Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

tajemniczy anioł






Pogawędka dyrektora Andersona z jego nowym nabytkiem pod postacią utalentowanego biegacza nie trwała długo z racji tego, że dzwonek na pierwszą lekcję rozbrzmiał punktualnie o 7:30. Aby chłopak nie miał żadnych problemów z klasą oraz nauczycielami, mężczyzna w szarym garniturze dumnie przyszedł wraz z szatynem do sali 38.

Lekcja biologii miała zacząć się od sprawdzenia obecności, ale kiedy długonoga blondynka, panna Jankins usiadła na fotelu za biurkiem przystosowanym do eksperymentów chemicznych, wtedy do sali wszedł dyrektor wraz z Landonem.

— Dzień dobry, panie Anderson. Czyżby to był właśnie ten chłopiec, o którym tak było głośno w pokoju nauczycielskim? — zapytała, po czym kazała podejść nowemu uczniowi do biurka.

Dyrektor potwierdził ten fakt i zaraz szybko wyszedł z sali, aby nie robić niepotrzebnego zamieszania oraz podekscytowany wrócił do swojego gabinetu.

Landon tym czasem stał obok wysokiej, blondwłosej kobiety ubranej w jasnoniebieski kombinezon złożony z marynarki, a także smukłych spodni w kant i zerknął w stronę ławek ustawionych przy ścianach. Dostrzegł tam Daisy, która pomachała mu rumieniąc się przy tym, a nagle po tym zdarzeniu jej koleżanki z klasy zaczęły do niej szeptać.

Szatyn wzbudził spore zainteresowanie jeśli chodziło o żeńską część klasy 3C. Dziewczyny z liceum nie mogły oderwać wzroku od wysokiego, przystojnego chłopaka o brązowych włosach i co było najbardziej zaskakujące, posiadał także zielone oczy. W wyglądzie zewnętrznym było to rzadkie połączenie. Ciemne włosy oraz jasne oczy, zwłaszcza zieleń przypominająca szmaragdy. Landon się wyróżniał, pochodził z dobrego domu, dobrze się uczył, miał niesamowite osiągnięcia sportowe.

— Drodzy uczniowie, przedstawię wam nowego członka waszej klasy. Landon Perry będzie kończył trzeci rok liceum właśnie w naszej szkole. Mam nadzieję, że...

Nauczycielka od biologii ciągle wypowiadała jakieś słowa, spoglądała ona w jedną i w drugą stronę, aby dostrzec każdego ucznia z kolei. Zależało jej na tym, aby jej wypowiedź dotarła do każdego z uczniów, lecz dla Landona słowa kobiety stały się nieme, gdy w końcu szatyn zdołał zerknąć na pozostałych uczniów i ujrzał on... Chłopaka, któremu się przyglądał dzisiejszego poranka.

Całe jego ciało stało się niespokojne, plecy nieco skrzywił, odczuł nerwy, a głęboko w sobie nawet lekką panikę. Nie miał pojęcia dlaczego, ale był pewny, że się nie pomylił. To był ten chłopak, a kiedy ta informacja wreszcie dotarła do jego mózgu po ciele wysokiego szatyna przeszedł dreszcz.

Nieznajony nawet w sali nie zdejmował czapki przez co trudno było powiedzieć jaki kolor włosów posiadał. Pusty wyraz twarzy skierowany na okno, przy którym stała jego ławka szkolna. Na białym, dużym parapecie stał kwiatek w doniczce w jakiej znajdowało się mnóstwo, wypalonych papierosów. Albo ich nieprzyjemny zapach albo aura nieznajomego powodowała, że obok niego nikt nie siedział. Landon pomyślał przez chwilę, że może osoba, która zajmowała obok niego miejsce się spóźniała na pierwszą lekcję, ale tuż po tym znów przypomniał sobie o poranku przed szkołą.

Chłopak w czapce był samotny, a jego wzrok różnił się od wszystkich innych. Patrzył w stronę okna, przyglądając się rosnącej gałęzi drzewa. Landon skupił się na jego jasnych, niebieskich tęczówkach, które sprawiły, że wyobraził sobie samotnika mającego blond włosy pod czapką. Nie zdziwiłby się, gdy właśnie takiego koloru by były. Jasna karnacja chłopaka, w dodatku niebieskie oczy wskazywały na taki odcień.

Landon był zdumiony, że oczy obserwujące pobliskie drzewo nawet na sekundę nie spojrzały w jego kierunku. Nie wykazywał on żadnego zainteresowania nowo przybyłemu koledze. Jakby nic nie miało się zmienić, jakby rozpoczynał swój kolejny dzień w szkole w normalny sposób. Bez żadnej różnicy.

Wzrok skierowany daleko poza tę salę, beznamiętny wyraz twarzy i dłoń, która spoczywała na zeszycie mającym grubą,  czarną okładkę oraz dwie białe linie wyglądające jakby zostały pociągnięte finezyjnymi ruchami pędzelka. Wzdłuż jego ciała ciągnął się cienki kabel od słuchawek jakie miał nadal w uszach. Był albo bardzo głupi albo odważny, ponieważ siedział w trzeciej ławce, a w pierwszej i drugiej... Nie było nikogo. Był na widoku, miejscu, które nie było przeznaczone dla osoby takiej jak on. Skoro chciał słuchać muzyki podczas lekcji to powinien się ukrywać na końcu rzędu ławek. A może wcale nie chciał się ukrywać? Może celowo prowokował nauczycieli, aby tylko zwracali mu uwagę i się na niego złościli?

— Opowiedz nam coś o sobie — zaproponowała po długiej przemowie pani Jankins.

Wtedy właśnie Landon usłyszał te słowa, ale jego wzrok jeszcze przez chwilę był skierowany tylko i wyłącznie w kierunku chłopaka z trzeciej ławki. Dopiero po jakimś czasie wywołał na swojej twarzy uśmiech, przez który połowa dziewcząt westchnęła. Szatyn zwrócił się do klasy i uniósł swoją lewą rękę, na której nadgarstku znajdował się zegarek przezczony do jego treningów biegowych, a także gumowa bransoletka z logiem i mottem byłego klubu.

— Nazywam się Landon Perry. Razem z rodziną przeprowadziliśmy się do tego miasta, abym mógł rozwijać się w sporcie — chłopak mimo swojej pewności siebie, stracił ją będąc w jednej sali z nieznajomym, który pewnie nie usłyszał żadnego jego słowa. — Mam nadzieję, że znajdę z wami wspólny język  — skinął głową w kierunku wszystkich i zerknął ponownie na nauczycielkę.

— Dziękujemy Landon, a teraz usiądź razem z Daisy, żebyś poczuł się pewniej wśród 3C.

— Uu, nowy już ma kontakt z panią przewodniczącą — odezwał się jakiś blondyn z ostatniej ławki, który w swoich palcach zaciskał ołówek.

— Bez takich komentarzy, Quentin — zwróciła się do niego nauczycielka, a wtedy licealista znów się odezwał.

— Słyszałem, że świetnie biegasz, chciałbym się z tobą zmierzyć na bieżni. Co ty na to?

Landon nim zdołał cokolwiek powiedzieć, pani Jenkins ponownie zabrała głos.

— Quentin, porozmawiasz sobie z nowym kolegą na przerwie. Proszę o ciszę, przeczytam teraz listę obecności.

Perry usiadł obok Daisy, która od razu uśmiechnęła się do nowego chłopaka, którego poznała jako pierwsza z klasy. Podsunęła mu pod rękę kilka zeszytów, a wtedy Landon uniósł swoje kąciki ust i cichutko podziękował za notatki. Potem zwrócił się w kierunku biurka pani od biologii, ale jego spojrzenie ponownie powędrowało w stronę samotnego chłopaka.

Podpierał swój podbródek na zaciśniętej pięści, w której trzymał długopis. Jego gęste, czarne rzęsy unosiły się wraz z powiekami, a jasne tęczówki nadal tkwiły w jednym punkcie, daleko poza tą salą. Jakby chciał odnaleźć spokój, wyrwać się z tej szkoły i odlecieć niczym ptak.

Landon jednak nie pomyślał o nieznajomym jak o zwierzęciu, które potrafiło latać. Ośmielił się stwierdzić w swojej głowie, że był niczym anioł. Licealista z ławki przy oknie jest przystojny, jego usta nie były ani zbyt pełne, ani zbyt wąskie, prosty nosek z lekko szpiczastym końcem idealnie pasował do podłużnej twarzy. Jego cera była jak u dziesięciolatka, ponieważ Perry nie dostrzegł na niej śladów golenia. Biegacz za każdym razem potrafił się zaciąć pod żuchwą, a u tamtego chłopaka w czapce dostrzegał tylko perfekcję.

Jeśli chciał naprawdę stąd uciec to za pomocą białych skrzydeł anioła.

— Landon Perry? — szatyn po raz pierwszy został wyczytany w nowej szkole.

— Obecny.

— Daisy Pettyfer?

— Obecna.

— Quentin Reynolds.

— To jest Ryan Reynolds! — wtrącił się jego kumpel z ławki, który nazywał go imieniem sławnego aktora.

— A może od razu Deadpool?!

— I znowu się zaczyna — westchnęła Daisy, a Landon uśmiechnął się delikatnie widząc jaka luźna atmosfera panowała w tej klasie.

Perry obawiał się nieco słów dyrektora oraz swojej mamy. Ciągle powtarzali o świetnym poziomie tego liceum, a także wysokich średnich przez co nastolatek zbudował sobie mylną opinię na temat tego miejsca. Nie była to sztywna i przestrzegająca każdej zasady szkoła, ale po prostu placówka z różnorodnymi uczniami.

Pani Jenkins uspokoiła klasowych klaunów i czytała dalej listę, której Landon był ciekaw, ponieważ nauczycielka nie wyczytała jeszcze imienia, i nazwiska tajemniczego chłopaka. Musiał się znajdować na końcu tej klasowej bandy.

— Ethan Waddigham? — wyczytała jakieś nieznane Landonowi nazwisko, na które nikt nie zareagował. Pani Jenkins spojrzała tylko w stronę okna i zapisała ona obecność chłopakowi w słuchawkach na uszach.

— Jest — szepnęła z niezadowoleniem, jakby powstrzymywała się od zwrócenia uwagi chłopakowi, którego imię nie było już sekretem dla Landona.

Ethan - powtórzył w myślach jego imię i znów popatrzył w kierunku trzeciej ławki.

Perry stwierdził, że to imię pasowało licealiście. Nie wiedział dlaczego, ale zaczął się nim coraz bardziej interesować. Był przecież przystojny, nie wyglądał na klasowego wyrzytka, więc dlaczego nikt nie chciał z nim rozmawiać? Landona zmartwił ten stan rzeczy i nie chciał siedzieć z założonymi rękoma. Nie lubił kiedy ktoś był traktowany gorzej niż cała reszta, a zauważył, że Ethan Waddigham znalazł się w takiej sytuacji. A może sam tego chciał? Tę myśl przekreślił żyjąc w przekonaniu, że nikt nie chciał być samotny.

Landon zaczął się zastanawiać czy trafił do tej właśnie klasy przez kompletny przypadek, a może było to rodzajem pewnego przeznaczenia? Może powinien spróbować się zaprzyjaźnić z klasowym odludkiem i sprawić, aby ostatni rok w tym liceum był dla niego przyjazny? Perry poczuł się odpowiedzialny, choć kompletnie nic go nie łączyło z tą sprawą. Nie chciał się porywać z motyką na słońce, dlatego też najpierw postanowił nieco więcej dowiedzieć się o Ethanie, który na każdej lekcji, w różnych salach zawsze zajmował trzecią ławkę przy oknie.



***


Stołówka była idealnym miejscem na to, aby rozpocząć nowe znajomości. Dzięki Daisy Landon poznał już nowe koleżanki i kolegów, z którymi razem jadł drugie śniadanie podczas półgodzinnej przerwy między zajęciami.

Pośród Perry'ego znalazła się oczywiście urocza przewodnicząca szkoły Daisy, a poza nią także Quentin Reynolds znany w szkole jako Deadpool, jego kolega z klasy, kolejny żartowniś posiadający dredy sięgające do łopatek - Peter, a także przyjaciółka Daisy Amanta - ubrana podobno zawsze w wyprasowane koszule z guzikami.

Czteroosobowa paczka była podzielona na dwa obozy. Quentin oraz Amanta byli tak samo jak Landon - biegaczami, natomiast Peter i Daisy woleli uczestniczyć w konkursach naukowych, choć sport nie był im do końca obcy. Perry ucieszył się, że mógł poznać tak barwne postacie, jednak w tych kolorach i szczęściu, brakowało mu nieco odcienia bieli, a także czerni jaka kojarzyła mu się z Ethanem.

Widział tego chłopaka siedząc przy stoliku w stołówce, ale Ethana Waddighama nie było w budynku. Landon zerkał w jego kierunku, kiedy odosobniony od reszty palił na dworze papierosa. Opierał się o ścianę, nogę miał zgiętą w kolanie, a podeszwa trampka przylegała do kamiennego budynku. Słuchawki ciągle mu towarzyszyły, tak samo jak nieodzowny zeszyt w kolorze czerni i bieli.

— Czyli przeprowadziłeś się tutaj ze względu na stypendium? — zapytała Amanta, która siedziała przy Daisy. Dziewczyna wzięła do ust kolejną porcje przygotowanej w domu sałatki i patrzyła na szatyna.

— T-tak — odezwał się Landon, któremu zrobiło się trochę głupio, gdy tak odpłynął w środku rozmowy.

— Dobrze trafiłeś. To liceum ukończył biegacz Adam Knox, a patrząc na twoje wyniki oraz osiągnięcia możesz być nawet lepszy od niego.

— Skąd wiesz o moich wynikach? — zapytał, a wtedy Quentin się zaśmiał.

— Uważaj na nią stary. Ona lubi dużo wiedzieć, dużo za dużo — pstryknął wyprostowaną dziewczynę w ucho, a ona nie zwróciła na niego uwagi. — Pewnie sprawdziła cię na instagramie albo Facebooku, hah.

— No tak.

— Mam nadzieję, że się nie złościsz? — dopytała Amanta.

— Nie! W żadnym wypadku — uspokoił ją Landon.

— Nie da się ukryć, że jesteś zjawiskiem w tej szkole. Taki przystojny, wysoki, wysportowany — zatrzepotał rzęsami Peter, który po chwili objął w pasie Perry'ego. — A teraz powiedz mi czemu tak patrzysz się na naszego klasowego pedała?

— Słucham? — Landon spojrzał na chłopaka w dredach, który zauważył, że nowy nie był w pełni zainteresowany ich towarzystwem.

— Peter nie mów tak o Ethanie — Daisy od razu pouczyła go i kazała siedzieć cicho.

— No co? — on jednak nie dawał za wygraną i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. — Skoro tak się zachował wobec nas to chyba mam prawo być na niego zły!

— Zgadzam się z Peterem — dodał Quentin. — Ethan Waddigham ma coś z głową i być może to przez to jego pedalstwo.

— Wstydziłbyś się tak mówić — Amanta zmierzyła go wzrokiem i odłożyła widelczyk. — Nagle przez niego będziesz uprzedzony do gejów?

Ethan jest gejem?

— Nie tak głośno... — Daisy przyłożyła palec do ust. — Jeszcze ktoś usłyszy.

— I co z tego? — fuknął Quentin. — Ale z tym pedalstwem przesadziłem. Sorry. Nie mam nic do takich ludzi.

— Ja tak samo... — odparł Peter kiedy jego emocje w końcu opadły. — Ale do Waddinghama już tak.

Landon w ciszy słuchał nowo poznanych osób, ale nie miał czelności, aby się zapytać o szczegóły. Przyglądał się tylko całej czwórce, patrząc jak ich wyrazy twarzy nagle się zmieniły i stały bardziej ponure.

— Ech... — Quentin Reynolds westchnął i od tej rozmowy aż odechciało mu się dalej jeść kanapki. — Ethan był naprawdę spoko, biegał z nami w sztafecie — pokiwał głową i przygryzł dolną wargę. — Nie wiem co mu się poprzestawiało w głowie po tych wakacjach.

Po wakacjach?

Landon nagle popatrzył na Quentina i odważył się spytać.

— Czy to znaczy, że... Ethan Waddingham był jeszcze przed wakacjami w porządku?

— Tak — wychylił głowę Peter. — Był w naszej paczce aż tu któregoś dnia w wakacje przestał odpisywać na nasze wiadomości.

— Później zablokował nasze numery i konta... — Daisy spuściła głowę w dół.

— Myśleliśmy, że coś mu zrobiliśmy, szukaliśmy w tym swojej winy, ale nie mamy pojęcia o co może chodzić — dodała Amanta.

— Prawda jest taka, że to on ma coś z głową — Peter znów zaczął się denerwować. — Nie chce się z nami kumać to niech spada.

— A czy próbowaliście z nim porozmawiać? — Landon chciał dowiedzieć się więcej, ale podchodził do tematu Ethana taktownie.

— Jasne.

— Nie raz, nie dwa — Quentin jednak wziął ponownie kanapkę do ręki. — Ale dał nam do zrozumienia, że ma nas gdzieś.

— Może źle to odebraliście — Landon zareagował impulsywnie, a Peter go wyśmiał.

— Ale on nam to powiedział. Prosto w twarz, każdemu z osobna. Trzymajcie się ode mnie z daleka. Odwalcie się. Nie chce na was nawet patrzeć.

— Żałuję, że nas odrzucił, nie tłumacząc niczego, ale... Nie możemy ciągle o tym myśleć — wyznała Amanta. — Jego wybór.

Nagle między całą piątką nastała cisza, a Landon ponownie ośmielił się spojrzeć w kierunku okna. Ethan Waddigham wciąż był w tamtym miejscu, ale papieros został już wypalony, a zamiast niego trzymał w dłoniach otwarty zeszyt. Jego tęczówki wertowały kolejne zapisane w nim zdania, a Perry jeszcze bardziej zechciał poznać tajemniczego anioła.









——
———

Rozdział drugi ukazuje nieco bardziej zarys głównych bohaterów, a także kilkoro pobocznych ☺ Mam nadzieję, że póki co się podoba i zostaniecie na dłużej^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro