137. Chciwość II
Był on w granacie,
widziałem jak powoli wspina się po moim ramieniu,
ale nie zrobiłem nic,
bo jego dotyk był taki…
przyjemny.
Im wyżej się wspinał, tym bardziej pragnąłem,
Tym chciałem więcej,
tym częściej moje myśli się monopolizowały,
tym mocniej…
pożądałem.
On przejmował mnie,
I nie tylko się wspinał,
Ale także się rozrastał na moim… kiedyś niewinnym…,
ja do niego…
należałem.
A chciałem,
by to do mnie…
należało…
Jak najwięcej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro