Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⸻ 12 ⸻


Rozdział dwunasty:
Chcesz złożyć na niego donos?

Gdy otworzyłam oczy, w sypialni panował półmrok. Było mi gorąco, dlatego przesunęłam kołdrę w bok, podnosząc się na łokciach. Poczułam dziwny ból głowy, przez co automatycznie dotknęłam dłonią czoła. Pod opuszkami palców wyczułam niewielki plaster, a na lewej ręce zlokalizowałam dodatkowo opatrunek w postaci bandaża.

Nie pamiętałam za bardzo, co się wydarzyło, ale nudności nie zwiastowały niczego dobrego. Czułam się coraz gorzej, dlatego delikatnie, bardzo obolała wstałam z łóżka i chwiejnym krokiem ruszyłam do łazienki, której drzwi nagle się otworzyły.

— Poczekaj, pomogę ci.

Łagodny głos Alice nieznacznie mnie uspokoił. Szatynka pomogła mi dojść do muszli, przytrzymując następnie włosy, a ja pozwoliłam sobie spuścić wszystko, co wtedy we mnie siedziało.

— Jak się czujesz? — spytała dziewczyna, wycierając mi twarz papierowym ręcznikiem.

— Wszystko mnie boli, dlaczego?

Pytanie wywołało na twarzy szatynki ból, ale i zalążek troski. Nie świadczyło to zatem o niczym dobrym, więc automatycznie się zestresowałam.

— Pamiętasz, jak byłyśmy nad jeziorem? — zapytała, próbując mnie nakierować, na co ja jedynie pokręciłam głową. — Poszłaś się przejść wzdłuż jeziora. Nie było cię dobre pół godziny. W pewnym momencie usłyszeliśmy krzyk, bo...

— Zaatakował mnie Felix — dokończyłam. — Już pamiętam.

W tamtym momencie przeszedł mnie dreszcz, dlatego dziewczyna szybko okryła mnie kocem i pomogła wrócić do łóżka.

Na szafce nocnej stała szklanka pełna wody i jakaś tabletka, którą poprosiła, abym natychmiast wypiła, co zrobiłam bez dłuższego zastanowienia.

— Zostawię cię na chwilę samą — odezwała się ponownie. — Pójdę po lekarkę.

Na jej słowa pokiwałam jedynie głową. Obserwowałam znikającą za drzwiami sylwetkę, a następnie skupiłam swoją uwagę na zegarze, który wskazywał kwadrans przed dziewiętnastą.

Nie miałam pojęcia, jak długo spałam, ale zaczęłam sobie przypominać wszystko to, co doprowadziło mnie do takiego stanu. Poznanie Felixa, nieprzemyślany spacer, spotkanie z oprawcą, nieudana ucieczka, atak i upadek, interwencja, a na końcu ciemność.

Fragmenty wnętrza apteczki znajdowały się na moim ciele nie bez powodu. Uderzyłam o dno jeziora całkiem mocno, raniąc się przy tym nieznacznie w głowę i lewy nadgarstek.

Drzwi nagle się otworzyły, a ja odruchowo wzdrygnęłam, jednak nie miałam się czego bać, widząc Alice w towarzystwie kobiety w białym fartuchu.

Lekarka, jak się okazało, miała sprawdzić mój ogólny stan. Zapewniła, że nic takiego mi się nie stało, a sama zostałam jedynie trochę poturbowana. Zabandażowane rany były świadectwem mojej walki o wolność. Jako osoba pełniąca również funkcję obozowego psychologa, zaleciła mi odwiedzanie jej gabinetu w każdym momencie, gdy tylko bym tego potrzebowała. Zniknęła po dwudziestu minutach, a ja ponownie zostałam sam na sam z Alice, która od samego początku, gdy się przebudziłam, była naprawdę przejęta.

Może to mój wygląd wywoływał u niej łzy, ale ja miałam się dobrze. Co prawda odczuwałam dyskomfort w niektórych częściach ciała, ale poza tym wszystko było w porządku.

Największe dla mnie zaskoczenie stanowił fakt, że obrazy, które pojawiały się przed moimi oczami, w ogóle mnie nie przerażały, a uświadamiały, że nie jestem i nigdy nie będę całkowicie bezpieczna.

Byłam wściekła na tego, który mi to zrobił, bo wiedziałam, że odbił we mnie swoje piętno, pozostawiając w umyśle blizny na całe życie. I chociaż czułam się wtedy silna, nie wiedziałam, jak mogłam reagować w przyszłości. Byłam w szoku i dopiero po jakimś czasie miałam wrócić do normalności.

Myślałam, że pierwszymi twarzami, których właścicielki wejdą przez drzwi w następnej kolejności, będą moje pozostałe współlokatorki, ale wizyta pana Arthura, w piętnaście minut po wyjściu pielęgniarki, wyjątkowo mnie zaskoczyła.

Mężczyzna standardowo zapytał mnie o samopoczucie, a następnie przedstawił, jak wygląda cała sytuacja z napaścią.

Dowiedziałam się, że to nie była pierwsza taka sytuacja i, że Felix był wcześniej karny za podobne wykroczenia. Różnica w tym przypadku wyglądała jednak następująco, chłopak od ośmiu miesięcy był pełnoletni i mógł już odpowiadać przed sądem dla dorosłych. Jakby nie patrzeć, zostałam napadnięta, zatem pytanie opiekuna zupełnie mnie nie zaskoczyło.

— Chcesz złożyć na niego donos?

Wydawałoby się, że to wręcz obowiązkowa rzecz, którą powinnam uczynić, ale po namyśle uznałam, że nie chcę mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. Został wykreślony z listy obozowiczów, a następnego dnia miał opuścić obóz. Mogłam narobić mu problemów z policją, ale dla świętego spokoju wolałam to sobie odpuścić.

— Jesteś absolutnie pewna? — dopytywał opiekun, nie będąc do końca przekonany co do szczerości moich słów.

— Tak — odparłam. — Do niczego takiego na szczęście nie doszło, a będąc daleko, raczej nic mi nie zrobi. Wolę nie narażać się na przyszłość.

— No dobrze, rozumiem. Gdybyś jednak zmieniła zdanie, natychmiast mnie poinformuj — poprosił.

Myślałam, że to wszystko, co miał mi do przekazania, ale ku mojemu zaskoczeniu z kieszeni koszuli wyciągnął nagle swój telefon.

— Próbowałem skontaktować się z twoimi rodzicami, ale nie udało mi się do nich dodzwonić — powiedział. — Muszę ich poinformow...

— Jeśli nie odebrali, to pewnie są pochłonięci pracą — wtrąciłam. — Nie musi się pan do nich dobijać. Gdy będę chciała z nimi porozmawiać, to wtedy się zgłoszę.

Mężczyzna nie krył zaskoczenia. Byłam niepełnoletnia, poinformowanie rodziców o zaistniałej sytuacji było wręcz wskazane. Wciąż nie wiem jakim cudem udało mi się to wszystko obejść, bez niepotrzebnego stresowania moich bliskich.

Gdy mężczyzna wyszedł, do chatki wróciła Alice, która chwilę wcześniej wyszła, aby przynieść dla mnie kolację. W końcu przegapiłam obiad, zwymiotował śniadanie i na pusty żołądek wypiłam tabletkę przeciwbólową. Potrzebowałam wzmocnienia.

Wraz z szatynką przyszły również Amanda i Jen, które delikatnie, bez szczególnego nacisku o wszystko mnie wypytały, okazując przy tym ogromne wsparcie.

✩ ✩ ✩

O poranku czułam się już lepiej. Po odprawieniu porannej toalety i ubraniu w wygodne ubrania, Alice zmieniła mi opatrunek na czole i chwytając pod pachę, zaprowadziła na stołówkę.

W jeden dzień stałam się sensacją. Wszystkie spojrzenia były skierowane w moją stronę, a moje imię znajdowało się na ustach co drugiej osoby. Minęło pięć dni, a ja zdążyłam zapisać się już na kartach historii obozu.

Nie skłamię, jeśli przyznam, że czułam się wtedy strasznie niekomfortowo. Musiałam to jakoś przetrwać. To właśnie o mnie krążyły wówczas wszystkie plotki, a bycie w centrum zainteresowania z pewnością nie było dla mnie przyjemne.

Pamiętałam jednak słowa kucharki. Nie pozostało mi nic innego, jak przyjąć, przetrzymać i zapomnieć.

Fakt bycia sensacją mógł nie wpasowywać się w schemat, ale nic innego mi nie pozostało. I tak miałam szczęście, że dostałam ogromne wsparcie od Alice, Amandy i Jen.

Ostatnia wymieniona odprowadziłam mnie do stolika, a dwie pozostałe poszły po śniadanie, które po chwili znalazło się tuż przede mną. Serowa zapiekanka z ziołami, kawałek wielkości dłoni. Byłam głodna, ale nie potrafiłam za wiele przełknąć. Lekarka tłumaczyła to tym, że to przez stres, który przez kilka najbliższych dni miał mi towarzyszyć na każdym kroku.

Podczas ogłoszeń został poruszony temat napastowania, niektóre reguły zostały zaostrzone, a ich złamanie groziło teraz surową karą, czyli wydaleniem, w najgorszym wypadku wezwaniem policji, a nawet karą grzywny.

Był to pierwszy wakacyjny piątek, dlatego dostaliśmy tego dnia wolne. Mogliśmy skupić się na ulubionych zajęciach, lecz ja niestety zostałam z tego całkowicie wyłączona. Dostałam zalecenie, aby odpoczywać, więc odwiedzenie Theo tego dnia nie wchodziło w grę.

Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, ale współlokatorki obiecały pomóc mi zagospodarować wolny czas.

W pewnym momencie do stolika, gdzie siedziałyśmy, dołączyła Ellody, wszyscy chłopcy, z którymi spędziłyśmy cały poprzedni dzień, a także Christian, którego twarz z jakiegoś powodu mnie uspokajała, bo to on pomógł Maxowi wyciągnąć mnie z wody.

Standardowo, nie obyło się bez pytań o moje samopoczucie i tym podobne. Starałam się jednak tak poprowadzić rozmowę, aby temat jak najszybciej został zmieniony, w końcu chciałam szybko zapomnieć, a ciągłe branie na tapet ostatnich wydarzeń wcale mi w tym nie pomagało.

Podziękowałam chłopakom za ratunek i o ile Christian przyjął je naturalnie, tak w oczach Maxa zauważyłam ogromny smutek, jakby czuł się winny, że to wszystko w ogóle się wydarzyło. Gdyby jeszcze miał z tym cokolwiek wspólnego.

Gdy wychodziliśmy wszyscy ze stołówki, mojej uwadze nie umknął fakt, że Amber szczerzyła się wtedy jak nigdy. Nie trudno było wywnioskować, że cieszyła się z mojego nieszczęścia, ale ja miałam ją wtedy gdzieś. Nie potrzebowałam reagować na żałosne zachowanie osiemnastolatki, której kompleksy ciągnęły się z Edynburga do Tokio.

Wybłagałam wszystkich, aby zajęli się sobą. I tak chciałam odpocząć, spróbować się przespać, gdyż noc była dla mnie ciężka.

Osobą, która zadeklarowała się odprowadzić mnie do chatki, był Max. Totalnie się tego nie spodziewałam, ale nie mogłam mu tego zabronić. W pewnym sensie uratował mi życie, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna.

Weszliśmy do chatki. Chłopak usiadł przy stole, a ja delikatnie opadłam na łóżko, uważając szczególnie na bolący nadgarstek.

— Przykro mi, że cię to spotkało — powiedział nagle, przez co podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć. — Wciąż nie rozumiem, czemu ten sukinsyn został tu wpuszczony po tym wszystkim, co działo się we wcześniejszych latach.

Wtedy przypomniałam sobie słowa Alice, o wykorzystanych przez niego dziewczynach, szczególnie Molly, która może i z własnej głupoty, ale przede wszystkim za sprawą Felixa została matką.

— Nigdy nie wykazywał takiej agresji — kontynuował. — Wcześniej rozgrywał tę swoją chorą grę z oczarowaniem potencjalnej seksualnej ofiary, a następnie ją wykorzystywał i zostawiał. Skąd zatem to maniakalne zachowanie?

— Bardzo chciałabym o tym zapomnieć, ale wiem, że zostanie to ze mną na długo — odezwałam się. — Może teraz tego po mnie nie widać, bo wciąż jestem w szoku, ale za chwilę, gdy dotrę do wnętrza samej siebie, zacznę lękać się wszystkiego i wszystkich. Nie chcę, żeby się to powtórzyło...

Chłopak wstał i podszedł do łóżka, kucając tuż przy moich nogach. Ja sama podniosłam się do pozycji siedzącej, poprawiając sobie włosy, wpatrując się w przejęty wyraz twarzy bruneta.

— Jesteś tu nowa, dopilnuję, żebyś do końca wakacji była biezpieczna.

— Nie jesteś mi nic winien — powiedziałam. — I tak zrobiłeś dużo, przyozdabiając policzek Felixa w purpurę.

— Gdyby nie ty, pewnie nie odważyłbym się porozmawiać z Amber.

— To była jedynie rada, której posłuchałeś — stwierdziłam.

Chłopak westchnął. Delikatnie dotknął lewą dłonią jednego z moich kolan, a ja odskoczyłam jak oparzona, szybko się od niego odsuwając.

Jego reakcja była bezcenna. Natychmiast się wyprostował, oczy otworzył szerzej, a ręce wyciągnął przed siebie, w geście mówiącym, że nie chciał mnie skrzywdzić.

Nie byłam zaskoczona tym, jak zareagowałam. Spodziewałam się problemów w kontaktach z chłopakami, gdy tylko uświadomiłam sobie, czego doświadczyłam. O ile nie bałam się, że Alice, czy którakolwiek z moich współlokatorek może mnie skrzywdzić, tak twarde dłonie i silne ramiona Maxa przypominały mi o chwili, gdy nie wiedziałam, czy zostanę zgwałcona przez Felixa, czy jednak uda mi się uwolnić.

Brunet strasznie się tym przejął. Wiedziałam, że nie chciał mi nic zrobić, a dotknięciem kolana próbował jedynie dodać mi otuchy, ale sam fakt kontaktu cielesnego wywoływał we mnie przerażenie.

— Przepraszam, ja...

— Spokojnie — przerwałam mu. — Nie dopuszczałam do siebie myśli, że będzie inaczej.

Wróciłam ostrożnie na poprzednie miejsce, spuszczając nogi wzdłuż łóżka. Chłopak w tym czasie zrobił krok w tył i usiadł naprzeciwko mnie, uginając materac, na którym sypiała Jen.

— Może chcesz iść z tym do pani psycholog? — spytał.

— Nie sądzę, żeby kobieta, która pełni na tym obozie funkcję lekarki, pielęgniarki i higienistki, była również dobrym psychologiem — powiedziałam. — Dam radę. Musisz po prostu...

— Co takiego? — dopytywał, gdy nie kontynuowałam.

— Może spróbujesz mnie przytulić? — zapytałam, patrząc mu prosto w oczy. — Gdy poczuję, że swoimi ramionami nie chcesz mnie skrzywdzić, może uda mi się opanować lęk.

Brunet nic na to nie odpowiedział. Wstał, poprawiając swoją koszulkę i pokazał dłońmi, abym i ja się uniosła, co natychmiast uczyniłam. Zredukował odległość między nami, robiąc dwa małe kroki w przód, a następnie delikatne rozłożył ręce i czekał, aż sama do niego podejdę.

Czułam jednak opór. Gdy zamykałam oczy, widziałam sytuację z poprzedniego dnia. Drzewa, jezioro i blondyna, który wypalił we mnie swoje znamię. Chcąc je jednak zamazać, musiałam chociaż spróbować zawalczyć z lękiem.

Przesunęłam się w stronę chłopaka, a następnie delikatnie go objęłam, łącząc ręce za jego plecami. On sam zamknął mnie w żelaznym uścisku.

Zamknęłam oczy, dotykając prawym policzkiem umięśnionej klatki piersiowej. Wyczuwałam temperaturę jego ciała, wdychałam zapach perfum i wody po goleniu, a także słyszałam delikatne bicie jego serca, którego niesłabnący rytm zaczął mnie uspokajać.

Byliśmy tak blisko, jak jeszcze nigdy. Uścisk trwał nieprzerwanie dobrych kilka minut, aż postanowiłam się od niego odsunąć. Silne ramiona przestały mnie obejmować, a ja poczułam wewnętrzny spokój. Byłam bezpieczna. Nie musiałam obawiać się chłopaka, który stał wówczas tuż przede mną. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu godzin mogłam odetchnąć z ulgą.

Max zauważył, że poczułam się lepiej. Zaproponował, żebym się zdrzemnęła, a on sam miał zostawić mnie w spokoju. Poprosiłam jednak, żeby ze mną został i tak ja, po przebraniu się w coś luźniejszego i on, zdejmując z siebie koszulkę, położyliśmy się na moim łóżku.

Na początku leżeliśmy, trzymając się od siebie z daleka. Dopiero później położyłam głowę na jego ręce, wtulając się w ciepły tors. Było to coś, czego naprawdę potrzebowałam.

Przestałam przejmować się problemami. Nie interesowałam się tym, że Max mógł rzeczywiście coś do mnie czuć. Wtedy pragnęłam być jedynie bezpieczna, przy kimś, kto był gotowy mnie bronić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro