⸻ 11 ⸻
Rozdział jedenasty:
Śledziłeś mnie?
Po chwili wróciłyśmy do reszty. Alice trzymała mnie mocno za rękę, dodając otuchy. Byłam delikatnie roztrzęsiona, a jej przestroga, wsparcie i obecność były wtedy najlepszym, co mnie spotkało.
W jednej sekundzie zaczął narastać we mnie lęk. Lęk przed nowo poznanym chłopakiem. Zostałam uświadomiona co do jego osoby, więc była to naturalna reakcja. W końcu nie chciałam stać się jego kolejną ofiarą...
Alice obiecała mi, że zostanie to między nami, przynajmniej na razie. Przed resztą próbowałam udawać, że mnie to nie ruszyło, ale niestety nieudolnie. Amanda od razu zauważyła, że coś musiało się wydarzyć, przez co z naszego sekretu nie pozostała nawet nitka.
Patrząc na to z drugiej strony, może to i lepiej. Przy okazji została ostrzeżona i Jen, która w tej kwestii i tak znajdowała się na zdecydowanie lepszej pozycji.
Może reagowałam za mocno, w końcu nie miałam pewności, że Felix będzie chciał mi coś zrobić, jeśli będę starała się go unikać, ale sam fakt jego obecności i świadomość, że mogliśmy na siebie wpaść w każdym miejscu i o każdej porze, nie dawała mi spokoju.
Myślałam o tym przez całą drogę nad jezioro i gdyby nie wsparcie pozostałych dziewczyn, zapewne doszczętnie bym się załamała, a tak, udało mi się opanować i odrzucić nieprzyjemne myśli na bok.
Musiałam być silna. Wakacje dopiero się zaczynały, więc nie mogłam poddać się już w ich pierwszych dniach. Potrafiłam wykazać się siłą, której na pierwszy rzut oka można by u mnie nie zauważyć, ale która wynikała z silnego i dosyć mocnego charakteru, zafundowanego przez obojga moich rodziców.
Po dwudziestominutowym spacerze dotarliśmy nad ogromny zbiornik wodny, z nieskazitelnie czystą wodą, pięknym laskiem go otaczającym i niewielkim molo, wychodzącym wgłąb na jedną czwartą jego szerokości.
Wokół zaczęły formować się grupki, dlatego z dziewczynami od razu ruszyłyśmy w stronę drzew, aby schronić się w ich cieniu. Amanda i Jen rozłożyły dwa koce, które wzięłyśmy z domku, a następnie wszystkie się na nich rozłożyłyśmy.
Wszelkie zasady obowiązujące nad jeziorem zostały przytoczone podczas śniadania, dlatego wiedziałam, że do wody będziemy mogli wejść dopiero wtedy, gdy opiekunowie przygotują stanowisko ratownicze i sprawdzą teren, czy przez noc w jeziorze nie pojawiły się zagrażające życiu przedmioty lub substancje.
Oparłam się plecami o pień drzewa, spoglądając na drugi brzeg zbiornika, gdzie inne, równie wysokie dęby, rozmieszone były znacznie bliżej siebie.
— Czy możemy się dosiąść? — usłyszałam nagle głos Louisa, automatycznie spoglądając na niego i resztę chłopaków z dwudziestki czwórki.
— Tak, ale przysięgam, jeśli wrzucicie mnie dziś do wody w ubraniu, to nie ręczę za siebie! — wrzasnęła odruchowo Alice, przypominając zastrzeżenie z poprzedniego dnia.
— Spokojnie, nic takiego się nie wydarzy — obiecał jej mówiący już wcześniej blondyn.
Chłopcy zaczęli rozkładać się tuż przy nas. Między większością zawiązała się rozmowa, w której nie chciałam za bardzo brać udziału. Przyglądałam się natomiast każdemu ruchowi Maxa, który od samego początku wyglądał jak wrak człowieka.
Blada twarz, zmarszczka myśliciela i podkrążone oczy, w których przeplatały się na przemian przemęczenie, niepewność i ulga, dające jasno do zrozumienia, że za chłopakiem była ciężka noc.
Nie twierdzę, że zerwania nie należą do ciężkich, ale wydawało mi się, że niebieskooki zamknął temat już w momencie, kiedy odchodziłam poprzedniego dnia z placu ogniskowego. Jednak jego trupi wygląd wcale na to nie wskazywał.
Położył się na plecach, kładąc ręce na klatce piersiowej i spoglądając na bezchmurne niebo. Dzieliły nas może trzy metry i czwórka osób. Bariera, która z jakiegoś powodu zaczęła mi wtedy przeszkadzać.
Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale chciałam z nim wtedy porozmawiać. Miałam dziwne przeczucie, że może uda mi się go pocieszyć, ale z drugiej strony się tego bałam. W uszach wciąż brzmiały mi jego słowa w rozmowie z Amber...
«— Pewnie, pojawiła się taka Emma i od razu namieszała ci w głowie. Taki jesteś lojalny — komentowała blondynka.
— Jest twoim przeciwieństwem i to mnie w niej urzekło — odparł.
— Przeciwieństwem, kurwa, na pewno — warczała blondynka. — Pewnie pokazała ci pizdę, a ty już planujesz ją zaliczyć.
— Dosyć tego — powiedział ostro Max. — Ciesz się, że potrafię się kontrolować, bo z pewnością zrobiłbym ci krzywdę.»
«Jest twoim przeciwieństwem i to mnie w niej urzekło.»
Zaczęłam analizować słowa wszystkich, którzy w ciągu ostatnich czterech dni mówili o tym, że ja i Max do siebie pasujemy. Czy sama tak uważałam? Całkowicie nie zaprzeczam.
Mówiłam już, że nie przyjechałam na obóz, aby bawić się w love story. Ba, jeszcze pięć dni wcześniej nie wiedziałam, że w ogóle się tam znajdę, a nagle moim dylematem stał się niespodziewanie poznany chłopak.
Było mi go szkoda, gdyż Amber wyglądała na typową licealną sukę, a on był tym rodzajem faceta, który wykazuje się szczerością i dużą odpowiedzialnością. I mówię to ja, Emma Powell, dziewczyna, która na początku chciała wszystkich unikać.
W międzyczasie usłyszałam gwizdek. Jego dźwięk oznaczał możliwość wejścia do wody. Wszyscy wokół jak na zawołanie zaczęli się rozbierać lub przebierać w stroje kąpielowe. To samo tyczyło się moich współlokatorek i obecnych przy nas chłopaków.
Z jakiegoś powodu odechciało mi się pływać. Ostatnie kilkanaście godzin za bardzo mnie przytłoczyło. Niemniej zdjęłam z siebie koszulę i spodenki, odsłaniając założony wcześniej strój kąpielowy.
Nie interesowałam się za bardzo reakcją chłopaków, ale nie umknęły mi ich ciekawskie spojrzenia. W końcu, który chłop nie chciałby zobaczyć laski w stroju kąpielowym, gdy byłaby ku temu okazja?
Radosny okrzyk Louisa i Toma towarzyszył ich wspólnemu biegowi w kierunku wody. Nie wszyscy się jednak podnieśli. Na miejscu zostałam z Amandą i Maxem, który po zdjęciu ubrania, zostając w samych kąpielówkach, położył się we wcześniejszym miejscu.
— Dopilnuję, żebyście mogli pogadać w spokoju. Może tobie uda się go pocieszyć — wyszeptała mi na ucho szarowłosa, po czym wstała i ruszyła w stronę naszych znajomych, którzy nieustępliwie błagali, aby do nich dołączyć.
Odprowadziłam dziewczynę wzrokiem aż do tafli wody, a gdy tylko się zanurzyła, skierowałam spojrzenie z powrotem na Maxa. Zebrałam w sobie odwagę, podniosłam się, a następnie przeszłam i położyłam obok bruneta, w taki sam sposób co on. Nie poruszył się wówczas nawet o milimetr.
Nie byłam pewna, czy w ogóle tego chciał, ale nie mogłam się już wycofać. Problemem był jednak początek rozmowy, ponieważ nie miałam pojęcia, od czego zacząć. Tak naprawdę, nie wiedziałam nawet, czy to ja powinnam odezwać się jako pierwsza.
— Plotki na tym obozie rozchodzą się szybciej, niż mrugnięcie okiem, więc pewnie wiesz już o mnie i Amber — powiedział nagle chłopak, delikatnie mnie uspokajając. Nie musiałam zaczynać.
— Nie będę zaprzeczać — odparłam.
Otworzył zamknięte wcześniej oczy i spojrzał w lewo, w moim kierunku. Zrobiłam to samo, pesząc się przy tym niesamowicie, gdyż byliśmy wtedy bardzo blisko siebie. Na szczęście szybko udało mi się opanować.
— Tak jak radziłaś, nie poprzestałem na próbie — mówił dalej. — Na początku było nawet dobrze, dopiero później zaczęły się fajerwerki — opowiadał ze smutkiem wyczuwalnym w głosie. — No ale, udało się — westchnął.
— A jak się z tym czujesz?
Odwrócił wzrok, spoglądając w niebo, gdzie zaczęły pojawiać się pojedyncze, małe chmurki.
— Sam nie wiem — odparł. — Nie mogłem w nocy spać, bo cały czas myślałem, czy postąpiłem słusznie.
— A wiesz czemu? — przerwałam mu. — Bo patrzysz wciąż przez pryzmat jej dobra, a nie swojego. Gdybyś martwił się przede wszystkim o siebie, nie czułbyś się teraz tak, jak się czujesz.
— Możesz mieć rację.
— Jestem tego pewna — podtrzymywałam. — Jednak źle się czuję z myślą, że poniekąd to ja to zapoczątkowałam.
— Hej — zareagował chłopak, podnosząc się do pozycji siedzącej i spoglądając na mnie z góry — gdyby nie ty, z pewnością nie odważyłbym się z nią zerwać.
— Ale...
— Przestań — przerwał. — Dziękuję za wsparcie. Znamy się od kilku dni, a pomogłaś mi bardziej niż ci, których znam od kilku lat. To dobrze o tobie świadczy.
— Amber z pewnością inaczej na to patrzy.
— Nie przejmuj się nią — poprosił. — Wszyscy wiedzą, jaka jest. Nikt nie będzie cię osądzał.
Szczerze się wtedy uśmiechnęłam. Podniosłam się również do pozycji siedzącej i zrobiłam coś, czego sama się nie spodziewałam. Przytuliłam chłopaka najczulej, jak tylko potrafiłam. Położyłam głowę na jego ramieniu, przykładając dłonie do nagich, ale niezwykle ciepłych pleców.
Uścisk trwał może trzy sekundy, ale bardzo mi wtedy pomógł. Odgoniłam nieprzyjemne myśli i zaczęłam skupiać się na tym, co było tu i teraz. Miałam jeszcze czas na zmartwienia, w końcu wakacje dopiero się zaczynały.
— To co, idziemy się schłodzić? — spytał, a ja jedynie pokiwałam głową.
Oboje wstaliśmy, a następnie, już mniej skrępowani, ruszyliśmy w stronę pływających znajomych.
✩ ✩ ✩
Minęły jakieś dwie godziny. Zdążyłam porządnie się wymoczyć, a po kąpieli rozłożyłam się w słońcu z pozostałymi dziewczynami. Chłopcy w tym czasie grali w wodną siatkówkę z innymi obozowiczami.
Udało mi się zapomnieć o sytuacji z rana, a wydarzenie z poprzedniego wieczora nie wprawiało mnie już w zakłopotanie. Zdecydowanie pomogła w tym rozmowa z Maxem, który stawał mi się bliższy z każdym dniem. Pomimo krótkiego stażu naszej znajomości, byłam w stanie nazwać go już kimś w rodzaju najlepszego kolegi z obozu.
Podczas całodniowego pobytu nad jeziorem, mieliśmy zaplanowany posiłek, który zbliżał się w szybkim tempie. Było może koło trzynastej, gdy Amanda i Alice poszły odebrać nasze porcje.
Podczas ich nieobecności wpadłam na chyba najgłupszy pomysł, jaki mogłam wprowadzić wtedy w życie. Uznałam, że dobrym pomysłem będzie spacer w samotności, po nieznanej mi okolicy.
Nie mam pojęcia, co sobie wtedy myślałam, ale nie skupiałam się na ewentualnych konsekwencjach swojej decyzji. Poinformowałam Jen i Ellody, że idę rozprostować kości i zniknęłam pomiędzy drzewami.
Z początku szłam dosyć blisko tafli wody, ale po jakimś czasie zaczęłam wchodzić głębiej, otulając się w pięknie wyglądający las, składający się z różnego rodzaju drzew, krzewów i skał.
W pewnym momencie ponownie znalazłam się przy jeziorze, ale byłam już znacznie dalej. Stałam w takim miejscu, z którego doskonale widziałam to, co działo się na polanie, trzydzieści metrów dalej, gdzie krążyło wielu innych nastolatków.
Nagle usłyszałam trzask łamiącej się gałęzi. Odruchowo odwróciłam się w stronę hałasu i niejako zamarłam. Tuż przede mną wyrosła sylwetka Felixa, w samych bokserkach, z okularami przysłaniającymi mu oczy.
Chłopak był mokry, co poznałam po przylegających mu do skóry kąpielówkach, uwydatniających wszystko, co zakrywały.
Bicie mojego serca znacząco przyspieszyło, a oddech stał się nierównomierny. Zestresowałam się nie dlatego, że obawiałam się spotkania z chłopakiem, a dlatego, że on sam pojawił się znikąd. W okolicy nie było nikogo innego, szansa na spotkanie w tak oddalonym od reszty miejscu graniczyła z cudem, więc byłam pewna, że blondyn mnie śledził. Wtedy uświadomiłam sobie, że ten spacer był naprawdę złym pomysłem.
— No proszę, znowu się spotykamy — powiedział jak gdyby nigdy nic, robiąc kilka pewnych kroków w moim kierunku.
— Śledziłeś mnie? — spytałam bez ogródek.
— A dlaczego miałbym...
— Odpowiedz — powiedziałam ostrzej.
— No proszę, czyli potrafisz być stanowcza — zaśmiał się. — Zupełnie na taką nie wyglądasz.
— Jestem silniejsza, niż ci się wydaje — odpyskowałam, mimowolnie robiąc krok do tyłu.
— Nie wiem, co nagadała ci Alice, ale to z pewnością kłamstwo — zmienił temat.
— Dlaczego miałabym ci wierzyć?
— A dlaczego nie?
Jego prawa brew uniosła się ku górze, co oznaczało, że ostentacyjnie próbował przykuć moją uwagę. Może i by to zadziałało, gdyby nie wcześniejsze przeświadczenia.
— Poznaliśmy się dziś rano — odparłam. — To chyba oczywiste, że ufam bardziej dziewczynie, którą poznałam kilka dni wcześniej i z którą mieszkam, niż chłopakowi, z którym wymieniłam zaledwie kilka zdań.
— Jesteś pewna, że ona jest wobec ciebie szczera? — spytał, zbijając mnie tym z tropu.
Wtedy zrozumiałam, że chłopak grał na czas. Nie miało znaczenia, co mówił i jak odpowiadał na moje pytania. Chciał za wszelką cenę podburzyć moją pewność siebie, która i tak była już wtedy mocno nadszarpnięta przez narastający strach.
Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć, ale wiedziałam, że ucieczka nie wchodziła w grę. Jedyne co mogłam zrobić, to wskoczyć do wody i zacząć krzyczeć, a i tak nie wiedziałam, czy z takiej odległości ktoś byłby mi w stanie szybko pomóc.
— Czego ode mnie chcesz? — zapytałam z lekko drżącym głosem.
— Ładna jesteś — powiedział, cwaniacko się uśmiechając. — A skoro zostałem już spalony, bo ktoś zdradził ci mój sposób na dobrą zabawę, to po co w ogóle robić wstęp?
— Dlaczego to robisz? — spytałam, bagatelizując jego pytanie. — Jesteś przystojny, na pewno byś sobie kogoś znalazł. Po jaką cholerę bawisz się w wykorzystywanie naiwnych dziewczyn?! — wrzasnęłam.
Podniosłam ton głosu nieprzypadkowo. Musiałam spróbować zwrócić na siebie uwagę, nawet jeśli byłam zbyt daleko od reszty grupy.
— Wiem, jak wyglądam — prychnął. — Skoro mogę to wykorzystywać, to po co bawić się w związki? W łóżku mogę mieć każdą, która chętnie rozkłada nogi.
Poczułam obrzydzenie. Mój brzuch przeszył nagle okropny ból, wywołany zapewne narastającym stresem. Wiedziałam, że nie mam z nim szans, a najgorsze wciąż było przede mną.
— Ale dosyć tego pierdolenia — warknął niespodziewanie, robiąc krok do przodu i zdejmując okulary. — Nie mamy zbyt wiele czasu. Lepiej nie stawiaj oporu, bo i tak mi nie uciekniesz.
Przełknęłam gulę w gardle, gdy blondyn na raz zsunął z siebie czerwone kąpielówki, prezentując mi przy tym swoje średniej wielkości przyrodzenie, powiększające się z każdą chwilą.
Jak na zawołanie zrobiło mi się słabo, ale nie mogłam nie pozwolić sobie na, chociażby próbę uratowania się z opresji. Odwróciłam się w stronę jeziora i najszybciej jak potrafiłam, wbiegłam do wody. Był to niestety cholerny błąd, bo nim zdążyłam się dobrze zamoczyć, zostałam mocno pchnięta, przez co uderzyłam o twarde, kamieniste podłoże. Zaczęłam krzyczeć, gdy silne ręce chłopaka zaczęły wyciągać mnie z wody za nogi, w stronę brzegu.
Nie rozumiałam, dlaczego chłopak nie zasłonił mi ust, ale nie miałam czasu na skupianie się na takich błahostkach. Za wszelką cenę próbowałam oswobodzić się z jego mocnego ucisku, gdy będąc już na lądzie, rozwiązywał górę mojego błękitnego bikini.
Po kilku sekundach poczułam na piersiach chłód, prezentując jezioru i oddalonym od nas drzewom swoją sferę intymną.
Chłopak próbował dotknąć mojego biustu, ale skutecznie stawiałam opór. Nie chciałam dopuścić do konkretnej formy molestowania.
W końcu nadarzyła się szansa, aby z impetem kopnąć go w splot słoneczny i uciec, co też uczyniłam. Chłopak automatycznie mnie puścił, a ja wskoczyłam do wody, tym razem odpływając na, jak mi się wydawało, bezpieczną odległość.
Krzyczałam najgłośniej, jak się dało. W oddali spostrzegłam biegnących w moim kierunku ludzi, a także kilka innych osób, które akurat płynęły.
— Nie daruję — warknął wściekle Felix. — Pożałujesz suko, że nie zgodziłaś się na łagodne traktowanie. Zaraz cię...
Lewy sierpowy Maxa zetknął się z policzkiem agresora, sprawiając, że ten drugi zatoczył się do tyłu. Przy blondynie znalazło się nagle kilku chłopaków, w tym opiekunowie, w jednym momencie go obezwładniając.
W tym samym czasie dopłynął do mnie Christian, chłopak, którego poznałam podczas malowania kurnika na farmie pokręconego Jake'a.
— Nic ci nie jest? — spytał, chwytając za moje ramiona.
Mocno się wzdrygnęłam. Nie dlatego, że chłopak mógł patrzeć na moje piersi, a z powodu jego dotyku, który zwyczajnie mnie przestraszył.
— Emma!
Krzyk Maxa odbił się echem w moich uszach. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Nie pamiętam momentu, gdy zostałam wyciągnięta na brzeg i przykryta kocem, ubrana przez Alice i przetransportowana do obozu, najpierw do chatki pielęgniarki, a później do swojej.
Wszystko działo się tak szybko, że moja głowa nie była w stanie za tym nadążyć. Byłam w dziwnym amoku, z którego wyrwałam się dopiero wtedy, gdy zostałam przykryta kołdrą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro