wszystkiego najlepszego
Lekcja historii była pierwszą w poniedziałek, a Landon przyszedł do liceum pełen optymizmu, ponieważ w weekend nie miał w ogóle kontaktu z Ethanem. Napisał do niego smsa w piątek wieczorem czy pójdą razem do jakiejś knajpy albo kina, ale Waddigham odmówił mu każdego pomysłu. Perry nie czuł się jednak bardzo zawiedziony, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że czarnowłosy nie należał do osób włóczących się po takich miejscach, szwędając bez celu. Widocznie był podróżnikiem, który zwiedzał jakieś ważne punkty jak Gibraltar, o którym kiedy opowiedział mu Josh. Na własne oczy widzieć sąsiedni kontynent był na pewno chwilą pełną niezwykłych odczuć.
Klasa 3C weszła do sali, ale ławka przy oknie chwilowo była pusta. Szatyn spoglądał, co chwilę w kierunku tamtego rzędu oraz na drzwi, przez które oczekiwał, że czarnowłosy za moment wejdzie. Był podekscytowany, niecierpliwy i gotowy z każdą chwilą na to, aby spotkać się z Ethanem i poprosić go o to, aby dał mu szanse.
Tęsknił za jego bliskością, dotykiem ust, słowami. Jego fantazje zaczynały go zabierać w coraz intensywniejsze zakątki. Jego popędy wariowały, miał siedemnaście lat, rocznikowo już osiemnaście i wiedział, że był już gotowy na swój pierwszy raz. Nigdy nie spodziewał się, że ten wyjątkowy moment mógłby zrealizować z drugim chłopakiem. Był ciekaw tych spraw łóżkowych, lecz wiedział, że nie zrobiłby tego od razu. Wiele elementów oraz kroków naprzód trzeba było wykonać, aby doszło do sytuacji, w której obie strony chciałyby tego samego.
Quentin siedział z Peterem w ostatniej ławce środkowego rzędu i ciemnowłosy chłopak ciągle zerkał na przyjaciela siedzącego z Daisy. Reynolds był w ponurym nastroju, ponieważ zaczął zauważać od dawna to jak Perry oraz Waddigham się polubili. Na początku myślał o nich tylko w kontekście przyjacielskim, jednak po rozmowie z czarnowłosym był pewny, że to było coś więcej. Nie mógł uwierzyć, że ktoś taki jak Landon, nie wykazujący żadnego wrażenia mógłby być gejem. Kompletnie mu to nie przeszkadzało jednak wiedział, że jeśli Daisy się o tym dowie, prawda wyjdzie na jaw to będzie ona tym faktem bardzo przybita. Nadal lubiła szkolną gwiazdę sportu, ale próbowała o nim zapomnieć. Przyjaźń była dla niej bardzo ważna. Ceniła ją bardzo wysoko i Quentin żałował, że nie mógł tego powiedzieć o Waddighamie, który...
Nagle drzwi do sali się otworzyły, obecność została wyczytywana przez nauczycielkę mającą grzywkę większą od reszty fryzury. Reynolds uniósł swoje brwi, natomiast Landon własne kąciki ust kiedy ujrzeli oni chłopaka ubranego na czarno. Swój atrybut trzymał w dłoni, słuchawki nadal zdobiły uszy i grały melodię znaną tylko, i wyłącznie swojemu właścicielowi.
— Perry?
— Jestem!
— Reynolds? — kobieta wyczytała następne nazwisko i spojrzała przed siebie.
Peter szturchnął kolegę, który zapatrzony był w czarnowłosego, którego miało tutaj w ogóle nie być...
— Ej, Deadpool. Odezwij się.
— Jestem — powiedział słabym tonem nadal nie mogąc uwierzyć, że Ethan tutaj był.
Czy zmienił swoje plany? Czy w końcu zdecydował się zostać w liceum, zakończyć naukę i powoli naprawić to, co zniszczył? Tego Quentin nie mógł być pewien i wcale nie patrzył na to zbytnio optymistycznie, ponieważ za tym musiało kryć się coś złego.
— Waddigham jest — powiedziała nauczycielka, która od razu wpisała go na listę.
Tylko Reynolds wiedział... Tylko był świadomy tego, że tajemnica pod postacią Waddighama nie zostanie odkryta i zniknie jak bańka mydlana. Pozostawi zranionych ludzi, czas minie aż w końcu wszyscy zapomną. Quentin od kilku tygodni zaczął odpuszczać, przestał być ciekawy, lecz widząc Perry'ego wiedział, że tak łatwo nie odpuści, będzie długo przeżywał moment, który był nieunikniony. Ethan zadecydował, tylko czy odważy się ostatecznie spojrzeć w oczy Landona?
Przerwa obiadowa była ulubioną, jeśli chodziło o Reynoldsa. Chłopak zawsze wyciągał wtedy z plecaka swoją ulubioną kanapkę zrobioną przez jego rodzicielkę, która była nadopiekuńcza nie tylko dla niego, ale także dla jego trójki młodszego rodzeństwa. Każdy zajął się swoimi posiłkami, ale Quentin nie miał na nic ochoty. Wyjął jednak jedzenie z plecaka, aby nie przykuwać zbyt dużej uwagi. On i brak apetytu było równe szansą wybuchu wojny. Chłopak zawsze jadł, a mimo tego był chudy jak patyk.
— Ej, widzieliście kto dziś przyszedł do szkoły? — zapytał Peter, który zauważył tę osobę na korytarzu.
Każdy siedzący przy stoliku pokiwał głową na boki.
— No powiedz to w końcu — odezwała się Amanta, która miała dość podśmiechującego się chłopaka.
— Pan Waddigham. Widziałem go jak szedł do pokoju dyrekcji, a to oznacza, że sprawiedliwość jednak istnieje na tym świecie. On nic nie robi na lekcjach, odzywa się chamsko do nauczycieli, ma w dupie wszystko dosłownie i przez to spadł z wysokiego poziomu na samiutkie dno. Powinni go potrzymać tu jeszcze jeden rok — powiedział zdenerwowany, a wtedy Landon uniósł swoje brwi, bo bał się o to, że Ethan mógł mieć jakieś problemy.
— A gdzie Ethan? — zapytał, spoglądając na dwór gdzie nie było czarnowłosego, który czasem tam palił.
— Nie mam pojęcia, ale pewnie jest u dyrekcji — wzruszył ramionami, a wtedy Perry wrzucił wszystkie swoje rzeczy do plecaka i ruszył w kierunku gabinetu.
Miejsce to znajdowało się na parterze tak samo jak stołówka, a więc szatyn po paru chwilach znalazł się przed drzwiami prowadzącymi do sekretariatu oraz gabinetu, z którego wyszedł pan Waddigham.
— Dzień dobry — odezwał się do mężczyzny, który nie powitał go tak radośnie jak zawsze.
— Cześć Landon — jego uśmiech był wymuszony, ale to nie na nim skupił się Perry, lecz na pliku dokumentów, z którymi wyszedł.
Nie miał czelności o nie zapytać, ale chciał spróbować porozmawiać z Joshem. Dopiero teraz się zorientował, że coś było tutaj nie tak. Wysoki biegacz podszedł bliżej do pana Waddighama, ale wtedy za swoimi plecami usłyszał znajomy głos :
— Perry.
Nastolatek odwrócił się do kolegi z klasy, który był ubrany w kurtkę i miał ze sobą wszystkie rzeczy. Landon nie wiedział, o co tutaj chodziło, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że lekcje się jeszcze nie skończyły i Ethan powinien być w szkole.
— Musimy pogadać — odparł, a wtedy podszedł do swojego taty, któremu dał plecak. — Zaczekaj na mnie w samochodzie.
— Dobrze. Nie spiesz się ja jeszcze pójdę na zakupy.
— Ok — kiwnął głową do taty, który puścił mu oczko i posłał promieny uśmiech.
Mężczyzna wyszedł ze szkoły i zostawił on dwójkę chłopaków.
— Zerwij się z lekcji — powiedział, wiedząc, że Landon nieznosił tego robić.
— Co się dzieje? — zapytał.
— Nie będę tutaj o tym z tobą gadał. Jak chcesz wiedzieć to pójdź ze mną — ton niższego był bardzo ostry, a Landon stał się jeszcze bardziej zagubiony.
Mimo wszystko szatyn zgodził się wyjść razem z Waddighamem ze szkoły i poszli oni do sąsiedniego budynku, który miał być nową salą gimnastyczną. Jej otwarcie miało odbyć się za pare tygodni, a póki co robili ona za miejsce wyznania przez Ethana trudnych słów.
Chłopcy zdjęli z siebie kurtki, ponieważ w pomieszczeniu było na tyle ciepło, że były one zbędne. Czarnowłosy zaczął chodzić powoli po olbrzymim pomieszczeniu zaciskając swój zeszyt w ręce. Landon przyglądał mu się uważnie, widząc także długopis, który wystawał z jego tylnej kieszeni spodni gdzie trzymał również telefon. Słuchawki miał w uszach, a Perry zaczął się domyślać jaka melodia ciągle w nich rozbrzmiewała.
Czarnowłosy nagle stanął w miejscu i nie odwracając się do Landona powiedział, a jego głos poniósł dźwięk ledwo słyszalnego echa :
— Wyjeżdżam Perry. Chciałem, żebyś o tym wiedział.
Szatyn popatrzył na smukłą sylwetkę Ethana i nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Landon od razu podszedł do niższego, chwycił go za dłoń i odwrócił go w swoim kierunku widząc spojrzenie pełne obojętności.
Jakby nic to dla niego nie znaczyło...
— Kłamiesz — Perry nerwowo się uśmiechnął. — To nie może być prawda — powiedział te słowa w pośpiechu, po czym chwycił za dłonie Waddighama i uniósł je na wysokość piersi, bo obawiał się, że z tego koszmaru mógłby się nie wybudzić. — Nie możesz... — pokiwał głową na boki. — Czemu? Dlaczego chcesz mnie zostawić wtedy, gdy mam ci coś ważnego do powiedzenia! — uniósł swój ton i dopiero wtedy dostrzegł cień niepewności w niebieskich oczach. Ethan milczał, a Landon uświadomił sobie, że nie mógł dłużej zwlekać. — Lubię cię, Ethan. Nie tylko jak przyjaciela. Wtedy na imprezie, gdy się całowaliśmy ja... Poczułem, że muszę coś z tym zrobić, powiedzieć ci jak bardzo mnie zaintrygowałeś. Już wcześniej czułem do ciebie coś więcej, ale nie miałem pojęcia z czym się to wiąże.
Ethan nagle odepchnął od siebie jego dłonie i znów zacisnął postrzępiony zeszyt. Perry miał świeczki w oczach, ale powstrzymał się od płaczu, bo z taką postawą nie mógłby walczyć o czarnowłosego. Waddigham znów wrogo popatrzył na wysokiego chłopaka i odparł :
— Na tej imprezie tylko się przelizaliśmy, nic więcej. Poza tym oboje wypiliśmy za dużo i to było tylko głupie nieporozumienie.
— Nieporozumienie? — powtórzył, chcąc przemówić w końcu Ethanowi do rozsądku. — Dla mnie to wiele znaczyło! — krzyknął.
— A dla mnie nie! — odpowiedział mu tym samym tonem Waddigham, którego wargi aż drżały od złości. — Za dużo czasu ze mną spędzałeś i ci się coś pojebało!
— Zależy mi na tobie i chciałbym spróbować... Nie traktuj moich słów jakby nie miały żadnej wartości.
Ethan prychnął i poczuł się oszukany przez Landona.
— Spróbować — złapał się za czoło, drwiąc z szatyna. — Chłopak, który ciągle wypierał się, mówił na głos, że nie jest gejem nagle mówi o związku z drugim facetem?! Nawet kiedy przywaliłeś Dylanowi to o tym wspomniałeś, powiedziałeś to mnie! Czy jesteś w stanie przyznać się do homoseksualizmu? Jesteś pedałem! — wykrzyknął, a wtedy Perry spuścił swoją głowę, bo zrozumiał jak bardzo źle postąpił.
Jego słowa nie były równe jego czynom, więc się nie dziwił, że Waddigham nie chciał mu uwierzyć, ale nadal miał siłę, aby spróbować to wyjaśnić.
— To nie takie proste... — szepnął, ponownie spoglądając na Ethana. — Nie jestem gejem, nie czuje, że nim jestem, bo żaden inny facet mnie tak nie pociągał jak ty. Żaden inny, słyszysz? Lubię cię, kiedy jesteś obok mam ochotę zrobić z tobą takie rzeczy, że nawet nie jesteś tego świadomy... Pierwszy raz to przeżywam, bo jeszcze nigdy mi na nikim tak nie zależało. Miałem nawet sen, w którym powiedziałeś, że 1 + 1 nie równa się 2. — szatyn otarł łzę, która spłynęła po jego policzku, a Ethan stał naprzeciw chłopaka, do którego nie powinien się nigdy zbliżyć. — Długo nad tym myślałem i faktycznie 1 + 1 to nie 2... 1 + 1 to jedność, żadnych barier między dwojgiem osób — wyznał.
Czarnowłosy nie miał pojęcia o uczuciach swojego kolegi, sądził, że żałował swojego postępku na imprezie i dlatego nic nie wspominał o pocałunkach. Chciał wierzyć, że są tylko przyjaciółmi, chciał, aby tak było. Waddigham czuł, że maska, która wciąż widniała na jego twarzy zaczynała się kruszyć, ale jeszcze nie mogła ona zniknąć.
— Nawet jeśli to jest ta twoja pokręcona matematyka to ona nas nie dotyczy — odparł chłodnym tonem nie zważając na tak osobiste wyznanie szatyna.
Perry znów przyciągnął dłoń swojego ciała tak, że ich twarze znajdowały się już kilka centymetrów od siebie. Waddigham uchylił usta ze zdziwienia, a także popatrzył w zielone tęczówki Landona, które lśniły od łez.
— Pocałuj mnie — szepnął. — Wtedy sam zrozumiesz, że moich uczuć nie da się opisać słowami.
Ethan zamilkł, a jego brwi drnęły widząc jak Landon zbliżył się do niego jeszcze bardziej, łącząc ich wargi w czułym pocałunku. Waddigham poczuł na swoim biodrze silną dłoń biegacza, który mocno wpił się w jego usta, chcąc wyrazić skrywane oraz nieznane elementy układanki, które tylko wspólnie mogli złączyć w całość.
Landon nie wyobrażał sobie rozłąki, nie chciał wierzyć, że mógłby już nigdy nie spotoac Ethana, na którego otworzył swoje serce. Kolejne mlaśnięcie, wsunięty język wyższego poza wąskie wargi czarnowłosego, głośne oddechy i... łzy. Tym razem Perry poczuł mokre krople na swoich policzkach, ale nie należały one do niego. Waddigham miał ochotę krzyczeć z bólu jaki go rozrywał od środka, jednak nie miał na to już sił, więc posunął się do płaczu, który nie przerwał namiętnej wymiany. Pocałunki stały się polem bitwy myśli obojgu chłopców, którzy zmierzali w dwóch różnych kierunkach.
Szatyn skupił się na składaniu pocałunków na dolnej wardze niższego, który mając nadal zamknięte oczy swoją drżącą dłonią wyjął jedną ze słuchawek i włożył ją do ucha swojego przyjaciela, który nagle przestał wymieniać się czułościami pod postacią własnych pragnień badając nieznane i spojrzał w niebieskie tęczówki czarnowłosego, które pragnęły stracić go wreszcie z oczu. Perry ułożył dłonie na policzkach bladego chłopaka, mającego podkrążone oczy. Domyślił się, że niższy znów miał problemy ze snem i nikt nie był w stanie ochronić go przed koszmarami stworzonymi przez poczucie winy. Landon przygryzł dolną wargę, chcąc spróbować powstrzymać własne łzy kiedy dowiedział się, że muzyka grająca w słuchawkach nigdy nie rozbrzmiała. Były one kolejnym elementem swojej przemiany w człowieka, który chciał trzymać wszystkoch od siebie z daleka.
Ethan nagle spuścił swój wzrok czując, że nic nie mogło ich łączyć, prócz tych słuchawek.
— Mam kogoś — wyznał, a wtedy Landon poczuł jakby stracił gruny pod nogami.
Waddigham podał Perry'emu swój zeszyt i wreszcie, po tylu miesiącach pozwolił mu go otworzyć. Landon zaczął przerzucać strona po stronie nieco zabrudzone i pomięte kartki widząc na nich notatki z nauki języka hiszpańskiego. Nie potrafił wypowiedzieć żadnego słowa, bo był w tak dużym szoku, że tylko zdołał patrzeć na kartki.
Ethan nagle z tylnej kieszeni wyciągnął swój długopis, po czym go odkręcił, wyjmując z niego małą karteczkę. Landon doskonale ją pamiętał.
— Regresa a mi — przeczytał Ethan przykładając skrawek papieru do kartki, z której został wyrwany. — Mój chłopak napisał te słowa w dniu, w którym wyjeżdżałem z Hiszpanii — czarnowłosy uśmiechnął się, a do oczu napłynęły kolejne łzy. — Oznaczają wróć do mnie — powiedział, ledwo panując nad własną tęsknotą. Ethan zasłonił twarz dłońmi wiedząc, że wszystko byłoby dobrze, gdyby nie popełnił tak karygodnego błędu. — Miałem do niego napisać, gdy tylko wrócę do Stanów, zapisał mi swój numer na kartce, a ja go zgubiłem... Jak mogłem to zrobić! — zacisnął swoje palce na włosach, a Landon w ciszy przyglądał się niższemu, który był na granicy rozpaczy. Perry zaczął się domyślać dlaczego Ethan tak bardzo się zmienił wobec innych. — Plan był inny. Miałem tutaj ukończyć szkołę, ale wszystko się zmieniło kiedy zgubiłem kartkę z numerem telefonu Andreasa! Nie mam do niego żadnego kontaktu, nazwiska, niczego! Czekanie na swoje 18 urodziny było dla mnie koszmarem, z każdym dniem martwiąc się o to czy jeszcze mnie nie wyrzucił ze swojego serca. Miałem się odezwać, gdy wrócę do Stanów, a dostał ode mnie głuchą ciszę... Nic. Dlatego muszę stąd wyjechać, znaleźć go, przeprosić na kolanach i walczyć o uczucie, które nas połączyło — czarnowłosy płakał, mówiąc to wszystko chaotycznie, lecz biegacz zdołał go zrozumieć. — Nie mam czasu, do cholery!
Perry widząc jego stan, ciągłą walkę z czasem i samym sobą będąc rozdzielony z chłopakiem, którego pokochał poczuł najprawdziwszy ból.
Gdy wrócił z wakacji zmienił się nie do poznania
Ethan miał staż w Sewilli
Byliśmy w Hiszpanii
Ten kwiat... Taki sam jak w Hiszpanii
Kazał nam się do siebie nie zbliżać. Powiedział nam to prosto w twarz. Każdemu z osobna...
Po chwili jednak zrobiło mu się żal Ethan, który zbyt bardzo uwierzył w swoje marzenie. Chciał wrócić po tylu miesiącach do jakiegoś Hiszpana, który równie dobrze mógłby go już nie pamiętać albo odrzucić po tak długim milczeniu. W dodatku nie wiedzieli oni o sobie zbyt wiele skoro nie znali nawet własnych nazwisk, ani nie wymienili się kontami w mediach społeczeństwa. Dla Perry'ego to wyglądało jak jedynie wakacyjna przygoda, której nie powinno traktować poważnie, a Ethan był gotów porzucić wszystko dla nieznajomego.
Zachowywał się jak ślepo zakochany, nie myślał racjonalnie, pragnąc stąd uciec i szukać człowieka, który mógłby stamtąd zniknąć. Nie miał żadnej gwarancji, że Hiszpan tam był...
— Czyli... Odsunąłeś się od Quentina i reszty, aby po twoim wyjeździe nie cierpieli? — zapytał, choć odpowiedź była jasna.
Landon znów zapłakał, a Ethan pociągnął noskiem, po czym wziął od Perry'ego swój zeszyt.
— Zgadłem, prawda? Nie potwierdzisz, bo chcesz, abym ja także cię znienawidził? — tak bardzo postawa Ethana go rozczarowała, że nie potrafił się nie denerwować na czarnowłosego, który popełnił błąd odrzucając przyjaciół.
— Jeśli kogoś znienawidzisz to łatwiej o tej osobie zapomnieć — wyznał. — Jeśli kogoś kochasz... To rozstanie staje się nie do wytrzymania — powiedział, zabierając swoją kurtkę z ławki stojącej przy drzwiach wyjściowych.
— A co ze mną? — zapytał łamiącym się głosem Landon patrząc na czarnowłosego, który znów do niego podszedł.
— Nic. A co ma być? — zapytał, wyciągając uschnięty kwiat z kieszeni. Ten sam, który podarował mu Perry. — Spal go, a wtedy szybciej zapomnisz, że w ogóle istniałem. Gdybyś się do mnie nie zbliżył to do tej rozmowy w ogóle by nie doszło.
Nawet mimo tak rozgrywającego bólu, Ethan potrafił dolać oliwy do ognia i sprawić, że Landon zapomniał o obietnicy jaką złożył Joshowi. Nie nienawidził Waddighama, ale nienawidził słowa, które wypowiedział, pozostawiając biegacza samotnie w wielkim pomieszczeniu.
***
Ethan wrócił pod szkołę na parking samochowy i odnalazł auto swojego taty, który widział swojego syna będącego rozbity na małe kawałeczki.
Pojechali oni od razu do mieszkania, aby osiemnastolatek mógł dokończyć pankowanie swoich rzeczy i przygotować się na prawie dwunastogodzinną podróż samolotem.
Pan Waddigham zaczął robić w tym czasie kolacje, sam bijąc się z myślami, które go rozerastały. Jego jedyny syn chciał wyjechać tyle tysięcy kilometrów od domu, ale nie mógł zrobić niczego innego jak dać mu wsparcie i nadzieję na lepsze jutro. Od zawsze chciał ujrzeć prawdziwy uśmiech syna, pełny miłości oraz szczęścia. Tak też się stało, właśnie w Hiszpanii, gdy poznał Andresa, któremu udało się odciągnąć jego żal oraz zdjąć ciężar tęsknoty za stratę matki i brata. Chłopak tego nie pamiętał rzecz jasna, ale od zawsze odczuwał ten brak. Matczynej miłości nie dało się zastąpić, braterskiej więzi także, ale Hiszpan, a także słoneczna Sewilla stały się dla niego miejscem, do którego zapragnął podążyć i już nigdy nie wrócić do Stanów.
— Kolacja gotowa — zawołał swojego chłopca, który zasiadł za stołem trzymając w ręku zabawkowy pociąg. Mężczyzna uśmiechnął się i zacząć obawiać trochę, że jego synek wziął na swoje barki zbyt wiele. — Zabierasz go ze sobą?
— Tak — powiedział, mając jedyny prezent, jaki kiedykolwiek było mu dane otrzymać od brata i mamy.
— Na pewno dasz sobie radę? Przecież mogę cię zawieść na lotnisko.
— Chcę pojechać pociągiem — Ethan uśmiechnął się i popatrzył na swojego tatę. — Jak tylko odnajdę Andresa i potwierdzę, że wszystko jest w porządku... Przyjedź do nas, rzuć pracę i wyjedź z tego okropnego miasta.
Josh posłał mu swój uśmiech i patrzył na czarnowłosego, który tak bardzo przypominał swoją mamę. Zwłaszcza po oczach, które były identyczne. Pan Waddigham chciał zacząć tłumaczyć Ethanowi, że nie winił miasta, w którym poniósł tę stratę, ale wiedział też, że nie pozwoli sobie na długą rozłąkę z Ethanem. Miał olbrzymie obawy, bał się bardziej niż syn, który wierzył, że pomimo wszystko... Dało się te błędy naprawić. Zazdrościł chłopcu, że posiadał tak wielką wiarę w marzenia, którą przekazała mu mama. To dało mu nadzieję, że Ethan podświadomie pamiętał słowa jakie do niego wymawiała prawie czternaście lat temu.
— Przyjadę do was — zapewnił, chcąc na starość spróbować innego życia w zupełnie odległym świecie. — W tej Ameryce wcale kolorowo nie jest, a czynsz za mieszkanie w końcu mnie dobije — zażartował nabijając bekon na widelec, co sprawiło, że czarnowłosy się zaśmiał.
— No widzisz. Same minusy — powiedział, choć wcale tak nie myślał, Josh także wiedział, że podjął szalenie trudną decyzję. Tylko czas pokaże czy nie będzie jej żałował.
Mężczyzna nagle podszedł do półki, w której trzymał herbatę i wyjął z niej kopertę ozdobioną urodzinową wstążką.
— Wszystkiego Najlepszego — powiedział do syna, który ujrzał we wnętrzu koperty bilet lotniczy oraz kieszonkowe na pierwszy miesiąc. — Dzwoniłem do restauracji, w której pracowałeś na stażu, niestety nie mieli wolnych etatów, ale na tej samej ulicy znalazł się pracodawca. Masz się zgłosić do niego na rozmowę.
— Dziękuję, tato — powiedział, przytulając ojca z całych swoich sił i bez żalu wyjechał z Ameryki.
***
Pan Waddigham usłyszał dźwięk dzwonka do drzwi. Akurat wtedy kiedy robił kolacje i miał pobrudzone ręce dosłownie wszystkim, czym tylko się dało.
— Idę! — krzyknął, wycierając je ścierką i kierując do wejścia.
Dzwonek dzwonił jak oszalały, a kiedy w końcu Josh otworzył drzwi zauważył roztrzęsionego Landona, który zamiast spojrzeć najpierw na pana Waddighama, ten krążył wzrokiem po jego mieszkaniu w poszukiwaniu czarnowłosego.
— Landon, dziecko. Co się dzieje?
— Gdzie jest Ethan... On... Ja muszę mu coś powiedzieć... On nie może wyjechać. Proszę, czy jest w swoim pokoju? Czy tam jest?
Josh spuścił głowę w dół, ponieważ już kiedyś widział taki stan u swojego własnego syna. Niemoc, brak jakiejkolwiek siły na to, aby zburzyć bariery uniemożliwiające nam dalszą drogę. Ethan zadbał, aby nikt z zewnątrz go nie odnalazł i zniknął w poszukiwaniu własnego szczęścia.
— Chodź. Zrobię herbatę.
Mężczyzna o siwych pasemkach zaprosił młodzieńca do środka i musiał go poinformować o tym, że Ethana już tutaj nie było. Żal jaki ogarnął Perry'ego był porażający, więc wtedy pan Waddigham zaczął mówić :
— Ethan na pewno powiedział ci wiele ostrych słów. To czy go odepchnąłeś od siebie jest twoim własnym, indywidualnym wyborem.
— Zablokował mój numer... Straciłem z nim kontakt.
— To do niego podobne — pokiwał głową. — I zastanawiam się czy dobrze zrobiłem, aby pozwolić mu uwierzyć w to, że każde marzenie da się spełnić. — wzruszył ramionami, a Perry popatrzył na starszego mężczyznę ze łzami w oczach. — Sam także chciałem postąpić samolubnie. Liczyłem na to, że Ethan dopuści cię do swojego serca i zapomni o Hiszpanii, pierwszej miłości.
— Pan wiedział, że ja...?
— Widziałem, że lubisz mojego syna, ale pewności nie miałem, że pod takim kątem. Nie chciałem podważać twoich słów, ale takiego zięcia bym chciał — Josh uśmiechnął się, czym sprawił, że Landon poczuł mocne ukłucie w sercu. — Zachowanie Ethana może wydawać się nieracjonalne i samolubne. Po części takie było, ale jako jego ojciec nie mogę go winić, bo widziałem, że tylko tam odnalazł szczęście, przestając myśleć o wypadku, starcie, przestał także się przejmować mną, facetem, który często wspominał o żonie i Leo. Wiele razy przyłapał mnie na płaczu, ale będąc razem z nim w Hiszpanii... Czułem, że mogliśmy zamknąć niektóre tematy i cieszyć się życiem. Też stąd wyjadę — wyznał, nie ukrywając tego przed Landonem. — Jeśli chcesz go znienawidzić to zrozumiem. Możesz złamać swoją obietnicę.
Perry zaczął bezwstydnie płakać przed panem Waddighamem, nie ukrywając własnego bólu.
— Chciałbym jeszcze raz go zobaczyć... Chociaż raz — wyszeptał, a te słowa sprawiły, że Josh uwierzył, że Ethan miał ogromne szczęście mając takiego przyjaciela.
— Teraz skup się na egzaminach i sporcie, a gdy będziesz miał na to siłę to powiem ci gdzie go szukać — Landon uniósł swoje powieki i popatrzył na człowieka, który potrafił dać nadzieję nie tylko własnemu synowi.
—
——
———
Epilog pojawi się zapewne jeszcze dziś ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro