początek pierwszego kłamstwa
Pierwszy dzień Landona w nowym liceum zakończył się pomyślnie. Nauczyciele póki, co nie wydawali się być groźni, nie licząc pani od języka angielskiego, która naprawdę stawiała wszystko, aby uczniowie pojmowali w 110% swój rodowity język. Poza nią reszta była bez zastrzeżeń, mimo, że różnili się sposobem nauki, a także metodami na swoich podopiecznych to łączyło ich jedno, a mianowicie traktowanie Ethana Waddighama jak powietrze. Każdy kto wyczytał jego imię oraz nazwisko zerkał na trzecią ławkę przy oknie i wpisywał obecność.
Tak stało się pierwszego dnia, drugiego, czwartego, siódmego aż w końcu piątek pod koniec miesiąca pan od matematyki miał dość jego zachowania i wezwał go do tablicy.
- Waddigham przykład b z 74 zadania należy do ciebie.
Landon zacisnął mocniej palce na długopisie, którym zapisywać kolejne zadania z logarytmów i popatrzył, tak samo jak inni na chłopaka w czapce. Minęły już prawie dwa tygodnie, a Perry nadal nie wiedział jakiego koloru włosy miał Ethan. Nie zapytał też o ten niuans swoich nowych kolegów, bo było mu zwyczajnie wstyd. Mimo tego, to pytanie nadal go nurtowało, ale temat chłopaka był na szarym końcu. Pięcioosobowa grupka wolała tematy szkoły, nauki, a przede wszystkim biegania i wszystkiego, co było z nim związane.
Szatyn spoglądał na znudzony wyraz licealisty, który miał na swoich uszach słuchawki. Landon pomyślał o tym, że Ethan na pewno nie usłyszał słów nauczyciela, ale szybko się przekonał o swojej pomyłce. Waddigham skierował swój wzrok na otyłego faceta z zakolem i odpowiedział mu krótko :
- Mam w dupie przykład b z 74 zadania, więc niech ktoś zafascynowany matematyką albo uczeń chcący się panu podlizać niech pójdzie do tablicy.
- Pójdziesz do tablicy, a jeśli nie...
- To co? Pójdę do dyrektora? Czy tej świrniętej psycholożki, która przychodzi tutaj w piątki, co dwa tygodnie?
- Jesteś taki bezczelny, Waddigham. Kiedyś cię chwalono za różne osiągnięcia sportowe, a teraz co?
- Ludzie się zmieniają. Pan chyba nie od zawsze był tłusty i łysy? - kącik jego ust delikatnie się uniósł, a pan od matematyki gotował się ze złości, ale nie zareagował niczym więcej niż głośnym chrząknięciem.
Quentin Reynolds zmierzył wzrokiem byłego przyjaciela, którego nie poznawał. Ethan zaś znów przekręcił głowę w kierunku okna i skupił się na tym czego słuchał w słuchawkach. Landon zauważył, że nie zdejmował ich nawet na chwilę, ale czy całodzienne chodzenie w nich nie było nużące?
Perry był w szoku z jaką łatwością tak obraźliwe słowa wypływały z ust chłopaka wyglądającego jak anioł. Pozornie czysta dusza skrywała w sobie pełno mroku i tętniącej złości. Landon dalej przyglądał się Ethanowi sam siedząc w piątej ławce od ściany. Był daleko, w dodatku za jego plecami, a więc chłopak w czapce nie mógł tego zauważyć.
- Kto zatem rozwiąże ten przykład? - zapytał nauczyciel, a wtedy Perry uznał to za idealny sposób, aby Waddigham w końcu mógł go dostrzec.
Sądził, że sam jego wzrost był na tyle okazały by zerknąć, choć raz, fakt, że był tutaj nowy także był świetnym pretekstem, ale nic z tego. Może w końcu pójście do tablicy było dobrym wyjściem, ale to także nie zadziałało, a Landon, gdy ujrzał przykład, jaki przyszło mu rozwiązać, chciał się złapać za głowę. Nie miał pojęcia jak się do niego zabrać.
***
Po zajęciach Quentin, Peter oraz Amanta poszli na przystanek autobusowy mieszczący się za budynkiem szkoły, natomiast Daisy i Landon musieli przejść dwie przecznice oraz poczekaj na swój transport. Dziewczyna czuła się w obecności Perry'ego bardzo swobodnie po upływie dwóch tygodni znajomości, czasem nawet zapominała o swoim dawnym przyjacielu, jakim był Ethan. Wysoki szatyn wypełniał pustkę, które utworzyła się w sercach paczki przyjaciół, po niecodziennym zachowaniu Waddighama. Nigdy w życiu nie przypuszczaliby, że ktoś tak miły i przyjazny mógłby się zmienić w nieczułego, chamskiego chłopaka.
Klasowi znajomi zaakceptowali jego seksualność, nie mieli przed sobą żadnych tajemnic, mogli się dogadywać w każdym możliwym temacie, razem uczestniczyli w sztafecie. W drugiej klasie myśleli także z Quentinem o wspólnych studiach oraz wynajęcia mieszkania, aby nie gnieździć się w akademiku.
Wakacje jednak zmieniły wszystko, a najbardziej Ethana Waddighama.
Landon szedł ramię w ramię z Daisy, której kroki były wolniejsze niż zwykle ze względu na to, że nałożyła wyższe buty. Perry dotrzymywał jej towarzystwa przez co na pewno nie zdąży na pierwszy autobus do swojego mieszkania. Nie miał tego jednak w planach, nie chciał jeszcze wracać, ponieważ jego myśli ciągle zaprzątał chłopak z trzeciej ławki. Znając Daisy już jakiś czas, postanowił nie skrywać dłużej swoich uczuć i porozmawiać z nią o Waddighamie.
- Czy możemy porozmawiać? - zapytał, trzymając ręce w kieszeniach swoich jeansów.
Daisy uśmiechnęła się nieśmiało, po czym krótko zaśmiała.
- Przecież możemy, po co się pytasz? Chodzimy razem na przystanek i zawsze rozmawiamy - wyznała, choć w głębi duszy czuła, że temat nie będzie dla niej niczym miłym.
- Tylko, że dziś chciałem pogadać o Ethanie... A wiem, że ten temat nie jest dla ciebie łatwy.
Jego koleżanka westchnęła głośno, a jej wyraz twarzy nagle się zmienił. Nie wyrażał on złości, ale rozczarowanie, zapewne spowodowane frustracją niezrozumiałym zachowaniem Ethana.
- Wiedziałam, że kiedyś zaczniesz o niego pytać - wyznała, będąc nieco zawiedziona, a jej myśli zaczęły krążyć wokół niewygodnych dla niej tematów.
- Skąd wiedziałaś?
- Trudno nie zauważyć. Quentin jako pierwszy to spostrzegł, że patrzysz na Ethana prawie na każdych zajęciach - dziewczyna nerwowo złapała się za rękę i potarła ją.
Landonowi zrobiło się głupio i nie wiedział jak wybrnąć z tej sytuacji. Głupio było wyjaśnić Daisy, że Ethan go w pewien sposób zaintrygował, bo nie chciał zostać źle odebrany. Było mu przykro patrzeć na to jak każdy z jego nowych znajomych był przygnębiony widząc każdego dnia Waddighama. Były przyjaciel, świetny zawodnik sportowy, podobno genialny matematyk. Perry'ego nie tylko zastanawiało to czemu porzucił przyjaciół, ale także co musiało się wydarzyć, że zaczął także ignorować lekcje i sport, w którym był jednym z lepszych. Quentin niechętnie przyznał, że Ethan był zawsze od niego lepszy w biegach. Pragnął mu dorównać, zwłaszcza w tym roku, po tym jak chamsko ich potraktował. Miała być to pewnego rodzaju zemsta, ale Ethan nawet nie miał ochoty biegać na wuefie. Zaczął także palić, co było do niego niepodobne, tak samo jak ciągły, pusty wyraz twarzy spoglądający przez okno.
- Wpadłem na pewien pomysł, żeby pomóc wam znów stać się przyjaciółmi - powiedział z ręką na sercu, ale miał także swoje osobiste powody. Nie wiedział dlaczego, ale jeszcze nikt nie wzbudził w Landonie takiego zainteresowania i chęci poznania drugiego człowieka.
Prawie każdy jego znajomy był sportowcem, przestrzegającym diety, świat biegaczy krążył wokół kilku tematów jakie powtarzały się bez końca. Landon miał wrażenie, że na prostolinijnym torze w końcu pojawiła się inna droga, którą chciał zbadać. Nie miał pojęcia czy kierunek prowadzący w stronę Ethana Waddighama był szosową ścieżką czy rozgrzaną, asfaltową drogą, a może piaszczystym wybrzeżem? Nie miał żadnej świadomości i to go tak napędzało, kusiło by sprawdzić ten inny tor wyróżniający się spośród innych.
Daisy nagle złapała kolegę za rękę i wymusiła na nim, aby zielonooki na nią spojrzał. Widząc jego zapał i chęć pozwoliła mu dalej kontynuować ten temat, czując jak niewielki promyk nadziei powoli się odradzał.
- Czy ty... Naprawdę mógłbyś to zrobić?
- Spróbować nie zaszkodzi - wyznał Landon, choć na myśl o rozmowie z Ethanem przeszły go ciarki. - Może jeśli uda mi się do niego zbliżyć to z czasem powie mi o tym dlaczego tak postąpił wobec was? Każdy problem da się rozwiązać, a patrząc po was chcecie mu wybaczyć.
- Masz rację. Cokolwiek by nie powiedział Quentin czy Peter oni także tęsknią za Ethanem. Zwłaszcza Deadpool, bo... On znał Waddighama jeszcze przed liceum. Ich dwójka dołączyła do Petera, potem poznali mnie, a na końcu pojawiła się Amanta, która przepisała się z klasy B do C.
- W takim razie będę musiał jeszcze pogadać o tym z resztą. Nie chce robić niczego za waszymi plecami.
Daisy skinęła głową.
- Dobrze, ale w jaki sposób chcesz zacząć rozmowę z Ethanem?
- Wiesz... - zaśmiał się Landon. - Wspomniałaś, że jest dobry z matematyki, prawda? Na pewno widział jak się dziś skompromitowałem przy tablicy, więc może to będzie dobry pretekst?
Perry nie wierzył, że jego plan się powiedzie dlatego miał także drugiego asa w rękawie. Daisy również nie była pewna, ale chcąc ponownie porozmawiać z Ethanem będzie musiała zaufać nowemu koledze.
Landon wiedział, że czekało go trudne zadanie, bo spoglądając na Waddighama dostrzegł w nim dobrego obserwatora. Zwracał uwagę na szczegóły, sądząc po tym jak precyzyjnie potrafił ośmieszyć kolejnych nauczycieli, jeden po drugim.
***
Na początku Peter był sceptycznie nastawiony, co do pomysłu Landona, Daisy i Amanta bały się trochę o swojego nowego kolegę, a Quentin o dziwo milczał. Nie zgłaszał ani sprzeciwu, ani nie wykazywał żadnego entuzjazmu. Siedział razem ze znajomymi i tylko patrzył na swoje palce, którymi bawił się, patrząc przed siebie ze smutkiem.
Po dłuższych rozmyślaniach, dyskusjach za i przeciw pomysłowi Landona udało się dojść do porozumienia, i Perry mógł zacząć działać. Nie miał prostego zadania, dla niektórych szatyn poległ już na samym wstępie, było to pewnego rodzaju falstartem, więc licealista mógł od razu bez rozpoczęcia rywalizacji odejść z toru.
Chłopak z przedmieścia nie chciał być tchórzem, nie był typem uciekającym w popłochu, ale po rozbrzmieniu w jego uszach dzwonka kończącego zajęcia 3C jego nogi były jak z waty. Landon poczuł się jak po przebiegnięciu maratonu. Zdarzyło mu się coś, co w sporcie nazywano ścianą, czyli brakiem kontroli nad własnym ciałem, stawało się ono ociężałe, próbowałeś iść wprzód, lecz było to niemożliwe, bo w jednej sekundzie mięśnie przestały współpracować i osuwałeś się na podłoże.
Perry jednak nie był teraz na maratonie, ale musiał tylko wstać z ławki i pójść za Ethanem na odpowiednią odległość, aby nie pozostać na widoku żadnych uczniów z liceum. Nie chciał narażać się na niepotrzebne plotki ze strony innych osób. Nie byłoby to mu na rękę, bo przede wszystkim myślał o rodzicach, którzy przeprowadzili się całą rodziną, aby dać mu szanse na lepszą przyszłość.
Z tego, co Landon dowiedział się od Daisy to to, że Ethan Waddigham miał swoich wrogów, którzy wykazywali prymitywny brak szacunku wobec osób homoseksualnych. Zwyczajna homofobia z wyrazem agresji w stosunku do chłopaka z trzeciej ławki. Ethan ukrywał się, a o jego pociągu do tej samej płci wiedzieli tylko jego przyjaciele, szajka z przeciwnej klasy dowiedziała się o tym przypadkiem i podobno potraktowali Waddinghama pięściami. Perry słuchając tej przykrej historii miał ochotę zemścić się na tamtych chłopakach, choć sam nie był osobą, która popierała przemoc. Nie wiedział skąd wzięła się w nim taka chęć odwetu za Ethana, którego nawet nie znał...
Landon śledził chłopaka, który ubrany był w szarą bluzkę z białym paskiem przy szyi, a także szerokich spodenkach z podobnego materiału, co te do uprawiania sportu. Licealista nagle zdjął swoją czapkę i przeczesał ręką kosmyki włosów, które ku zdziwieniu Perry'ego nie były ani złote, ani jasne, nawet nie brązowe...
Jasne tęczówki, biała cera i czarne włosy. Landon zatrzymał się na chwilę, czując w sercu przyjazne ciepło. Zaczął w myślach sobie wmawiać, że była cecha, która ich łączyła. Oboje mieli ciemne włosy i jasne oczy, co było w pewnym sensie rzadko spotykane. Perry jednak przestał już o tym rozmyślać i gdy ujrzał jak niższy od niego chłopak skręcił za solidny mur porośnięty kwiatami szybko pobiegł tam, aby nie zgubić Waddighama.
Zbiegł z górki po chodniku, wszedł ostro w zakręt zahaczając o porośnięte, różowe kwiaty z wyrazistymi liśćmi oraz pnączami połyskującymi na słońcu. Jeden z pąków został niechcąco zerwany z krzewu, turlając się po barku oraz torsie szatyna, który złapał go dłońmi wyciągniętymi przed zwróconym do niego Ethanem.
Landon zamarł widząc jak chłopak w czapce stał przed nim podpierając się bardziej na lewej nodze, natomiast prawa stąpała będąc bardziej wyciągnięta na bok. Ethan ułożył lewą rękę na swoim przeciwnym biodrze, a prawa dłoń skierowana była w górę. Palce u prawej dłoni zaciskały odpalonego już papierosa. Perry stał przed niższym prawie o głowę licealistą i z zażenowania odjęło mu mowę. Waddigham przejął nad nim kontrolę, patrzył na beznadziejnego detektywa pustym wzrokiem, a widząc tę niemoc ze strony nowego pokiwał głową na boki i zaciągnął się dymem papierosowym, którym finalnie dmuchnął w twarz chłopaka. Perry starał się nie kaszlnąć, ale niestety mu się to nie udało. Dym był jego najgorszym wrogiem i zaczął się dosłownie dusić od tego smrodu. Zacisnął mocniej swoją dłoń, w której nadal trzymał pąk różowego kwiatu. Ethan zwrócił na to uwagę i spuścił swój wzrok, ale jego głowa nawet nie drgnęła, co czyniło go tym samym bardzo seksownym.
- Po co za mną leziesz? - zapytał pewnie, choć odpowiedzi się nie doczekał, bo pewność Landona znów go opuściła. - Nie dość, że gapisz się na mnie na lekcjach to jeszcze po szkole musisz to robić? - kolejne pytanie i znów cisza. Perry stawał się coraz bardziej upokorzony, a na jego twarzy pojawiły się rumieńce, bo nie wiedział, jakim cudem Waddigham mógł o tym wiedzieć skoro nie zaszczycił szatyna ani jednym spojrzeniem krystalicznymi tęczówkami. - Masz do mnie jakąś sprawę? - znów się odezwał tym razem będąc poirytowany. - Jeśli nie to spadaj - wyznał i wkładając papierosa do ust znów odwrócił się tyłem do Perry'ego.
Chłopak zaczął odchodzić, nie przejmując się zbytnio nowym uczniem, ale w jego umyśle ciągle pojawiał się obraz różowego kwiatu, jaki trzymał Perry. Ethan zechciał go mieć, naprawdę pragnął go dostać w swoje szczupłe dłonie.
-
--
---
Pierwsze spotkanie i głucha cisza ze strony Landona. Czy tak będzie także w kolejnym rozdziale? 😏
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro