podobasz mi się
Ethan szedł dalej przed siebie, a kiedy zbliżył się do boiska szkolnego trzymając w ręce swój zeszyt, który został zniszczony częściowo po bójce sprzed tygodnia. Od tamtego czasu Waddigham ani razu nie zawitał w szkole i dziś także jeszcze nie chciał tu wracać. Po chwili zdjął także słuchawki, widząc jak wokół boiska na bieżni biegał chłopak, którego chciał tutaj spotkać. Nic się nie zmienił, zawsze przykładał się do sportu i sumiennie wykonywał treningi, chcąc uzyskać jeszcze lepsze rezultaty.
Waddigham wiedział, że nigdy go już nie dogoni, bo już nie pędził w tym samym kierunku co on.
Wood wchodząc w zakręt zerknął na schodki, po których zaczął schodzić chłopak ubrany na czarno. Z daleka mógł dostrzec podbite oko licealisty, a rany jakie zadał mu wraz ze swoimi kolegami pewnie były ukryte pod materiałem ubrań. Dylan przełknął ślinę, bo nie wiedział czy spotkanie się z niższym od siebie chłopakiem zakończy się dla niego dobrze. Od pobicia minęło już trochę czasu, ale w każdej chwili Wood wiedział, że mógłby zostać zniszczony.
Dylan wahał się zejścia z tartanu, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że nie było sensu unikać czarnowłosego. Co miało się wydarzyć to i tak się ziści. Wyrządził byłemu przyjacielowi tyle złego i dopiero po ostatnim spotkaniu nie mógł spać spokojnie, ciągle czując wyrzuty sumienia.
Podszedł do Ethana, który zszedł na trawę pełną rosy i gdy zobaczył Wooda ujrzał, że chłopak również miał przecięty policzek pod okiem, a także strupek na ustach. Waddigham przyjrzał się uważnie Dylanowi, który widział dokąd zmierzył wzrok niższego.
— Pewnie chcesz wiedzieć skąd to mam — powiedział, pokazując na usta i prawy policzek. — To twój kumpel mi to zrobił dzień po tym jak... — pomarańczowowłosy chrząknął. — On nie jestem taki jak ty... Potrafił odróżnić przyjaźń od miłości i jasno mi o tym powiedział, a dopiero potem przywalił... — Dylan spuścił głowę w dół, bo tydzień ten był najdłuższy w jego życiu. Nie mógł uwolnić się od myśli, złych uczynków, jakie wyrządził, a także przyjaźni, którą zniszczył. — Zasłużyłem na to — wyznał, a Ethan zacisnął wargi, nie spodziewając się tego, że Landon uderzył Dylana za to, co się wtedy wydarzyło... — Pewnie twój ojciec już wie kto ci to zrobił... Wiecznie milczeć nie mogłeś — uśmiechnął się nerwowo, a w jego oczach Ethan dostrzegł iskierki. — Pewnie mam się już szykować do opuszczenia szkoły. Wywalą mnie za to.
— Masz rację — Waddigham spojrzał na byłego przyjaciela, który był kłębkiem nerwów. — Mój tata wie o pobiciu, ale błagałem go, aby niczego nie zgłaszał — po tych słowach Dylan uniósł swoje powieki i popatrzył na czarnowłosego. — To w ramach moich przeprosin — dodał, a Wood nadal milczał. — Powinienem był ci powiedzieć o swojej seksualności dużo wcześniej, a nie ukrywać tego przed najlepszym przyjacielem. Chciałem tylko ci wyjaśnić, że ja nigdy nie poczułem do ciebie żadnych romantycznych uczuć. Byłeś dla mnie jak brat.
Waddigham spuścił swoją głowę i zaczął odchodzić, chciał zostawić zdezorientowanego Dylana w samotności, aby mógł kontynuować trening. Gdyby nie pewne nieporozumienie i skrywany sekret, pewnie dziś razem by biegali po tym tartanie.
Wood docisnął stopy do podłoża i patrząc ze łzami w oczach na Ethana nie mógł mu jeszcze pozwolić odejść.
— Czemu... Czemu się tak bardzo zmieniłeś, E.T.? — czarnowłosy spojrzał z zaskoczeniem na Dylana i jego serce zabiło mocniej, gdy usłyszał swoją dawną ksywkę. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek zdoła ją jeszcze usłyszeć. — Czy to przeze mnie? — zapytał drżącym głosem i wtedy odwrócił się do Dylana, w którym znów ujrzał małego chłopca.
— Jesteś takim dziwakiem, Ethan. Jak ten kosmita z filmu! — powiedział niegdyś 10-letni Wood. — Masz nawet te same litery w imieniu! Od dziś będziesz E.T.
— Dobrze — młodziutki Waddigham uśmiechnął się do przyjaciela. — Nasze imiona też mają coś wspólnego — wyznał Ethan pisząc patykiem na ziemi ich inicjały. — D, a później jest E.
— Jestem pierwszy! Zawsze będę pierwszy, a ty drugi — wskazał na czarnowłosego palcem, a dziesięciolatek z patykiem przytaknął.
— W porządku.
— Jesteś za miły!
Ethan uśmiechnął się i pokiwał głową na boki.
— To nie twoja wina. Zmieniłem się, bo... To jedyny sposób na to, aby spełnić swoje marzenie.
Do oczu Wooda napłynęły kolejne łzy i patrzył na chłopaka, który był dla niego kiedyś jak brat. Ethan także tak myślał o Dylanie, ponieważ dzięki niemu... Czuł się tak, jakby odzyskał on zmarłego członka rodziny.
— Długo jeszcze będziesz ukrywał się za tą maską? — zapytał, szczerze mając nadzieję, że Waddigham w końcu zazna szczęścia.
Czarnowłosy przyłożył swój zeszyt do klatki piersiowej, czując kolejny przypływ pozytywnej energii. Wiedział, że cierpliwość się opłaci, cierpienie także. Ten przedmiot przypominał mu o tym, że droga do spełniania marzeń nie jest prosta, ale Ethan nie chciał z niej zboczyć, nawet jeśli... Poznał Landona Perry'ego.
— Jeszcze trochę — powiedział, a wtedy uniósł swój wzrok i popatrzył na Dylana, który jako jedyny rozpoznał w nim prawdziwego Ethana, a nie chłopaka z trzeciej ławki przy oknie.
— Dziękuję... — Wood zacisnął swoje zęby, aby powstrzymać drugą turę łez, które chciały spłynąć po jego skórze wraz z potem wodocznym po porannym treningu. — I tak bardzo cię przepraszam.
Czarnowłosy włożył do uszu słuchawki i tylko uśmiechnął się do Wooda, który zrozumiał, że ich przyjaźń nie przetrwała, ale za to koniec końców rozstali się oni w zgodzie.
***
Przerwa obiadowa właśnie się zaczęła i pomimo dalszej nieobecności Waddighama w szkole chłopak miał dobry humor, bo będąc u czarnowłosego w dzień jego pobicia zyskał jego numer telefonu. Mógł się w końcu z nim kontaktować jak normalny człowiek.
Między dwojgiem nie doszło do żadnych nieporozumień, pocałunek Perry'ego oraz czułość jaką okazał Ethan uznali za poryw emocji po szoku. W końcu Waddigham był pobity, na jego skórze widniało mnóstwo siniaków w różnych barwach, a Landon nie był przyzwyczajony do widoku krwi w tak dużej ilości.
Między dwójką wszystko się układało jak najlepiej, chociaż w jednej sprawie szatyn nie mógł się zgodzić z niższym. Waddigham zabronił mu używać przemocy względem Dylana Wooda. Perry nic mu nie odpowiedział, ale wiedział, że nie mógł przejść obojętnie obok tego, co się wydarzyło. Zwłaszcza, że to nie był pierwszy raz.
Landon usiadł na swoim miejscu tuż obok Daisy oraz Amanty, natomiast Peter i Quentin już zajadali się swoim drugim śniadaniem. Szatyn zerknął na dziewczyny, chłopaki także byli jacyś inni mimo tego, że był to zwyczajny dzień.
— A z wami, co jest? — zapytał, wyjmując pudełko z przygotowaną przez jego mamę sałatką.
Najbardziej zdziwiła go postawa Amanty, która zwykle miała kamienny wyraz twarzy, a dziś jej kąciki ust się unosiły. Było to dość dziwne dla Perry'ego zwłaszcza z tego powodu, że nim tutaj przyszedł to nie zauważył, aby rozmawiali oni o czymkolwiek.
— Quentin chodź ze mną do biblioteki — powiedziała, wstając w jednym momencie od stolika.
— Ale... Kanapka.
— Kanapka jest ważniejsza ode mnie? — zapytała blondwłosa, a wtedy Reynolds błyskawicznie zapakował połowę kanapki do ust i zasunął swój plecak, po czym ruszył za wysoką dziewczyną z policzkami przepełnionymi jedzeniem.
Peter patrzył na odchodzącą dwójkę mając głowę opartą na dłoni i rozmarzony powiedział :
— Pewnie poszli się bzykać między regałami.
Landon prawie zasztusił się kawałkiem kurczaka i spojrzał na chłopaka mającego dredy.
— Weź nie przy jedzeniu — Perry nieco się speszył, a po kilku chwilach połączył fakty i popatrzył szeroko otwartymi oczami na kolegę z klasy. — Oni... Amanta i Quentin znowu są razem?!
— Masz zapłon stary. Wrócili do siebie na początku tygodnia — wyznał Peter. — Ale jak mógłbyś to zauważyć skoro dla ciebie najważniejszy jest teraz Waddigham — licealista spojrzał na Perry'ego, który nie wiedział jak wybrnąć z tej sytuacji. — Jesteś rycerzem na białym koniu. Mój kumpel z 3A powiedział, że dałeś w pysk Woodowi. To prawda?
Landon zawstydził się, bo nie chciał być znany jako chłopak rozpoczynający bójki. To było kompletnie nie w jego stylu, niemniej jednak uważał, że nie mógł postąpić inaczej.
— Nie musisz odpowiadać — kontynuował. — Kumasz się z Ethanem już jakiś czas, a Dylan go pobił. Domyślam się, bo nie ma go już tydzień w szkole. Jakby ciebie ktoś pobił to ja też bym oddał tej osobie — Peter puścił oczko do szatyna, a ten tylko się uśmiechnął. — A skoro o Waddighamie mowa to wiesz już czemu nas tak wystawił?
— Niestety nie. Wiesz... z Ethanem trudno się rozmawia. Nie jest zbytnio wylewny.
— To ja wiem — Peter podrapał się po głowie. — Ech ten Waddigham on to zawsze...
— Możemy przestać mówić już o Ethanie? — nagle Daisy odstawiła sok pomarańczowy na blat stolika, a wtedy Peter przypomniał sobie o tym, co miał zrobić.
Wstał szybko z miejsca i uśmiechnął się do Landona :
— Dobra, też pójdę do biblioteki. Może pozwolą mi dołączyć i zrobi się trójkącik— Peter szybko zabrał swoje rzeczy i zostawił zdezorientowanego Perry'ego samego z Daisy.
— Co im się dziś stało? — zapytał koleżanki, u której od razu zauważył, że była czymś zmartwiona. — Daisy? Dobrze się czujesz?
— Możemy... — urocza przewodnicząca szkoły ułożyła dłonie na udach i zapytała. — Możemy wyjść na zewnątrz?
Landon bez żadnego sprzeciwu wyszedł z koleżanką przed szkołę i razem spacerowali oni wzdłuż bieżni. Chłopak widział, że Daisy nie była dziś sobą, ale nie zamierzał jej o nic pytać. Czekał na moment, w którym dziewczyna sama się odezwie.
Potrzebowała ona więcej czasu, dlatego Perry skupił się na liściach, które spadały z drzew. Jeden z woźnych miał pełne ręce roboty zbierając je z trawy, jaka traciła także swą barwę. Pojedyncze źdźbła deptane były przez maleńkie nóżki ptaszków. Landon zaczął się zastanawiać czy Ethan lubił jesień czy jej nieznosił? Chłopak delikatnie uśmiechnął się do własnych myśli, bo wiedział, że nawet gdyby go o to zapytał to odpowiedź nie byłaby pospolitym tak lub nie.
Myśli o czarnowłosym przerwała mu nagle Daisy, która bez słowa zatrzymała się w jednym miejscu i nie chciała ona kontynuować spaceru. Landon schował dłonie do kieszeni jeszcze głębiej, bo na dworze naprawdę było zimno i zastanawiał się jak jego koleżanka mogła wyjść jedynie w sweterku oraz spódnicy. Dobrze, że na nogach miała rajstopy, bo inaczej by przemarzła. Pogoda nie była już tak dobra jak w październiku. Szatyn zwrócił się do Daisy, która cichym tonem powiedziała :
— Podobasz mi się.
Landon uznał, że tylko się przesłyszał, ale dziewczyna znów to zadeklarowała, tym razem patrząc mu w oczy.
— Odkąd tylko cię poznałam to naprawdę mi się spodobałeś — wyznała, czując, że stres, który w niej tkwił od samego początku podjęcia decyzji ciągle rósł. — Czy moglibyśmy zacząć się... spotykać?
Perry nie był świadomy uczuć swojej koleżanki. Nie zauważył nawet tego, że Amanta oraz Quentin znów byli razem... Skupił swoją całą uwagę jedynie na Ethanie Waddighamie, a wszystkich innych odstawił na dalszy plan...
— Daisy — wypowiedział jej imię, a ona nerwowo się uśmiechnęła.
— Dobrze się razem bawiliśmy w kinie, w szkole wymieniamy się notatkami, pokazujemy sobie referaty, chodzimy... To znaczy, chodziliśmy na ten sam przystanek po lekcjach. Uznałam, że skoro tak dobrze się dogadujemy to może dałbyś nam szansę?
Landon nie mógł zaprzeczyć tego, że nie lubił Daisy. Dogadywali się, byli naprawdę dobrymi znajomi, ale Perry bez wahania wiedział, że ta droga nie miała racji bytu.
— Daisy, dziękuję ci za to, że... Polubiłaś mnie w ten sposób, ale ja nie czuje tego samego — powiedział, patrząc na niską dziewczynę, a ona posmutniała jeszcze bardziej niż przedtem.
— A więc to prawda... — westchnęła głęboko.
— Co? — Landon nie rozumiał, co Daisy chciała przez to powiedzieć.
Długo na wyjaśnienie nie musiał czekać, ponieważ koleżanka uświadomiła go od razu jakie plotki krążyły na temat gwiazdy sportu.
— Ciebie i Waddighama łączy coś więcej niż przyjaźń? — zapytała.
— Myślisz się, my...
— Jeśli nie to zapomnij o nim. Zapomnij o tym, że chcieliśmy znać powód tego, że nas zostawił bez słowa wyjaśnienia. Widocznie nie jest tego wartu, ale ty Landon jesteś inny.
Daisy powiedziała o Ethanie tak, jakby stał się popsutą zabawką, którą trzeba było wyrzucić i zastąpić ją inną. Waddigham podobno zmienił się diamentralnie, z piątkowego ucznia na kompletnego nieuka, z uśmiechniętego chłopaka w ponurego samotnika... Taki obrazek już nie pasował w gronie przyjaciół przewodniczącej. Niszczył ich autorytet...
— Dla ciebie ważniejszy jest prestiż niż przyjaciel? — zapytał z oburzeniem.
— Uznałam po prostu, że Waddigham nie jest pępkiem świata. Ile możemy o nim mówić? Zastanawiać się co ma w głowie skoro poznaliśmy kogoś lepszego. Kogoś jak ty.
— Naprawdę Daisy...? — Landon poczuł rozczarowanie względem koleżanki, z którą nie chciał już dłużej rozmawiać.
— Wiem, że nie jesteś taki jak on, ale ludzie plotkują. Według niektórych jesteście już nawet parą, a to na pewno nie pomoże ci w karierze biegacza.
— Sądzisz, że zaprzyjaźniłem się z nim tylko dlatego, aby wyciągnąć od niego prawdę? — zapytał, opuszczając swoje ręce wzdłuż ciała. Tak bardzo postawa Daisy go rozczarowała i załamała. — Tak bardzo się pomyliłaś — odparł, pozostawiając dziewczynę samą na zewnątrz.
Daisy zaczęła odczuwać wstyd względej samej siebie, ale prawdą było to, że ona już nie chciała godzić się z Waddighamem. Poddała się, miała dość jego dziecinnego zachowania, ale... Bała się utraty Perry'ego i to było dla niej ważniejsze, aby znów złapać z nim dobry kontakt.
***
Perry do końca dnia unikał Daisy, a po lekcjach poszedł do mieszkania Ethana, bo nie miał zamiaru iść z koleżanką na ten sam przystanek. Nie wyobrażał sobie zerwania kontaktu z przewodniczącą, ale też miał zamiar czekać na to aż Daisy przemyśli swoje zachowanie i nie będzie rzucała ona tak karygodnych słów na wiatr.
W obecności Ethana Perry mógł wreszcie być sobą, ale były momenty, w których się zamyślił, przypominając sobie o tym o czym powiedziała mu Daisy. To był drugi raz kiedy dziewczyna wyznała mu uczucia, lecz drugi raz nie chciał popełnić tego samego błędu i wpakować się w związek, który nie miał żadnej przyszłości.
— Perry? O czym myślisz? — zapytał nagle czarnowłosy, który podszedł do okna, aby odpalić papierosa.
— O niczym — Landon uśmiechnął się, ponieważ nie chciał martwić Waddighama. Wiedział, że chłopak jeszcze nie doszedł do siebie po tamtym wydarzeniu.
Ethan wiedział, że coś było na rzeczy i uznał, że szatyn skrywał przed nim fakt, że mimo jego gróźb oraz straszeniem go śmiercią, Landon mimo to spotkał się z Dylanem i go pobił. Czarnowłosy sobie tego nie życzył, ale znając już parę miesięcy Perry'ego, miał świadomość tego, że w końcu wypapla mu prawdę. To było tylko kwestią czasu.
— A tak właściwie to chciałem cię o coś zapytać! — Landon przyjął swoją dziwną pozę z wystawionym palcem w górę, a Ethan już na wstępie się uśmiechnął, po czym skierował dym papierosowy na zewnątrz wydychając go z płuc. — Czemu te filmy, które mi poleciłeś są o gejach? Każdy z osobna?! A niektóre to... — Perry ściszył swój głos, obawiając się, że pan Waddigham mógłby wrócić wcześniej do mieszkania i go usłyszeć. — ... porno?
— To nie jest zwykłe porno — wtrącił się Ethan mówiąc o tym gatunku filmowym totalnie na luzie przy otwartym oknie. — W filmach Alejandro chodzi o szczegóły, o to, żeby oglądający poczuł każdy dotyk na swoim ciele.
Landon przełknął ślinę, bo nie zastanawiał się nigdy nad tym, że filmy pornograficzne mogłyby mieć jakiś głębszy przekaz poza podnieceniem widza.
— Poza tym wymieniłem dobre tytuły, wcale ci ich nie polecałem. Sam zacząłeś je zapisywać — burknął z niezadowoleniem, a potem dodał. — A tak właściwie to filmy o homoseksualistach nie mogą być niezwykłe? Fabuła nie może zachwycić?
— W sumie masz rację... — Landon usiadł na krawędzi materaca i spojrzał na parapet, na którym leżał zeszyt Ethana.
Kilka kartek z niego wystawało, a z jednej nawet został wyrwany pewien skrawek.
— Dylan nawet wydarł trochę kartki z twojego zeszytu... — powiedział, wskazując palcem na brakujący element strony, dzięki któremu nie była ona kompletna.
Waddigham wypalił papierosa i uniósł swój ukochany skarb w górę, a następnie z uśmiechem popatrzył na kartkę, o której mówił Perry.
— Ten kawałek został wyrwany przez kogoś innego — powiedział, a w jego oczach Landon ujrzał tęsknotę.
Wtedy Perry przypomniał sobie o skrawku kartki w długopisie Waddighama.
—
——
———
Jesteśmy już blisko zakończenia tej książki ☺❤
Chcecie, aby pojawiły się ciekawostki na temat tej pracy???
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro