151. Jadowite usta
Wszelkie pojęcia, szacunek, braterstwo, uprzejmość, kultura ma wpojone i w głowie ułożone, jednakże, gdy tylko usta otworzy jad się leje.
Nic nie poradzi, że ją ponosi. Nic nie poradzi, że wolność słowa jest zbyt wyzwolona. Nic nie poradzi, że rozmowy normalnej nie poprowadzi, a jadem pluje.
We wnętrzu coś jej siedzi, co, gdy mu lekko więzy poluzować rozpoczyna swój teatrzyk, a wspaniałe to przedstawienie, bo prawdziwe… i… jadowite.
(masa ścieki lubi)
Natura taką ślinę jej dała, a może jednak nie… Może tak naprawdę zło to jej drugie imię i z premedytacją powtarza: "Moja wina. Moja wina. Moja bardzo wielka wina.", a później jad kipi.
Czasem stworzenie próbuje uciąc sobie język i ślinianki zablokować, lecz myśli odchodzą, lecz przeszłość się gubi, a stare nawyki i jad powracają.
Może i jest to głupie, może i ona sympatyków nie znajdzie, może i jest to osobnik nie warty ludzkości, ale żyje i mówić nie przestanie. Nie potrafi zmienić, że ciągle rani jadem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro