⸻ 1 ⸻
Rozdział pierwszy:
Zobaczymy, co przygotował dla mnie los.
— Nie możecie mi tego zrobić — powiedziałam gniewnie, wpatrując się w sylwetki obojga rodziców. — Dlaczego stawiacie mnie przed faktem dokonanym?
— Kochanie, wraz z tatą jeździliśmy na ten obóz co roku — odezwała się mama, kładąc delikatnie rękę na moim prawym ramieniu. Patrzyła mi przy tym prosto w oczy. — Zawsze świetnie się tam bawiliśmy. Uznaliśmy, że tobie ten wyjazd również może się spodobać — wyjaśniła, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie ze swoim mężem a moim tatą.
— I tak po prostu postanowiliście mnie zapisać? — podniosłam delikatnie głos. — Zrobiliście to bez mojej wiedzy. Przecież mogliście ze mną porozmawiać.
— A rozpatrzyłabyś w ogóle naszą propozycję? — odezwał się tata, na którego automatycznie spojrzałam.
— W tej chwili nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie — wyjaśniłam. — Zależy, kiedy byście mi o tym powiedzieli. Z przyjaciółkami już od dawna przygotowywałyśmy się na te wakacje i co? Mam je teraz zostawić? Porzucić wszystkie plany, bo wymyśliliście sobie obóz, na którym kiedyś piekliście razem pianki? — ponownie uniosłam głos.
— Ale proszę, nie tym tonem, kochanie — wtrąciła mama, przez co odruchowo przeniosłam na nią swój wzrok.
— Bardzo nam zależy, żebyś tam pojechała — powiedział tata. — To miejsce ma dla nas wartość sentymentalną.
— No ale nie rozumiecie, że ja nie chcę tam jechać?! — odparłam z żalem, chowając twarz w dłoniach na ułamek sekundy, a następnie przeczesując palcami włosy.
Założyłam ręce na piersi, wpatrując się w sylwetki moich rodzicieli. W głębi siebie miałam nadzieję, że ostatecznie zmiękną, zrozumieją moją sytuację i pozwolą mi zostać. W końcu miałam już skończone siedemnaście lat i mogłam gospodarować swoim czasem tak, jak chciałam, a zdecydowanie nie miałam ochoty na ośmiotygodniowe spacery po lesie.
— Może gdyby wyjazd nie był jutro, zmienilibyśmy zdanie — powiedział w końcu tata, przerywając ciszę, narastającą od dłuższego czasu. — Teraz jest już za późno. Nie możemy tego odwołać.
Zrezygnowana opadłam na fotel za moimi plecami, zdając sobie sprawę, że od początku rozmowy znajdowałam się już na przegranej pozycji. Wiedziałam, że nie ma sensu dalej walczyć, a moje wakacje były już odgórnie zaplanowane.
— Bardzo w was tego nie lubię — odezwałam się. — Mogliście mi o tym powiedzieć zaraz po tym, jak wpisaliście mnie na listę, wtedy mogłabym się jakoś przygotować, porozmawiać z przyjaciółkami, że niestety rezygnuję z naszych planów. Teraz strasznie mi głupio, że muszę się ze wszystkiego wycofać.
— Cóż, zdarza nam się podejmować pochopne decyzje — stwierdziła mama, stukając palcem w swój prawy policzek, spoglądając przy tym gdzieś w bok. — Ale tacy już jesteśmy. Musimy popracować nad komunikacją, ale to z pewnością po twoim powrocie.
Spojrzałam na kobietę ze smutkiem w oczach. To nie była pierwsza taka sytuacja, gdy zostałam do czegoś zmuszona. Czułam się z tym źle, bo rodzice zawsze byli wobec mnie szczerzy, dobrze się mną opiekowali i okazywali same pozytywne uczucia. Dlaczego więc nie traktowali mnie jako młodej dorosłej, nie szanowali moich decyzji i tego, w jaki sposób gospodarowałam swoim wolnym czasem?
Nie widziałam sensu w dalszym stawianiu oporu i rozpoczynaniu niepotrzebnej kłótni. Zbyt mocno dali mi do zrozumienia, że i tak pojadę na ten obóz.
Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Być może powinnam się cieszyć i odczuwać satysfakcję, że za chwilę doświadczę czegoś zupełnie nowego, ale nie potrafiłam. Nie wiedziałam, czy uda mi się wytrzymać osiem tygodni na letnim obozie. Zupełnie nie uśmiechało mi się takie rozwiązanie. Miałyśmy z przyjaciółmi tyle planów...
Po kolacji zamknęłam się w pokoju. Nie wiedziałam, co powinnam spakować, dlatego przez piętnaście minut przeglądałam w Internecie główną stronę obozu, a także szukałam informacji na broszurze od rodziców, ale zbyt wiele mi to nie dało.
Spakowałam rzeczy, które uznałam za najpotrzebniejsze. Masę ubrań, kosmetyki, ręczniki, trochę sprzętu elektronicznego i wiele innych rzeczy. Włożyłam wszystko do dwóch większych walizek, a później udałam się do łazienki, gdzie wzięłam prysznic, umyłam zęby i gotowa do snu przeszłam do sypialni.
Długo nie mogłam wtedy zasnąć. Przed oczami miałam obraz zaniedbanych domków, obrzydliwego jedzenia, wrednych nastolatków i wkurzających komarów, który wykreowałam oczami wyobraźni.
Nie wiem, dlaczego byłam co do tego tak sceptycznie nastawiona. Widziałam główną stronę tego obozu i nie wyglądał najgorzej, ale przez sytuację, w jakiej się znalazłam, nie potrafiłam się z tego wszystkiego cieszyć.
Długo nad tym rozmyślałam. Próbowałam patrzeć na to pozytywnie, ale nie potrafiłam. Na szczęście, po jakimś czasie, udało mi się zasnąć.
✩ ✩ ✩
Obudziłam się o świcie. Do podręcznej torby spakowałam jeszcze kilka potrzebnych rzeczy, jak na przykład ładowarkę do telefonu, a później wszystkie bagaże zniosłam na parter, zostawiając je nieopodal drzwi wyjściowych.
Rodziców nigdzie nie było, dlatego sama przygotowałam sobie śniadanie, które zjadłam w ciszy, a następnie usiadłam na fotelu w salonie, czekając, aż moje wakacje zostaną całkowicie zrujnowane.
Tata wszedł do pomieszczenia dobre pół godziny później, trzymając w prawej ręce swój ulubiony kubek, w którym, na co wskazywał unoszący się w powietrzu zapach, znajdowała się kawa.
— Jadłaś już? — spytał mężczyzna, opierając się o framugę drzwi prowadzących do kuchni.
— Tak. Teraz czekam, aż zmarnujesz całe osiem tygodni mojego życia — odparłam, zakładając ręce na piersi.
— Jeszcze się przekonasz, że tam wcale nie jest tak źle — powiedział tata, na co przewróciłam oczami. — Jestem pewien, że będziesz się świetnie bawić. Poznasz nowych ludzi, doświadczysz natury. Z pewnością wyjdzie ci to na dobre.
Zdjęcia, które widniały zarówno na broszurze, jak i stronie internetowej obozu nie wyglądały najgorzej. Po części wiedziałam czego się spodziewać. Nie miałam tylko pewności, że grafiki promocyjne, które zostały użyte, były aktualne.
— Wkładaj buty, jedziemy — usłyszałam nagle, wyrywając się z zamyślenia.
Było chwilę przed godziną jedenastą. Gdybym wiedziała, że wyjazd jest późnym popołudniem, z pewnością nie wstawałabym tak wcześnie. Niemniej wolałam być na nogach już o świcie. Dzięki temu miałam czas, żeby sprawdzić, czy aby na pewno wszystko spakowałam.
Pojechaliśmy z rodzicami do naszej ulubionej restauracji, w której zjedliśmy obiad. Zaraz po pożegnałam się z mamą, która została w centrum miasta, a wraz z tatą ruszyłam do miejsca zbiórki.
Przed autokarem znajdowało się całkiem sporo osób. Większość z nich była prawdopodobnie w moim wieku. Nie spodziewałam się też nikogo starszego, w końcu przedział wiekowy na broszurze wskazywał na uczniów uczęszczających do szkół średnich.
Na ich twarzach widniały różne emocje. Część wyglądała na podekscytowaną, część była po prostu szczęśliwa, a jeszcze inna część, znudzona.
Nagle przeszedł mnie dreszcz, gdy pomyślałam o tym, że będę w jednym autokarze z całkowicie obcymi mi ludźmi, w ośmiogodzinnej trasie. Czułam się dziwnie, bo miałam spędzić z nimi dwa miesiące swojego życia. Nawiązywanie nowych znajomości nie było dla mnie problem, co nie oznaczało, że lubiłam poznawać innych. O wiele lepiej czułam się w znajomym gronie bliskich mi osób.
Mój plan na wakacje był prosty. Chciałam pozostać neutralną. Nie planowałam wkręcać się w wakacyjne przyjaźnie, które z ostatnim dniem sierpnia miały się zakończyć. Liczyłam na brak jakichkolwiek kłopotów i spokojnie spędzony czas.
Problem pojawił się już przy autokarze. W końcu miejsca w pojeździe były ograniczone. Ludzi wydawało się bardzo dużo, zatem jakie szanse miałam na to, że będę siedziała sama? Praktycznie znikome.
— Mam nadzieję, że ci się spodoba — głos taty wyrwał mnie z głębokiego zamyślenia.
— No cóż, zobaczymy — odparłam, zakładając torbę na ramię, chwytając za rączki walizek, które mój rodziciel wyciągnął wcześniej z bagażnika. — Do zobaczenia za osiem tygodni — dodałam, całując mężczyznę w policzek, kierując się następnie w stronę oczekującego pojazdu.
Osoby przy nim stojące sprawiały wrażenie starych dobrych znajomych. Tak, jak gdyby znali się od zawsze. Oczywiście nie wszyscy, ale zdecydowana większość.
Gdy zbliżyłam się na odległość kilku kroków od pierwszej większej grupki nastolatków, znaczna część oczu skierowała się w moją stronę. Większość dziewczyn spojrzała na mnie naturalnie, że pojawiła się kolejna nowa osoba i tylko jedna wydawała się patrzeć na mnie z lekkim wyrzutem. Nie przejęłam się nią zbytnio. Co do chłopców, to spoglądali na mnie z zaciekawieniem.
Nie obchodziło mnie to, że będą o mnie rozmawiali i to, w jaki sposób chcieli się wypowiadać. Ja nie znałam ich, oni nie znali mnie, a po kilku tygodniach wszyscy mieliśmy o sobie zapomnieć. To był bardzo prawdopodobny i dosyć powszechny scenariusz.
Nagle z autokaru wyszedł średniego wzrostu mężczyzna z lekkim zarostem, w niebieskim uniformie. W dłoniach miał czarną teczkę, do której przypięte były jakieś papiery. Rozejrzał się po stojących w pobliżu osobach, spoglądając następnie na przedmiot, który trzymał przed sobą.
— Proszę o ciszę — powiedział, podnosząc wzrok. Panujący wokół gwar ucichł w zaskakująco szybkim tempie. — Nazywam się Arthur Bloowkins i przez następne osiem tygodni będę za was odpowiedzialny. Z naszego regionu zapisało się czterdziestu ośmiu chętnych, co mnie bardzo cieszy. Z obliczeń, jakie przeprowadziła nasza kochana manager, wynika, że w tym roku na obozie będzie stu siedemnastu obozowiczów. Mam nadzieję, że nie będziecie sprawiać żadnych problemów — spojrzał na kilku chłopaków, którzy stali przy samych drzwiach pojazdu i uśmiechali się, słysząc jego słowa. — Dobrze. Będziecie wchodzili do autobusu według listy. Bardzo proszę o stosowne zachowanie podczas drogi. Z góry dziękuję!
Wraz z pierwszymi nazwiskami, które zaczął wyczytywać wtedy opiekun, całkowicie się wyłączyłam. Zwyczajnie się na nich nie skupiałam. Byłam przekonana, że moje znajduje się pod sam koniec listy. Przypuszczałam, że byliśmy zapisani alfabetycznie, ale co później się okazało, było złym tropem.
— Kolejna jest Emma Powell, zapraszam — wyczytał pan Arthur, szukając mnie wzrokiem.
Zaskoczyło mnie to, bo zostałam wyczytana bodajże jako jedenasta. Niemniej nie stałam długo w osłupieniu i szybko ruszyłam w stronę bagażnika, później mężczyzny, a na końcu wejścia do autokaru. Do wnętrza pojazdu weszłam z podręczną torbą, a pozostałe bagaże zostawiłam wśród innych, które kierowca pakował do specjalnego schowka.
Wewnątrz autokaru nie było wielu osób, w końcu, jak mówiłam, zostałam wyczytana dosyć szybko. Osoby znajdujące się już w środku nie zwracały na mnie szczególnej uwagi. Miejsca na samym tyle były już całkowicie zajęte. Nie wiedziałam gdzie usiąść, ale ostatecznie zajęłam miejsce sześć siedzeń za kierowcą. Przysunęłam się do okna, kładąc torbę na kolanach.
Byłam trochę zestresowana, bo wokół mnie z czasem zaczęło brakować wolnych miejsc, a ludzi ciągle przybywało. Trzymałam kciuki, żeby nie przysiadł się do mnie ktoś mentalnie lub fizycznie odpychający, albo chociaż irytujący. Miałam wciąż jednak nadzieję, że uda mi się przebyć całą trasę w samotności.
Przyglądałam się uważnie każdej kolejnej osobie, która po schodach wchodziła do wnętrza autokaru. W pewnym momencie moim oczom ukazał się dosyć wysoki brunet o jasnej karnacji i niebieskich oczach, z torbą zawieszoną na lewym ramieniu. Był ubrany w błękitną koszulę z krótkim rękawem i dżinsowe spodenki, które bardzo pasowały do górnej części jego garderoby. Oderwałam od niego wzrok, gdy za nim pojawił się ktoś inny.
— Hej — powiedział ten sam chłopak, którego chwilę wcześniej zlustrowałam wzrokiem. Zmusił mnie tym, bym spojrzała w jego stronę, a stał wtedy przy miejscu, gdzie siedziałam, wpatrując się we mnie z pogodnym uśmiechem i nieoczywistym wyrazem twarzy. — Czekasz na kogoś czy to miejsce jest wolne? — spytał.
Barwa jego głosu była dosyć głęboka. Miał wyraźnie zarysowaną szczękę. Gdzieniegdzie mogłam zauważyć niewielkie włoski, odrastające po prawdopodobnie świeżo ogolonym zaroście.
Bardzo mnie wtedy zaskoczył. Zupełnie mnie zamurowało i przez chwilę nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. W głowie krążyły mi wtedy najróżniejsze myśli. Być może za bardzo to wszystko analizowałam.
— Na nikogo nie czekam. A skoro masz zamiar tu usiąść, to wiedz, że przez całą drogę będziesz się nudził — odparłam po chwili, poprawiając się w fotelu.
Z jakiegoś powodu liczyłam na to, że chłopak zwyczajnie sobie pójdzie, zostawiając mnie samą, ale zaskoczył mnie, gdy zajął miejsce obok, poprawiając się, aby było mu wygodnie.
— Jestem Max — powiedział po kilku minutach, uśmiechając się do mnie promiennie.
— A ja Emma — przedstawiłam się z grzeczności, odwracając po chwili głowę w stronę szyby.
— Więc mówisz, że będę się nudził, tak? — spytał.
— Zgadza się — odparłam. — Nie znam cię i nie jestem chętna na zawieranie nowych znajomości w najbliższym czasie — wyjaśniłam.
— Interesujące — powiedział nagle, przez co odruchowo spojrzałam w jego stronę. — Jakby nie patrzeć, jedziesz na obóz. Chyba słyszałaś, ile ma być na nim osób, prawda? Jestem pewien, że wymienisz chociaż jedno zdanie przynajmniej z połową z nich — mówił pewnie, spoglądając przed siebie z podejrzanym uśmieszkiem.
— Może i wygląda to, jak początek niesamowitej wakacyjnej przygody, ale nie potrafię się z niej cieszyć — odezwałam się, biorąc tym samym przykład z chłopaka, spoglądając w kierunku przedniej szyby pojazdu. — Jeszcze wczoraj rano nie wiedziałam, że będę tu dzisiaj siedziała. Moje plany na wakacje legły w gruzach, bo zostałam zmuszona do tego wyjazdu. Nie wydaje mi się, żebym w jakikolwiek sposób cieszyła się z tych ośmiu tygodni.
Chłopak zamilkł na dobre pięć minut. Musiałam porządnie go zaskoczyć. Widocznie nie wiedział, co powinien na to odpowiedzieć lub zwyczajnie się namyślał. W końcu jednak ponownie zabrał głos.
— Może tego po mnie nie widać, ale w pełni cię rozumiem — usłyszałam. — Kilka lat temu też zostałem zmuszony — westchnął. — Mimo mojej niechęci, ostatecznie mi się spodobało i od tamtej pory jeżdżę na każdy.
Autobus zaczął powoli ruszać, a ja uderzyłam się z myślą, że to był dopiero początek. Słowa chłopaka dotarły do mnie z podwojoną siłą. Może za bardzo przesadzałam? Przecież i tak nie mogłam się już wycofać. Miałam wakacje i powinnam je wykorzystać tak, jak chciałam. To znaczy, musiałam wykorzystać to, do czego zostałam zmuszona.
— Może rzeczywiście przesadzam — przerwałam kilkuminutową ciszę, jaka zapanowała między mną a niebieskookim. — Może teraz tego nie dostrzegam i w rzeczywistości nie będzie tak źle. Wiem jedno, czas pokaże.
— Coś czuję, że ostatecznie przekonasz się do naszego obozu — powiedział chłopak z uśmiechem na ustach. — Moim zdaniem nie ma też co protestować. Skoro już tu jesteś, korzystaj z tego, co ci dają.
— Możesz mieć rację — odparłam. — Zobaczymy, co przygotował dla mnie los.
╔══ஓ๑♡๑ஓ══╗
Witajcie na letnim obozie!
Mam nadzieję, że moje opowiadanie zaciekawi Was na tyle, że zdecydujecie się zostać ze mną na dłużej!
Wyjaśnienie:
Chłopak z obozu to książka, która powstawała w latach 2019–2021, ale w 2024 roku postanowiłam do niej wrócić i dokonać rewritingu. Tekst przeszedł wiele zmian; solidną korektę, fabuła została przepisana; niektóre wątki rozwinęłam, zmieniłam lub usunęłam, by nadać opowieści nowy kształt. przez co w mniejszym lub większym stopniu aktualna wersja różni się od tej z 2019 roku.
Nastąpiło przetasowanie rozdziałów, niektóre zostały zlepione w jeden, inne rozbite na więcej części, a jeszcze inne całkowicie usunięte i zastąpione innymi, zatem większość komentarzy (ale na szczęście nie wszystkie) z lat 2019 – 2024 nie pokrywa się z aktualnym tekstem. Stanowią one zatem formę archiwalną, dlatego nie polecam się nimi sugerować względem zdobywania informacji o tym, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach.
Mam nadzieję, że nowa wersja tej historii dostarczy Wam niezapomnianych emocji i w końcu doczekamy się (Wy, jak i ja) odpowiedniego zakończenia dla tej książki. Dziękuję za to, że towarzyszycie mi w tej podróży! ❤️
Ostrzenie:
Są to momenty bardzo rzadkie, ale w tekście występują sporadyczne wulgaryzmy, opisy przemocy fizycznej i psychicznej, wzmianki erotyczne, a także wplecione są wątki ze spożywaniem alkoholu i stosowania różnych używek, jak narkotyki. Czytasz na własną odpowiedzialność!
Polecajka:
Zanim zaproszę Was dalej, wspomnę jeszcze o innych książkach, które możecie znaleźć, wchodząc na mój profil.
☞︎︎︎ Tearjerker – Historia dwóch chłopaków pokonujących przeciwności losu, które przeszkadzają im na drodze do szczęścia i miłości.
☞︎︎︎ Tearjerker: Short Stories – Dodatek do książki opisanej powyżej. Tym razem akcja dzieje się w wakacje, a główni bohaterowie stają przed zupełnie nowymi wyzwaniami.
☞︎︎︎ BEZBOLESNY – Historia chłopaka chorego na nieuleczalną chorobę, który próbuje zaznać prawdziwego życia, po latach spędzonych w zamknięciu. Książka aktualnie zawieszona.
☞︎︎︎ Noorshallanckie Projekty – Lista lektur, gdzie znajduje się zbiór książek, w których publikuję wywiady z tutejszymi twórcami i działalnościami grupowymi, oraz rozmowy o wattpadowych dziełach. Organizuję także różnego rodzaju konkursy. Co więcej, w książce „Noorshallanckie Opowieści" znajdziecie wiele one-shotów, napisanych przez tutejszych użytkowników, które stworzyli na podstawie pewnych wytycznych, stanowiących podporę samego projektu.
Zapraszam serdecznie do zagłębienia się w mój profil!
Oprawę graficzną do książki wykonała niezastąpiona Adalynda_, która jest dla mnie ogromnym wsparciem pod praktycznie każdym kątem tworzenia na Wattpadzie. Do niej również serdecznie zapraszam!
A teraz, bez dalszego przedłużania, zapraszam Was serdecznie na letni obóz!
Życzę przyjemnej lektury.
Pozdrawiam, xNoorshally!
🦋
╚══ஓ๑♡๑ஓ══╝
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro