41
Imperialna Formacja została rozbita przez nagły atak Lekkich Krążowników i miśliwców TIE. Obrońcy wykorzystali wachanie wroga przed wysłaniem własnych sił myśliwców TIE z obawy że te zaczną ostrzeliwać się nawzajem w własnymi siłami. Niszczyciele pozbawione tej przewagi okazały się prawie bezbronne i zaczęły w sposób kontrolowany wycofywać się z pola walki.
Jednak z drugiej strony...
Niszczyciele zajmowały pozycję blisko trasy skoku w nadprzestrzeń skutecznie ją blokując. Ponadto siły obrońców nie mogły się zanadto zbliżyć gdyż działa atakujących miały zbyt duży zasięg. W krótce miał zapanować impas który grał nas niekorzyść sił obrońców.
Więc pytanie brzmiało...
"Dlaczego ludzie ze sobą dalej walczą?"
A odpowiedź po obu stronach przychodziła dosyć szybko.
"Mam coś co muszę chronić!"
W śród zabójczych salw okrętów żołnierze po obu stronach walczyli o jedno. Bezpieczeństwo tego co znają. Tego co kochają. Uznając za zagrożenie to przeciwko czemu walczą. Jeśli Galaktyka by mogła to zapewne zapłakała by nad losem tych biednych żołnierzy którzy choć będąc po obu stronach walczyli o dokładnie o to samo. O przyszłość tego i co kochają.
"Może i wojna została odarta z moralności i godności" - Gorzko wspominała Sabin wzrokiem bez emocji wpatrując się w przestrzeń Nadprzestrzeni
"Ale musimy znaleźć sobie miejsce" - Pomyślała jedna z oficer Imperium przebywająca na Sokole i opatrująca krwawiącą ranę żołnierza
"To jedyny powód naszej walki" - Pomyślał Dowódca Imperialnych Transportowców pod ostrzałem opuszczających planetę
"Ej, Genzeryku? Na pewno dobrze postąpiłem?" - Spytał Ezra przed ponownym skrzyżowaniem mieczy z Vaderem co skwitował rozbawionym ale i melancholijnym wzrokiem - "Widziałem to już wielokrotnie, wszystko to jedna wielka historia wojen ludzkich. Jednak...!"
- Ludzie i Świat nigdy nie będą tacy jak chcemy - Odparł znudzony Han Solo
- Dlatego nas do tego zmusisz!? - Krzyknęła Sabin ze łzami w oczach kierując swe słowa w stronę Ezry choć nie chciała w to wierzyć ani akceptować gdyż w głębi serca Kochała Ezrę i to całym swoim sercem
"Bo jedynie ci co są gotowi zginąć są godni zabić innych!" - Krzyknął w myślach Ezra z całych sił odpychając potęgę Vadera po czym sam z szerokim uśmiechem Kontratakował
- Kapitanie! - Adiutant Draco podbieg do Kapitana - Wróg się przegrupowuje, jak do tej pory nie posał swoich myśliwców
- Hm, zapewne nie chcą ryzykować wymieszaniem się naszych sił - Powiedział po krótkim przemyśleniu sytuacji - To daje nam pewną przewagę, jednak... - Statek się zatrząsł od uderzenia
- Niszczyciele strzelają! - Zameldował nawigator
- To ich przewaga, przegrupowują się a tym czasem zmiękczają nas na tyle ile mogą a my nie możemy nawet na to odpowiedzieć - Westchnął prawie załamany - Niech wszystkie statki ustawią osłony na pełną moc! Myśliwce wycofać się za nasze linię ale niech pozostaną w gotowości!
- Rozkaz kapitanie
- Jak sytuacja na ziemi? Jak przebiega ewakuacja? - Dopytał
- Już niemal zakończona, kontratak korpusu Tropikalnego powstrzymał wroga, ewakuowaliśmy już ponad 60% stanu osobowego bazy z częścią sprzętu który udało im się zabrać
- Imperatywem jest życie żołnierzy, nie ryzykować niepotrzebnie ratując sprzęt - Rozkazał bardzo stanowczo
- Tak jest Kapitanie! - Adiutant pobiegł wydać odpowiednie rozkazy
Główne Lądowsiko
- Dalej! Dalej! - Ogłaszał przez megafon Oficer z bandarzem zasłaniającym mu prawe oko - Najpierw Rani! Następnie reszta! Nie martwić się sprzętem! Brać tylko to co Najbardziej Niezbędnę!
Tym czasem w sali kontroli lotów, będącą teraz tymczasowym punktem dowodzenia ewakuacji, Generał Katase, dowódca korpusu Tropikalnego, wysłuchiwał rapotrów będąc teraz najwyższym stopniem dowódcą wojsk.
- Większa cześć ludzi ewakuowana - Zameldował mu adiutant - Linia frontu stabilna jednak większość sprzętu stracona
- Setki rannych i martwych - Dodał dowódca korpusu medycznego
- Flota ostrzeliwana, długo nie wytrzyma - Zakomunikował przerywany co chwile przez zakłócenia hologram oficera floty
- Baza na Leonie potwierdziła gotowość wsparcia nas jednak...
- Pobliska Flota Sektorowa może w każdej chwili uderzyć
- Nie uderzy! - Odrzekł Generał zaskakując wypwiedzią oficerów - Admirał Arslani jest przede wszystkim lojalna Senatowi! Bez jego zgody nie uderzy!
- Ale, Senat kontroluje Imperator - Zauważył sceptycznie jeden z nich
- To że ma większość nie oznacza że może się nim posłużyć! - Odparł spokojniej - Jaki polityk pozwolił by na atak na swoje własne wojsko!? Szaleniec!
- Jeden już tego dokonał! - Wycedził kolejny oficer
- Dokładnie - Zgodził się Generał po czym wyjrzał za okno o zwracając szczególną uwagę na rannych żołnierzy, często bez nóg i rąk - I popełnił tym samym samobójstwo
Corrusant
Imperator jednak nie był świadom wydarzeń z Zaiost aż do nadejścia pierwszych raportów z Bitwy. Wcześniej wyczuł ów zakłócenia w mocy jednak trudno mu było nakierunkować te obawy. Z początku myślał że po raz kolejny Nieznane Regiony wykazują swą aktywność, jednak teraz rozumiał swój błąd i jego konsekwencję na co westchnął zrezygnowany.
"Głupcy, niedouczeni głupcy, teraz Imperium jest już farsą, domkiem z kart które upadnie. Zaatakowani zyskają poparcie Senatu. Poprzeć ich? To oznacza oddanie władzy. Zresztą wyczuwam że już ktoś nimi steruje. Choć...Może wykorzystać tę metodę? Tak... Tylko eh... Trzeba będzie to zrobić... Irytujące"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro