Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

sporadyczne spojrzenie





Korepetycje z matematyki, jakie otrzymał Landon były dla niego bardzo przydatne, choć na początku nie był w stanie się skupić na logarytmach. Uważał, że Ethan Waddigham był o wiele bardziej interesujący niż liczby logarytmowe czy podstawy logarytmu.

Wzrok Landona często uciekał w kierunku czarnowłosego chłopaka, choć ten drugi nie raczył na niego w ogóle spojrzeć. Perry zorientował się, że mógł liczyć na bezpośrednie spojrzenie jedynie kiedy bardzo zdenerwował niższego. Brązowowłosy pomyślał, że skoro chce w jakiś sposób zainteresować swoją osobą szkolnego samotnika to musiał się wykazać. Nie wiedział, jaki kurs miał obrać, Ethan był dużo bardziej skomplikowany niż beztroskie morze, podróż statkiem byłaby o wiele mniejszym wyzwaniem mimo tego, że Perry ciągle nie odróżniał sterburty od bagburty. To, że Landon był lubiany w liceum, był świetnym biegaczem i dumą każdego nauczyciela wychowania fizycznego to jednak to nie robiło na Waddighamie żadnego wrażenia. W takim razie szatyn powienien się posunąć do czegoś złego?

Perry nie był osobą lubiącą problemy czy konflikty, wręcz przeciwnie, unikał ich jak ognia i zwykle był rycerzem w białej zbroi, który chciał rozwiązać każdą wątpliwość. Jego zadanie wymagało sprytu, tajemniczości czegoś interesującego.

Lisie spojrzenie Waddighama otoczone niebieską otoczką. Jasne oczy przypominały ciała niebieskie, a źrenice były jak czarne dziury. Tyle nieodkrytych sekretów, nieprzewidzianych zachowań. Dla Landona Ethan nie był uczniem, który pyskował do nauczycieli, mający naukę gdzieś, czarnowłosy się zmienił, a zmiana zawsze ma swój powód. Perry chciał go poznać, ale nie tylko ze względu na Daisy oraz resztę, sam chciał zbliżyć się do Ethana Waddighama i zostać chociaż jego kolegą. Nie liczył na przyjaźń, nie wierzył, że to możliwe.

— Nie, to jest źle — Ethan znów zauważył błąd w moich wyliczeniach.

— Jak to? Nie rozumiem.

Waddigham ponownie, któryś raz z kolei zaczął mu tłumaczyć o co chodziło w podstawie logarytmu. Na początku wkurzał się nawet o to, że nie odróżniał 2 od litery z, ale po czasie stał się spokojnym, wyrozumiałym korepetytorem. Albo się zorientował, że Landon go tylko podpuszczał by móc znów doznać tego zaszczytu i spojrzeć w jego oczy albo po prostu zależało mu na nauczeniu biegacza logarytmów. Jakby się tak zastanowić to Ethan nie był zbytnio otwarty na innych ludzi i gdyby udało mu się wbić do głowy parę konstrukcji i definicji na matematyczne wzory to nie musiałby więcej widzieć się z szatynem. Cenił sobie przestrzeń osobistą, kiedy Perry nachylał się do kartki, patrząc jak szczupłe palce Waddighama obejmowały długopis pisząc kolejne wyjaśnienia Ethan odsuwał się, nie chcąc mieć żadnej styczności z biegaczem.

Landon zaczął się zastanawiać w czym tkwił problem? Nie był w jego typie, więc dlatego nawet nie zasłużył na delikatne styknięcie się ich dłoni? A może Ethan czuł się zagrożony? Był dużo szczuplejszy niż Perry, pod tym względem, że wyższy był bardziej umięśniony i silniejszy. Został raz pobity, ale to nie znaczyło, że każdy kto znał jego sekret będzie chciał go skrzywdzić.

Zbliżał się koniec ich porannych korepetycji dlatego Waddigham zabrał ze sobą swój notes, nałożył od razu słuchawki na uszy i zaczął odchodzić. Perry momentalnie wstał ze swojego miejsca w sali chemicznej, w której nadal czuł zapach wypalonego papierosa pozostawionego w doniczce wraz z kwiatkiem. Ethan tak po prostu zaczął kierować się do wyjścia, a mieli jeszcze pięć minut dla siebie. Czarnowłosy nie chciał, aby ktokolwiek ich zobaczył, dlatego jak najszybsze odejście gwarantowało mu spokój. Zgodził się tylko na korki, żadne koleżeństwo.

— Ethan — zawołał za nim Landon, który chciał jeszcze z nim pobyć.

Waddigham nie zareagował. Złapał za klamkę i wyszedł z sali trzaskając za sobą drzwi. Perry posmutniał w jednej chwili, sądził, że łagodne podejście czarnowłosego było zwiastunem rozpoczęcia ich relacji. Landon widocznie się pomylił, więc wrócił do ławki i zaczął pakować swoje długopisy, a także notatki do plecaka.



***


Przerwa na drugie śniadanie była długo wyczekiwana przez nowych znajomych Perry'ego. Quentin usiadł jak zawsze obok Petera, ale tym razem nie wziął się od razu za kanapki, lecz położył swoje ręce na blacie i nachylił się do Landona. Dziewczyny popatrzyły na chłopaków i spojrzały na siebie wymownie.

— Spotkałeś się dzisiaj z nim? Tak jak mówiłeś? — dopytał, a szatyn poczuł się jakby powolnie wbijał nóż Ethanowi w plecy. Jeśli dalej będzie tak kłamał i szpiegował, Perry wiedział, że w pewnym momencie sam się wygada i pogorszy tylko sytuację.

— Tak, widziałem — przyznał, ponieważ przypomniał sobie, że to był jego pomysł z pomocą dowiedzenia się prawdy.

— I o czym rozmawialiście? Poruszyłeś jakiś temat?

— Wiesz... Dziś to tylko gadaliśmy na temat matmy, niczego więcej — powiedział, czując lekki wstyd.

— Pieprzony Waddigham — warknął Peter. — Czemu się musiał tak zmienić — pokiwał głową.

— Chłopaki spokojnie — odezwała się Amanta. — To było dopiero pierwsze spotkanie Landona z Ethanem, a więc nie wymagajcie, że Waddigham nagle zacznie się zwierzać. Muszą się bliżej poznać. Sądzę, że Landonowi się uda. Będzie się z nim widywał przed lekcjami, natomiast po lekcjach z Daisy — puściła ona oczko szatynowi, a ten zaskoczony przeniósł swój wzrok na przewodniczącą, która od rana była spięta.

— Amanta... — niska dziewczyna kopnęła blondynkę pod stolikiem i zrobiła się czerwona na twarzy.

— Uuu, miłość wisi w powietrzu — Peter zaczął zacierać ręce i spoglądał na przyjaciółkę oraz biegacza. — Tak się skupiłem na Waddighamie, że nawet nie zauważyłem naszych gołąbeczków — chłopak podparł się na stoliku i zaczął się wydurniać.

Amanta rzuciła w nim swoim puchatym breloczkiem i kazała mu siedzieć cicho, a Landon zaczynał się czuć coraz bardziej niezręcznie.

— O co chodzi? — zapytał po chwili patrząc na Daisy.

Dziewczyna poprawiła swoją gumkę, którą miała spięte włosy i zawstydzona zaczęła tłumaczyć :

— W zeszłym roku szkolnym wygrałam w konkursie bilety do kina. Żadne z tej trójki nie lubi Woody'ego Allena, więc pomyślałam, że... Może chciałbyś pójść ze mną? Jeśli nie masz planów oczywiście. Ważność tych biletów kończy się w tym tygodniu.

— Ja chciałem z nią iść — wtrącił się Peter. — Ale Daisy nie chce pójść na normalny film tylko jakąś allenowską komedyjkę.

— Nie każdy musi lubić to samo, prawda? A Landon mówił, że lubi komedie romantyczne — wyznała, przypominając sobie jej wczorajszą rozmowę z wysokim szatynem.

Już od jakiegoś czasu Daisy chciała o to zapytać Perry'ego, ale najpierw postanowiła ona dopytać jaki gust filmowy ma Landon. Nie spodziewała się, że ktoś taki jak on lubił lekkie i przyjemne filmy z nutką romantycznego klimatu.

Peter spojrzał na kolegę i szarpnął go za bluzę.

— Ty zdrajco męskiego gatunku! — powiedział z udawanym płaczem czym rozbawił Lanodna, który był nieco zestresowany, ale mimo to spojrzał na Daisy i odpowiedział :

— Możemy pójść nawet dziś jeśli chcesz — chłopak uśmiechnął się do klasowej koleżanki, a ona tylko kiwnęła głową nie mając nic przeciwko, aby spędzić dzisiejsze popołudnie poza domem.

— Dobrze, tylko po szkole będziemy musieli skoczyć do mojego domu, żebym wzięła bilety. Nie spodziewałam się, że będziesz chciał iść.

— Jasne, o której jest film?

— W tym tygodniu jest puszczany o 12:20, 15:40 oraz 17:25 — Daisy była przygotowana na takie pytanie.

— Kończymy o 15, więc na pewno nie zdążymy na seans o 15:40 — zauważył Perry.

— To nie problem? — dopytała dziewczyna, a odpowiedział za Landona Quentin.

— Oczywiście, że nie — klepnął kolegę w ramię. — Perry będzie mógł z tobą siedzieć do samego rana, co nie?

Landon zaśmiał się nerwowo i oddał koledze, który zaczął się jeszcze bardziej nabijać :

— Pamiętaj tylko o prezerwatywach.

Daisy nerwowo złączyła swoje nogi i znów stała się zawstydzona jak nigdy dotąd. Landon wstał z miejsca i zaczął gonić swojego kumpla przez parę metrów po stołówce aż do momentu, w którym nie zatrzymała ich pani Jenkins. Kazała im się uspokoić i wybiegać swoją energię na bieżni, a nie między stolikami.

— Ale to bieg z przeszkodami — żalił się Quentin, który wszedł z nauczycielką w krótką dyskusję.

Chłopaki wrócili na swoje miejsca, po czym wzięli tylko własne plecaki i ruszyli oni do sali od chemii. Landon ucieszył się, bo znów będzie mógł obserwować czarnowłosego w słuchawkach. Nie widział go dziś, że palił na dworze, a więc swoje zaległości nadrobi na lekcji.

Perry korzystał z tego, że Ethan był w szkole i rozmyślał nad tym, w jaki sposób mógłby się jeszcze zbliżyć do czarnowłosego chłopaka, który dzisiejszego dnia nie ukrywał kosmyków pod czapką. Landon bawił się długopisem i słuchając poniekąd nauczycielki, miał w głowie także myśli, które odbiegały daleko od tematów przedsiębiorczości.

Szatyn dumał, co jakiś czas zerkając na klasowego odludka. Patrząc na niego czuł dziwną przyjemną radość mimo tego, że zawsze ich spotkanie równało się z wysłuchiwaniem obraźliwych słów w jego stronę. Ethan widocznie chciał go od siebie odstraszyć, ale dystans jaki budował, skupiając się na odcięciu dwóch lin na wiąszącym moście nad przepaścią, nie zauważył, że drugi most - dość niestabilny - był nieopodal tego, który Waddigham chciał zniszczyć. Nikt z nas nie chce być samotny, a pustke tego uczucia potrafił wypełnić Ethan. Landon nie wiedział z jakiego powodu tak się wydarzyło, niemniej jednak nie zamierzał rezygnować i skupiając się na swoim planie spotkania z chłopakiem poza zajęciami odpowiedź znalazł we własnej dłoni.

Landon przyjrzał się niebieskiemu długopisowi z jakąś karteczką ukrytą w jego wnętrzu. Perry zmrużył swoje oczy, bo ten przedmiot na pewno nie należał do niego, a skoro nie był to jego przybór szkolny to by oznaczało, że przypadkiem zabrał go z korepetycji.

Zerknął na Waddighama, który dalej bez powodu gapił się w okno. Nie zauważył braku swojej rzeczy, ponieważ nie pisał żadnych notatek z lekcji, nie odrabiał prac domowych tylko notował w swoim zeszycie... Zorientuje się dopiero wtedy, gdy będzie chciał w nim coś naskrobać.

Landon uśmiechnął się sam do siebie, bo miał już pretekst do tego, aby porozmawiać znów z Ethanem. Poza tym był mu jeszcze winny wyjaśnienia, dlaczego patrzył na niego tak na lekcjach. Zdziwił się, że Waddigham nie zechciał tej odpowiedzi dzisiejszego dnia na korkach. Perry uznał, że na pewno nie zapomniał o tak ważnej dla niego rzeczy, czarnowłosy był ciekawski, a tą cechą zaraził Landona, który ciągle zerkał na karteczkę ukrytą w długopisie.

Bardzo był ciekaw co było tam napisane, ale nie mógł przecież przeczytać czegoś, co Ethan tam napisał. Byłoby to bardzo niegrzeczne i nietaktowe, choć z drugiej strony... Perry uznał, że to mogłaby być mała wskazówka do rozwiązania zagadki dlaczego chłopak nie odzywał się do przyjaciół. Landon szukał karygodnych sposobów na to, aby dopuścić się takiego beznadziejnego zachowania i ostatecznie nie odważył się wetknąć nos w nie swoje sprawy.

Karteczka w długopisie została nienaruszona, sekret jej pozostał zamknięty w małym przedmiocie, ale gdy Landon odłożył go na blat ławki dostrzegł, jakieś zapisane na niej słowo, a raczej jego część.

regre-


Szatyn uznał, że mogłoby być to słowa zaczerpnięte z innego języka, ale postanowił poszukać, jakiegoś angielskiego odpowiednika, bo na tę chwilę nic nie przychodziło mu na myśl. Zapisał sobie początek tego słowa, a następnie usłyszał dzwonek kończący zajęcia.

Chłopak zaczął pakować swoje rzeczy błyskawicznie do plecaka, ale kiedy popatrzył na trzecią ławkę przy oknie zorientował się, że Ethan już stamtąd poszedł. Nie tracąc czasu na zasuwanie piórnika, wrzucił go do środka i już chciał pobiec za chłopakiem aż tu nagle Daisy złapała go za rękaw bluzy.

— Poczekaj, nie musimy się tak spieszyć — wyznała, uśmiechając się delikatnie.

Landon spojrzał na nią z niepokojem, ciągle myśląc o Ethanie, który lada moment mógł zniknąć ze szkoły, a później by go już nie dogonił.

— Daisy, przepraszam cię na chwilę. Zaczekaj na mnie przed szkołą, dobrze? — nie czekając na jej zgodę, szybko odwrócił się do dziewczyny plecami i zostawił ją z wielkim znakiem zapytania malującym się na twarzy.

Perry nie zastanawiał się w ogóle nad uczuciami koleżanki z klasy i zarzucając plecak na swoje ramię wybiegł przed budynek liceum, po czym pobiegł w stronę płotu porośniętego różowymi kwiatami. Tam ostatnio widział Ethana zmierzającego do swojego domu, więc był prawie pewny, że pójdzie tą samą ścieżką.

Nie tracąc czasu, trzymając długopis Waddighama w ręce zaczął biec, co sił w nogach. Skręcił na dróżkę, później przebiegł przez pasy, a następnie znalazł się na chodniku, na którego końcu znalazł on swoją zgubę, ale zatrzymał się w miejscu widząc, że... Czarnowłosy nie był sam.

Perry oddychał szybciej po małym wysiłku fizycznym i patrzył na licealistę, który uśmiechał się od ucha do ucha do jakiegoś starszego mężczyzny. Przyjrzał się starszemu i zobaczył między nimi niemałe podobieństwo z czego wywnioskował, że mógł to być ojciec Ethana. Landon patrzył na nich z oddali, jak wspólnie śmiali się i droczyli idąc ramię w ramię po chodniku.

Szatyn nie mógł uwierzyć widząc Waddighama, który tak promiennie się uśmiechał. Ten gest radości sprawił, że czarnowłosy nie wyglądał wcale tak strasznie poważnie. Uniesione kąciki ust sprawiały, że wyglądał jak dzieciak, który potrzebował miłości i bezpieczeństwa. Perry zauważył, że mroczny styl ubierania się wcale nie pasował zbytnio do tej odsłony Ethana, który był pełen życia. Z jego uszu zniknęły także słuchawki, jakie Landon dostrzegł w ręce niższego.

Biegacz zapragnął widzieć uśmiech Ethana najdłużej jak to tylko było możliwe.










——
———

Muszę przyznać, że lubię opisywać tę książkę ☺❤

Jak Wam się ona podoba póki co?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro