wyznanie ukrycia
Mężczyzna o siwych kosmykach otarł swoje oczy i uśmiechnął się, choć łzy momentalnie spłynęły po jego policzkach. Landon pragnął wiedzieć więcej o Ethanie, chciał lepiej go zrozumieć, aby podzielił się bólem, jaki nosił w swoim sercu.
— Chodź, zrobię herbatę — wyznał i oboje poszli do kuchni.
Pan Waddigham trzymając chusteczkę w ręce, patrzył na swój świąteczny kubek i zaczął opowiadać o tym, co Ethan skrywał głęboko w swoim sercu.
— Jak już wspomniałem. Prezent ten kupiła moja zmarła żona i synek... Byli wtedy w sklepie z zabawkami i Leo zobaczył pociąg, który jeździł na łącznych ze sobą torach. Podobno podbiegł wtedy do wystawy i powiedział do Kirsten, że to będzie idealny prezent dla Ethana. Nie było mnie tam wtedy, bo musiałem opiekować się czterolatkiem. W młodości wiele razy chorował, a to katar, to grypa, przez pewien okres miał chorobę lokomocyjną i moja żona zastanawiała się, jakim cudem mógł po podróżnikch odziedziczyć taką dolegliwość — Josh zaśmiał się, a Landon uśmiechnął, choć w jego oczach pojawiło się mnóstwo łez, bo do tej pory myślał, że Ethan stracił tylko mamę, a jak się okazało... także i starszego brata. — Kiedy zobaczyłem, co oni kupili Ethankowi byłem zdenerwowany, pytałem się czy to na pewno odpowiedni prezent dla takiego malucha. Kirsten jednak nie ustąpiła i powiedziała, że to najlepszy podarunek, a Leo broniąc swojej mamusi podszedł do mnie tłumacząc, że jego braciszek uwielbia pociągi, bo tylko w nich czuł się dobrze. To było prawdą — pan Waddigham spojrzał na Perry'ego, który wziął do ręki serwetkę leżącą na stole i zrobił z niej chusteczkę. — Ethan nie wymiotował tylko w pociągach. Kiedy wyjeżdżaliśmy gdzieś poza miasto to tylko pociągiem. Mój synek kochał pociągi, biegał na tych swoich nóżkach po peronie, a mi serce chciało wyskoczyć z piersi, bo bałem się, że wpadnie na szyny. Kirsten mówiła, że zawsze dramatyzowałem, ale ja po prostu bałem się, że coś stanie się złego temu maluchowi. Był taki biedny, mały chorowitek...
Landon ocierał kolejne łzy, ale chciał usłyszeć więcej. Tragedia jaka dotknęła tak życzliwego człowieka jak pan Waddigham była dla niego potworna. Ethan także nie miał lekko, co dostrzegł od razu, gdy tylko zobaczył go w szkole, ale... wtedy nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.
— Kiedy dostał ten pociąg był bardzo szczęśliwy, a ja zrozumiałem, że niezbyt znałem własne dzieci. Kirsten miała zupełnie inne podejście do synków — uśmiechnął się, po czym jego twarz wyrażała ogromny smutek. — Straciłem żonę i syna, a Ethan mamę i brata, ale on tego nie pamięta... Przez wiele lat obwiniał się, że nie może sobie przypomnieć osób, które powinien kochać.
— I... Ile miał lat kiedy...?
— Cztery... Pięć miesięcy po jego urodzinach zdarzył się wypadek. Ethan znów był chory, a Kirsten nie chciała, aby Leo był smutny, że nie pójdą do zoo. Zostałem z Ethanem, a oni we dwoje poszli i wtedy... — pan Waddigham przyłożył ręce do twarzy i powstrzymał swój płacz. Perry przełknął swoją ślinę, a potem wypuścił powietrze z płuc, po czym ułożył swoją dłoń na barku Josha. — Ech... Autobus, którym jechali do zoo wpadł w poślizg, jadąca z naprzeciwka ciężarówka przewoziła towar łatwopalny i całe skrzyżowanie stanęło w płomieniach — szeptał dalej, aby nie obudzić śpiącego syna.
Landon zacisnął swoje powieki z bólu, choć wiedział, że nigdy nie będzie w stanie poczuć tak wielkiej straty jak pan Waddigham.
— Ethan prawie nie pamięta ani Leo, ani Kirsten. Zna ich tylko ze zdjęć — mówił dalej, ocierając swoje łzy. — I bardzo siebie o to obwinia. Kiedy powiedział mi o swojej seksualności, dopiero wtedy zobaczyłem jak bardzo go to bolało...
Dwunastoletni Ethan stanął przed swoim tatą we łzach. Mężczyzna także czuł się bezsilny, ponieważ chciałby być silny, chciałby dać swemu synowi wszystko na co zasługiwał, a zasługiwał na najlepsze.
— Czemu mama musiała zabrać akurat Leo? — Josh uniósł swoje brwi wysoko w górę, ponieważ ich rozmowa dotyczyła tego, że jego synem wolał chłopców, więc czemu... Czemu wspomniał o zmarłym tragicznie braci i matce? — To on powinien żyć, nie ja... — powiedział, ocierające swoją twarz mokrymi już rączkami od łez. — Na pewno byłby lepszy ode mnie. Ja zawsze chorowałam i musiałeś być ze mną, a nie z nimi... A teraz będzie ci trudno, bo nikt nie jest taki jak ja!
Pan Waddigham uklęknął na kolanach i przyciągnął syna do własnej klatki piersiowej. Poczuł jak jego małe dłonie zaciskały się na jego koszuli oraz usłyszał szloch dziecka.
— Ethan... — Josh starał się być silny, lecz łzy pojawiło się w jego oczach. — Jesteś dla mnie najważniejszy na świecie. Akceptuję ciebie takim jaki jesteś. Spędzanie z tobą czasu, pilnowanie cię, nieprzespane przez ciebie noce to wszystko czego pragnąłem odkąd tylko wiedziałem, że masz się urodzić. Nie myślałem nad tym czy będziesz bardziej podobny do mnie czy mamusi, nie oczekiwałem, że wyrośniesz na geniusza albo uzdolnionego chłopaka. Kocham cię za to, że jesteś tu ze mną. Czy lubisz dziewczynki czy chłopców to żadna różnica — wyznał głaszcząc po głowie chłopca, z którego spadł ogromny ciężar.
— Ty... Mnie nie nienawidzisz?
— Ethan... jesteś moim kochanym synem.
— Nawet jeśli ja... Nie tęsknię tak samo mocno za mamą i Leo jak ty? Nawet jeśli ich nie pamiętam tak dobrze?
— Nawet jeśli — ucałował skroń chłopca. — Los nam ich debrał, ale wciąż mamy siebie. Będę cię wspierał we wszystkim, w każdym twoim marzeniu, możesz mi powiedzieć o każdym swoim sekrecie, a ja zawsze będę po twojej stronie.
Pan Waddigham zużył kolejną chusteczkę, a Landon przyjrzał się uważnie człowiekowi na jakiego Perry chciał w przyszłości wyrosnąć. Nieważne jak los go skrzywdził to on dalej bronił Ethana całym ciałem oraz duszą.
— Dziękuję, że mi pan o tym powiedział — wyznał szatyn, który dopiero teraz zrozumiał dlaczego pan Waddigham ucieszył się na widok zabawkowego pociągu.
— To ja dziękuję, że mnie wysłuchałeś, ale czy... Mógłbym mieć do ciebie prośbę?
Landon zamienił się w słuch i spojrzał na pana Waddighama.
— Ethan to chłopak podążający za marzeniami — wyznał, a Perry skinął głową, bo zdawał sobie z tego sprawę. — Dlatego jakąkolwiek drogę nie wybierze, proszę... Nie znienawidź go.
Landon myślał, że otarł już wszystkie łzy, ale po słowach pana Waddighama chłopak nabrał wielu obaw. Nie wiedział, co miał myśleć, nie miał pojęcia dlaczego Josh prosił go coś takiego, ale cokolwiek by się nie stało, szatyn wiedział, że nie zostawi Ethana. Nie dlatego, że mu współczuł, nie z powodu przeszłości jaka dotknęła tę rodzinę.
Landon Perry polubił Ethana Waddighama tak bardzo jak nikogo przedtem. Zdawał sobie sprawę z tego, że uczucia te mogły skierować go na jeszcze inną drogę, ale biegacz wiedział, że wybierając czarnowłosego stąpał po nieznanym i niestabilnym gruncie.
— Pana syn jest dla mnie ważny i na pewno go nie odtrącę.
Po rozmowie z Joshem Landon wrócił do pokoju Ethana, który nadal spał na materacu. Szatyn usiadł ostrożnie na materacu, aby tylko nie zbudzić czarnowłosego. Film już prawie się skończył i wcale Perry nie miał powodu do łez, ale jednak po poznaniu przykrej przeszłości Waddighama nie mógł się uśmiechnąć.
Ze smutkiem spoglądał na pogrążonego we śnie bruneta i poczuł odpowiedzialność za niego. Nie liczyły się dla niego niczyje słowa, plotki w liceum, bo to on chciał zbliżyć się jeszcze bardziej do chłopaka względem, którego poczuł coś więcej niż tylko przyjaźń.
Napisy końcowe w filmie zaczęły się ukazywać na ekranie, a Ethan zbudził się od razu widząc twarz kolegi z klasy. Uniósł się na jednej ręce i popatrzył na telewizor.
— Hej — szepnął Landon, który powitał chłopaka bez żadnych wyrzutów, że zasnął podczas oglądania jego ulubionego filmu.
— Hej — odpowiedział ze spokojem, ponieważ dostrzegł on spuchnięte oczy szatyna. — Płakałeś?
Perry zaśmiał się nerwowo i zaczął ocierać twarz w komiczny sposób. Zaczął się wygłupiać, aby nie dać po sobie poznać smutku jaki go ogarnął.
— Nieee. Ten film nie jest do płakania.
— Beksa, szkoda, że tego nie widziałem. Mógłbyś mi się wypłakać w ramię — zażartował Ethan, ale Landon tego tak nie potraktował i przyciągnął czarnowłosego do swojego torsu.
— Idziesz na imprezę klasową do Petera? — zapytał, nadal czując ciepło Waddighama.
— A ty idziesz?
— Jeśli ty pójdziesz to ja też — powiedział, a wtedy czarnowłosy uznał, że jak nie teraz to kiedy miałby pójść na wspólną imprezę z Landonem.
— Pójdę — odparł, choć obawiał się spojrzeń jakimi będą go raczyć byli znajomi.
Perry zaś był wdzięczny za taką odpowiedź.
Naprawdę cię lubię, Ethan.
***
Spoglądanie w niebieskie oczy lisa, dotykanie jego bladej twarzy, czując dotyk czarnowłosego, patrząc na nagie, chude ciało.
Kolejny czuły pocałunek do jakiego odważył się Landon. Najpierw jego usta, po chwili policzek, a gdy jego wargi opuściły aksamitną twarz niższego poczuł słony smak.
Spojrzał na Ethana, który nie mógł przestać płakać. Jego tęczówki przypominały morze obarczone falami. Nie chciał takiego widoku.
— Czemu płaczesz? — zapytał, będąc rozkojarzony.
— Już dłużej nie mogę... — wyznał, a Landon ułożył rękę na biodrze chłopaka, który stał się jeszcze bardziej zawstydzony i smutny.
— Jestem tu... Nie zostawię cię — odparł i ponownie popatrzył on w oczy odległe od szczęścia.
— 1 + 1 nie równa się 2.
— Ethan! — Perry otworzył oczy i od razu spojrzał na miejsce obok siebie.
Szatyn oddychał głośno, ale kiedy po kilku sekundach zorientował się, że to był tylko sen od razu przyciągnął swoje nogi do torsu i spojrzał przed siebie. Ciemne pomieszczenie, w którym był zupełnie sam.
Nie było tutaj tego, z którym chciał być.
***
Kilka godzin dzieliło rok 2018 do zakończenia, ale miał on być uchonorowany świetną imprezą zorganizowaną przez Petera. Alkohol wszedł w ruch już na samym początku, czyli o godzinie 20.
Łącznie było 48 osób, ponieważ przyszli jeszcze znajomi z klubu biegowego, a także kilku chłopaków z 3A. Pośród tego tłumu praktycznie nikt nie zwracał uwagi na Ethana Waddighama, nie był on albo warty czyichś spojrzeń, a może stał się niewidzialny lub po prostu przestał być komuś potrzebny?
Czarnowłosy nie miał takich myśli, ani obaw ze względu na to, że osoba, z którą tutaj przyszedł nie odstępowała go nawet na krok.
Ethan siedział obok jakiejś rudowłosej dziewczyny, która szukała w torebce zapalniczki. Landon nie chciał poczuć tego zapachu, ale na imprezach to było normalne. Zawsze większa ilość osób paliła.
— Trzymaj — powiedział Waddigham, a dziewczyna uśmiechnęła się do niego i przyjrzała dokładnie za nim skorzystała z ognia.
— Dzięki — odparła i zaczęła palić siedząc w towarzystwie innych imprezowiczów.
Część z nich tańczyła, część piła mnóstwo na samym początku.
Ethan także postanowił zapalić fajkę, a Perry tylko obserwował dziewczynę, której kompletnie nie kojarzył ze szkoły.
— 3A czy 3C? — zapytała, zwracając się jedynie do Waddighama, który widocznie przypadł jej do gustu.
— 3C.
— Mhm, czyli chodzisz do klasy z Ellen! — uśmiechnęła się od ucha do ucha, a Landon dopiero wtedy dostrzegł, że rudowłosa była już nieźle wstawiona.
— Tak — powiedział, bo kojarzył tę laskę ze środkowego rzędu.
— Po chwili jakaś kolejna z dziewcząt podeszła do fotela, na którym siedział Perry i pogłaskała go po głowie.
Chłopak momentalnie się do niej odwrócił i spojrzał na długonogą, piękną laskę z dużymi piersiami. Jej brzuch był odsłonięty przez zbyt krótką koszulkę, którą ubrała do cekinowej spódnicy. Następnie spojrzała ona na Ethana, który miał kompletnie gdzieś czy do Landona ustawiał się wianuszkek dziewcząt.
— Hej, Waddigham. Mogę pożyczyć na chwilę twojego chłopaka? — zapytała, a szatyn wzdrygnął się, czekając na to, co odpowie Ethan.
— A bierz go sobie, nie jest mój — powiedział z chytrym uśmiechem na twarzy, przyjmując postawę chamskiego, obojętnego na wszystko chłopaka. Tak naprawdę była to tylko maska, która chroniła go przed ciosami.
— Nie wstydź się go! Mamy XXI wiek, geje, lesbijki, transy, pansy i chuj wie, co tam jeszcze to norma!
— Dokładnie — odparła rudowłosa, na której kolanie nagle usiadła Ellen. — Ja z moją dziewczyną się nie kryję.
Landon popatrzył na koleżankę z klasy, który już kompletnie nie kontaktowała ze światem. Bezwstydnie zaczęły się molestować na kanapie, a Ethan wypuścił dym papierosowy z płuc i powiedział :
— To w takim razie bierz go — Perry zakrztusił się napojem, którym właśnie przepijał wódkę, a Waddigham dopiero sięgnął po swój kieliszek. — Tylko mi go potem oddaj.
— Jasne — wyznała, pociągając Landona za rękę.
Oboje zniknęli za tańczącym tłumem, a Ethan poczuł, że wreszcie mógł odsapnąć i po prostu się wyluzować. Już dawno nie był na żadnej imprezie, a myśl o roku 2019 napawała go entuzjazmem.
— Zatańczysz? — do czarnowłosego podeszła jakaś dziewczyna, której w ogóle nie znał.
— Będę musiał wypić ze dwa szybkie — powiedział, bo nie miał ochoty na żadne tańce.
— To w czym problem? — dziewczyna z kręconymi włosami podstawiła wódkę pod jego kieliszek, a następnie czekała na to aż chłopak wypije.
— W porządku — uśmiechnął się do młodej kobiety, bo z pewnością była ona starsza niż on i wypił dwa kieliszki.
Skrzywił się nieco na twarzy, a gdy wstał na równe nogi trochę nim zachwiało. Szatynka ujęła jego dłoń i od razu zaczęła kleić się do Waddighama, z którym zaczęła tańczyć.
Swoim tyłkiem kręciła tylko dla facetów, którzy naprawdę przypadli jej do gustu. Nie miała ona pojęcia, że trafiła ona na chłopaka będącego w zerowym stopniu zainteresowania na jej zaloty. Mimo tego chciał się po prostu wyluzować i tańczył z napaloną laską szukającą, jedynie kogoś na jedną noc.
Ethan tańczył najpierw z jedną dziewczyną, później drugą, a w przerwie dochodził do stolika z alkoholem. Po którymś z kolei zgubił drogę i wylądował obok drzwi prowadzących na tylną część posesji. Zamrugał kilkakrotnie i poprawił swoją koszulę, bo zauważył, że impreza taneczna przeniosła się w dużej mierze na zewnątrz.
Czarnowłosy będąc na świeżym powietrzu nieco oprzytomniał, gdy uwolnił się od skumulowanego zapachu papierosów i wódki. Przenikały one dosłownie każdy centymetr domu, ale widząc to, co działo się na podwórzu, poczuł nagły przypływ otrzeźwienia.
Zauważył Landona, który bez koszulki stał na drugim końcu stołu do ping ponga i grał w rozbierane rzuty do kubka. Za każdy nietrafiony rzut nie tylko zdejmował swoją część garderoby, ale także pił karny kieliszek, czyli mieszankę stworzoną przez Petera.
— Dzisiaj jestem barmanem! — krzyczał na cały regulator organizator imprezy i podał kolejny kieliszek z magicznym drinkiem swojemu kumplowi. — Landon Perry znów spudłował!
— Pij! Pij! Pij! — imprezowicze krzyczeli, a Landon nie będąc świadomy zbyt wiele wlewał w siebie kolorowe mini drinki.
Ethan widząc to, że chłopak zamierzał tym razem ściągnąć z siebie spodnie szybko tam podszedł i nagle świat Landona zatrzymał się w miejscu.
Waddigham patrzył na przyjaciela, a ten stojąc półnagi na dworze, w zimową noc uśmiechnął się delikatnie.
— Koniec zabawy — powiedział i zabrał Landona, co nie spotkało się z żadnym entuzjazmem.
Na szczęście w tłumie znalazł się kolejny bohater, który chciał zastąpić Perry'ego , a więc obie drużyny miały komplet zawodników i dalej rzucali oni piłeczki do kubków.
Zbliżała się północ. Taniec, muzyka, papierosy, rozgrzane, młode ciała, wystrojone dziewczyny, a także dalej pijący Ethan oraz Landon, który namówił niższego na kolejne shoty.
— Poczekaj... O-n ten chłopak. Ojeju — Landon złapał się za głowę, a Ethan widząc przed sobą wirujący świat postanowił położyć się na kanapie i nieco odpocząć.
— Nie pij już — powiedział, a Perry przytulił się do butelki whisky, którą koniec końców odstawił na stół.
— Nie będę już — odparł i oparł się o fotel.
Mijały minuty, muzyka wciąż grała, a oboje czuli się już lepiej. Zwłaszcza Perry poczuł różnicę kiedy alkohol nieco z niego wyparował.
— 5 minut do północy! — krzyknął Peter, a bawiący się licealiści oraz nieznajomi, którzy przybłąkali się znikąd wybiegli na dwór.
W domu został tylko Ethan i Landon. Szatyn uśmiechnął się widząc niższego chłopaka na kanapie i momentalnie zszedł z fotela siadając na podłodze obok przyjaciela. Ethan obrócił się na bok i spojrzał prosto w zielone oczy Perry'ego myśląc, że ma nadal władze nad pijanym szatynem.
Kiedy inni świętowali nadejście nowego roku, ta dwójka zamknęła się w swoim prywatnym świecie.
Landon stał się całkowicie poważny i wyciągnął dłoń ku Waddighamowi, który jej nie odtrącił. Perry objął policzek leżącego chłopaka, który nagle oparł swoją głowę na podparciu, nie spuszczając wzroku z biegacza, który zbliżał się do niego coraz bardziej.
Ich serca przyspieszyły, tętno wzrosło, ponieważ dystans między nimi przestał istnieć. Landon zainicjował pocałunek, a Ethan przyjął go kładąc dłoń na piersi szatyna. Smak ust Waddighama bardzo przypadł do gustu Perryemu, który nagle uklęknął na kolanie, aby mieć lepszy dostęp do niższego.
Delikatnie ujął jego policzek w dłoni i tym razem pocałował go czulej, napierając kroczem na kanapę. Ethan poruszał wargami szybciej, jednak nadal muskając usta Landona z dużą dozą przekonania i zmysłu.
Na dworze słychać było odliczanie minuty do odpalenia fajerwerek, muzyka nadal grała głośno, ale Landon słyszał tylko dźwięk ruchów warg obojga chłopców. Siedemnastolatek stawał się coraz bardziej odważny i pewny w tym co robił. Rzeczywistość była dużo lepsza od jego snu i kontynuował pocałunki. Waddigham chciał złapać tchu, ale Landon mu na to nie pozwolił, wspiął się na placach i przyłożył swój tors do czarnowłosego, pogłębiając swój pocałunek z największą starannością.
— 10...! 9...! 8...!...
Ethan nagle odepchnął od siebie Perry'ego i łapiąc oddech popatrzył na Landona, jakby był sprawcą jakiejś zbrodni. Czarnowłosy przez dłuższy czas nie mógł ruszyć się z miejsca, ale w końcu uznał, że musiał to zrobić i stąd zniknąć.
— 5...!
Wstał z kanapy czując w swoim sercu potężne ukłucie, które raniło jego uczucia. Zmierzwił swoje włosy, a następnie zawadził nogą o stolik, na którym przewróciło się kilka butelek.
Landon nie wiedział, co się stało i z niedowierzaniem patrzył na odchodzącego chłopaka, który odszedł bez słowa, pozostawiając Perryemu jedynie skrzywdzone spojrzenie.
— 1!!!
Huk fajerwerek zaczął rozbrzmiewać nad Nowym Jorkiem, piękne kolory zdobiły czarne niebo kończąc rok, który dla Landona tak naprawdę zaczynał nabierać dopiero sensu.
—
——
———
Jeszcze jeden rozdział plus epilog ❤ zwykle wstawiam je tego samego dnia ☺ ale nie wiem czy mi się to uda 😅 dużo wyjaśnień nastąpi 😌
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro