Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Zaraz po tym wszyscy zasiedli do stołu. Niestety oprócz służby, gdyż mimo moich corocznych starań oni i tak naciskali, iż powinni jeść ten świąteczny posiłek osobno. Dłuższą chwilę przed przyjściem Ciela zajęło mi zaplanowanie miejsc przy stole, gdyż savoir-vivre w kwestii usadzenia gości, nie jest moją mocną stroną. Ostatecznie stanęło na tym, że babcia i Emily siedziały na przeciwko siebie, ojczym i Ciel zajęli środkowe miejsca, a ja usiadłam na przeciwko mamy oraz obok Karola. Gdy wszystkie oficjalne kwestie zostały już wygłoszone i wszyscy spożyli kawałek każdego z 12 dań, moja rodzina wreszcie zaczęła być sobą. Mianowicie babuńka wraz z moją siostrą rzuciły się na pierniki i obie zaczęły zajadać się bez umiaru. Natomiast moja mama z serdecznym uśmiechem próbowała zagadać Phantomhive, co niestety nie bardzo jej wychodziło. Jej wysiłki dające dość godny pożałowania efekt szybko zauważył ojczym, w wyniku czego, hrabia błyskawicznie został wciągnięty w dyskusję o rynkach zagranicznych, a moja mama ochoczo do nich dołączyła. Tak więc siedziałam i udawałam, że z zainteresowaniem słucham tego, co mówią, powolutku zajadając nieszczęsny w tym roku makowiec.

- To fakt, że produkty sprowadzane z Indii, często są o wiele tańsze, jednak... - mój ojczym kontynuował rozmowę, gdy przerwało mu nagłe wtrącenie się matki.
- Hrabio, synu wybaczycie, że przerwę tę wielce zajmującą dyskusję, lecz uważam, że sprawy biznesowe mogą pozostać do omówienia po kolacji. Nie wypada zostawiać damy bez towarzystwa. - mówiąc to znacząco przekręciła głowę w moim kierunku.

Ze względu na to, że dopiero co, przed chwilą ukroiłam sobie zbyt duży kawałek ciasta, który aktualnie próbowałam spokojnie pogryźć nie wiedziałam, jak powinnam zareagować, aby nie wypowiadać się z pełną buzią. Tak, więc tylko bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy, popatrzyłam w ich kierunku.

- A właśnie, nie dowiedzieliśmy się jeszcze, w jaki sposób się poznaliście. - skwitował Karol.
- Nie poznali się na balu? - spytała ze zdziwieniem moja mama.

Ciel najwyraźniej zamierzał już udzielić odpowiedzi na to pytanie, a ja modliłam się w myślach, aby nie przyszło mu do głowy napomknąć o moim omdleniu i "porwaniu", gdy rozproszył go okrzyk niezadowolenia Emily.

- Jak to?! Babuńka zjadła już wszystkie pierniki?! - krzyknęła gwałtownie wstając od stołu.
- Dokładnie 41. - napomknęła z dumą staruszka, wycierając usta serwetką.
- Eee?! To o dwa więcej, niż ja! - burknęła najwyraźniej się obrażając, bowiem zasiadła obracając się do wszystkich plecami.
- Kochanie może sprawdzisz, czy nie zostało jeszcze trochę wypieków w spiżarni? - spytał ojczym, próbując jakoś załagodzić konflikt.
- Młoda damo, nie wypada tak zachowywać się przy stole w święta, a co dopiero w towarzystwie gości! - zganiła ją babcia.
- Ah tak?! - wykrzyknęła moja siostra gwałtownie się podnosząc i uderzając pięściami o stół, w wyniku czego, dość spora porcja barszczu wylądowała na koszuli Phantomhive'a.

Wszystkich momentalnie zatkało. Hrabia natomiast ze stoickim spokojem nawet nie zareagował.

- Przepraszam! - oznajmiła Emily.
- Proszę. - odparła moja mama podając mu chusteczki.
- Powinienem mieć chyba jakieś mniejsze, zapasowe koszule. Pytanie tylko, czy będą dobre. - skwitował Karol, ruszając na górę.

Nasz gość bez słowa zaczął wycierać plamę.

- Użyłam dużo buraków. Ciężko będzie to sprać. - stwierdziła babuńka.
- Przepraszam. - powtórzyła moja siostra, a zażenowanie widocznie malowało się jej na twarzy.

Przy stole na chwilę zapanowała cisza.

- Spokojnie. Znalazłem kilka. - oświadczył ojczym, schodząc ze schodów.

Podniosłam się i przejęłam od niego ubrania. Widocznie odnalazł kilka z czasów szkolnych.

- Chodź Ciel. - odparłam powoli wchodząc po stopniach.

Phantomhive podniósł się i podążył za mną na górę.

- Przepraszam, moja siostra czasami nie umie się opanować, jeżeli w grę wchodzą pierniki. - dodałam, gdy szliśmy już korytarzem.
- Zauważyłem. - mruknął.
- Tu jest łazienka. - skwitowałam, otwierając przed nim drzwi.
- Dzięki. - odrzekł, zaraz po tym, jak podałam mu koszulę, wchodząc do środka.

Ja natomiast oparłam się o ścianę. Dość słabo się złożyło, obawiałam się, że hrabia po tej całej scenie przy stole, pomyśli sobie o mojej rodzinie nie wiadomo, co. Westchnęłam. Nie miałam żalu do Emily. Wiadome było, że tak zareaguje, kiedy tylko skończą się świąteczne wypieki. Spokojnie mogłam to przewidzieć. Zaczęłam ganić siebie za swoją bezmyślność, ponieważ można było spokojnie uniknąć tej sytuacji, kiedy Phantomhive wyszedł na zewnątrz. W przydużej koszuli wyglądał jednocześnie uroczo, jak i komicznie. Mimowolnie zachichotałam pod nosem.

- Nie śmiej się. - prychnął zapinając ostatni guzik.
- Poczekaj. - oznajmiłam i zaczęłam lekko podwijać mu rękawy, następnie pomagając mu założyć marynarkę.
- Chyba naprawdę palisz się do bycia moją pokojówką. - odparł.
- O niczym innym nie marzę. - zażartowałam - Wyglądasz świetnie. - dodałam po chwili.

Na te słowa Ciel lekko speszony odwrócił wzrok i burknął coś pod nosem, lecz nie byłam wstanie zrozumieć, co powiedział. Kiedy wróciliśmy na dół Phantomhive był przepraszany jeszcze z milion razy, a następnie moja mama wpadła na świetny pomysł rozpakowywania prezentów. Emily za karę, została wybrana na tegorocznego elfa i po otrzymaniu elfickich uszek, rozpoczęła rozdawanie podarunków. Z niecierpliwością czekałam, aż hrabia otrzyma swój, abym mogła się dowiedzieć, czy choć odrobinę trafiłam w jego gust. Po jakimś czasie prawie wszystkie prezenty, były już rozdane, a reszta mojej rodziny zachwycała się otrzymanymi podarunkami. Pod choinką zostały już tylko dwa zawiniątka. Jedno dla mnie od Phantomhive, drugie dla niego. Z podenerwowaniem obserwowałam, jak moja siostra podnosi prezent ode mnie i idzie w jego kierunku. Ciel pochwycił zawiniątko w ręce i zaczął ostrożnie je odpakowywać. Wreszcie wydobył z niego kieszonkowy zegarek, który mu kupiłam. Intensywnie wbijałam w niego wzrok próbując wyczytać z jego twarzy jakąkolwiek reakcję, ale on tylko go obejrzał i włożył do kieszonki. Zaraz po tym napotkał moje zawiedzione spojrzenie, ale znów szybko odwrócił wzrok. Już chciałam mu coś powiedzieć, jakoś wyciągnąć z niego informację o zadowoleniu lub wręcz przeciwnych odczuciach, gdy Emily postawiła przede mną niewielkie pudełeczko. Z zaciekawieniem uchyliłam wieczko, a w środku dojrzałam złoty wisiorek z małą różyczką. W tym momencie przypomniałam sobie również słowa Phantomhive, jako miałabym być niczym biała róża i poczułam, iż spłonęłam rumieńcem.

- I jak Ci się podoba? - usłyszałam głos hrabi, dobiegający tuż zza moich pleców.
- Jest śliczny. - wyszeptałam.

Wtedy też poczułam, jak delikatnie położył rękę na moim ramieniu.

- Daj. Założę Ci go. - oznajmił, a ja tylko posłusznie skinęłam głową i podałam mu ów biżuterię.

Lekko odgarnął moje włosy i po chwili miałam go już na sobie.

- Kochani, tańczymy! - krzyknęła entuzjastycznie moja mama, jednocześnie włączając gramofon i porywając Karola do tańca.
- Zatańczysz? - spytał Ciel.
- Oczywiście. - posłałam mu promienny uśmiech i ruszyliśmy w stronę reszty domowników.

Phantomhive objął mnie jedną dłonią w talii, a drugą delikatnie trzymał moją rękę. Powoli płynęliśmy w rytm muzyki, a ja śmiałam się radośnie z Emily, którą babcia tego wieczoru porwała do tańca. Staruszka miała porządną krzepę i moja siostra nieźle musiała się nagimnastykować, aby jej dorównywać. W pewnym momencie moja mama, która akurat robiła obrót obok nas, popchnęła hrabię tak, że nim się obejrzałam byłam już w jego objęciach. Po raz kolejny mogłam poczuć na sobie przyjemny ciężar jego ramion. Tym razem jednak ja również go do siebie przytuliłam i pozwoliłam, abyśmy właśnie w ten sposób kołysali się razem w rytm muzyki. W pewnym momencie Ciel potknął się o coś, jak podejrzewam, była to noga babuńki, w wyniku, czego poleciał ze mną wprost na fotel. Znów znajdował się nade mną, a ja czułam, że zaczynam się cała rumienić. Nasze twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie. Wtedy też staruszka korzystając z okazji wskoczyła na kanapę, znajdującą się przy fotelu i zawiesiła nad nami jemiołę.

- CAŁUJ! - krzyknęła podburzając do okrzyków resztę domowników.
- CAŁUJ! - zaskandowała moja siostra, która najwyraźniej dorwała się do wina.
- CAŁUJ! - wrzasnęli pozostali.

Hrabia uśmiechnął się do mnie sarkastycznie, a następnie wstał i pomógł mi się podnieść.

- Wybaczą Państwo, ale pragnę podkreślić, iż jestem jedynie jej przyjacielem. - stwierdził, a mnie zamurowało.

"No tak. Sama w końcu nakazałam mu tak mówić." - westchnęłam z zażenowaniem i rozżaleniem równocześnie.

- Idę do łazienki. - oznajmił, po czym powoli zaczął wchodzić po schodach.
- A mówisz, że to Filip nie jest tobą zainteresowany. - cisnął ojczym.
- KAROL! - zganiła go moja mama.
- No, no złociutka, nie przejmuj się. - poklepała mnie po plecach babcia.
- Ale ja się nie przejmuję. Po pierwsze tak, jak powiedział jesteśmy tylko przyjaciółmi. Po drugie ja też nie chciałam go pocałować. - burknęłam zirytowana, gdyż sama do końca nie byłam pewna tego, co mówię.
- Yhymmm. - mruknęli wszyscy jednocześnie kierując się do stołu.
- Co "yhym"?! - odkrzyknęłam.

Zanim Phantomhive wrócił do salonu minęło trochę czasu. Możliwe, że zgubił się gdzieś na piętrze. Chciałam po niego pójść, ale przerażała mnie myśl, iż w momencie, gdy tak leżeliśmy na prawdę nie wiedziałam, czy przeszkadzałoby mi, gdyby mnie pocałował. Nie wiem, czy to dlatego, że zawsze marzyłam o pocałunku pod jemiołą, czy zaczynałam coś do niego czuć. W końcu, kiedy wrócił na dół, całe towarzystwo już na wpół pijane leżało pośnięte na kanapie.

- Wreszcie jesteś. - skwitowałam, widząc jak powoli dąży w moim kierunku.
- Wybacz. Twój kot odrobinę mnie zajął. - odparł, biorąc chusteczkę ze stołu.
- Przepraszam za moją rodzinę. Czasami bywają trochę zbyt entuzjastyczni. - powiedziałam.
- Nie szkodzi. - odrzekł.
- A właśnie. Nie zdążyłam Ci tego powiedzieć. Wesołych świąt, Ciel! - oznajmiłam uśmiechając się od ucha do ucha.

Hrabia podniósł gorąca herbatę, którą w międzyczasie mu przyniosłam i odwrócił wzrok.

- Wesołych. - mruknął.
- Swoją drogą, jak podoba Ci się prezent ode mnie? - spytałam z zaciekawieniem, gdyż wcześniej nie wspomniał o nim, ani słowa.
- Jest ładny. - stwierdził.
- Ładny? - zapytałam z naciskiem, próbując dać mu do zrozumienia, iż oczekiwałam większej aprobaty.
- A jaki ma być? - skwitował, a ja poczułam, że zaraz mnie coś trafi.
- Nijaki. - burknęłam i zaczęłam pić kakao.

Siedzieliśmy tak w dłuższej ciszy, aż nagle usłyszałam dźwięk chrapania. Odwróciłam się i ujrzałam ojczyma, który z nogami w górze najwyraźniej zasnął dość mocnym snem. Zachichotałam.

- To był miły wieczór. - oznajmił nagle Phantomhive.

Przytaknęłam mu nadal wpatrując się w śpiącą rodzinkę. Byli nawet słodcy, gdy tak leżeli. Kiedy tak na nich patrzyłam, w pewnym momencie poczułam, iż moje powieki również robią się ciężkie i mimowolnie zaczęłam osuwać się na ramię Ciela. W tamtej chwili wydawało mi się ono miękkie, jak poduszka. Hrabia nie zareagował, więc oparłam się o niego i po chwili również przysnęłam. Obudziłam się wraz ze wschodem słońca już w swoim łóżku. Jednak za nic w świecie nie mogłam sobie przypomnieć, jak się w nim znalazłam. Na wpół zaspana ruszyłam do łazienki, aby się przebrać. Kiedy zeszłam na dół Emily, jeszcze spała na kanapie. Zakradłam się do niej powolutku.

- Pobudka śpiochu! - wykrzyknęłam wiedząc, że z pewnością ją to obudzi.
- Cicho. - wymamrotała rzucając we mnie poduszką.

Szczerze mówiąc spodziewałam się bardziej agresywnej reakcji. Zrezygnowana poszłam w kierunku kuchni, gdzie przy stole cała nasza służba popijała poranne świąteczne kakao.

- Dzień dobry wszystkim! Jak podobały się prezenty? - spytałam dosiadając się.
- Cudowne, naprawdę przepiękne Panienko! Nikt nigdy nie sprawił mi takiej radości! - powiedziała Zofia, a mi zrobiło się milej na serduszku.
- Cały wieczór się radowała z sukni od Panienki. - oznajmił Henry.
- Tak.. A potem porwała mnie do tańca i chyba nie ma sensu już wspominać o tym, w jakim stanie aktualnie są moje stopy. - mruknął kucharz, ale nie za bardzo skupiłam się na jego słowach, gdyż dojrzałam, że założył zegarek ode mnie.
- Oj, nie marudź. - zirytowała się pokojówka.
- Swoją drogą John będziesz miał dziś sporo roboty. - odparłam.
- Hę? - kucharz popatrzył na mnie z wyraźnym niezadowoleniem.
- Skończyły się pierniki. - odrzekłam, wypowiadając najwyraźniej trzy złowrogie słowa, ponieważ John o mało nie upuścił kubka.
- Niech to szlag! - warknął.
- Zważ na to, w jakim towarzystwie siedzisz. - pouczył go lokaj.
- A właśnie. Niech Panienka to weźmie. - skwitowała Zofia, podając mi mały podarunek.
- A co to takiego? - zapytałam.
- Zobacz. - mówiąc to kucharz uśmiechnął się od ucha do ucha.

Otworzyłam malutkie pudełeczko, a w nim znajdowała się prześliczna bransoletka.

- Dziękuje. - powiedziałam, a w moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia.
- Nie zdążyliśmy położyć go wczoraj pod choinką. - odparła pokojówka.
- Jesteście najlepsi. - stwierdziłam.

W tym momencie do kuchni wkroczyła babuńka. Była ubrana w płaszcz wyjściowy, a w dłoni trzymała małą podróżna torebkę.

- Henry, przygotuj powóz. - nakazała.
- Babcia gdzieś jedzie? - zapytałam.
- Wracam już do domu. - oznajmiła.
- CO?! - wykrzyknęli wszyscy zgromadzeni.
- Dlaczego? - spytałam.
- Dostałam list, że mój mąż zaprosił na jutro hrabinę Collew. Nie mogę pozwolić, aby ta lafirynda znalazła się w posiadłości, pod moją nieobecność. Już ja wiem, iż coś knuje. Skubana próbuje wyrwać mojego Malcolma odkąd tylko pamiętam i nadal nie daje za wygraną. - odpowiedziała.

Najwidoczniej staruszka bardzo troszczyła się o swojego małżonka i mimo długiego stażu, nadal bywała o niego zazdrosna.

- W takim razie proszę dać mi 10 minut. - skwitował lokaj podnosząc się od stołu, a następnie wychodząc z pomieszczenia.
- Niech babuńka zaczeka. Zwołam rodzinkę, aby babcię pożegnać. - odparłam i wybiegłam, ile sił w nogach.

W pierwszej kolejności pobiegłam do sypialni rodziców, bowiem wiedziałam, iż postawienie ich na nogi zajmie tylko chwilę. Zresztą dokładnie tak było. Ojczym z mamą od razu rzucili się do łazienki, aby jako tako się ogarnąć i szybko zejść na dół. Następnie musiałam wziąć się za moją siostrę, z którą jak łatwo się domyślić, było już trudniej. Po długiej walce w końcu łaskawie zwlekła się i wyszła przed dom.

- Dziękuje za wszystko kochani. - stwierdziła staruszka, a następnie wymieniła z każdym serię buziaków w policzek - Trzymaj się Blanca i dbaj o mojego syna! - oznajmiła wsiadając do powozu.

Po chwili pojazd zniknął za zakrętem.

- Mówiłem wam, że zaproszenie jej będzie dobrym pomysłem. - skwitował Karol.
- Mów za siebie. - burknęła Emily, sennie przecierając oczy.

Zaśmiałam się. Wtedy też poczułam, że kogoś brakuje w naszym gronie.

- Chwila, gdzie jest Phantomhive? - zapytałam.
- Nie mam pojęcia. - odparł ojczym.
- Ja też nie. - odrzekła mama.
- A ty Emily? - spytałam.
- A skąd miałabym to wiedzieć? - wymamrotała kierując się do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro