13. Martwy sonet
Jej oczy tak przenikliwe,
jej oddech taki nie istniejący,
jej dłonie tak bardzo zimne,
jej cień taki podobny.
Tak delikatnie stąpa.
Przychodzi nie spodziewanie.
Żegna się bez pożegnania.
Po niej tylko trup zostaję.
Czego ona pragnie?
Czego ona szuka?
Czemu drzwi drapię?
Czemu w nie nie puka?
Tyle ważnych pytań.
Brak pewnej odpowiedzi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro