Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13, cz.2


Sięgnęłam do paska w spodniach i rozprawiłam się z zapięciem w ułamku sekundy. Nicola wyartykułował coś bliżej nieokreślonego, gdy niechcący przejechałam opuszkami palców po napiętym brzuchu. Widziałam we wspomnieniu, co znajdowało się pod tymi mokrymi warstwami. Przygryzłam wargę na tę myśl, wzięłam głęboki wdech i, odliczając od trzech do jednego, pospiesznie zsunęłam z niego spodnie i bokserki.

Z całych swoich sił starałam się nie podnosić wzroku.

Cóż, nie udało się.

Delikatnie pchnęłam go na materac. Poddał się temu, jakby był jedynie bezwładną, szmacianą laleczką. Usiadł posłusznie. Tak jak go pan Bóg stworzył. I wciąż przyglądał się mi tym spojrzeniem spod wpół przymkniętych powiek. Miałam wrażenie, że stało się bardziej trzeźwe, rozgarnięte, ale nie mogłam tego stwierdzić na sto procent.

Nagi Nicola Dubois po prostu mnie onieśmielał. Czułam wypieki na policzkach, mrowienie pełzające po całym kręgosłupie i ten specyficzny ucisk w dołku, który czuje się, kiedy zawiesi się pożądliwe oko na kimś po raz pierwszy.

Wspięłam się na łóżko, by nie kusić losu i opierając się delikatnie o jego plecy i osuszyłam go pospiesznie miękkim ręcznikiem. Kątem oka dostrzegłam, jak zaciska ręce w pięści, a jego ciało napina się nieznacznie, kiedy przesuwałam mokrą koszulką po rozpalonej, nagiej skórze.

Nie przemyślałam tego, zdecydowanie. Na pościeli i tak pojawiły się wilgotne plamy, ale tłumaczyłam to sobie tym, że moja uwaga została skutecznie rozproszona.

Pospiesznie zsunęłam się z materaca i ruszyłam do salonu. Już za drzwiami zdjęłam z siebie koszulkę i stanik, po czym złapałam za bluzę i naciągnęłam ją sobie przez głowę. Zastanawiałam się tylko przez moment, krótszy niż jeden oddech, czy pozbyć się również spodni, ale zaczynały uwierać w miejscach, w których wolałabym nie mieć otarć, więc szybką kalkulacją, wszystkie części garderoby wylądowały na grzejniku w łazience, a ja zostałam w kusej bluzie i majtkach, które definitywnie nie nadawały się do tego, by paradować w nich przed jakimkolwiek facetem.

Oprócz Ezry.

Poszłam do kuchni, wzięłam z tajnej skrytki kolejny opatrunek i gazik, w drodze powrotnej złapałam za butelkę z alkoholem i ruszyłam do sypialni Nicoli. Nadal siedział w tej samej pozycji. Odłożyłam wszystkie rzeczy obok i stanęłam między jego nogami.

– Muszę zmienić opatrunek – powiedziałam i zawiodłam się brakiem samokontroli. Mój głos trząsł się jak galareta.

– Śmiało. – Nicola podniósł głowę i spojrzał na mnie. Całkiem przytomnie.

Przełknęłam ślinę napływającą mi do ust. Drżącymi palcami oderwałam stary opatrunek, przemyłam miejsce dookoła gazikiem nasączonym alkoholem i nakleiłam nowy. Wygładziłam materiał przylepca delikatnie, po czym uniosłam wzrok na twarz trimisa. Wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem, jakby czegoś szukał, ale uciekało mu to za każdym razem, kiedy myślał, że chwycił to, czego potrzebował.

Cisza zaczynała powoli wprawiać mnie w dyskomfort. Powietrze zgęstniało, a moc skuliła się w splocie słonecznym pod wpływem atmosfery, jaka się między nami tworzyła. Musiałam to przerwać, w innym wypadku czekało mnie całkowite szaleństwo.

– Powinieneś zapaść w regeneracyjny sen – szepnęłam. Nie ufałam już sama sobie, by mówić głośno. Może i Nicola miał kiepski charakter, ale tego samego nie mogłam powiedzieć o jego aparycji. Moje myśli i odruchy ciała były tego idealnym przykładem.

Kącik ust mężczyzny uniósł się nieznacznie. Kiwnął głową, a potem niespodziewanie objął mnie w talii. Wciągnął mnie na łóżko. Nasze głowy wylądowały na poduszce, a nogi splątały w bliżej nieokreślonej konfiguracji.

– Co ty robisz?! – krzyknęłam, zaskoczona jego ruchem. Czułam na udzie przyrodzenie Nicoli.

– Idę na regeneracyjną drzemkę – mruknął, po czym jeszcze bardziej owinął się wokół mnie, a brodę położył na czubku mojej głowy.

– Ale nie tak! – Próbowałam go odepchnąć, ale nawet osłabiony trzymał mnie w żelaznym uścisku.

– Twój doberman prawie mnie zabił. Jesteś mi to winna.

– Ja? – Zagotowałam się. – Skoro to Ezra sprzedał ci kulkę, to on powinien teraz miziać się z tobą pod pościelą, nie ja!

Z gardła Duboisa wydobył się rozbawiony pomruk. Trimis przesunął się nieznacznie i przerzucił mnie na plecy. Pochylił się nad moją twarzą i spojrzał, mrużąc oczy. Te czarne jak otchłań gały przeszywające mnie na wylot.

Zamknęłam usta w ułamku sekundy. Bałam się mrugnąć, bo nie byłam pewna, co się wydarzy, jeśli chociaż na chwilę moje powieki opadną. Nicola zbliżył się do mnie, czubek jego nosa powoli przesunął się po moim policzku. Poczułam, jak jego dłoń leniwie sunie po mojej talii, aż do nagiego uda.

– Chcesz się miziać, to będziemy się miziać, Madeleine – powiedział tak niskim tonem, że zmiękły mi nogi. Był na tyle blisko, że jego usta ocierały się o moje. Mój puls przyspieszył w mgnieniu oka. – Zrobimy, co zechcesz i na ile sposobów będziesz chciała, ale najpierw muszę odpocząć.

Odsunął się i zlustrował mnie raz jeszcze. Uśmiech zniknął z jego twarzy, więc nie miałam wątpliwości co do tego, czy mówi poważnie. Był piekielnie poważny, a ja zastanawiałam się, jak mogłam się w to wpakować.

Nicola opadł z powrotem na poduszki, po czym przyciągnął mnie do siebie. Odbiłam się od rozgrzanego torsu. Objął mnie jedną ręką w pasie, wtulił nos w moje włosy i już po chwili czułam, jak jego oddech stabilizuje się i staje coraz płytszy.

***

Całymi godzinami wpatrywałam się przed siebie, co jakiś czas próbując wyswobodzić z uścisku Duboisa. Im bardziej się miotałam, tym bardziej zaciskał ramię na mojej talii. W końcu zrezygnowana rozluźniłam mięśnie i poddałam się temu niechcianemu ciepłu, bijącemu od ciała trimisa.

Kilkukrotnie wstrząsały nim drgawki, czasem majaczył w gorączce. Wtedy zaciskałam swoją dłoń na jego nadgarstku, choć nie sądziłam, by cokolwiek to dawało. Po prostu miałam wrażenie, że robił się dzięki temu spokojniejszy. Wiele razy chciałam podnieść się i pobiec po mokry ręcznik, by trochę mu ulżyć, ale żelazny uścisk nawet w najgorszych chwilach nie tracił na sile.

Z jednej strony sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy, absolutnie mi nie przeszkadzała. Nagi Nicola, przyciskający mnie do swojego twardego torsu mi nie przeszkadzał. Zapach jego skóry zaczynał wydawać się przyjemny, zamiast drażnić uwrażliwione nozdrza. Rytmiczny oddech łaskotał moje ucho i część twarzy, wprawiając żołądek w lekkie drgania. Wciągnęłam ze świstem powietrze w płuca, gdy dłoń Duboisa przesunęła się z mojej talii na pośladek, a następnie popłynęła wyżej, przez biodro niemal do wzgórka łonowego. Cudem powstrzymałam się przed zaciśnięciem ud.

Z drugiej strony to było bardzo nie w porządku wobec Ezry. Nigdy niczego sobie nie obiecywaliśmy, przynajmniej w ostatnich dziesięciu latach, ale wiedziałam już, że nasze drogi skrzyżowały się dużo wcześniej. I były ze sobą bardzo ściśle powiązane.

Zbudowałam wokół siebie mur, przez który nie widziałam, jak Cohen na mnie patrzy. Co tak naprawdę kryło się w jego oczach. Czułość, z jaką do mnie podchodził, nie była podyktowana jedynie chęcią sprawienia mi przyjemności. Z jego strony było to coś dużo głębszego. A ja... ja nie wiedziałam, co czuję. W ostatnim czasie wytworzyło się we mnie wiele odruchów, o które wcześniej bym siebie nie posądzała. W tamtej chwili było dla mnie jasne, czym zostały one spowodowane.

Ezra Cohen mnie kochał.

Ta myśl wydawała mi się tak abstrakcyjna, że nie potrafiłam przyjąć jej do wiadomości. Żołądek zawiązywał się w supeł, a w klatce piersiowej powstawał niebotyczny ucisk, który odbierał dech. Nie umiałam nazwać tego uczucia, ale pojawiało się za każdym razem, gdy Ezra potencjalnie wpadał w jakieś kłopoty. Ta przejmująca pustka, kiedy nie było go obok i niesamowita ulga i radość, gdy znów się pojawiał. Nie miałam pojęcia, w jaki sposób odczuwa się miłość, dlatego nie byłam w stanie określić, czym to jest.

Nicola przeciągnął się i odnalazłam w tym szansę na czmychnięcie z jego objęć. Niemal sturlałam się z materaca na podłogę, przed głośnym upadkiem uratował mnie jedynie refleks. Podparłam się ręką i już w całkowitej ciszy postawiłam stopy na podłodze. Zadrżałam, czując na skórze chłodne powietrze. Na palcach i wstrzymując oddech, wyszłam z sypialni Duboisa, po czym zamknęłam za sobą drzwi.

Rozejrzałam się po pobojowisku, jakie zostawiłam w tamtym miejscu kilka godzin wcześniej. Zacisnęłam usta w wąską linię, widząc na jasnych panelach zaschniętą krew i stertę gazików. Ruszyłam do łazienki. Od razu zajrzałam do szafki pod umywalką. Uśmiechnęłam się złowrogo na widok pięciolitrowej bańki wybielacza, poukładanych w kostkę gumowych rękawiczek i wiadra ze sprzętem do czyszczenia.

Och, Nicola, ty złolu.

Wyciągnęłam wszystko na środek salonu i bez zbędnego zastanawiania się padłam na kolana. Założyłam rękawiczki. Polałam obficie podłogę preparatem i zaczęłam szorować zaschniętą posokę. Zmarszczyłam brwi, kiedy dotarła do mnie rytmicznie powtarzająca się wibracja. Spojrzeniem odszukałam swoją kurtkę, z jej kieszeni wystawał fragment telefonu i świecący się na niebiesko ekran. Podpełzłam w tamto miejsce i, nie ściągając rękawiczek, chwyciłam za urządzenie.

– Halo? – powiedziałam cicho, choć byłam pewna, że nie obudzę trimisa śpiącego za drzwiami.

– Kurwa, Madness. Próbuję się do ciebie dodzwonić od kilku godzin – rzucił Ezra tonem, który wskazywał, że był bliski zawału.

– Czuwałam przy Nicoli – odparłam. Nie było to nieprawdą, ale wolałam nie wchodzić w szczegóły. Nie zachowywali się tak, jakby byli najlepszymi kumplami, więc nie byłam do końca pewna, jak haker by zareagował. Przytrzymawszy telefon przy uchu ramieniem, wróciłam do czyszczenia podłogi.

– Co z nim?

– Wyliże się. Ma napady gorączki.

– To normalne. Też tak przechodzisz regenerację. – Miałam wrażenie, że jego głos stał się lżejszy. – Dobrze. Nie ruszaj się stamtąd. Nie wychodź nawet po zakupy.

Trimis w moim wnętrzu poruszył się niespokojnie. Usiadłam na piętach i wstrzymałam powietrze.

– Ezra, co się dzieje?

– Russeau ma nowy cel. Postawił wszystkie posiłki na nogi, żeby cię odnaleźć. Zamierza znów cię do siebie przekonać. – Prychnęłam i pokręciłam głową. – Maddie, on się nie cofnie przed niczym. Pamiętaj, że jest równie silny, co ty.

– Czego on tak właściwie ode mnie chce? – Zmarszczyłam brwi. – Miałam tylko zabić Nicolę, a zaczyna się robić z tego jakaś telenowela.

– Nadal tego chce. Jednak wcześniej nie planował wdrażać cię w plan unicestwienia ludzi. Teraz zmienił zdanie.

– Niech się pierdoli.

– Mam mu przekazać? – Oczami wyobraźni widziałam, jak kącik ust Cohena unosi się nieznacznie, a po chwili opada i znów na jego obliczu maluje się profesjonalna powaga. – Myślę, że on podejrzewa, gdzie Dubois ukrył twoje wspomnienia. Ma dostęp do laboratorium, w którym pracowaliście. Kilka razy przecież wyjeżdżał z D-Town, myślę, że właśnie tam gościł.

– I do czego będą mu potrzebne? Myśli, że sprzeda mi tylko część wspomnień, w których nie jest kutasem, wszystko mu wybaczę i pomogę zgładzić cywilizację? – Ostatnie słowa niemal wykrzyczałam. Podniosłam się na równe nogi i wzięłam głęboki wdech. Moje serce zaczynało bić coraz szybciej. – Niech. Się. Pierdoli.

– Nie dopuszczę do tego, by cokolwiek ci zrobił.

– Ale tak naprawdę to nie ja jestem w niebezpieczeństwie, Ezra. Tylko ty.

Wraz z wypowiedzeniem tych słów na głos, coś mocno zakłuło mnie w mostku. Uświadomienie sobie po raz kolejny, że jest tylko człowiekiem, zabolało mnie jeszcze bardziej, niż dotychczas. Może był trochę silniejszy, nie starzał się i był piekielnie inteligentny, ale wciąż śmiertelny.

– Jestem ostatnią osobą na tym świecie, o którą powinnaś się martwić – powiedział spokojnie. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że z moich ust wydobywają się urywane, drżące oddechy, zwiastujące łzy. Przełknęłam ślinę, by pozbyć się tego uczucia. Niewiele to dało. – Zebrałem wszystkie twoje rzeczy z loftu. Jestem pewny, że pierwsze miejsce, jakie Russeau przeszuka, to moje mieszkanie. Niedługo przywiozę ci wszystko i ustalimy dalszy plan działania.

– Teczkę też?

W słuchawce zaległa cisza. Czułam, jak rośnie wokół mnie napięcie. To była idealna okazja do tego, by zapytać o wykreślone fragmenty.

– Tak.

– Dlaczego dokumentacja związana z tobą jest ocenzurowana? – Przycisnęłam szczotkę do podłogi i zaczęłam szorować panele. Musiałam zająć się czymkolwiek, by nie kreować niepotrzebnych, potencjalnych odpowiedzi.

– Naprawdę chcesz o tym rozmawiać przez telefon?

– Tak! – krzyknęłam, lecz natychmiast opanowałam swoje emocje. Wzięłam kolejny wdech. – Chcę się przygotować na... właściwie nie wiem. Chcę wiedzieć, czy będę mogła spojrzeć ci w oczy.

– Madeleine... – westchnął przeciągle, a mnie przeszedł dreszcz. Nigdy nie nazywał mnie moim pełnym imieniem.

– Ezra. – Z braku lepszego pomysłu powtórzyłam jego imię, naśladując jego głos. Cisza między nami przedłużała się niekomfortowo, dlatego postanowiłam ją przerwać. – Zrobiłam ci to samo, co Russeau?

Cohen wciągnął powietrze w płuca z głośnym świstem. Jeśli cokolwiek robił podczas tej rozmowy, to w tamtej chwili przestał. Bałam się tego, co powie, a jednocześnie nie mogłam się doczekać, aż będziemy mieć to za sobą. Układałam w swojej głowie strzępki informacji na osi czasu i, choć było tego niewiele, powoli dostawałam obraz samej siebie. Nie podobał mi się.

– To było... – zawahał się. – Zupełnie coś innego. Nie mogłaś robić na mnie eksperymentów tak jak na Russeau, bo groziła mi śmierć.

– Zapewne nie głaskałam cię po główce?

– Nie.

Westchnęłam. Oczywiście, że w mojej głowie pojawiło się milion różnych myśli i scenariuszy, które mogły się wydarzyć, a jednocześnie żaden nie pasował idealnie. Wspomnienie Nicoli i dokumentacja dotycząca Jean Luca jasno pokazały, że nie byłam najbardziej empatycznym trimisem na świecie, więc mogłam śmiało założyć, że Ezrę spotkało coś równie przykrego.

– Muszę kończyć, Maddie – powiedział, kiedy ja trawiłam kolejne nieciekawe obrazy podsuwane przez zbyt wybujałą wyobraźnię. – Porozmawiamy później.

Nim zdążyłam odpowiedzieć, Ezra się rozłączył. Coś ścisnęło mnie w dołku. Jednak nie dlatego, że z jego ust nie padło żadne pożegnanie, tylko dlatego, że w tle usłyszałam szczęk odbezpieczanej broni.



O maaaaaamoooooo, ależ skomplikowanie się tu zaczyna robić. Nie to, żebym sama to napisała :D Jakieś przypuszczenia, co do tego, co tam się wyrabia? Dlaczego Russeau chce Maddie? Jakie ma powody ku temu, żeby wciąż utrzymywac ten zakład? 

Czekam na Wasze spekulacje!

Statystyki dla freaków:

4288 słów

28602 ZZS

13 stron A4

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro