Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Słabość


Było jeszcze ciemno, kiedy się obudziłam. Odrzuciłam od siebie kołdrę, która dawała mi jedyne ciepło. Ja pierdolę, jak tu jest zimno. Środek lata, a niedługo włączą dopływ od kaloryferów do mieszkań. Ziewnęłam przeciągle. Obróciłam głowę i spostrzegłam mojego męża. Ten stary idiota jeszcze spał. Wyglądał tak niewinnie. Gdyby nie ten dźwięk, który rozchodził się po człowieku i zostawał głęboko w umyśle. Jak ja nie znoszę chrapania. Nie mogąc dłużej słuchać dźwięku, leniwym ruchem podniosłam się i zeszłam na dół, po schodach, wprost do mojej piwnicy. Uderzył mnie znajomy zaduch pomieszczenia, a twarz wykręcił mimowolny uśmiech. Ręce zaczęły mi drżeć, opanowało mnie podniecenie. Takie samo, jakie ogarnia małe dziecko cieszące się na nową zabawkę. Podniosłam teczkę z wielkim napisem na środku pod tytułem „AKTA". Co za idiota przykleił na czyjś profil policyjny kurewsko wielki napis, zdradzający zawartość papierów. Nic na to nie poradzę, tak już niestety zostanie. Klej wyglądał na trwały ale, nie to mnie tutaj sprowadziło. Nie mam zamiaru dłużej rozmyślać nad sensem istnienia niektórych idiotów. Ten świat jest brutalny i chujowo niesprawiedliwy, lecz kiedy taka osoba jak ja bierze sprawy w swoje ręce, wszystkie sprawy obierają inny bieg i tętnią własnym życiem. Nie mam zamiaru się dłużej „tylko przyglądać". Muszę zacząć działać.

Podniosłam profil Chrisa Valley'a. Tutejszy pedofil - porwał, zgwałcił, a potem zamordował siedmiolatka i dwoje innych dzieci w podobnym wieku. Z moich źródeł dowiedziałam się, że teraz przerzucił chuja na Hilltown Street. Kawał drogi od ostatniej kryjówki, podziwiam, że mu się chciało ruszyć dupę... Już za godzinę miał się spotkać wraz z poznaną przez internet nastolatką. Jacy to niektóry ludzie są głupi. Tak to jest, kiedy zepsucie wyżera w człowieku dziurę. Zepsucie, czyli co? Papierosy, narkotyki i inne jebane używki. Sama pewnie już dawno wyssałabym całą paczkę czerwonych Marlboro, gdyby nie fakt, że staram się unikać wszelakiego typu śmieci. Ostatni raz spojrzałam na adres, pod którym zaaranżowane zostanie spotkanie. Będę szybsza niż gliny z komisariatu na mojej dzielnicy. Muszę być.

Pierwsza w nocy, a ja ubrana w czarną bluzę z kapturem marznę, ale czekam wytrwale, by wymierzyć sprawiedliwość. Ubieram czarne jak odbyt mojej teściowej rękawiczki i wyciągam z bagażnika ciemnoszarą maskę. Kupiłam ją w markecie, nawet nie wiedziałam co mną wtedy pokierowało by ją wziąć. Może już wtedy podświadomie wiedziałam do czego mi się przyda? Chuj wie. Nareszcie, dostrzegłam, no... prawie to na czym mi zależało.

Spacerowała ulicą, odstawiona jak kurwa. Nie zwracała uwagi na otoczenie, ledwo zauważyła latarnię, w którą prawie by przyjebała. Parsknęłam. A szkoda. Szkoda, że ten najnowszy ajfon nie spadł na beton i się nie rozpierdolił. Chociaż pewnie nie zrobiłoby to jej różnicy, ostatni utopiła w muszli klozetowej gdy rżnęła się na przerwie z kolegą. Kiedy latarnia oświetliła jej twarz, widziałam jej bladą skórę. Podkrążone oczy, także nie uszły mojej uwadze. Najlepszy przykład ćpuna. Co ta cholerna trucizna robi z człowiekiem... Nie ta dziewczyna była jednak moim celem. Musiałam ją wyprzedzić. Wepchnęłam maskę za pas i teatralnie udając joggingującego spaślaka, pobiegłam przed siebie. Nie mogłam się powstrzymać, aby nie zahaczyć jej ramieniem. Moim uszom dobiegł dźwięk. Coś jebnęło o beton i rozleciało się na cztery kawałki. Ekran, jeb, bateria, jeb, na końcu klapka, jeb.

- Kurwa, uważaj jak biegniesz - ukucnęła i zaczęła zbierać szczątki.

Uśmiechnęłam się mimowolnie, nawet się nie odwracałam. To ją zatrzyma na jakiś czas. Wbiegłam w uliczkę dogłębnie penetrując ściany w poszukiwaniu kamer. Nic. Ha, mam szczęście. Przebiegłam na skróty do wskazanego miejsca. Park przy Hilltown street, godzina punktualnie, pierwsza trzydzieści.

Siedział tam na ławce. Dopalał peta do końca. Gdy tylko uznał, że nie zostało nic co było warte większej uwagi. Wyrzucił dupkę w trawę. No cholera, aż mnie ścisnęło w żołądku. Tuż po swojej prawej stronie miał śmietnik, ale nie, trzeba to pokazać jakim się jest „rebelem" i wpierdolić śmieci pod kosz. Puszka po napoju energetycznym pewnie też była jego. Idiota. Dałby się łatwo złapać. Jakim upośledzeniem umysłowym trzeba być, aby zostawiać tyle śladów podczas chęci dokonania wbrew czyjejś woli, aktu seksualnego na nieletniej? Gdzie są ci „dobrzy" mordercy? Kiedyś trzeba było przeczesywać jeziora, przeszukiwać lasy, zastawiać pułapki, szukać śladów, no kurwa włożyć w pracę trochę wysiłku, a teraz? Teraz wystarczy odcisk palców z niedopalonego papierosa i ślady tego obleśnego obwisa. No ja pizgam, dajcie mi coś trudniejszego.

Mimowolnie ogarnęła mnie adrenalina. Był tuż naprzeciw, siedział tyłem do mnie. Ramiona rozłożył na boki ławki. Niecierpliwił się, pewnie na samą myśl chuj go swędzi. Niedobrze, chyba za dużo czasu spędziłam na rozmyślaniu, znowu. To bardzo zły nawyk, nawet nie wiem od kiedy go mam. Kiedy się skupiam, czasami wolę przekalkulować informacje. I chuj, znowu to robię, prawda?

Wyjęłam nóż z pochwy, przypiętej u pasa. Kaptura nie musiałam naciągać na oczy, poza tym był na mojej głowie cały czas. Sięgnęłam po maskę... I kurwa, no nie... Ja pierdolę, na wszystkie moje nieszczęścia. Cztery kurwa uderzenia, słyszałam cztery... Maska wypadła kiedy potrąciłam tą sukę. Może była tak zaćpana, że nie zauważyła? Na niej były jednak moje odciski i różne mikrokomórki które człowiek zostawia, nawet o tym kurwa nie wiedząc. Zrobimy to szybko. Zajebiemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie użyję pistoletu, to zbyt głośne. Niby są tłumiki do dwudziestki dwójki, ale z tym za dużo pierdolenia. Wyznaję prostotę.

Podeszłam do potencjalnej ofiary. Przyłożyłam mu nóż do gardła. Nawet się kurwa nie zorientował.

- Ani słowa, bo urżnę ci chuja - wycedziłam, modulując głos tak, by zabrzmiał jak najseksowniej...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro