Rozdział 22
Zapraszam na tt: #chłopakzmiami
Nie potrafiłam znaleźć sobie odpowiedniej pozycji, kiedy znaleźliśmy się wszyscy przy naszym stoliku. Wcześniej jeszcze mogłam się odsunąć od siedzących ode mnie osób, a teraz nie, a to dlatego, iż do nas dosiadł się nieznany mi wcześniej chłopak z jakimś kolegą. Co jakiś czas wlepiał swoje oczy na moją osobę, posyłając mi przy tym wielorybi uśmiech. Choć moja ramoneska niczego nie odkrywała, co chwilę mimowolnie ją sobie poprawiałam, w szczególności przy dekolcie. Aaron chyba poczuł mój niepokój, bo kolejny raz poczułam jego rękę opierającą się o kanapę. Czułam jego ciepło, dzięki czemu czułam się odrobinę bezpieczniej.
Do tej pory nie miałam pojęcia, kim był ten straszny chłopak. Posiadał bliznę, która znajdowała się po jednej stornie twarzy, sięgała jego cały policzek aż do skroni. Kilkakrotnie się na nią spojrzałam, jednak nie wydawał się tym faktem jakoś przejęty. Miał brązowe włosy, ale nie były takie gęste jak w przypadku Aarona czy nawet Noaha. W ogóle można by powiedzieć, iż na głowie miał trzy włosy na krzyż. Trochę jak pan w podeszłym wieku lub coś podobnego, jednak w jego niebieskich oczach dostrzegłam jakąś młodość; zawadiacki błysk, jednak nawet to mnie nie uspokoiło. On miał w sobie jakąś grozę, coś, przez co odczuwałam pewien lęk, strach. Dlatego też o mało - dosłownie - nie przytuliłam się do Aarona. Było blisko.
— Kim jesteś, księżniczko? — Znowu usłyszałam jego chrapliwy głos. Był niski i powodował, że czułam na całym ciele dreszcze strachu. Trochę jak z horroru. Teraz już nie dziwiłam się, że Aaron tak zareagował, gdy chłopak nagle się pojawił nie wiadomo skąd.
— Po co tu przyszedłeś? — warknął Noah. Obecność bezimiennego otrzeźwiła go i już nie wyglądał na pijanego. Jakby cały alkohol nagle wyparował z jego organizmu. Pochylił się, zbliżając swoją twarz do twarzy chłopaka z blizną, jednak Miranda w porę złapała go za ramię, odciągając go od brązowowłosego.
— Och. — Jego wzrok spoczął na przyjacielu Aarona. — Przyszedłem do ciebie, kumplu. — Ponownie uśmiechnął się nieszczerze. — Masz urodziny, więc najlepszego! Co chcesz w prezencie ode mnie? Którąś z moich cipek? Do wyboru, do koloru. — Rozłożył dłonie, dając mu do zrozumienia, jak dużo ma swoich kobiet.
— Nie trzeba było tracić czasu na przyjęcia. Nie byłeś zaproszony!
— Kolego — spoważniał, wyciągając w jego stronę palec wskazujący. — Zapamiętaj sobie raz na zawsze, że beze mnie nie ma imprez. — Na jego twarzy ponownie pojawił się szeroki uśmiech.
— Widzę Aaronie, że znalazłeś sobie dziwkę na dzisiejszy wieczór... — Rozsiadł się wygodniej na kanapie. — Nie wystarcza ci już jedna? — Patrzył to na czarnowłosego, to na mnie. — Rozumiem. W sumie ładną ma buźkę. — Przypatrywał się mi kilka minut w milczeniu, a po chwili dodał: — Słuchaj... A może jak ci się znudzi, to przyślesz ją do mnie, co? Tak po starej, dobrej znajomości?
Na te słowa Aaron wyrwał się gwałtownie z miejsca, o mało nie przewracając stołu i szybkim krokiem ustał przed chłopakiem. Wszyscy za jego śladem wstaliśmy, oprócz nad wyraz spokojnego chłopaka z blizną, który uśmiechał się z dumą, że udało mu się rozwścieczyć czarnowłosego. Noah złapał go od tyłu za koszulkę, szepcząc coś w stylu: „nie warto", dzięki czemu trochę się uspokoił. Jednak wciąż stał nad nim i oddychał szybko zdenerwowany.
– Jestem ciekaw, czy twoja dziewczyna o wszystkim wie. – Splótł dłonie ze sobą, nie przejmując się groźnym spojrzeniem czarnowłosego.
– To jest moja sprawa – warknął.
– Czemu od razu się tak denerwujesz? Usiądź, napijemy się, porozmawiamy o interesach... – Pokazał dłonią na wolne miejsce. – No chyba, że mam o wszystkim powiedzieć twojej Autumn. – Uśmiechnął się szeroko. Był pewien, że Aaron zrobi, co mu każe. – Miranda? Nie odpowiedziałaś ostatnio na moją propozycję – zwrócił się do dziewczyny, która z otwartą ze zdziwienia buzią patrzyła na niego. Ten koleś musiał być niczym okrutna bestia.
– Miałeś dać jej spokój! – krzyknął Noah, mimo to i tak nie był do końca głośny wśród muzyki i hałasu dookoła.
– Dobra, dzisiaj jeszcze dam wam spokój, ale mam na ciebie oko. Wiesz jak bardzo podobają mi się takie niewinne i grzeczne cipeczki, prawda? – Zabrał ze stołu whiskey Aarona i wypił końcówkę, która tam się znajdowała. Znowu jego wzrok skupił się na mnie. Chwilę ilustrował mnie, podczas gdy ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Moje serce zaczęło tak głośno walić, że miałam wrażenie, jakby on go słyszał, przez co uśmiechnął się jeszcze szerzej. Chyba mu sprawiała przyjemność straszenia ludzi albo robienia im krzywdę. – To jak księżniczko, usiądziesz obok mnie? – Zrobił mi miejsce, bym usiadła między nim, a jego towarzyszem.
Przełknęłam głośno ślinę. Moje dłonie nagle zaczęły drżeć. Zalała mnie zimna fala, jakby ktoś wlał na mnie kubeł zimnej wody. Liczyłam na to, że uda mi się uniknąć tej propozycji, że nagle coś mu się przypomni i będzie musiał wyjść albo ktoś z moich znajomych coś wymyśli, ale do tej pory nic się nie wydarzyło. Miałam ochotę uciekać.
– Nie – starałam się, by mój głos był pewien siebie, jednak nie byłam pewna, czy aby na pewno to mi wyszło. – Chyba muszę...
– Jak się nazywasz? – przerwał mi, ale nie czekał na moją odpowiedź, tylko mówił dalej: – Nigdy ciebie tu nie widziałem. Nie jesteś stąd... – Odstawił puste szkło na stół. – Nie spodziewałem się Aaronie, że korzystasz z usług dziwek. Jesteś bardzo cwany, podoba mi się to. Wziąłeś sobie panienkę z innego miasta. – Zaśmiał się głośno. Co najdziwniejsze, to było naprawdę głośne. Kilka zaciekawionych osób na nas zerknęło. – Dobra jest?
Aaron nie wytrzymał. Rzucił się na chłopaka i uderzył go pięścią w twarz, prosto w jego bliznę na policzku. Noah złapał go ponownie za koszulkę, odsuwając go od tamtego, okrutnego chłopaka, jednak nic nie pomogło. Towarzysz chłopaka z blizną wstał i popchnął Noaha na sąsiedni stół, tym samym rozpoczynając bójkę. Stałam z Mirandą, zastanawiając się co zrobić. Bałyśmy się, ale nie mogłyśmy pozwolić, by stała się jakaś krzywda chłopakom, a w szczególności Aaronowi i Noahowi.
Nie wiedziałam jak długo się bili, ale w pewnym momencie podeszli do nas ochroniarze, przerywając bijatykę. Szepnęli coś do chłopaków i każdy wyszedł innym wyjściem. Poszłyśmy za chłopakami ku wyjściu głównym, podczas gdy tamten okrutny chłopak ze swoim przyjacielem - wejściem od strony zaplecza. Nie miałam nawet okazji, by na nich spojrzeć, by zobaczyć jak wyglądali. Czy dostali za swoje? Pewnie tak, zważając na to, jak intensywnie przywalali sobie nawzajem, prawdopodobnie zakończyło się to nie za dobrze.
Miranda podbiegła do Noaha, który trzymał się za zakrwawiony nos. Dziewczyna podała mu chusteczkę, którą od razu przyjął., co oznaczało, iż chyba miał krwotok z nosa. Niczego innego nie zauważyłam u chłopaka, no może oprócz wymiętej koszuli. Aaron natomiast miał czerwony policzek i ślad po sygnecie, który nosił chłopak z blizną, a z dolnej wargi sączyła się krew. Naśladując Mirandę, również wyciągnęłam z torebki chusteczki i podałam je czarnowłosemu. Przyjął je bez wahania, kiwając głową w geście podziękowania.
Poczułam delikatne krople, spadające z nieba. Zaczęło kropić, przez co poczułam delikatny chłód, więc zapięłam swoją ramoneskę pod samą szyję. Na szczęście nie zapowiadało się na ulewę, więc nie musiałam się martwić, że przez mój strój, odkrywający nagie nogi, będę chora.
– Głupio wyszło... – zaczął Aaron. Nie wiem jakim cudem staliśmy tak blisko siebie. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale przeszkodzili mu w tym koledzy Noaha i Aarona, którzy wcześniej siedzieli przez cały czas przy barze. Zachowali się trochę niewłaściwie, ponieważ powinni byli w jakiś sposób zareagować, a nie siedzieć cichutko i udawać, że wcale się nie znają.
– Nic wam nie jest? Cholera, nie wiedzieliśmy, że to się aż tak skończy... – Jeden z nich podrapał się po karku, rozglądając we wszystkie strony. – W samą porę udało się znaleźć tych ochroniarzy, bo wiecie co mogło się stać, gdybyśmy zainterweniowali trochę później... – Chłopak był w szoku i długo zastanawiał się nad słowami. Obserwował nas wszystkich, nie wiedząc co jeszcze powiedzieć.
– W porządku, dzięki chłopaki – zakończył rozmowę Noah. Wraz z Mirandą oddalili się, by wyrzucić do kosza chusteczkę i w dalszym ciągu dalej opatrywać jego nos.
– Nie przejmuj się tym zajściem. – Pomimo rany na wardze, uśmiechnął się do mnie. – Nie spodziewałem się, że on się pojawi. – Zmarszczył brwi. – Przepraszam, że...
– Nie przepraszaj, ty nic złego nie zrobiłeś – weszłam mu w słowo. – Kim on właściwie był? – zdecydowałam się w końcu zadać to pytanie.
Niestety nie doczekałam się odpowiedzi, bo reszta towarzystwa wróciła do nas.
– Myślę, że impreza dobiegła już końca. Gdyby nie było obrażeń, może jeszcze byśmy gdzieś poszli. – Noah zerknął na mnie, a potem z powrotem na swojego przyjaciela. – Dzięki za przyjście i prezenty. – Przytulił się po męsku z Aaronem. – Wybaczcie, ale po tej bójce nie czuję się za dobrze – powiedział szczerze. – Trzymajcie się.
Chłopak rzeczywiście wyglądał trochę słabo i nie chodziło tylko o jego zakrwawiony nos, ale o jego całą osobę. Miałam wrażenie, że ledwo swoi na nogach, że przez lekki krwotok jego organizm nagle się osłabił. Miałam wątpliwości, co do tego, by prowadził.
– Dzięki, że jednak się pojawiłaś, Noelle. – Miranda uśmiechnęła się do mnie życzliwie. Chwilę się wahała, ale ostatecznie podeszła bliżej i przytuliła mnie. To było bardzo miłe.
– Na pewno w porządku? – upewnił się Aaron, patrząc wnikliwym wzrokiem na przyjaciela. – Może powinniśmy...
– Jest dobrze, tylko po prostu przez chwilę poczułem osłabienie. – Skrzywił się. – Przepraszam, ale nie dam rady dłużej. – Zerknął na swoją ukochaną. – Zostajesz, czy jedziesz ze mną? – W jego oczach widać było, że zna odpowiedź na zadane pytanie. Dziewczyna kiwnęła potwierdzająco głową. Widać było, że chłopakowi ulżyło.
Noah złapał swoją dziewczynę za rękę i zajęli miejsca na motorze chłopaka. Miranda jeszcze do mnie pomachała, gdy odjeżdżali, aż do czasu, gdy zniknęli z pola widzenia. Zostaliśmy z Aaronem sami.
– Jak się czujesz? – zapytałam chłopaka.
– W porządku. – Pokiwał głową. – No na pewno lepiej niż Noah. – A ty? Wszystko jest dobrze?
– Tak.
Przechodzący obok nas ludzie, patrzyli się na mojego towarzysza, jakby był eksponatem w muzeum, podczas gdy miał czerwony policzek i rozwaloną wargę.
– To co? Jedziemy? – zapytał, przerywając ciszę między nami.
Spojrzałam na niego pytająco, zastanawiając się co miał na myśli.
– Gdzie? Do domu?
– Zobaczysz. – Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, ten już zbliżył się do swojego pojazdu i wyjął z niego dwa kaski. Jeden podał mi, a drugi założył na swoją głowę.
– Jesteś pewien, że możesz prowadzić?
Nie podobał mi się pomysł, by poobijany chłopak nas gdziekolwiek wiózł. Czarnowłosy jednak niczym się nie przejął, zważając na jego dosyć rozluźnioną postawę. Co prawda nic poważnego się mu nie stało, ale gdy obserwowałam jego przyjaciela, to trochę dało mi to do myślenia.
– A co? Sama chcesz spróbować? – Nie widziałam jego twarzy, więc nie wiem czy powiedział to na poważnie, czy zażartował.
– Nie, ale zawsze możemy pójść pieszo. – Wzruszyłam ramionami. Chłopak zignorował moją wypowiedź, bo wszedł na motor.
Ponownie usiadłam tak, jak za pierwszym razem i złapałam za jego talię. Tym razem nie musiałam słuchać jego instrukcji, a wszystko co zrobiłam, było dobre. Po chwili ruszył.
*******************************
Byłam pewna, że Aaron zawiezie mnie do domu, ale się myliłam. Chłopak zaparkował tuż przy plaży. Co kawałek stały palmy, dzięki którym słońce nie raziło w oczy, tym samym chroniły przed nagrzaniem się motoru czarnowłosego.
Odkąd byłam w Miami, w ogóle nie weszłam do morza. Tylko raz szłam przez piasek do domu, gdy wracałam z niezbyt udanej imprezy u Autumn.
– Myślałam, że wieziesz mnie do domu – odparłam, gdy oboje dotykaliśmy nogami ziemi. Aaron zaśmiał się.
– Może powinniśmy pojechać do szpitala, a nie na plażę? – Zmarszczyłam brwi.
– Spokojnie, przeżyję. – Machnął na to ręką. – Skoro impreza się skończyła w ten sposób... – Oderwał wzrok ode mnie i zaczął obserwować horyzont. – Pomyślałem, że żal byłoby wracać tak wcześnie, tym bardziej, że już przestało kropić. – Uniósł kącik ust w górę. Miał rację, podczas jazdy jeszcze chwilę kropiło, jednak szybko skończyło padać.
Znajdowaliśmy się w innej części plaży, niż zwykło mi spotykać się z nią na co dzień odkąd byłam u cioci. Byliśmy oddaleni od domków, a bliżej nam było centrum, parkingu i hotelów. W tym miejscu spędzało czas więcej ludzi. Nawet o tej porze dzieci bawiły się na piasku, robiąc zamki, rzucając piłką czy skacząc do wody. Słyszałam ze wszystkich stron piski i gwar nie tylko dzieci, ale także nastolatków, być może nawet moich rówieśników. Kilku z nich wylegiwali się na leżakach, czasami obściskując się ze swoimi połówkami. Musiałam przyznać, że dopiero w tym momencie poczułam, że były wakacje. Mimowolnie uśmiechnęłam się na tę myśl.
"Jesteś bardzo spostrzegawcza, Noelle! Po prawie miesiącu wakacji, zdałaś sobie z tego sprawę! Dobry refleks."
Chodziliśmy po plaży, niedaleko brzegu, jednak przez cały czas uważając, by nie dotknąć butami wody. W pewnym momencie Aaron zdjął swoje tenisówki i wszedł do morza, nie przejmując się mokrymi nogawkami. Patrzył na mnie, jakby czekał na moją kolej. Po kilku chwilach zrobiłam to samo, ciesząc się chwilą. W przeciwieństwie do chłopaka, mogłam wejść trochę głębiej, jednak wolałam tak, jak było w tamtej chwili. Było mi przyjemnie. Fale delikatnie odbijały się o brzeg, delikatnie mnie ochlapując, jednak nie przejmowałam się tym. W końcu - to tylko woda.
– Kim był tamten chłopak? – zaryzykowałam ponownie zadać mu pytanie, na które poprzednim razem nie odpowiedział. Przez cały czas miałam go gdzieś z tyłu głowy, przypominając sobie wydarzenia z poprzednich godzin. Chłopak z blizną nie wyglądał na przyjaznego, a zważając na to, jak zareagował Aaron i Noah, coś musiało być na rzeczy. Coś złego.
Momentalnie czarnowłosy się spiął. Czy Aaron się go bał? Chyba nie, skoro rzucił się na niego w klubie.
– To naprawdę zły człowiek – był nad wyraz poważny. Gdy spojrzałam na jego twarz, przeraziłam się. Nigdy nie widziałam tak poważnego i jednocześnie rozgniewanego, jak w tym momencie Aarona. – Chociaż... – urwał, ponownie patrząc się w wodę. – Takiego kogoś nie powinno się nazywać człowiekiem. Przepraszam Noelle, że musiałaś być świadkiem tej całej scenki. Że go poznałaś. Mam nadzieję, że już nigdy nie będziesz musiała się z nim widzieć. – Miałam wrażenie, że w jego głosie odczułam drżenie. Prawdopodobnie coś mi się wydawało.
– A nie licząc tego, co się tam wydarzyło później, to fajnie, że przyszłaś – usłyszałam w pewnym momencie jego cichy głos. Zerknął na swoje poharatane od bicia dłonie, by się czymś zająć. Na moment spojrzałam w tym samym kierunku. Aż poczułam dreszcz.
– Miło mi, że Miranda mnie tak polubiła – powiedziałam szczerze, skupiając wzrok na wodzie.
************************************
Okey, może nie tego się spodziewaliście/spodziewałyście, ale pamiętajcie, że w tej historii nic ani nikt nie pojawia się przypadkiem 😏
Przyznam się, że już poprawiam pomału drugą część, bo już małymi kroczkami zbliżamy się do końca 🙉 Jeszcze zostało nam z sześć rozdziałów (?) 🔥🔥🔥
Ale nie martwcie się, będzie druga część 😏 Już nawet jest cała napisana! Mam nadzieję, że wpadniecie, bo to nie koniec przygód naszych bohaterów 😁
No to...
Spekulujcie!
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki ❣️
Trzymajcie się, kochani! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro