Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

chociaż trochę






Mieszkanie Ethana znajdowało się na dziesiątym piętrze. W budynku była winda, ale czarnowłosy chłopak skierował się od razu w stronę klatki schodowej, na której można było usłyszeć wyraźnie każdy krok. Landon szedł za licealistą, który nie zatrzymywał się nawet na moment. Wyższy uśmiechał się od czasu do czasu tak, aby Waddigham tego nie dostrzegł. Po prostu wolał to zachować dla siebie, że cieszył się z ich pierwszych korepetycji w domu Ethana. Szatyn nieco się denerwował, ale wiedział, że fantazja jaka mu się przyśniła pewnej nocy na pewno nie będzie miała miejsca. Perry nie rozumiał swoich myśli, ale tłumaczył je zwykłym polubieniem tajemniczego chłopaka. Wyróżniał się spośród tłumu, był chaotyczny, przebiegły i pyskaty, dlatego widocznie tak zareagował tamtego dnia budząc się z zabrudzoną bielizną.

Nie chciał wracać do tego zawstydzające momentu i wierzył, że się nie powtórzy, ponieważ Waddigham był dla niego jedynie kolegą z klasy, który zajmował trzecią ławkę przy oknie. Czuł do niego coś czego nigdy nie doświadczył, ale o miłości nigdy nie myślał. Nie mógłby pokochać drugiego faceta w taki sposób, dlatego szukał innych rozwiązań na temat własnych uczuć. To nie było łatwe, a wszystko to komplikowała coraz częstsza obecność Ethana w jego życiu.

Oboje wreszcie znaleźli się dziesięć pięter wyżej, skąd widok robił naprawdę duże wrażenie. Podczas, gdy Ethan umiejętnie próbował poruszyć haczykiem, który miał im otworzyć okno prowadzącego do jego pokoju Landon w tym czasie złapał rękami za barierkę patrząc na wysokie, nowojorskie budynki. Miasto to nadal było monumentalne, różniące się od przedmieścia nieopodal Phoenix.

— Wchodzisz czy będziesz się tak gapił? — zapytał czarnowłosy, do którego Perry odwrócił się po chwili i ujrzał jego pewny siebie uśmiech. — Nocą widok jest o wiele ładniejszy — powiedział, a wtedy to Landon zbliżył się do niższego i spojrzał mu w oczy.

— Mam czuć się zaproszony wieczorem? — dopytał, a wtedy Waddigham pokiwał głową na boki, chcąc ukryć swój uśmiech i wskoczył przez okno do wnętrza mieszkania.

— Za dużo sobie wyobrażasz — odparł, a Landon w myślach przyznał mu rację. Czasem szatyn zbyt wiele fantazji posiadał, choć nie powinien.

Perry wszedł jako drugi do pomieszczenia w kształcie prostokątu. Rozejrzał się po pokoju, który w ogóle nie przypominał tego ze snu. Nie było w nim płyt rokowych, plakatów na ścianach, ale skromne, ciepłe kolory, a porządek utrzymany we wnętrzu był godny podziwu. Landon nie miał tendencji do sprzątania, nie był pedantyczny, w czym spostrzegł kolejną różnice między sobą a Ethanem.

Licealista szturchnął szatyna, bo chciał oprzeć się o parapet i odpalić papierosa. Perry odsunął się, bo nie chciał ponownie zacząć kaszleć przy koledze z klasy. Dym papierosowy nie był jego sprzymierzeńcem, a jeśli chodziło o Waddighama... Nie mógł być do końca pewny.

Patrząc na czarnowłosego, którego pasemka lekko opadły na czoło tworząc ledwo zauważalny nieład zaczął się zastanawiać ponownie nad słowami Dylana. Było to ostrzeżenie, sam Ethan mówił o sobie jak o niebezpieczeństwie, lecz Landon nie chciał w to wierzyć. Nie mógł przyjąć do wiadomości tego, że mógłby być w jakikolwiek sposób skrzywdzony przez chudzielca. Wypowiadał do niego różne obelgi i nietaktowne słowa, dlatego Perry był w pewnym sensie uodporniony na tego typu zaczepki.

Wierzył za to w Waddighama, miał nadzieję, że chłopak w końcu otworzy się na niego i powie więcej niż na początku. Ciekawość była jego słabością, ale także zdawał sobie sprawę, że Ethan był niepewną, zamarzniętą taflą lodu, po której przyszło mu stąpać. Nie wiedział czy jego pęknięcie będzie oznaczało to, że kompletnie zatraci się w licealiście albo sprawi, że to jego serce zostanie złamane na pół.

Nie chciał się cofnąć dopóki nie osiągnie celu, dopóki nie pozna każdej jego twarzy.

— To co będziemy robić? — zapytał po dłuższej chwili milczenia Ethan.

Landon usiadł właśnie na łóżku i z niezrozumiem spojrzał na czarnowłosego.

— Jak to co? — jego głos nagle zaczął drżeć i przełknął nerwowo ślinę. — Przecież mamy mieć korepetycje, prawda?

— Logarytmy już ogarniasz całkiem nieźle, z kartkówki dostałeś 4, więc nie ma sensu robić kolejnych przykładów skoro możemy porobić coś innego.

Perry przygryzł dolną wargę, a jego oczy przypominały małe piłeczki, a sam krążył wzrokiem wszędzie tylko nie w okolicach miejsca, w którym palił chłopak. W głowie ujrzał obrazy swoich fantazji ze snu i momentalnie poczuł na sobie gorąco, nie mógł jednak odlecieć zbyt daleko, aby nie skompromitować się przy Waddighamie. Jego młodsza siostra nie wiedziała, co się wydarzyło tamtego dnia w jego bokserkach, ale ktoś tak spostrzegawczy jak czarnowłosy mógłby nieźle go określić.

Czarne myśli nawiedziły Perry'ego dlatego postanowił szybko narzucić jakiś swobodny temat.

— To może pogadamy, co? — Landon wypalił pierwsze lepsze zdanie, a Ethan tylko westchnął, wypuszczając po chwili dym papierosowy. — Miałem ci powiedzieć czemu tak na ciebie zacząłem patrzeć, prawda? Pamiętasz?

— Masz mi o tym powiedzieć na korepetycjach, pamiętasz? — Waddigham spapugował ostatnie słowo wyższego.

Landon wyciągnął momentalnie ze swojego plecaka zeszyt od matematyki oraz długopis i podszedł do licealisty. Stanął obok niego bardzo blisko, przykładając mu notatnik do klatki piersiowej, a Ethan odsunął swoją rękę w bok, aby przypadkiem nie przypalić zeszytu.

— Przez dziesięć sekund będziemy mieli korepetycje — powiedział z uśmiechem na twarzy. — Gapiłem się tak na ciebie na lekcjach, bo ciągle chodziłeś w czapce i zasłaniałeś swoje włosy. Widziałem twoje jasne oczy i próbowałem zgadnąć jego koloru masz pasemka. To wszystko.

Wywód Perry'ego trwał niecałe dziesięć sekund, a Waddigham słysząc te słowa zamarł na chwilę, po czym zmarszczył swoje brwi.

— Ty jesteś nienormalny — stwierdził, po czym zaśmiał się i zgasił papierosa.

Czarnowłosy podszedł do łóżka i usiadł na nim. Uniósł nagle swoje spojrzenie, a następnie poklepał materac, dając wyraźny znak Perry'emu , aby usiadł obok niego.

— Mam ci wysłać specjalne zaproszenie? — oczywiście nie obyło się bez uszczypliwego komentarza.

Landon traktował jednak takie zaczepki jak próbę zbliżenia się bardziej do Ethana. W jego obecności zapominał o tym, że miał się zakolegować z czarnowłosym, aby głównie pozyskać informację jego nagłej zmiany. W tej chwili go to nie obchodziło zwłaszcza kiedy zobaczył jak chudzielec ułożył się na plecach, kładąc ręce pod głowę. Szatyn także odważył się położyć na boku, byle tylko mieć jak najlepszy widok na Ethana. Od razu mógł stwierdzić, że Nowy Jork nie był godny tak dużej uwagi jak Waddigham.

— Masz jakieś marzenie? — czarnowłosy nagle zapytał, gapiąc się na sufit.

Landona zaskoczyło tak nagłe i dość intrygujące pytanie. Nie był osobą myślącą o życiu jak o drodze, na której stały marzenia, do jakich miałby dążyć. Starał się każdego dnia być dobrym człowiekiem i pomagać ludziom, a także biegać, realizując się w tym jak najlepiej.

— Tak szczerze to nie wiem, ale wydaje mi się, że moim marzeniem byłyby wygrane biegi w jakimś wielkim wydarzeniu. Jak Mistrzostwa Świata czy coś w tym rodzaju. Albo Olimpiada.

— Bieganie masz we krwi, więc pewnie ci się uda — odparł Ethan dalej unikając spojrzenia Landona, które nagle stało się bardziej intensywne ze względu na to, że nie często słyszał miłe słowa od czarnowłosego.

— Od dziecka byłem skazany na trening. Ktoś mógłby pomyśleć, że to niespełnione marzenia ojca, ale tak naprawdę, gdybym tego nie lubił to bym tego nie robił.

— Nie robisz niczego wbrew sobie? — następne pytanie padło z ust Ethana.

— Nie — odpowiedział pewnie Perry. — Moim zdaniem to jest niszczenie samego siebie, a także kompletna strata czasu.

— A co jeśli ktoś nie ma wyboru?

— Zawsze znajdzie się inne wyjście z sytuacji — Waddigham w końcu przekręcił głowę w bok i popatrzył na Perry'ego, który był oddalony o kilkanaście centymetrów. — Tylko czasem trudno je dostrzec.

Ethan zamyślił się nad ostatnią wypowiedzią Landona i zaczął bić się z własnymi myślami na temat rzeczy, których się dopuścił.

— Aby spełnić niektóre marzenia trzeba naprawdę wykazać się nie tylko cierpliwością, ale także cierpieniem — wyznał smutnym tonem, po czym Waddigham dotknął opuszkami palców zeszytu, jaki towarzyszył mu bez przerwy.

Landon od samego początku domyślił się, że zawartość tego sekretnego zeszytu kryła prawdopodobnie rozwiązanie wielu zagwostek na temat Ethana, ale nigdy nie otworzyłby go bez pytania. Perry chciał szanować chudzielca mimo wszystko, bo wiedział, teraz już był tego pewien, że dusza czarnowłosego była naprawdę skrzywdzona w przeszłości. Czemu jednak odtrącił przyjaciół i nie dał się uratować?

— Sądzę, że jeśli ktoś posiada tak wielkie marzenia, to warto się dla nich poświęcić. Jeśli ktoś dotrze po miesiącach albo latach do swego celu to będzie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie — Landon uśmiechnął się i kąciki ust Waddighama także powędrowały w górę.

— Zgadzam się — niespodziewanie szatyn dodał Ethanowi ogromnej otuchy oraz zapalił ponownie światełko nadziei, które stopniowo gasło.

Ethan Waddigham chciał być szczęśliwy.

— To teraz ja cię o coś zapytam — Perry poczuł się tak jakby przejął pałeczkę od drugiego zawodnika. — Lubisz czytać?

— Lubię — odpowiedział krótko.

Landon nie mógł w to uwierzyć. Nie sądził, że Ethan lubił książki. Sam nie nosił ich w plecaku, na półkach w jego pokoju stały tylko jakieś pudełka, większe, bądź mniejsze.

— Serio?! — wypalił na cały głos. — A co lubisz czytać?

— Napisy w filmach — powiedział Waddigham, a wtedy Perry zrobił dość zmieszaną minę, bo nie spodziewał się takiej odpowiedzi.

Ethan zaśmiał się widząc głupkowaty wyraz twarzy wyższego i ułożył się po chwili na swoim prawym przedramieniu, aby móc spoglądać na Landona.

— Oglądasz zagraniczne filmy? — zapytał.

— Teraz moja kolej. Lubisz czytać książki?

— Tylko biografie, najlepiej biegaczy. Ostatnio kupiłem biografię Usaina Bolta. Świetna jest, ale tak poza tym to nie lubię czytać — odparł, a następnie spojrzał w oczy Ethana, bo chciał wiedzieć jakie filmy lubił. — Odpowiedz mi — Perry był ciekawską osobą, więc nie mógł mu tego odpuścić.

— Tak. Najlepsze są francuskie — wyznał. — Mają charakter, ale amerykańskie też są spoko. Hiszpańskie też lubię.

— Na przykład? Podaj tytuły.

— "Zabiłem moją matkę", "Call me by your name", "Tajemnica Brokeback Mountain", "120 uderzeń serca", "Paryż 5:59", "Para mieszana", "Tęsknię za tobą"

— Czekaj, czekaj, czekaj! Zapisze sobie, bo żaden tytuł niczego mi nie mówi — Landon chwycił za zeszyt od matematyki i zaczął notować.

— Nie słyszałeś o żadnych z tych filmów? — zapytał z lekkim oburzeniem.

— Nie, są popularne?

— Człowieku, co ty w takim razie oglądasz poza porno?

Perry się speszył, bo nie chciał wchodzić na żadne zboczone tematy.

— Ja oglądam tylko amerykańskie albo angielskie. Najbardziej lubię twórczość Woody'ego Allena.

— O matko — Ethan przyłożył swoją dłoń do czoła. — Z tobą jest naprawdę źle.

— Widziałeś jego filmy, że tak krytycznie do nich podchodzisz?

— Od samych zwiastunów chce mi się żygać — nie krył swojej niechęci do komedii romantycznych, reżysera uważanego za geniusza i wizjonera.

— Nie masz za grosz poczucia estetyki i romantyzmu. Musisz koniecznie obejrzeć jakiś film Allena.

— Możemy obejrzeć dzisiaj jakiś film, ale na pewno nie tego starego pryka.

— To co chcesz oglądać? — Landon miał nadzieję, że jednak zgodzi się po paru minutach namowy na jakiś film, który poleci mu biegać.

— To, co każdy facet lubi najbardziej. Porno. Znam kilka świetnych stron — zaśmiał się Ethan widząc jak twarz Perry'ego poczerwieniała od tego tematu. — Nie zachowuj się jak prawiczek, bo na bank kilka razy w tygodniu zwalasz sobie patrząc na gorące laski.

— Nie mówię, że tego nie robię, ale jakbym mógł oglądać takie rzeczy z tobą?! — Landon czuł kolejny przypływ gorąca i patrząc na Ethana wyobrażał go sobie w nieco innym wydaniu.

Szatyn podniósł się do siadu, a tuż za nim zrobił Waddigham, ponieważ chłopak wpadł na kolejny pomysł. Schodząc z łóżka chwycił za rękę Perry'ego i ponownie wyszli oni przez okno z mieszkania chłopaka.

Ethan przyciągnął dłoń Landona do swojej twarzy, aby zerknąć na zegarek.

— Zaraz zacznie się druga runda — uśmiechnął się podstępnie, a wyższy poczuł ciarki na plecach kiedy tylko widział jak szczupłe palce Ethana dotykały jego ręki.

Oboje zeszli kilka pięter w dół, Waddigham przyłożył swój palec do ust każąc wyższemu zachować ciszę. Wyglądali, jakby skradali się po to, aby zapolować na zwierzynę, ale tym czasem czarnowłosy zerknął do mieszkania na piętrze poniżej, a Perry nie tracąc czasu także poszedł jego śladem czego pożałował bardzo szybko.

Przed jego oczami ukazał się gruby facet, który z dużym zapasem sił a małym sprzętem posuwał jakąś prostytutkę o rudych włosach. Jej biodra obijały się o stół jednak nadal udawała, że taka kolej rzeczy jej odpowiadała. Landon przyłożył dłoń do swoich ust i wszedł kilka schodów w górę, kierując się do mieszkania kolegi z klasy.

Ethan zerknął na szatyna i ruszył jego śladem wkładając ręce do kieszeni spodni. Ponownie weszli przez okno do pokoju, a Landon przecierał swoją twarz chodząc po pokoju, a Waddigham usiadł ponownie na łóżku.

— Fuuu! Nie mogę wymazać tego ze swojej głowy! — Perry zaczął przeżywać to, że musiał doświadczyć takiego obleśnego obrazu.

— I jak ci się podobał film na żywo? — czarnowłosy znów zaczął żartować z Landona, który nagle uśmiechnął się i zacisnął zeby.

— Był obrzydliwy! — ponownie się uniósł i zaczął się przepychać z Waddighamem.

Niższy opadł na materac i wdał się w przyjacielską przepychankę. Oboje uderzali się, kontrolując każdy ruch. Ethan swoimi chudymi rękami złapał Perry'ego nogami za biodra i przewrócił go na plecy. Był on nad nim jednak tylko przez moment, bo Landon miał więcej siły i obrócił Ethana na bok, po czym wylądował znów na tym samym miejscu, co przedtem.

Zarówno Perry, jak i Waddigham zmęczyli się tymi dziecinnymi zabawami i ich oddechy przyspieszyły. Bluza Ethana podciągnęła się w górę, odsłaniając pępek, natomiast biała koszulka Landona została pomięta. Nie zwrócili oni jednak na to większej uwagi, na swoje roztrzepane włosy, ani na to, że w tym momencie mogliby być uznani za kogoś więcej niż przyjaciół.

Oboje skupili się bowiem na badaniu swoich twarzy. Blada, wychudzona twarzyczka z prostym noskiem oraz ustami mówiącymi tak wulgarne niekiedy słowa. Lisie spojrzenie się zmieniło i było ono zaskoczone, a na policzkach pojawiły się drobne rumieńce.

Perry także nie wiedział, co teraz się działo, ale jego serce podpowiadało mu, aby nie przerywać tej chwili. Mocne uderzenie w klatce piersiowej, ciarki na ciele, a także delikatny ruch nogi chłopaka leżącego na materacu sprawił, że Landon zapomniał o różnicy między miłością do kobiety a mężczyzny i zaczął się zbliżać do czarnowłosego. Silne ramiona szatyna ułożone były między głową Waddighama, który uchylił delikatnie swoje usta, jakby czekał na to aż Perry zetknie się swoimi wargami. Przestrzeń pomiędzy dwojgiem przestała być już tak duża jak na początku, a biegacz pochylał się do tajemniczego chłopaka, który nieruchomo leżał pod wyższym licealistą. Można było spostrzec tylko jego unoszącą się klatkę piersiową, ale nikt, prócz Ethana nie mógł zauważyć tego chaosu, jaki pojawił się w jego głowie. Nikt nie potrafił także usłyszeć jego wewnętrznego krzyku wołającego o pomoc.

— Ethan, kupiłem sos do... — nagle drzwi do pokoju czarnowłosego się otworzyły, a pan Waddigham zamilkł widząc, że jego syn był w dość ciekawej sytuacji. Mężczyzna speszył się, nieco zgarbił swoje plecy i zaczął się wycofywać, podczas, gdy Ethan zepchnął z siebie Landona. — Nie przeszkadzajcie sobie. Już znikam — uniósł dłoń w geście pokoju i zamknął drzwi zostawiając dwóch zmieszanych chłopaków w jednym pomieszczeniu.

Ethan szybkim ruchem ręki poprawił swoją bluzę, po czym głośno wypuścił powietrze z ust oraz zmierzwił włosy, a Landon nie wiedział jak teraz będzie mógł spojrzeć w oczy pana Waddighama.










——
———
Ethan póki co pozostaje zagadką, ale już powoli wszystko się będzie rozwiązywać^^ Mam nadzieję, że mój pomysł na tę pracę Wam się spodoba i dotrwacie do końca 😁❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro