Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Przez ten nagły wybuch złości Autumn na krótki czas zapomniałam, po co wchodziłam na górę. Stałam jak słup, zastanawiając się, co chciałam. Przypomniało mi się dopiero gdy pewna dziewczyna przechodziła obok, trzymając w dłoni szklankę z czymś przezroczystym w środku.

Musiałam poszukać toaletę.

Tym razem uważałam. Do każdych drzwi przed wejściem pukałam, aż w końcu znalazłam odpowiednie. Rozpoznałam to pomieszczenie tym, że gdy zapytałam, ktoś krzyknął "zajęte", a wcześniej nikt tak nie odpowiadał. To nie mogło być przypadkowe.

Drzwi były lekko uchylone, więc mogłam zobaczyć, jak pewna blondynka klęczała przed muszlą klozetową, a jej koleżanka z wielkim tatuażem smoka na plecach, trzymała jej włosy. Wymiotująca nie kończyła wykonywanej czynności, a wręcz była w toku puszczania pawia. Nie mogłam dłużej czekać. Musiałam poszukać innej łazienki, a skoro był to domek dwupiętrowy, to na pewno gdzieś musiała być jeszcze jedna.

Przypominając sobie, jak trudno wchodziło mi się po schodach, odechciało mi się.

Zeszłam na dół, uprzednio czekając, aż ludzie wejdą na górę i wróciłam do kuchni, gdzie zostawiłam swoich znajomych. Zbliżając się do stolika, przeszłam obok Aarona, który wyglądał, jakby chciał pójść za mną. Na szczęście nie mógł, ponieważ jego małpa przytulała się do niego, ale gdy tylko mnie zobaczyła, niemalże rzuciła się na jego usta, połykając go w całości. Na ten widok znowu zrobiło mi się niedobrze.

— Długo cię nie było — zauważył Cooper, zrzucając nogi z mojego miejsca, jakby pilnował mi go.

— Łatwo nie było.

— Właśnie opowiadaliśmy historię, jak byliśmy na rollercoasterze — poinformował Josh, stawiając łokcie na stół.

Spojrzałam na moich towarzyszy, z którymi tu przyszłam: Michelle właśnie piła piwo, a Jacob trochę się rozluźnił. Widać, że alkohol mu trochę pomógł.

— ...a najlepsze w tym wszystkim było, gdy oni... — opowiadał William.

Godzina na zegarze wskazywała dwudziestą, z czego byłam bardzo zszokowana. Jak to możliwe, że czas mi zleciał tak szybko?

— Noelle? — usłyszałam głos Lucasa, który przywrócił mnie na ziemię.

— Przepraszam. Po prostu nie wiedziałam, że już jest ósma.

— To ty byłaś długo w łazience — odparł rozbawionym głosem.

— Może zrobię jakieś drinki, co? — zaproponował Samuel, widząc, że wypiliśmy całą zawartość naszych kubków.

— Świetny pomysł. — Josh zaklaskał w stół. — A potem pójdę potańczyć na parkiet.

— Pomogę ci — zaoferowałam.

Kuchnia na szczęście była pusta, więc nie musiałam uważać na innych. Jak na dzisiaj miałam już dość tłumów ludzi. Wraz z nim zaczęłam przygotowywać osiem szklanek dla nas. Głównie to Samuel je robił, a ja tylko wyjęłam z lodówki sok, który wlałam do szklanek. Dodałam do tego słomki, które znalazłam gdzieś na blacie. Były jeszcze nieotwarte, więc je wykorzystałam do dekoracji.

To, co się stało po chwili, wydarzyło się tak szybko, że nie mogłam niczego zrobić. Ani się cofnąć, ani popchnąć, ani uderzyć, ani nawet opluć. Wracając drugi raz do stołu, do kuchni przybiegli jacyś pijani chłopaki. Nie znałam tu ludzi, więc nie wiedziałam, kim kto jest, ale miałam wrażenie, iż tego jednego gościa skądś kojarzyłam. Idąc do stołu, ten jeden znany mi pajac, nagle zbliżył się do mnie i pocałował w usta, delikatnie muskając moje wargi swoim językiem. Trwało to kilka sekund, a potem wybiegł z pomieszczenia, zostawiając mnie zszokowaną. To zdarzyło się tak szybko, że aż trudno było uwierzyć, iż stało się naprawdę. A jednak. Gdyby nie grupka moich znajomych, która patrzyła na mnie z rozdziawionymi buziami ze zdziwienia, uznałabym, że to mi się tylko wydawało.

— Co tu się...? — Cooper przerwał milczenie.

— Kto to był? — zapytałam, odwracając głowę w ich stronę. Postawiłam im na stole szklanki, które jakimś cudem udało mi się utrzymać. — Kojarzę go skądś...

— Bo on był w kawiarni — odrzekła Michelle. — To najlepszy kumpel Aarona, ale spokojnie. Chodź, wypij drinka.

Nie wiedziałam co mam zrobić. Czy usiąść się i zapomnieć o akcji, czy poszukać tego chłopaka i nakrzyczeć na niego. To drugie byłoby bezsensowne, ponieważ ten koleś był pijany i cokolwiek bym mu zrobiła albo powiedziała, on i tak rano wszystko zapomni, więc dałam temu spokój. Chcąc o tym zapomnieć, wzięłam łyk drinka.

— Wiecie, co mi się właśnie przypomniało? — zapytał roześmiany Cooper. Wszyscy na niego spojrzeliśmy. — Pamiętam, jak kiedyś byłem w sklepie i chciałem zapłacić kartą, ale zamiast tego przyłożyłem swój bilet miesięczny. — Wiedziałam, że starał się jakoś rozluźnić atmosferę, za co byłam mu z całego serca wdzięczna. Późniejsze milczenie trwało trochę za długo, przez co nie mogłam przestać myśleć o niecodziennym zdarzeniu.

— Wypijmy za dziwne sytuacje! — Wstałam, unosząc w górę szklankę. — Na zdrowie! — krzyknęłam, stukając się z każdym.

Drink, który wypiłam, przyniósł mi spokój i pokazał innym moją naturalność. Zapomniałam o całuśnym chłopaku i z każdym rozmawiałam o wszystkim i o niczym. Cooper co jakiś czas opowiadał żarty albo śmieszne sytuacje, co jeszcze dało nam wszystkim jeszcze większą swobodę. Nawet Michelle i Jacob wyluzowali. Nie myśleli już o szybkim wyjściu, bo dobrze było im w takim towarzystwie. Chociaż z początku się opierali, ostatecznie było miło i im, i kolegom Willa, i mnie.

— Dziewczynki, zapraszam was do tańca. — Josh wystawił nam dłoń. — Proszę, będzie fajnie — dodał, widząc, jak się zastanawiamy.

— Tylko jeden — zaznaczyła Michelle.

Po chwili wirowaliśmy razem na parkiecie do jakiejś szalonej melodii. Josh miał wprawę, tańcząc z nami dwiema i każdej poświęcał tyle samo uwagi. Okręcał nas, przyciągał do siebie i nie przejmował się, gdy po piosence, tańczyliśmy jeszcze trochę. Kiedy tak tańczyłam, czułam się wolna.

— Pójdę po piwo! — krzyknęłam, chcąc przekrzyczeć głośną muzykę. Kiwnęli głowami, więc podeszłam do ławy, gdzie wcześniej wypatrzyłam pełno kubków z trunkiem i chwyciłam jeden, upijając łyka.

Obok mnie pojawił się Aaron. Przypomniała mi się tamta sytuacja, więc zbliżyłam się do niego jeszcze bardziej, by móc powiedzieć:

— Może następnym razem pilnuj swojego przyjaciela, a nie obściskujesz się z twoją dziewczyną?
— Co? — Odwrócił głowę w moją stronę.

— Nie udawaj, że nie wiesz... — Ale widząc jego zdziwioną minę, sprostowałam: — Twój kumpel pocałował mnie. Naprawdę rozumiem, że jest pijany i tak dalej, ale to, co zrobił, było bardzo dziwne, tym bardziej, że w ogóle się nie znamy. — Upiłam kolejny łyk.

Nim odpowiedział, bo z ziemi wyrosła Autumn. Miałam wrażenie, że podsłuchiwała albo obserwowała mnie.

— Mówiłam ci, żebyś zostawiła go w spokoju?! — krzyknęła tak głośno, że pewnie wszyscy tańczący ją słyszeli, nawet jeśli w głośnikach wciąż grała muzyka.

Aaron chwycił ją za ramiona, odsuwając ode mnie, ale ta ciągle mu oponowała, szarpiąc się.

— Autumn, przestań! — wolał do dziewczyny. — Chodź, zatańczymy — zaproponował, chcąc, by na chwilę zapomniała o sytuacji.

Niespodziewanie chwyciła za jeden z kubków i wylała go prosto na mnie, mocząc ubrania.

— Jesteś nienormalna! — krzyknęłam po otrząśnięciu się z szoku.

Nie chciałam tu dłużej przebywać, więc skierowałam się ku wyjściu. Po drodze zauważyłam, że każdy z uczestników imprezy obserwował całe wydarzenie.

Może to było niegrzeczne z mojej strony, iż zostawiłam moich towarzyszy bez słowa, ale nie chciałam oddychać z Autumn tym samym powietrzem. Dlatego też szybkim krokiem przeszłam przez balkon, który był najbliżej mnie. Idąc, o mało się nie przewróciłam, ale to mnie nie zatrzymało.

Na zewnątrz było już ciemno, a jedyne co mogłam usłyszeć, to szum fal i charakterystyczny dźwięk piasku, gdy poruszałam się po nim. Wiatr rozwiewał mi włosy, ale nawet ich nie poprawiałam, kiedy łaskotały mnie w twarz.

"Co ona sobie myślała?!"

— Noelle! — krzyknął ktoś za mną.

Nie chciało mi się z nikim już rozmawiać, a już szczególnie z nikim widzieć, dlatego nawet się nie odwróciłam, by sprawdzić, kto to był.

— Zaczekaj! — Aaron złapał mnie za rękę, zatrzymując mnie.

— Po co tu przyszedłeś? Wracaj do swojej dziewczyny, bo ona mi zaraz wydrapie oczy. — Próbowałam się wyswobodzić z jego uścisku, ale on był za silny.

— Przepraszam cię za nią. Za dużo wypiła...

— Wróć do niej, a mnie daj spokój. — Zatrzymałam się i nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Włosy miał w nieładzie, a wiatr je rozrzucał na wszystkie strony.

Może i wyglądał bardzo przystojnie, ale ja nie byłam chętna ani teraz, ani nigdy. I nie dlatego, że miał dziewczynę, a dlatego, że miałam dość wszystkich chłopaków, poza tym przyjechałam tu tylko pomóc cioci, niedługo miałam wrócić do Georgii i nie będę musiała go już nigdy widzieć. Fakt, iż nie zobaczę na oczy Autumn, spowodował, że poczułam się trochę lepiej, a zdenerwowanie i szok niemalże od razu znikł.

— Chciałem cię za nią przeprosić. Za nią i mojego kumpla, oboje za dużo wypili... — Chłopak ani na chwilę nie puszczał mojej ręki. Była ciepła i szorstka, ale to mnie nie przeszkadzało. Jego były takie wielkie, w porównaniu do moich, że miałam wrażenie, iż gdyby ścisnął mocniej, zgniótłby moją.

— Jest okey. Wszystko dobrze, wracaj do swoich i daj mi spokój.

Nie mogłam odejść, ponieważ chłopak przez cały czas trzymał moją rękę w swojej. Musiałam poczekać, aż ją w końcu puści, tym samym uwalniając mnie.

Westchnął tylko głośno, zastanawiając się co jeszcze powiedzieć. Zapatrzył się w ocean, a ja na niego. Spoważniał, przez co wyglądał bardzo seksownie. Jego idealnie zarysowana żuchwa delikatnie się poruszała, a jabłko Adama lekko drgało, jakby właśnie połknął ślinę. Dopiero teraz, gdy stałam tak blisko niego, zorientowałam się, jakie on ma długie rzęsy. To było niesamowite. Oderwał wzrok od wody i spojrzał na mnie, ale zorientowałam się dopiero po kilku chwilach, skupiona na jego twarzy. Patrzył na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem, jakby chciał znaleźć czegoś w moich oczach. Może prawdy? Może emocji, które tkwiły gdzieś w środku mnie? Gdyby ktoś przechodził obok nas, na pewno uznałby, iż jesteśmy zakochaną parą, która wyszła na romantyczny spacer.

— Mogę cię zaprowadzić do domu? — Miałam wrażenie, że zaraz mnie chwyci za policzki i zacznie gładzić. To się jednak nie stało.

"Na szczęście!"

Chociaż byłam ciekawa, jak to by było, gdybym poczuła jego dotyk na mojej twarzy albo innych częściach ciała. Musiałam się od niego oddalić, bo mógł mnie całkowicie zauroczyć i zgodziłabym się na wszystko, o co zapyta albo poprosi.

— N-nie — bąknęłam, robiąc krok do tyłu. — Czego ode mnie chcesz? Po co za mną pobiegłeś? — zapytałam, niczego nie rozumiejąc.

— Chciałem przeprosić za nich i w ramach rekompensaty odprowadzić do domu. Jest ciemno i...

— Dzięki, ale nie potrzebuję ochrony — przerwałam mu.

W końcu udało mi się wyswobodzić z jego uścisku. Aż zrobiło mi się zimniej, choć na dworze nie było chłodno.

— Ale ja chciałbym być twoim nowym kolegą.

— Nie martw się, nie mam problemów z nawiązywaniem nowych znajomości. Poza tym cała jestem w piwie i śmierdzę nim. — Zrobiłam krzywy grymas twarzy, czując charakterystyczną woń alkoholu, który ciągle znajdował się na moim ubraniu.

— Mnie to nie przeszkadza. Lubię piwo. — Uśmiechnął się szeroko.

— To nie jest śmieszne. — Uniosłam palec wskazujący w górę w geście ostrzegawczym, powstrzymując się przed wybuchem śmiechu.

Szliśmy wolnym krokiem obok siebie. Od czasu do czasu przypadkowo zderzaliśmy się ramionami.

— Swoją drogą ta twoja dziewczyna musi cię naprawdę kochać — przerwałam milczenie.

— Ta — przeciągnął tylko bez żadnego entuzjazmu. — Lepiej powiedz mi, gdzie twój chłopak? Zostawiłaś go w swoim mieście czy może jest nim Josh? — Zerknęłam na niego pytającym wzrokiem, na co dodał: — Widziałem, jak z nim tańczyłaś. Uważaj na niego, to lowelasek.

— Dlaczego mi to mówisz?

— Na przyszłość. — Wzruszył ramionami. — Wyglądasz na porządną, więc szkoda by było, gdybyś potem miała złamane serce.

— Ja nie szukam faceta. Lubię być singielką — wyznałam.

— Żartujesz? — zapytał zdziwiony.

— Nie. Kiedyś ktoś był, ale to była strata czasu.

— Żałujesz? — dopytywał.

— Nie ma co żałować. Takie sytuacje uczą nas i w przyszłości nie popełniamy tych samych błędów. — Nie wiedziałam, po co mu to wszystko mówiłam. Dobrze mi się z nim rozmawiało, tak naturalnie. To mogło być spowodowane ulatniającym się zapachem piwa, które prawdopodobnie mnie napędzało do rozmowy i bycia sobą, nieważne, jakiej gafy w międzyczasie bym nie strzeliła. — Długo jesteś z Autumn? — nie wiem, co mi strzeliło, że zadałam to pytanie.

— Jakieś dwa lata.

Nie powinnam była o to pytać, dlatego na szczęście przed moimi oczami pojawił się dom mojej cioci, dzięki temu nie musieliśmy już i tym rozmawiać.

— O zobacz, już jesteśmy! — przypadkowo krzyknęłam.

Zatrzymaliśmy się przy rozsuwanych drzwiach balkonowych, z których mogłam zauważyć delikatne oświetlenie lampki nocnej, stojącej obok kanapy, na której leżała otwarta książka. Ciocia pewnie jeszcze niedawno czytała jakąś historię.

— Jeszcze raz przepraszam za... — przerwałam mu, kładąc palec na jego miękkich ustach.

"Chyba za dużo wypiłam"

Szybko odsunęłam dłoń, która opadła wzdłuż mojego ciała. Trochę się zawstydziłam tym zachowaniem. Nie powinnam była tego robić, ale to samo wyszło: nagle moja dłoń jakby sama, jakbym jej nie kontrolowała, znalazła się na jego ustach, a ja poczułam pod skórą miękkość jego warg.

— Nie powinnam się dziwić jej zachowaniem. Kocha cię, więc to normalne, że jest zazdrosna — odrzekłam. — Dziękuję, że mnie odprowadziłeś, choć nie musiałeś. — Uśmiechnęłam się delikatnie. — Dobranoc. — Włożyłam niesforny kosmyk włosów za ucho.

— To była czysta przyjemność. — Odwzajemnił uśmiech. Włożył ręce do kieszeni spodni i gdy chwyciłam za klamkę od drzwi, które prowadziły wprost na ocean, usłyszałam: — Śpij dobrze. — Mrugnął do mnie, a gdy weszłam do domu, nie odrywając wzroku od chłopaka, dopiero wtedy odszedł.

Przez cały czas się uśmiechałam, nawet, teraz gdy Aaron znikł mi z pola widzenia. Miło mi się z nim rozmawiało, tym bardziej że z początku wydawał mi się typowym niegrzecznym chłopcem albo jakimś zadufanym w sobie Casanovą. Mimo że Autumn wkurzała mnie niemiłosiernie, to staram się ją zrozumieć. Kochała go i była zazdrosna, to normalne, prawda? Chociaż może troszeczkę z tym przesadzała...

— Już jesteś? — Ciocia przywróciła mnie do rzeczywistości. Stała w białym szlafroku, z ręcznikiem na włosach. Musiała dopiero wyjść z wanny. — Myślałam, że będziesz później. — Zerknęła na zegarek, który miała na ręku. — Co tu tak śmierdzi piwem? — Zmarszczyła czoło.

— To moja koszulka. Oblałam się piwem — troszkę nagięłam prawdę. — Co u ciebie?

— Co u ciebie? — podkreślając ostatnie słowo. Założyła ręce na piersi. — Jak impreza? Poznałaś kogoś? A może jakiś przystojniak? — zadając to pytanie, przypominała mi Phoebe.

— Może być i nie, nie było żadnego przystojniaka. Za to chyba pękły mi bębenki — jęknęłam.

Miałam już wyjść z salonu, gdy ciocia zapytała:

— Dużo wypiłaś?

— Chyba nie. Zawsze mogło być gorzej. Pójdę się umyć. — Pokazałam na swoje ubranie.

— Dobrze się bawiłaś?! — krzyknęła za mną.

— Tak, dzięki ciociu! Pójdę się wykąpać. — Wbiegłam szybko na górę, by zabrać swoją piżamę, składającą się z krótkich spodenek i koszulki na ramiączkach.

Gdy byłam już w łazience, wyjęłam telefon i szybko napisałam wiadomość do Michelle i Jacoba. Głupio mi było, że ich tam zostawiłam, ale naprawdę nie dałabym rady ani minuty dłużej tam zostać. W SMS-ie zawarłam przeprosiny i zapytałam co z nimi, czy zostali, i czy było w porządku.

Rozebrałam się, wkładając do kosza z praniem śmierdzący top. Potem weszłam do gorącej wody, gdzie mogłam się odprężyć.


************************************
Hejka! ❣️
Co u Was? Dobrze się czujecie? ^^
A jak się podobał rozdział? 😏
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki ☺️

Trzymajcie się i uważajcie na siebie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro