (#brak pomysłu na imię lub raczej wzięte z tytułu "Hopes and Dreams". Marzenie jest, czyli robimy nadzieję xD)
**A tu macie wygląda:
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro