178. Mądry, wybaczający i nie naiwny
Bliski skradł płatki z mego ogrodu.
Kwiat ten Kostusze wianek przystraja.
Ziemię pożywiły krople smutku.
Wiatr osusza, więc z piaskiem lata.
Opadam, ja człowiek, na ziemię zieloną.
Spokojnego oddechu w płucach doszukuję.
Mam! Wstaję i kluczę gdziekolwiek.
Chwasty, co posadził mimowolnie przydeptuję.
Wicher, bryza, pasaty się zmieniają.
Już dawno nowe rośliny kwitną.
Więc Bliski, jako że jest Inny
Powrócił bez płatków, beznadziejnie, nago.
Skruszył się, upadł już po raz tysięczny.
A ja mu ponownie daję kwiaty oglądać.
Lecz i lornetkę z uprzejmością podaję.
Przykro mi, jeszcze nie pozwolę ich powąchać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro