Rozdział 2
Siedziałem z Rwistą łapą dzieląc się kretem i wysłuchując jej historii.
-A wtedy zza krzaków wyskoczył....-przerwała.
-Słuchasz mnie?- powiedziała mrużąc niebieskie oczy.
-Umm... pewnie!
-To o czym mówiłam?!
-uhhh...
-Tak myślałam!- wstała,trzepnęła ogonem i poszła.
-Mam swoje problemy,ciekawsze niż słuchanie dzikiej opowieści!- wrzasnąłem w myślach.
Z jakiegoś dziwnego powodu poczułem, że nie mogę tego powiedzieć na głos. Odgryzając niechętnie kolejne kawałki zwierzyny. Spoglądałem na klan, Kociaki tarzały się w błocie, pozostawionym po ulewie. Wojownicy dzielili się językami. Świszcząca Gwiazda przeszywał dumnym wzrokiem klan a Ostra Skała rozmawiał z entuzjazmem z Iglastą Gałęzią.
Rysował pazurem i opracowywał z nią moje techniki walki. A może pójdę na polowanie? Tak, to dobry pomysł by popracować nad techniką. Wyszedłem z obozu, poszedłem do miejsca,które widziałem już rankiem.Wysokiego Jawora. Skurczyłem łapy jak zwykle. Zacząłem węszyć, wyczułem zapach bociana. To najlepsza zdobycz naszych terenów! Jakby Rwista łapa zobaczyła, że go upolowałem... co, zaraz o czym ja myślę! Zacząłem się skradać, co on robił w lesie!? Zaczął się schylać.
-Teraz!- krzyknąłem w duchu.
Wybiłem się i przeniosłem dwie tylnie łapy do przodu. Wylądowałem za blisko. Bocian zaczął odlatywać. Skoczyłem jeszcze raz i.... Wreszcie! Udało się! szybkim ciosem zabiłem go i chwyciłem za szyję. Wszedłem przez bramę z winorośli. Trafiłem idealnie, wszyscy zaczęli szykować się do jedzenia. Ich wzrok został skierowany na mnie. Ostra Skała jako pierwszy wystrzelił do mojego boku.
- Sam to upolowałeś?-
Przytaknąłem z pełnym pyskiem białych piór. Ostra Skała zerknął na mnie z dumą w oczach i odszedł do swojej białej partnerki. Dyskutując z nią rzucając co chwilę mi ciepłe spojrzenie. Stałem jak wryty, wpatrując się w pobratymców, którzy zachowywali się dokładnie tak jak ja. Zaczęli do mnie podchodzić, i składać gratulacje. Tylko całkiem nowy uczeń Gorąca łapa, wpatrywał się na mnie z przymrużonymi oczami, a po chwili odwrócił się i powlókł się szurając ogonem po ziemi do legowiska. Był dziwny, podejżliwy a jego spojrzenie było niezwykle przenikliwe. Nie zamienił słowa z żadnym uczniem. A dlaczego? Nikt nie znał na to pytanie odpowiedzi. Odłożyłem swobodnie zwisające, zimne ciałko na stos zwierzyny.
Rwista łapa do mnie podskoczyła, bardziej podekscytowana niż kociak, który właśnie mianowany jest na ucznia.
-Jutro idziemy razem na sesję treningową na polanę!- krzyknęła nie móc ustać w miejscu i drobiąc przednimi łapami. Wzrok wszystkich kotów momentalnie skierował się na nas. Zesztywniałem. Spłaszczyłem uszy i szepnąłem.
-Mysi móżdżku! Założę się, że słyszał cię cały klan Wichru w swoim obozie.- Rwista łapa zorientowała się że cały klan wlepia w nich wzrok. W głębi duszy również cieszyłem się na wspólny trening z Rwistą łapą.
Ostra Skała przywołał mnie szybkim ruchem ogona.
Miałknąłem szybkie pożegnanie i szybkim krokiem podszedłem do mentora i jego partnerki-Białej wiosny.
-Myślę że nie muszę ci mówić, że jutro idziemy na trening z Rwistą łapą i Iglastą Gałęzią?-mruknął rozbawiony. Schyliłem głowę i poczułem, że moje policzki zaczynają płonąć.
-Biała Wiosna wpadła na wspaniały ruch, który przyda ci się jutro w walce!- powiedział z dumą mentor.-
Rozszerzyłem oczy z ciekawości.
-Proponuje wyjść z obozu zanim wytłumaczę- powiedziała Biała Wiosna.
- To chodźmy jeszcze teraz! Jeszcze trochę i zrobi się ciemno!-odparłem.
-Zgadzam się z Zadrapaną łapą.- rzucił szybko Ostra Skała i zaczął kierować się do wyjścia.
Szedłem z tyłu, słońce zaczęło już chować się za horyzontem, który był pokryty złocistą barwą liści. Początek pory opadających liści jest nie do opisania.
Wszystkie drzewa zaczynają zmieniać kolory. Dzięki temu można poczuć się jak w najpiękniejszym śnie. Śpiewające ptaki, orzeszki wiewiórek, które w ten czas najłatwiej zobaczyć i te zachody słońca!
- Jesteśmy na miejscu!- wyrwał mnie z zamyśleń mentor.
Przed moimi oczami pojawiła się Polana, którą widziałem podczas pierwszego wyjścia z obozu.
-Zabierajmy się do roboty!
Śnieżna Wiosna pokazała mi pozycję do walki.
Zaprezentowałem ją bez trudu.
-Teraz świetna pozycja!- miauknął Ostra Skała wyczekując momentu.
-Więc ja na ciebie skoczę wykonasz unik jaki ci wcześniej pokazałam, podniosę się ty staniesz tyłem do mnie. Ty mnie kopniesz. Zrobisz fikołka wycągniesz łapę i zastaniesz mnie po brzuchu.
Najpierw spróbowałem kopnąć, kilka razy zaryłem pyskiem o ziemię ale nie przejmowałem się tym szczególnie. Drugi ruch wykonałem bez problemowo.
Biała Wiosna ruszyła na mnie zrobiłem szybki umiem w lewo. I kopnąłem ją żeby mieć więcej czasu. Kiedy ona się podnosiła ja stałem już gotowy do walki. Gdy tylko stanęła, kopnąłem ją i wybiłem się z całej siłę tylnymi nogami. Zrobiłem przewrót w przód. Kiedy ona zaczęła odzyskiwać świadomość po kopniaku ja zaryłem lapami po jej pysku. Opadłem na ziemię gotowy do kolejnej dawki.
-Stop!-krzyknął Ostra Skała.
-To było niesamowite!-powiedziała oszołomiona Biała Wiosna.
-Racja! Wracajmy do obozu, musisz wypocząć przed jutrzejszym treningiem!
Przytaknąłem niechętnie.
Już dawno zrobiło się ciemno, świerszcze zaczęły już wydawać pierwsze głosy. Obóz był pusty. Wszyscy już spali. Machnąłem ogonem do Ostrej Skały i Białej Wiosny i Powlokłem się do legowiska. Położyłem się obok Rwistej łapy, która ogrzała mnie swoim szarym ciepłym futerkiem. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam było mruczenie Rwistej łapy i delikatnie liźnięcie języka. Ciemność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro