Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

                                                                   Zapraszam na tt: #chłopakzmiami

– Twoja mama powinna przyjechać tu w ciągu kilku godzin – ciocia poinformowała mnie, wchodząc do mojego pokoju.

Układałam właśnie rzeczy w walizce, a myśl o moim powrocie do domu z minuty na minutę, stawała się coraz bardziej realna.

– Ciociu, czy możemy...

– Masz tam wszystko? – zignorowała moją wypowiedź. Pokiwałam głową w odpowiedzi.
Było mi przykro, widząc jak wyglądają nasze relacje, ale moja opiekunka nie chciała ze mną w ogóle rozmawiać. Nie wiedziałam już co miałam zrobić, co powiedzieć, by choć trochę między nami się polepszyło, a szczególnie teraz, kiedy wyjeżdżałam i później nie miałybyśmy okazji wrócić do normalności. Ciągle jednak gdzieś z tyłu głowy miałam to, jak nazwała mnie wczorajszego dnia.

Westchnęłam głośno, wpatrując się w okno.

"Może ostatni spacer po plaży?"

Nie tracąc więcej czasu, zeszłam na dół. Z początku chciałam zabrać ze sobą ręcznik, ale nie miałam ochoty na pływanie ani opalanie. Chciałam tylko przespacerować się ten ostatni raz po plaży. Nie wiedziałam kiedy tu wrócę i czy kiedykolwiek to się stanie, zważając na moje zachowanie oraz to, jak o mnie myślała ciocia.

– Idę na spacer po plaży – poinformowałam ją w razie czego, wychodząc balkonem nad morze.
Już po kilku krokach, poczułam charakterystyczny odgłos piasku, który rozsypany był pod moimi stopami. Słyszałam szum fal, które za każdym razem mnie uspokajały, niezależnie od nastroju. To było coś naprawdę niezwykłego.

Doskwierał mi ból głowy, jednak nie przejmowałam się tym za bardzo, ponieważ miałam tak przez cały dzień. Może to nerwy przed spotkaniem z rodzicami? Nie mogłam nawet zasnąć w nocy, zastanawiając się co im powiem, jak się wytłumaczę. Na dodatek myśli o rodzicach ciągle przeplatały się z tymi o Aaronie i o tym, czego się od niego dowiedziałam wczorajszego dnia. Gdyby głowa mogła pęknąć od tylu myśli, na pewno moja już dawno by się to wydarzyło.

W oddali zauważyłam kilku turystów, ale widok przede mną zaciekawił mnie o wiele bardziej. Tafla wody odbijała promienie słoneczne, dzięki czemu woda się świeciła, wprawiając w wręcz nadnaturalne widoki.

Mój wzrok spoczął na dom Willa. Żałowałam, że nie mogłam mu pomóc w dalszych poszukiwaniach Chipa. Miałam wielką nadzieję, że pupil sąsiada mojej cioci się odnajdzie.
"Szkoda tylko, że ja tego nie zobaczę..."

Obiecałam sobie, że jeszcze przed wyjazdem, spotkam się z moimi nowymi znajomymi, by się z nimi pożegnać, lecz teraz już sama nie wiedziałam, czy to mi się uda. Byłam pewna, że wrócę pod koniec wakacji, a teraz... Teraz to nawet nie miałam czasu, by się z nimi normalnie pożegnać, a nie chciałam żegnać ich „na szybko". Mogłam się z nimi już więcej nie zobaczyć i było mi z tego powodu przykro, tym bardziej, że prawdopodobnie wyjadę bez pożegnania. Ale moi rodzice w każdej chwili mogli się pojawić, a ja jeszcze musiałam dokończyć pakowanie.
Nagle poczułam, jak ktoś wkłada mi coś na głowę. Potem szarpnięcie i chwilę później ktoś popchnął mnie do jakiegoś pomieszczenia. Minęło kilka minut, zanim zrozumiałam, że owym pomieszczeniem okazał się samochód. Nie słyszałam żadnych głosów, więc nie wiedziałam kto to był i czy on był sam. (Lub ona.) Otrząśnięta z szoku, zaczęłam krzyczeć, ale to nic nie pomogło. To tylko pogorszyło sprawę, ponieważ ten ktoś uderzył mnie w głowę. Tak mocno, iż straciłam przytomność.

                                                                                                 ***
Obudziły mnie krzyki. Byłam poobijana, a ból potylicy i przedramion stał się mocniejszy niż przedtem. Co najlepsze - nie przypominałam sobie bólu przedramion przed straceniem przytomności. Trochę musiało minąć, by przypomnieć sobie co się stało. Ktoś włożył mi coś na kształt worka na głowie i uderzył w głowę czymś twardym. Musiał mnie gdzieś wywieść, bo pamiętałam kołysanie i odgłos silnika. Potem straciłam przytomność.

Rozejrzałam się dookoła. Wokół mnie panowała ciemność. Nie potrafiłam rozpoznać miejsca, do którego ten ktoś mnie przywiózł. Było chłodno, a jedynym meblem, o ile tak mogłam go nazwać, był stół, na którym stała mała lampka. Człowiek, który mnie tu wywiózł, podszedł do niej i ją zapalił, dzięki czemu na podłodze dostrzegłam brudny materac. Niestety nie udało mi się przyjrzeć się temu komuś, ponieważ wszystko co robił, czynił to w szybkim tempie. Jak torpeda. Jedyne co, to byłam pewna, iż moim porywaczem był chłopak, ze względu na posturę i krótko ścięte włosy.

Miałam nadzieję, że mnie tu nie zostawi.

Niespodziewanie poczułam, jak mnie popycha. Zrobił to tak mocno, że o mało się nie przewróciłam. Zakręciło mi się w głowie, przez co się zachwiałam. Na szczęście nie upadłam, ale dzięki temu się obróciłam i zobaczyłam twarz człowieka, przez którego się tu pojawiłam.
Miałam wrażenie, że kiedyś już go widziałam. Pewnie musiałam go spotkać kiedyś na imprezie. Byłam już na kilku, a na każdych z nich oprócz mnie była masa innych ludzi. Przyjrzałam się mu bardziej. Szatyn z piwnymi oczami i zarostem. Od razu sobie przypomniałam! Spotkałam go wtedy w klubie, do którego poszłam z Willem i jego kolegami, by zobaczyć występ Lucasa. Pamiętałam, jak wtedy obserwował mnie przez cały czas.

– Witaj, Noelle. – Uśmiechnął się do mnie szeroko. – Stęskniłaś się za mną?

Zaczęłam krzyczeć, ile mogłam. W tym momencie nawet nie obchodziła mnie boląca głowa. Niestety chłopak przeszkodził mi, zasłaniając swoją dłonią buzię. Widziałam, jak jego wyraz twarzy się zmienia. Nagle z uśmiechniętego, zmienił się w rozzłoszczonego i przysięgam, iż w tamtym momencie byłam pewna, że gdyby miał coś w dłoni, uderzyłby mnie czymś.

– Bądź grzeczna, bo będę zmuszony przykleić ci taśmę na twoje usteczka – warknął. Jego oczy się rozszerzyły z wściekłości. A ja uznałam, że krzyki i tak mi nie pomogą, wolałam więc siedzieć cicho i czekać, aż ktoś mnie znajdzie. Na przykład ciocia albo policja. – Przyzwyczaj się do tego miejsca, bo to będzie twoje tymczasowe mieszkanie. – Po raz kolejny mnie popchnął tak, że tym razem upadłam na tyłek, który po chwili zaczął mnie boleć.

– Co ja tu robię? – zapytałam zachrypniętym głosem. Odczuwałam lęk, który też słychać był w moim głosie. Na szczęście nie drżał ani nie łamał się, ale był słaby. Widziałam na filmach, co chłopacy robili z dziewczynami w takich miejscach, bez świadków.

"Chyba za dużo się naoglądałam tych wszystkich filmów."

– Tak, jak już mówiłem, pomieszkać tu. Tylko bądź grzeczna i rób, co każe, bo się pogniewam – szepnął.

Pożegnał się ze mną szerokim uśmiechem i wyszedł, zamykając mnie na klucz.

Dotknęłam dłonią swoją głowę, modląc się w duchu, by moje podejrzenia się nie sprawdziły. Niestety na dłoni znalazłam krew. Zerknęłam na swoje przedramiona. Widniały na nich ślady palców chłopaka. Moje ciało pokrywała gęsia skórka. Z każdą chwilą robiło mi się coraz zimniej. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej, by zrobiło mi się trochę cieplej, ale prawdę mówiąc nie odczułam różnicy.

Gdzie się znajdowałam? Dlaczego tu byłam? Czego on ode mnie chciał?

Musiał mnie śledzić. Wyłapał najlepszą okazję, w momencie, gdy wyszłam sama na plażę. A mogłam nie wychodzić. Uniknęłabym porwania...

Tylko skąd mogłam wiedzieć, że jakiś chory człowiek mnie obserwował?

Musiałam żyć nadzieją, że ktoś po mnie przyjdzie, że coś się wydarzy i mnie uwolnią.

Rozejrzałam się po raz kolejny po pomieszczeniu. Na stoliku dostrzegłam woreczek z białym proszkiem. Rozpoznałam go z takiej odległości, bo wiele razy widziałam go u Dave'a. Pamiętałam, jak dowiedziałam się, że Dave bierze. Biliśmy wtedy u jego znajomych, który jak się okazało, również ćpali, nawet jeden z nich był dealerem. To od niego Dave kupował nowe woreczki.

Od początku mi się nie podobało. Nigdy nie lubiła tych chłopaków, ponieważ zawsze wydawali mi się podejrzani, a ich „żarty" były tak głupie...

Chciałam wtedy zabrać Dave'a i wrócić z nim do domu. Gdy weszłam do pokoju, w którym siedzieli, dostrzegłam biały proszek ułożony w rządku. Jeden z nich podawał rulonik mojemu chłopakowi, tym samym przygotowując go do spożycia. Dave, widząc mnie w drzwiach, osłupiał. Po chwili, gdy do niego dotarło, że to naprawdę ja, zaproponował mi to gówno. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to zrobił.

Kiedy wyszłam, on wybiegł za mną, zaczynając mi się tłumaczyć i przepraszać. Obiecał mi odstawić to na zawsze, bo to ja byłam ważniejsza, ale ja go nie słuchałam. Zostawiłam go na ulicy i wróciłam do domu taksówką. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć, bo Dave naprawdę nigdy nie był taki. Zawsze był normalnym nastolatkiem. Lubił mecze, spotykał się ze swoimi kumplami, chodził na imprezy... Nie wiedziałam tylko, że na tych imprezach brał to coś.

Dave się nie poddawał. Ciągle do mnie wydzwaniał i pisał. Potrafił przychodzić do mnie nawet rano pod mój dom i krzyczał do okna, bym mu otworzyła. Chciał ze mną porozmawiać, i że z tym kończy. Na szczęście chłopak nie nazwał tego po imieniu, bo miałabym kłopoty. Nawet wysłał mi filmik, jak całą zawartość wyrzuca do klozetu, mówiąc na końcu, że zaczyna nowe życie, bez tego, że to definitywny koniec. Obiecał mi, że nigdy do tego nie wróci. Nie dawał mi spokoju. Za każdym razem wracał skruszony pod mój dom i przepraszał. Trwało to prawie miesiąc. Tęskniłam za nim, ale chciałam mieć pewność, że naprawdę ja jestem ważniejsza, że chce się zmienić i przestać brać. Obiecywał, przepraszał, zawsze wracał, płakał, błagał na kolanach, dlatego dałam mu drugą szansę, mówiąc że zakończymy to jego ćpanie razem. Szkoda tylko, że wtedy nie wiedziałam, iż będzie tylko gorzej...

Minęły cztery miesiące odkąd do niego wróciłam. Byłam z nim nawet na spotkaniu z uzależnionymi. Czułam, że będzie już tylko lepiej. Niestety chyba byłam zbyt pewna. Przyszłam bez wcześniejszej zapowiedzi do niego. Jego rodziców nie było, bo byli wtedy w pracy, więc chciałam zrobić mu miłą niespodziankę, by nie siedział sam. Drzwi do domu były otwarte, więc nawet nie zadzwoniłam dzwonkiem. Weszłam na górę, a gdy znalazłam się przed drzwiami, usłyszałam jęki i coś jakby kobiecy chichot. Drzwi do pokoju były lekko uchylone, więc zajrzałam. Jakaś nieznana mi dziewczyna siedziała na kolanach u mojego Dave'a! Zachowywała się, jakby byli blisko, nawet bardzo, zważając na to, iż siedziała w samej bieliźnie. Chciałam od razu wyjść, jednak chłopak mnie zauważył. Gwałtownie wypchnął dziewczynę ze swoich kolan, przez co o mało nie runęła na podłogę i otworzył mi szerzej drzwi, bym mogła wejść. Jego oczy były rozszerzone, a blada cera i dziwny uśmieszek, dał mi pewność, że chłopak wciąż brał. Gdy weszłam głębiej, woreczek z proszkiem rzucił mi się w oczy, na dodatek tamta dziewczyna ciągle uwieszała się na nim i całowała, więc od razu zrozumiałam, że mnie zdradza. Krzyczałam, że jest idiotą, że mnie okłamuje, że zdradza, że już nie chcę go, że z nim są same problemy, że ma dać mi spokój, a on krzyknął na mnie jak do psa, a kiedy chciałam wyjść z jego domu, popchnął mnie tak, że upadłam prosto w szafę. To niestety nie był ostatni raz.

Zaczynałam się go bać. Nie, kiedy był w swoim świecie. Byłam jego własnością, a on mógł mnie zdradzać. Nie miałam siły go zostawiać, było mi go żal. Kochałam go i miałam nadzieję, że przyjdzie dzień i w końcu to zakończy, niestety nic się nie poprawiało, było nawet gorzej. On nie mógł być tylko mój, był nasz. Dave prowadził poligamię i chyba sam o tym nie miał pojęcia. Przez cały czas brał i nie wiedział, co się wokół niego działo. A ja nie potrafiłam się od niego uwolnić. Dopiero, gdy Dave uderzył mnie pięścią w twarz, kiedy mu się sprzeciwiłam, zdecydowałam się zostawić go w cholerę i uciekać. Zerwałam z nim kontakt, zablokowałam go na wszystkim, czym tylko mogłam, a gdy tata mnie zobaczył w takim stanie, widząc Dave'a niedaleko naszego domu, zadzwonił na policję, mówiąc, że ten chłopak nie daje mi spokoju. Dzięki niemu w końcu się od niego uwolniłam, a Dave dostał od policji zakaz zbliżania się do mnie.

Wróciłam do rzeczywistości. Zdałam sobie sprawę, że po policzkach popłynęło mi kilka łez, więc starłam je szybko, by mój porywacz nie widział moich słabości. Jeszcze tego by brakowało...
Usłyszałam kroki. Wydawało mi się, że do środka weszło więcej niż jedna osoba. Ciekawość przezwyciężyła, więc uniosłam głowę w górę. Przede mną stał mój porywacz, a tuż obok niego Graham i jego kolega - człowiek z blizną. Nie znałam ich imion, więc musiałam nazywać ich za pomocą ich znaków rozpoznawczych. Nieprzyjaciel Aarona - człowiek z czaszką na głowie, uśmiechał się szeroko do mnie, podobnie było z człowiekiem z blizną, tyle że ten miał o wiele szerszy uśmiech. Teraz to byłam przerażona do tego stopnia, że moje serce przyspieszyło tempa.

Pamiętałam, jak Aaron mówił, że Graham jest zły, ale pomimo tego, iż był najważniejszy w ich grupie, to ten z blizną był jeszcze gorszy od niego. Miałam wrażenie, że przez strach przestałam odczuwać ból głowy i przedramion.

– Jak miło się spotkać w tak ciekawym gronie, prawda, kwiatuszku? – odezwał się Graham, a słysząc to, w jaki sposób się do mnie odezwał, przeszły mnie dreszcze.

Miałam ochotę napluć mu w twarz, a że moje gardło było suche niczym pustynia, nie mogłam tego zrobić.

– Pewnie zastanawiasz się, co tutaj robisz... – ciągnął, poważniejąc. – Otóż... Jak wiesz Aaron nie jest taki dobry i kochany, jak ty myślisz. Bierze kasę za wygraną na motorach. – Ukucnął, by być bliżej mojej twarzy. Brudną dłonią dotknął mojego policzka, ale szybko odsunęłam głowę, by nie musieć czuć na sobie jego dotyku. – Przegrałem z nim wiele razy, przez co straciłem swoje pieniądze, motor i honor. Dlatego tym razem kolej na niego, teraz to on straci coś, na czym mu zależy. – Zarechotał, a w ślad za nim reszta jego bandy. – Dużo razy widziałem was razem, jesteście blisko i nie uwierzę ci, jeśli powiesz mi, że to nieprawda. Mam zdjęcia, mam dowody – mówił spokojnie, a jednocześnie stanowczo. – Poważnie? Całowałaś się z nim? – Zmarszczył czoło, dziwiąc się. A mnie oświeciło. To jego sprawa z tym fotografem. To ktoś z jego kolegów robił zdjęcia kawiarni mojej cioci. – No więc... – Wstał na nogi i się wyprostował. – Mój plan wygląda tak: pobawimy się trochę, może nasz znawca się tobą zaopiekuje. – Zerknął na chwilę na chłopaka z blizną, który nie odrywał ode mnie wzroku, zwilżając wargi. – A potem się zobaczy. Najpierw musimy przyprowadzić tu tego psa – szepnął znudzonym głosem, patrząc się na drzwi. – Gdzie ona jest? Kocie?! – zawołał kogoś, a po chwili do pomieszczenia weszła Autumn.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro