Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

niewinne myśli







Ethan nie komentował tego, że zamiast pójścia do jego mieszkania, Landon wybrał wyjście do kina z Daisy. Przyszedł w końcu czas, aby to zmienić. Czarnowłosy stał się o wiele milszy wobec Perry'ego, choć nadal nie potrafił powstrzymać swoich ostrych słów oraz ciętej riposty.

Korepetycje w domu Waddighama miały zacząć się dość ciekawie.

Landona nie obchodził wystrój mieszkania, ani pokoju, ponieważ ciągle skupiał się na niższym, przystojnym licealiście. Idąc za nim prosto do pokoju Ethana, który był ubrany w białą koszulę i czarne obcisłe spodnie, wyższy czuł uderzenie gorąca.

Weszli do pokoju, a niższy zamknął za sobą drzwi na klucz, co zdziwiło szatyna, jednak to także go nie obchodziło i postanowił szybko wyjąć ze swojego plecaka zeszyt, podczas gdy jego korepetytor położył się na łóżku.

Perry nie wiedział czy lekcja matematyki będzie przebiegała normalnie przy biurku czy oboje będą siedzieli na wygodnym materacu. Landon popatrzył na zegarek wiszący na ścianie, na który gapił się czarnowłosy.

— Jest 17:20 — poinformował go Ethan, przykładając swoją dłoń do ust i uśmiechając się chytrze.

Wyższy z chłopców siedział dalej na krześle i widząc wyraz twarzy Waddighama zaczął mieć złe przeczucia.

— Zacznijmy naszą lekcje matematyki — powiedział, ciągle patrząc w oczy Perry'ego, sprawiając, że Landon nie mógł przestać w nie spoglądać. Działały na niego jak magnes. — Mój tata wraca o 18:00, a więc według moich obliczeń masz 40 minut — wypowiadając te słowa Ethan odpiął jeden guzik przy swojej koszuli, po czym ułożył się wygodnie na materacu.

— 40... minut? — powtórzył niepewnie, a widząc strach wyższego, Waddigham uśmiechnął się zwycięsko.

— Wiem, że tego chcesz — odparł i wsunął swoją dłoń pod biały materiał, masując delikatnie tors. — Landon — wypowiedział imię szatyna. — Landon. — kolejny raz je usłyszał. — Landon. Landon. Landon. Lan-

— Landooooon! — nagle Perry otworzył szeroko swoje oczy i uniósł ciało do siadu.

Jego oddech był przyspieszony i równocześnie przerażony kiedy głos Ethana zmienił się w dokładnie taki sam jaki miała jego młodsza siostra. Landon spojrzał w bok i ujrzał małą, długowłosą księżniczkę.

— Jenny... — odetchnął z ulgą i znów wylądował na swojej mięciutkiej poduszce. Uśmiechnął się nerwowo kiedy dotarło do niego, że to był tylko sen. To był tylko zły, pokręcony sen.

— W ogóle nie chciałeś się obudzić. Ciągle do ciebie mówiłam, a ty nic... — Jenny zaczęła narzekać na brata. — Chodź szybko na śniadanie, bo spóźnisz się do szkoły.

Dwunastolatka wstała na równe nogi i otrzepała swoje rajstopy. Landon chciał pójść prosto do kuchni, ale gdy tylko uniósł kołdrę zauważył niemały problem w swoich bokserkach. Na szarym materiale bielizny dostrzegł mokrą plamę, a nieco białej wydzieliny spływało po jego udzie.

Jenny zaskoczona złapała za klamkę i odwróciła się w kierunku brata, który nadal nie schodził z łóżka. Kiedy to zrobiła zobaczyła ona mokre bokserki brata zaczęła się śmiać :

— Zesikałeś się w majtki! — krzyknęła, a wtedy szatyn błyskawicznie narzucił swoją kołdrę na siebie i znów się położył.

— Nieprawda! — wyznał, wiedząc, że nie może wytłumaczyć dwunastolatce tego, czego sam nie rozumiał.

To znaczy miał świadomość tego, że... Podczas swoich zboczonych, wyimaginowanych fantazji trochę pociekło z jego członka, ale kompletnie nie wiedział dlaczego tak się stało? W jego śnie nie było żadnej nagiej kobiety, ani striptizerki czy ślicznej piękności zajmującej się nim, więc... Czemu?

Perry nie znał odpowiedzi na to pytanie i chciał się zapaść pod ziemię.

— Tylko nie mów nikomu o tym — zagroził, wychylając czubek głowy zza pościeli.

— Jasne! Jak kupisz mi nowy strój do pływania to będę milczeć jak grób — dziewczynka uśmiechnęła się do brata, a ten tylko westchnął, czując, że nie miał innego wyboru.

— Zgoda.

***

Stres związany z przyjściem do szkoły był dla Perry'ego niespotykany. Żałował, że nie miał dziś treningu biegowego, bo przez to nie mógł wyładować swoich emocji. Aktywność fizyczna pozwalała mu także myśleć o wiele bardziej intensywnie, skupiać się nad tematami, które go trapiły.

Dziś niestety Landon był kłębkiem nerwów, choć sam nie rozumiał dlaczego tak było? Przecież jasno powiedział Ethanowi, że nie jest gejem, on także nie wykazywał żadnego zainteresowania względem niego, więc w sumie jego myśli były kompletnie irracjonalne? Perry jednak się martwił, nie wiedział dlaczego, ale czuł się winny. Może to z tego powodu, że nie chciał powiedzieć Waddighamowi dokąd miał iść po lekcjach, że nie przyjął propozycji jego ojca i wspólnej herbaty w ich mieszkaniu?

Licealiście kręciło się od tego w głowie, od wszystkiego, więc odetchnął z ulgą, gdy przy wejściu do budynku spotkał Quentina. Chłopak z radością przybił z nim piątkę i oboje weszli do szkoły. Reynolds nie mógł się nacieszyć dzisiejszym porankiem, a Landon musiał go wręcz spytać dlaczego tak tryskał energią.

— No mów, to tylko kwestia czasu aż w końcu się wygadasz — zadrwił, a kiedy Quentin już miał mu odpowiedzieć ktoś nagle go zawołała.

— Ej Tarantino! Będziesz dzisiaj?

Oboje przenieśli swój wzrok na wysokiego chłopaka o włosach przypominających miód. Nie były one ani rude, ani złote, ale ich odcień przypominał ciepło. Nieznajomy miał na swojej głowie zawiązaną czarną bandamkę, która unosiła jego prosto obciętą grzywkę. Po sylwetce można było się zorientować, że był biegaczem, tak samo jak Quentin oraz Landon.

Chłopak z uśmiechem podszedł do swoich rówieśników i od razu przywitał się z Perrym.

— Dylan Wood z klasy 3A , a ty to pewnie Landon? Ten słynny biegacz, który ma rywalizować o miejsce w sztafecie? — dopytał, a wtedy Perry uniósł swoje brwi, bo nie miał pojęcia nic o żadnej rywalizacji.

— Właśnie o tym miałem ci powiedzieć, Landon — Quentin w końcu zabrał głos. — Mamy dziś na wuefie 3A małe eliminacje, czyli na naszej matmie!

To dlatego był taki szczęśliwy - westchnął Perry, który bardzo dobrze wiedział, że chłopak o pseudonimie Deadpool oraz Tarantino nie przepadał za Pitagorasem, a tym bardziej Talesem.

— Jesteście mocnymi przeciwnikami — wtrącił Dylan, który ubrany w sportowy dres przyjrzał się uważnie Landonowi.

Szatyn poczuł się niezręcznie, bo nie wiedział jaką osobą był Wood z klasy 3A , ale sądząc po tym, że był to kolega Quentina nie chciał wyciągać żadnych swoich przeczuć na wierzch. Perry zauważył w nim coś skrytego, jakby nie był zbyt szczerą osobą, ale nie chciał się nastawiać negatywnie. Na bieżni będą dziś przeciwnikami, ale poza nią mogliby się zakolegować.

Dylan nagle zaśmiał się i położył dłoń na barku Quentina. Chłopak zmrużył swoje oczy, nie mając pojęcia, co tak rozbawiło Wooda.

— Właśnie, Tarantino! Zapomniałem ci powiedzieć, że dziś na bieżni mają zjawić się wszyscy biegacze — powiedział, a wtedy Reynolds uchylił swoje usta.

— Wszyscy? To znaczy, że...

— Dokładnie! To znaczy, że ta ciota Waddigham też będzie musiał biec. Znasz trenera, nie odpuści mu. Co jak co, był jednym z najlepszych w drużynie, ale teraz zostawimy go w tyle.

— Przestał trenować, unika wuefu i w dodatku jara.

— Chuj z nim. Pewnie nawet nie będzie miał odwagi przyjść do szatni — zaśmiał się, a Landon miał już się odezwać, ale Dylan pożegnał się z nimi błyskawicznie, bo miał pójść jeszcze do dyrektora.

Zostawił chłopaków z 3C, a sam zniknął przechodząc na drugi korytarz.

— Dylan raczej nie przepada za Ethanem — zauważył Perry.

Był na siebie zły, że nic nie zrobił w obronie czarnowłosego. Nie powiedział ani jednego słowa, ale sądząc po sylwetce tego przystojnego chłopaka, mógł być jedną z gwiazd liceum. Dodatkową przeszkodą było to, że również biegał, a więc niepotrzebne wychylenie mogło by spowodować nieprzyjemne konsekwencje. Póki, co Landon cieszył się popularnością i dobrym odbiorem przez wiele osób z różnych klas. Dylan wyraźnie określił Waddighama jako ciota, więc również znał jego sekret.

— Oni także kiedyś się przyjaźnili — powiedział Quentin i rozejrzał się na boki, jakby obawiał się, że ktoś by mógł ich podsłuchać. — Ale kiedy Dylan dowiedział się, że Ethan jest gejem to nagle wszystko przekreśliło.

— Wyparł się go? — dopytał Landon z niedowierzaniem. — Tak po prostu?

— W sumie to... — Reynolds machnął ręką i uznał, że nie warto niczego więcej mówić. — Czemu znów gadamy o Waddighamie? — uśmiechnął się nieszczerze i zaczął iść z Perrym do sali. — Lepiej gadaj jak tam z Daisy?

Landon także wymusił swój uśmiech, choć musiał przyznać, że dobrze bawił się wczorajszego popołudnia.

— Było naprawdę spoko. Byliśmy w kinie, później zabrałem ją na pizzę, bo oboje nie najedliśmy się popcornu, a potem odprowadziłem ją do domu. Jej mama chciała, żebym wszedł coś zjeść, ale uznałem, że to nie jest konieczne i wróciłem do domu.

— Stary... Przepuściłeś taką okazję?! — Quentin złapał się za czoło. — Przecież miałeś szanse rozejrzeć się jak mieszka, pójść z nią do pokoju, pomacać.

— Daruj sobie. Daisy to tylko koleżanka nikt więcej.

— A co ci się w niej nie podoba? — dopytał. — Ma zgrabny tyłeczek, małe, ale pełne piersi. Jest ładna, mądra, wygrała dwie olimpiady, więc czego ci brakuje?

— Niczego, ale... — Landon znów pomyślał o Ethania, o którym śnił dzisiejszej nocy. — A tak właściwie czemu ty do niej nie startujesz? — Perry szybko zmienił tor ich rozmowy, aby tylko uciec myślami od czarnowłosego chłopaka.

— Ja? — wskazał na siebie palcem, po czym nagle posmutniał. Landon obawiał się, że powiedział coś nietaktownego, ale nie widział w tym nic złego. Nagle Quentin westchnął i spojrzał na koniec korytarza szkolnego gdzie przed salą stała grupa jego przyjaciół. — Nie mógłbym się umawiać z jedną koleżanką, a potem drugą, co nie? — wyznał, a wtedy Perry popatrzył w stronę jasnowłosej, wysokiej dziewczyny.

Jakby sobie tak przypomnieć to Landon zauważył niekiedy małe spięcia między Reynoldsem a Amantą, ale w życiu by nie pomyślał, że wzorowa, ułożona dziewczyna, która nie była skłonna do żartów mogłaby się umawiać z jednym z klasowych żartownisiów.

— Byłeś z Amantą? — zapytał, aby się upewnić, a Quentin schował ręce do kieszeni spodni i pokiwał głową.

— Trudno uwierzyć, prawda? Amanta może za wiele się nie uśmiecha, ciągle chodzi wyprostowana jak deska, nauka i plan jej zajęć są ułożone jak w zegarku. To moje kompletne przeciwieństwo, wyzwanie, którego się bałem. Zerwałem z nią, bo obawiałem się zmian w jakiegoś snoba — przyznał ze wstydem. — A teraz jak tak o tym pomyślę to bez niej jestem żałosny — westchnął, a na jego twarzy Landon dostrzegł smutek, który chciał zamaskować pod swoimi żartami podczas lekcji.

— To może z nią porozmawiaj? Jeszcze nie jest za późno — zaproponował Perry, czując się beznadziejnie widząc swojego kolegę w takiej rozsypce.

— Zjebałem to wszystko, a mogło być tak pięknie.

— I będzie — Landon delikatnie szturchnął Quentina w ramię, a ten wreszcie się rozchmurzył. — Tylko trzeba się odważyć.

— Masz rację — Reynolds spojrzał na Amantę, która stała razem z Daisy przy sali.



***

Trzecia lekcja się rozpoczęła. Osoby nie należące do drużyny biegowej mogły iść na salę gimnastyczną, aby grać w siatkówkę, natomiast cały skład trenera miał się zjawić przed szkołą na bieżni.

Chłopcy przebierali się w szatni w swoje stroje sportowe, a Landon zerkał na boki w poszukiwaniu Waddighama. Niestety... Anioł o czarnych włosach się nie zjawił, a Dylan od razu to skomentował :

— Panienka Waddigham wycofała się z gry? — część chłopaków się zaśmiała i tylko Perry oraz Reynolds nie widzieli w tym nic śmiesznego.

— Waddigham nie jest nawet w tym klubie — odezwał się jakiś chłopak z postawionymi włosami na żel. — Wypisał się podobno już pierwszego dnia — odparł.

— Trener pewnie i tak by go wywalił prędzej czy później. Nie widziałem go na żadnym wuefie póki co — uśmiech Dylana ciągle zdobił jego twarz.

Landon wiedział, że nie mógł tolerować takiego gadania, ale w tej chwili wolał po prostu siedzieć cicho. Nie chciał jednak przebywać w towarzystwie osób, które były tak okrutne względem drugiego człowieka, dlatego Perry wyszedł z szatni jako pierwszy kierując się prosto na dwór.

Otworzył drzwi starając się przestać myśleć i wrednych słowach Dylana jakimi ciągle określał Waddighama. Landon musiał skupić się teraz tylko i wyłącznie na biegu, aby uzyskać jak najlepszy wynik, ale jego plany pokrzyżował chłopak, który siedział na jednej z trybun. Czarnowłosy patrzył na niego bez przerwy, słuchawki zdobiły jego uszy, a swój notes zaciskał w dłoni.

Nie wyglądał na zadowolonego, niemniej jednak Perry uznał, że nie mógł ciągle uciekać. Przypomniał sobie o sytuacji, w jakiej znalazł się Quentin. Jego zła decyzja spowodowała, że teraz żałował, a Landon nie chciał czuć się w ten sposób. Lubił Ethana, nie wiedział czemu, ale nie mógł zaprzeczyć, że chciałby być jego znajomym, poznać go, dlatego też podbiegł do trybun, wszedł po kilku schodkach stając tuż przy Waddighamie, który nawet nie drgnął, dalej patrząc przed siebie.

— Hej — odezwał się Landon, choć nie wiedział czy Ethan go w ogóle usłyszał przez te słuchawki.

— Chciałeś pogadać o korepetycjach? — zapytał niższy, a Perry zdziwił się, że czarnowłosy tak szybko cokolwiek do niego powiedział.

— Właściwie to... Podszedłem bez żadnego zamiaru.

— Skoro nic nie chcesz to spadaj — powiedział i wtedy Ethan uniósł swoją głowę w górę patrząc na Landona.

Szatyn zrozumiał, że Waddigham musiał być naprawdę nie w humorze.

— Czemu tutaj przyszedłeś?

— A ty?

— Pierwszy zapytałem.

— Mam to w dupie — fuknął, po czym znów spojrzał na bieżnię.

Landon zerknął w tym samym kierunku, co Waddigham i chyba już wiedział w czym rzecz. Czarnowłosy był jednym z najlepszych biegaczy w tym liceum i zrezygnował z klubu oraz szansy na stypendium. Stało się to w tym roku z tego, co mówił tamten chłopak z szatni. Ostatnie wakacje naprawdę musiały zmienić tego chłopaka, który w głębi duszy był bardzo zraniony.

Perry usiadł obok klasowego kolegi i postanowił jeszcze raz zacząć z nim rozmowę. Tym razem nie dając się tak łatwo wyprowadzić z równowagi. Ethan przechylił się w bok, aby tylko nie zetknąć się z Landonem, na którego zerknął zdziwiony.

— Jesteś na mnie zły? — postanowił zapytać, aby rozwiać wszelkie wątpliwości. Jeśli zrobił coś nie tak to chciał to usłyszeć.

Ethan prychnął.

— Myślisz, że jestem zły o to, że spotykasz się z Daisy? — zaśmiał się, choć jego dłoń niekontrolowanie zacisnęła się na zeszycie. — Co mnie to obchodzi? Poza tym ona jest fajną dziewczyną, więc nie wiem czy masz u niej szanse, ale powodzenia — powiedział, po czym sięgnął do kieszeni po papierosy.

Włożył jednego do ust, ale Perry szybko mu go zabrał.

— Nie pal przy mnie. Nienawidzę tego zapachu — powiedział Landon, który nie chciał, aby Ethan w ogóle palił to świństwo.

— To sobie stąd idź — burknął Waddigham, który chciał zabrać Landonowi swoją własność, ale mu się to nie udało, bo Perry momentalnie chwycił za jego dłoń.

Nie spodziewał się, że mógłby za tym tęsknić. Szatyn spojrzał w niebieskie tęczówki licealisty, a Ethan tylko się zezłościł. Jednak po paru chwilach przyznał samemu sobie, że także tęsknił za tym, gdy ktoś dotykał jego dłoni.

— Nie spotykam się z Daisy — zaczął wyjaśniać Landon, choć Waddigham nie widział żadnego sensu. — Jest moją koleżanką i nikim więcej — zadeklarował, czując, że tajemnicze poczucie winy zaczęło z niego uchodzić.

Czarnowłosy patrzył na Landona ze zdumieniem wymalowanym na twarzy, na chwilę odleciał gdzieś swymi myślami, by po chwili znów dołączyć do Perry'ego.

— Tak właściwie to mam do ciebie prośbę — Landon usiadł ponownie w kierunku bieżni i puścił dłoń Ethana, która chciała się wyrwać z jego uścisku.

— Jaką?

— Mógłbyś tutaj zostać do końca biegu?

— I tak miałem taki zamiar.

— Naprawdę?! — Perry zadowolony spojrzał na Waddighama, który zaśmiał się.

— No pewnie. Ktoś musi tutaj być i buczeć na Dylana. Życzę mu jak najgorzej.

Landon nie lubił takiego typu zachowań, ale słowa Ethana go rozbawiły, bo sam nie przepadał zbytnio za nowo poznanym chłopakiem z 3A.

— To dobrze, że tu będziesz — szatyn wstał z miejsca i miał zamiar w końcu pójść się rozgrzewać.

— Niby czemu? — dopytał go Ethan.

Landon wzruszył ramionami i spojrzał na drugiego chłopaka z uśmiechem.

— Nie lubię być sam. Zwłaszcza wtedy kiedy mam biec po zwycięstwo. Twoja obecność mi w tym pomoże.







——
———

Kolejne rozdziały będą bardziej skupione na dwójce bohaterów. Ci poboczni staną się tylko dodatkiem, ale będą mieli swoje 5 minut, hah^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro