Rozdział 21
Zapraszam na tt: #chłopakzmiami
Koniec końców zdecydowałam, że pójdę na te urodziny. Kupiłam nawet prezent, jednak nie do końca byłam go pewna, ale jakiemu chłopakowi nie spodobałby się podarunek w postaci alkoholu? Dołożyłam do tego jakąś bombonierkę. Nie wiedziałam, co Noah lubił, więc nie było łatwo.
Jubilat powiedział, że ktoś po mnie przyjedzie. Nie wiedziałam kto, gdzie ani nawet o której godzinie. Jednak logicznie myśląc skoro miała to być impreza w klubie, a takie imprezy zaczynają się dopiero wieczorem, to z tego tak by wynikało, że około osiemnastej.
Nie brałam ze sobą żadnych ciuchów specjalnych na imprezę w klubie, więc nie mogłam znaleźć niczego odpowiedniego. Miałam sukienki, jednak one były w większości zwiewne i dostosowane do zwykłych wyjść latem. Niby wcześniej byłam na imprezie z Willem i jego przyjaciółmi w klubie, ale to było zwykłe wyjście, nie tak jak teraz, gdy miało ono związek z urodzinami. Dopiero na dnie walizki znalazłam sukienkę, którą musiała mi włożyć Phoebe przed moim wyjazdem. Nigdy jej nie widziałam w swojej szafie, a że była cała w cekinach i odkrywała trochę więcej, niż reszta moich sukienek, mogłam więc stwierdzić, że ów ciuch należał do mojej przyjaciółki.
"Co za kłamczucha! Ta wariatka niczego mi wcześniej nie powiedziała, gdy rozmawiałyśmy przez wideorozmowę..."
Stając przed lustrem, wyobraziłam sobie Phoebe, która stała tuż obok mnie i zaczynała krzyczeć i piszczeć z radości oraz zachwytu jednocześnie.
Wyglądałam jak nie ja. Nigdy wcześniej nie ubrałabym się w taką sukienkę. Sięgała ona mi do połowy uda, odsłaniając moje nogi, a dekolt na szczęście nie był aż taki duży, jak miała w zwyczaju chodzić na imprezy moja koleżanka. Była na ramiączkach, więc zabrałam ze sobą skórzaną ramoneskę. Na koniec założyłam czarną torebeczkę, do której włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy. Zabrałam podarunek i skierowałam się ku drzwiom. Po drodze spotkałam ciocię, która ścierała kurze z półek. Gdy mnie zobaczyła, tak ją zamurowało, że z dłoni wypadła jej szmatka. Może to przez sukienkę, a może też przez mój makijaż, który tym razem był mocniejszy, niż robiłam na co dzień.
"Chyba za bardzo zaszalałam.""Phoebe miała na mnie zły wpływ."
— Aż tak źle? — Miałam już wracać do łazienki, gdy siostra mojej mamy weszła mi w drogę, uniemożliwiając przejście. — Spokojnie, idę się przebrać.
— Kochanie, ale ja nic nie mówię. — Zilustrowała mnie od góry do dołu, uśmiechając się przy tym lekko. — Wyglądasz zjawiskowo. — Te słowa dały mi do zrozumienia, że naprawdę zaszalałam.
— W takim razie idę się przebrać — powtórzyłam, mając nadzieję, że kobieta da mi przejść.
— No coś ty, śliczna jesteś. Gdzie idziesz?
Nie miałam jeszcze czasu, by powiedzieć jej o moim wyjściu, stąd to pytanie. Długo się zastanawiałam, czy powinnam zjawić się na tych urodzinach, ale dzięki ostatniej rozmowy z Phoebe i jej słowach, które wracały do mojej głowy niczym echo, zdecydowałam, że już nigdy nie będę miała takiej okazji, by imprezować w Miami z moimi rówieśnikami. I to nie tylko dlatego, że nie byłam mieszkanką tego miasta, ale też dlatego, że nawet gdybym teoretycznie wróciła tu za rok, mogłoby ich tutaj nie być, ponieważ mogliby zacząć college i wyjechać nawet z kraju.
"Zaszalej!" - słyszałam w głowie głos Phoebe. Aż miałam ochotę przewrócić oczami.
— Na urodziny — odpowiedziałam w końcu. Co prawda nie byłam do końca gotowa na okłamanie cioci, jednak jeśli bym powiedziała jej prawdę, byłoby nieciekawie.
— Tak? Kto ma urodziny? — zapytała z dziwnym błyskiem w oku.
Przełknęłam głośno ślinę. W mojej głowie pojawiło się milion myśli. Zaczęłam się denerwować, lecz starałam się tego nie pokazywać. Nie lubiłam kłamać, a szczególnie moich bliskich. Było mi z tym bardzo źle, ale to chyba było lepsze wyjście w tej chwili. Phoebe miała rację, mówiąc, że skoro właśnie przebywałam w Miami i byłam młoda, to dlaczego by nie spróbować? Dlaczego nie miałam, chociaż dzisiejszego dnia nie zaszaleć? Przestać ciągle rozmyślać, tylko wejść do klubu i zacząć się bawić. Tylko dzisiaj! Po przekroczeniu progu klubu pragnęłam zapomnieć o przeszłości. Dzisiaj nie miałam myśleć o Dave i o tym, co mi kiedyś zrobił. Dzisiaj miałam chwytać chwilę. Miałam tego jednego dnia być niczym Phoebe. Dlatego też pewnym głosem odpowiedziałam:
— Idę na urodziny do Michelle — okłamałam ją prosto w oczy. Poczułam dziwny skurcz w żołądku. To pewnie miało coś wspólnego z wyrzutami sumienia.
— To złóż jej ode mnie życzenia. — Pocałowała mnie w policzek. — Bardzo się cieszę, że idziesz się zabawić. — Miałam wrażenie, jakby nagle pojawiła się przede mną twarz Phoebe. Coś jakby stała tu zamiast mojej cioci, a potem znów wróciła realna ciocia. Zamrugałam kilkakrotnie. — Jeśli wrócisz szybciej niż o północy, będę zła. — Wymierzyła we mnie palcem wskazującym w geście ostrzegawczym. Teraz to już w ogóle poczułam się jeszcze gorzej.
— Nie jesteś zła? — Przytuliłam się do niej, by przestać się na nią patrzeć. Czułam pod powiekami łzy, ale na szczęście żadna z nich nie ujrzała światła dziennego.
— Nie kochanie. Idź i baw się dobrze. — Wiedziałam, że mówiła szczerze. To dlatego, że jej głos był bardzo radosny, a usta przez cały czas się formowały w uśmiech.
"Byłam okropna."
Miałam się zabawić. Impreza była z okazji urodzin przyjaciela Aarona, czyli chłopaka, którego ciocia nie lubiła, a przynajmniej nie miała dobrego zdania. Nie wiedziałam dlaczego, jednak wolałam o to zapytać innego dnia. Dlatego kłamałam jak z nut.
A mogłam iść do Wila albo Michelle! Tyle że było już za późno. Miałam już prezent dla Noaha. Na dodatek, gdy w mojej głowie pojawiał się Aaron, moje serce biło szybko.
"Ale to tylko dzisiaj. Jutro miałam być tą samą Noelle, która uwielbiała seriale i komedie romantyczne."
***********************
W ogóle nie wiedziałam, gdzie miałam iść, gdzie się kierować, dlatego szłam przed siebie, mając nadzieję, że ktoś mnie jakimś cudem znajdzie na drodze. Starałam się przypomnieć w pamięci drogę do centrum i wolnym krokiem szłam według mglistych wspomnień w mojej głowie.
Chodziłam tak od piętnastu minut. Sprawdzałam godzinę w telefonie co kilkanaście sekund, niecierpliwiąc się. Na szczęście było lato, a słońce grzało, nawet o tej porze, więc nie musiałam się przejmować, że zmarznę czy coś. Jednak czas mijał, a ja wciąż stałam na jakiejś ulicy, która przypominała mi ulicę, przez którą przechodziłam kilka minut wcześniej. Wyglądało, jakbym kręciła się w kółko. To mnie zniechęciło do tych całych urodzin. Przez głowę nawet przemknęło mi, że mnie wystawili, że to wszystko był jakimś głupim żartem ze strony chłopaków, ale zmieniłam zdanie, gdy zatrzymał się niedaleko mnie pewien motor. Ze zdziwienia aż rozszerzyłam oczy. Miałam jechać w tej sukience motorem? To niewykonalne.
Motocyklista wyprostował się, eksponując swoją klatkę piersiową, odzianą w czarną koszulkę i skórzaną kurtkę. Kiedy zdjął kask, ujrzałam przystojną twarz Aarona. Znowu bezwstydnie ilustrował moje ciało. Nie umknęło mi na uwadze to, że w międzyczasie zwilżył sobie usta koniuszkiem języka. Wyglądało to bardzo seksownie, ale nie powinien był tego robić. Przez to aż poczułam dziwny dreszcz gdzieś w okolicach kręgosłupa. Otworzył buzię, by coś powiedzieć, ale byłam szybsza:
— Nie wsiądę na motor. — Odchrząknęłam, by mój głos stał się pewny i głośniejszy. — Jestem w sukience.
— Poradzimy sobie. Wyglądasz... — urwał, szukając odpowiedniego słowa, jednak weszłam mu w słowo:
— Nie możemy iść pieszo albo...
— To za daleko. — Pokręcił głową ani na chwilę nie odrywając wzroku ode mnie.
— Nie patrz się tak na mnie, bo mam wrażenie, że za bardzo zaszalałam. Wyglądam jak dziwka? — palnęłam, nawet nie myśląc, co mówię.
— Co? Dlaczego? — To chyba go otrzeźwiło i spojrzał się w moje oczy. Gdy tak się na mnie patrzył intensywnie, czułam się przy nim bardzo mała. Niczym mała dziewczynka albo krasnoludek. — Wyglądasz jak milion dolarów — powiedział szczerze.
— Nie wiem, mam wrażenie, że jest trochę za krótka. — Wzruszyłam ramionami, zastanawiając się, po co gadam z nim o takich rzeczach. On jak on, ale z punktu widzenia chłopaka, to chyba normalne było, że mu się podobało, gdy dziewczyna miała na sobie coś, co odkrywało kawałek nagiego ciała. W moim przypadku były to nogi, ramiona oraz delikatnie dekolt.
Bez zastanowienia założyłam ramoneskę, by przestał mnie tak obserwować.
— Czy na pewno umiesz jeździć tym czymś? — Pokazałam palcem na pojazd.
— Chcesz się przekonać? — zapytał, choć oboje wiedzieliśmy, że nawet gdybym się nie zgodziła, lecz i tak musiałam wsiąść na ów pojazd.
Odwrócił się do tylnej strony motoru i wyciągnął z bagażnika niebieski kask. Podał mi go, bym założyła. Zanim jednak to zrobiłam, zawahałam się. Nigdy nie jeździłam motorem, więc to normalne, że się bałam. Miałam co do tego złe przeczucia. Tyle było wypadków z udziałem tego pojazdu...
— Obiecuję, że nic ci się nie stanie. Naprawdę mam w tym wprawę.
— To się okaże — westchnęłam, ubierając kask na głowę. — Pomożesz mi wejść? — Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka.
Kask był duży i wyglądałam w nim komicznie. Na dodatek okazało się, że nie był taki lekki, jak mi się wydawało. W dłoniach jeszcze by uszło, ale na głowie okazał się cięższy. Musiałam więc uważać, by moja głowa w którymś momencie się nie przechyliła. Liczyłam na to, iż szybko się znajdziemy na miejscu.
— Usiądź się, jakbyś siadała na krzesło, a potem po prostu mnie złap za talię. — Przeniósł wzrok na torbę z prezentem. — Wygodniej ci będzie, jak schowasz to do bagażnika. — Po tych słowach, podałam mu podarunek, a on zrobił to, o czym wcześniej mówił. Na szczęście bagażnik był pojemny, więc na spokojnie zmieściła się w nim torba.
Zgodnie z instrukcją, którą dostałam od chłopaka, zajęłam miejsce tuż za nim. Poprawiłam sobie torebeczkę i nieśmiało objęłam go wokół talii. Przez to automatycznie znalazłam się bliżej niego. Czułam jego zapach: charakterystyczne jego perfumy i miętowa guma do żucia.
— Musisz się mnie mocniej złapać! — krzyknął, lecz kask wszystko przytłumił. Zrobiłam, co kazał, jednak odczuwałam lekki dyskomfort. I to nie dlatego, że było mi niewygodnie, bo było, jeśli nie miałam liczyć moich butów, które od czasu do czasu, gdy zatrzymywaliśmy się na światłach, zahaczały o drogę asfaltową, ponieważ miałam wysokie buty. Jednak znowu znajdowałam się blisko Aarona, co przypomniało mi sobotni pocałunek, o którym nie chciałam myśleć. A może tym razem byłam jeszcze bliżej?
Czułam chłód w nogach, spowodowany przez szybką jazdę. Jednak nie przejmowałam się tym za bardzo, ponieważ bardziej zwracałam uwagę na to, czy nagle spadnę i się poobijam. Niby trzymałam się Aarona, ale moja pozycja nie była do końca odpowiednia.
Gdybym tylko wiedziała, że będę jechała motorem, oczywiście nie ubrałabym się w wygodniejsze rzeczy. Ale skąd mogłam wiedzieć?
W końcu się zatrzymaliśmy przed jakąś ekskluzywną dyskoteką. Przy wejściu znajdował się czerwony dywan, stały bramki, ochroniarze, a napis klubu był wielki i złoty.
— Vipstar? Co to za nazwa? — zapytałam bardziej siebie, stojąc przed wejściem z prezentem w dłoni. Mój towarzysz tylko wzruszył ramionami, nie odpowiadając mi na to pytanie. Chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi. Ochroniarz tylko kątem oka na niego zerknął, a po chwili po prostu go wpuścił, nie przejmując się długą kolejką, która ciągnęła się aż za zakrętem.
Ten klub był zupełnie inny niż ten, do którego szłam z Willem i jego przyjaciółmi. W porównaniu do tamtego ten był olbrzymi, posiadał dwa piętra, gdzie znajdowały się stoliki. Było tu mnóstwo ludzi, większość z nich tańczyła, ocierając się o siebie, reszta siedziała na kanapach, obściskując się lub po prostu pijąc alkohol. Gdzieś w oddali znalazłam DJ'a, który delikatnie poruszał się w rytm muzyki, którą sam puszczał. Pewnie był już trochę wstawiony, bo zdążyłam zauważyć, iż jego ruchy były dość chwiejne.
— Ulala! — Noah zilustrował mnie wzrokiem. W jego oczach dostrzegłam błysk. — Zarąbiście wyglądasz — skomentował. W dłoni trzymał butelkę piwa. Miał odpięte dwa guziki wymiętej koszuli, a włosy opadały na jego czoło, lecz on się tym wcale nie przejął. — Dzięki, że przyszłaś — jego głos oznaczał to, iż chłopak nie był trzeźwy, jak jego przyjaciel. Zerknął na torbę z prezentem, którą uniosłam w górę. — Przecież mówiłem ci, że nie chce prezentów.
— To tylko alkohol. — Wzruszyłam ramionami. Powiedziałam to chyba trochę za cicho, bo nie wyglądał na to, by cokolwiek usłyszał w tym hałasie.
Widziałam, jak zza jego pleców wychylała się Miranda, machając do mnie na powitanie. Posłała mi szczery uśmiech, zapraszając do ich boksu. Aaron dołączył do nich jako pierwszy, więc zrobiłam to samo.
— Co zamawiacie? — zapytał Noah, poprawiając się wygodnie na kanapie. — Wszystko na mój koszt, w końcu to moja impreza.
— W takim razie może whiskey — powiedział pytająco czarnowłosy, jakby czekał na dezaprobatę od strony przyjaciela. Nic takiego nie nastąpiło, więc nie zmienił zdania co do trunku.
— A ty, Noelle? — Noah zwrócił się do mnie.
— Może być jakiś drink. — W pomieszczeniu było gorąco, mimo to nie chciałam zdejmować mojej ramoneski. Wolałam w niej siedzieć, niż czuć wzrok chłopaków na moim ciele. Już i tak miałam odkryte nogi...
— Dobra, to ja lecę zamówić. Może jak wrócę, to pójdziemy potańczyć? — zaproponował swojej dziewczynie, która kiwnęła głową, robiąc mu miejsce, by wyszedł. Odstawił butelkę na stole i odszedł od nas. Uciął pogawędkę z jakimiś chłopakami przy barze. Kojarzyłam ich, co prawda nie do końca byłam tego pewna, ale przypominali mi tych samych chłopaków, którzy bywali częstymi gośćmi w kawiarni u mojej cioci. To musieli być przyjaciele Noaha i Aarona, z którymi zasiadali przy jednym stoliku.
Oderwałam wzrok od Noaha i zerknęłam na Mirandę. Ślicznie wyglądała w sukience z cekinami. Stawały się jaśniejsze, gdy kolorowe światło z lamp oświetlało jej osobę.
— Cieszę się, że przyszłaś — usłyszałam jej głos. Wzięła łyka jakiegoś drinka z parasolką. — Zobaczysz, będzie fajnie. — Odwzajemniłam jej uśmiech, który wciąż do mnie posyłała.
Siedziałam między Mirandą, z którą co jakiś czas wymieniałam po kilka zdań i Aaronem, więc ciągle czułam jego obecność. Zorientowałam się też, iż oparł swoją rękę na podparciu kanapy tuż za mną. Mimo to wciąż starałam się gdzieś tam trzymać ten dystans między nami.
Niedługo potem wrócił Noah z naszymi zamówieniami. Zajął czymś swoją dziewczynę, więc i ja zajęłam się drinkiem. Wzięłam łyka i od razu przez myśl mi przeszło, że Noah zna się na nich. O dziwo trunek mi smakował, choć myślałam, że poda mi coś mocniejszego i nie będę w stanie tego wypić.
— Zatańczymy? — usłyszałam głos Aarona tuż przy moim uchu. Niemalże od razu poczułam gęsią skórkę na całym ciele.
Zaczęłam się bawić parasolką, mając nadzieję, że w końcu znudzi mu się czekanie i da spokój. Jednak przez cały czas czułam jak palił spojrzeniem moją skórę. Wzięłam kolejnego łyka i spojrzałam na niego.
"Baw się!" - krzyczała w moim umyśle Phoebe.
Kiwnęłam tylko głową i poszliśmy na parkiet. Na szczęście piosenka była dosyć skoczna i nie musieliśmy się dotykać. Z początku było trochę dziwnie, ale im dłużej tańczyliśmy na środku podestu, wśród innych ludzi, tym bardziej się oswajałam z otoczeniem.
— Nie ma Autumn? — wypaliłam nagle, gdy przyszła kolej na trochę wolniejszą melodię.
Aaron zbliżył się do mnie i chwycił jedną dłoń. Obrócił mnie wokół swojej osi, a gdy wróciłam do poprzedniej pozycji, złapał mnie drugą dłonią za talię. Jego dotyk dosłownie palił moją skórę. Odczułam żar, a w moim brzuchu zaczęło mi dziwnie łaskotać. Chłopak przez cały czas mnie bacznie obserwował, więc nie miałam zbyt wyjścia, musiałam w końcu na niego też spojrzeć.
— Jak widać nie — dopiero teraz mi odpowiedział. — Ma chyba ważniejsze sprawy. — W jego głosie nie odczułam ani żalu, ani rozczarowania, a jego twarz wydawała się poważna. Wyglądało na to, że było mu obojętnie, czy jego dziewczyna się pojawi, czy nie. Może się pokłócili.
Patrzyłam na jego rękę, w której trzymał moją dłoń. Była opalona i umięśniona, a jego żyły tworzyły na jego kończynie krzywe linie.
— Noelle, wybacz, że znowu do tego wracam... — zaczął, a w mojej głowie od razu pojawiły się wspomnienia dotyczące naszego pocałunku. — Ale chciałem ci powiedzieć, że...
Nie mógł dokończyć, bo nagle tuż obok nas pojawiła się Miranda ze swoim chłopakiem. Noah patrzył się na mnie sceptycznie, ale zdążyłam się do tego przyzwyczaić, więc nic sobie z tego nie robiłam. Tańczyliśmy całą piosenkę niedaleko siebie, a gdy dobiegła końca, usłyszeliśmy:
— Proszę, proszę, kogo my tu mamy? — Męski głos dobiegał za plecami Aarona.
Czarnowłosy od razu się spiął. Ścisnął jeszcze mocniej moją dłoń, więc próbowałam się wyswobodzić z jego uścisku. Niestety nic z tego nie wyszło, ponieważ chłopak był silniejszy. Jego twarz przybrała groźny wyraz twarzy. Przełknęłam głośno ślinę. Nie wiedziałam, czy miałam się bać. Nigdy wcześniej go takim nie widziałam, nie był taki nawet przy Grahamie, gdy ten niespodziewanie wszedł do kawiarni i wręcz wymusił na nim wyjście z lokalu.
— A ta dama to twoja nowa zdobycz? — Wciąż nie udało mi się zobaczyć twarzy chłopaka, stojącego za Aaronem. Mimo to wiedziałam, że się zaśmiał szyderczo.
***********************************************************
Witajcie w nowym roku, kochani!
Najlepszego! Dużo zdrowia i spokoju ♥️
Co myślicie o rozdziale? ^^
No i mamy nowego bohatera... Powiem Wam tylko tyle:
przygotujcie się, bo będzie się działo 🔥
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki!
Do zobaczenia w następnym 😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro