Rozdział 17
Zapraszam na tt: #chłopakzmiami
Od kilkunastu minut oglądaliśmy w ciszy film. W powietrzu unosił się przerażający dyskomfort. Nie wiedziałam, czy powinnam była coś powiedzieć, czy jakoś się zachować. Liczyłam na to, że ten cholerny film nigdy się nie skończy. Jeśli miałoby do tego dojść, byłoby chyba jeszcze gorzej, niż było w tej chwili.
Usłyszałam jego głos, przez co poczułam, jak stanęły mi włoski na karku. Jednak niczego nie zrozumiałam, jakby słowa zmieniły się w bełkot. Nawet nie zauważyłam, jak się na mnie spojrzał, a musiał mnie dość długo obserwować, ponieważ ściszył głośność w telewizorze.
Zamierzałam coś powiedzieć, jednak nie wiedziałam co. Nie zrozumiałam ani słowa z tego, co mi powiedział, jakby one wcale do mnie nie dotarły, co spowodowane było myśleniem o kilku rzeczach naraz.
- Powiedziałem, że znam dobry sposób na poprawę humoru - powiedział, gdy zauważył mój pytający wyraz twarzy.
Uśmiechał się do mnie, czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony.
- Potrzebujesz endorfiny - dodał. - Nie mam na myśli żadnych narkotyków. - Pewnie pomyślał, że nie rozumiałam. W sumie nie powiedziałam ani słowa, więc nie ma się co mu dziwić. - Taki hormon szczęścia, rozumiesz? - Nagle stał się tak poważny, że miałam ochotę parsknąć śmiechem. Wszystko, co się wydarzyło kilka chwil temu, wyparowało, a ja zapomniałam, o czym myślałam. - Zamknij oczy - rozkazał.
- Po co? - w końcu udało mi się wydobyć słowa ze swoich ust.
- Zaufaj mi, a za kilka chwil będziesz się lepiej czuła - powiedział cicho.
Wpatrywałam się w niego, zastanawiając się, co chce zrobić. W jego oczach dostrzegłam błysk, a jego twarz wydawała się łagodna i rozluźniona. Czekał na moją odpowiedź, jednak miałam wrażenie, iż był pewien, że się zgodzę.
Pokiwałam lekko głową. Byłam ciekawa, co wymyślił, dlatego uznałam, iż nie ma co przedłużać. Zamknęłam więc oczy i wyostrzyłam słuch, by w jakiś sposób móc zanalizować to, co Aaron robi, jednakże to mi wcale nie pomogło. Odczułam tylko, jakby wstał i po kilku chwilach ponownie zajął swoje miejsce obok mnie.
- Otwórz buzię - szepnął.
W pierwszej chwili uznałam, iż było to co najmniej dziwne, o co mnie poprosił, ale koniec końców zrobiłam to.
Poczułam, jak wkłada mi coś do buzi. Rozpoznałam słodki smak czekolady, rozpływający się w moich ustach. Pobudziło to moje kubki smakowe, że o mało nie wydobyłam z siebie jęku. To była tylko czekolada, więc nie jej wina. Zakładałam bardziej na całą tę chwilę. Nagle stało się cicho, jak makiem zasiał, więc ten moment wydawał mi się intymny; nastrojowy.
Chciałam otworzyć oczy, gdy poczułam, jak chłopak delikatnie rozchylił moje usta czymś na kształt popcornu. Otworzyłam więc ponownie wargi, dzięki czemu przekąska dostała się do mojej buzi. W połączeniu z czekoladą, której resztka została jeszcze w moim przełyku, było obłędne. Miałam wrażenie, że odlatuję. Leciałam wysoko ku niebu, zachwycając się tym pysznościom. Nie sądziłam, iż połączenie słodkiego i słonego okaże się aż takie cudowne. Jakbym była w innym świecie.
Czekałam na kolejną zagryzkę. Nie miałam co prawda otwartych ust, ale zamknięte oczy. Podobało mi się jedzenie bez jednego zmysłu, ponieważ miałam wrażenie, iż potęgowało to odbieranie smaku w moich kubkach smakowych. Dzięki temu się jeszcze bardziej mnie to zachwycało.
Jednak takowej nie dostałam. Natomiast Aaron zrobił coś, czego się w ogóle nie spodziewałam.
Pocałował mnie.
Zrobił to tak delikatnie i niepewnie, że miałam wrażenie, iż coś mi się przewidziało. To było jak muśnięcie skrzydłami motyla; jak zetknięcie się piórka z moją skórą; jakby wiatr owiał moje usta.
Dopiero gdy Aaron się oddalał, mimowolnie oddałam mu pocałunek. W tamtej chwili w ogóle nie było mowy o zastanawianiu się nad niczym ani myśleniu co byłoby dobre, a co złe. Najważniejsze było to, iż było mi cudownie i chciałam, by ta chwila trwała wiecznie.
Czułam łaskotanie w okolicach brzucha, a moje wnętrze zalała fala ciepła. Nie trwało to długo, ponieważ po krótkiej chwili oddaliliśmy się od siebie.
Oderwał wargi od moich, lecz jego dłonie wciąż obejmowały moje policzki, a oczy nie przestawały patrzeć wprost w moje. Nie wiedziałam, w której chwili mnie w ogóle dotknął za lice, ale nic sobie z tego nie robiłam, ponieważ przez to czułam niewyobrażalne ciepło w tamtych miejscach.
Patrzyliśmy na siebie w milczeniu z rozchylonymi ustami, wyrównując oddech. Powoli docierało do mnie, co właśnie się wydarzyło.
"Jak mogłam pozwolić, by tak po prostu wszystko skomplikować?" - pytałam sama siebie, bo wciąż gdzieś w głębi duszy miałam wrażenie, iż to był sen na jawie.
W jego oczach dostrzegłam żar, a kolor jego tęczówki nagle stał się ciemniejszy, jakby w szybkim tempie zmieniły kolor z brązowego na czarny.
- Aaron - wyszeptałam niekontrolowanie, uspakajając oddech.
Byłam jak skamieniała. Nie zrobiłam nawet najmniejszego ruchu, lecz nie wiedziałam dlaczego. Czy to przez to, iż myślałam, że jeśli się poruszę albo coś powiem, wszystko zniknie, a ja się obudzę, czy może po prostu nie chciałam psuć tej chwili, chwili, która zdawała się nierealna; fantastyczna. Może przesadziłam, ale naprawdę czułam, jakby w czasie tego pocałunku wszystko dookoła znikło, wszystko stało się nierzeczywiste; wyśnione.
Pocałunek.
To wydarzyło się naprawdę i pomimo tego, że było mi dobrze, to nie miało prawa się wydarzyć.
- Nawet smakujesz jak cukierek - usłyszałam jego zachrypnięty głos, przez co poczułam mrowienie w dolnych partiach ciała. To mnie całkowicie otrzeźwiło. Wyswobodziłam się z jego uścisku i gwałtownie wstałam z kanapy, o mało przy tym się nie przewracając. Zaczęłam chodzić po salonie w tę i z powrotem, analizując wszystko, co się właśnie wydarzyło.
- To nie powinno było się zdarzyć - odrzekłam nagle, czując na sobie jego przenikliwy wzrok. - Nie powinieneś był w ogóle tu przychodzić. Poza tym... - niedane było mi dokończyć, ponieważ właśnie w tym momencie usłyszałam, jak ktoś próbuje odliczyć drzwi.
Czyżby to była ciocia?Jakim cudem tak szybko się tu znalazła? Czy przypadkiem nie powinna być jeszcze w pracy?
Odwróciłam się do chłopaka, który nie odrywał wzroku od drzwi, jakby chciał tym spowolnić proces otwarcia drzwi przez moją opiekunkę. Dopiero po kilku długich sekundach wstał i pobiegł otworzyć szybkim tempie balkon. Miałam wrażenie, iż trwa to wieczność i cioci uda się wejść do domu szybciej, a wszystko szlag trafi.
O mało nie pisnęłam z bezsilności, gdy widziałam, jak Aaron walczy z otwarciem okna. Ciocia już otwierała drzwi i miała zaraz wejść do środka, więc Aaron włożył więcej siły w walce z cholernym balkonem. Na szczęście się mu to w końcu udało. Nie było czasu na pożegnania, więc tylko mrugnął do mnie na odchodne i pobiegł jak najdalej, by nie być widocznym dla cioci Jasmine.
Moje serce z tego wszystkiego tak szybko biło, że aż położyłam na klatce piersiowej dłonie, chcąc w ten sposób je uspokoić. Musiałam także uspokoić swoje dłonie, które lekko się trzęsły ze stresu i strachu jednocześnie. Bo przecież o mały włos nie wyszłoby na jaw, iż był tu Aaron! Przecież ciocia by oszalała, zrobiłaby mi awanturę albo, co gorsza, zadzwoniła do rodziców. Szczerze mówiąc ciocia, odkąd pojawił się tamtego wieczoru Finn, była jakaś dziwna, zachowywała się jak nie ona i zaczynałam tęsknić za moją ciocią, którą znałam od lat, a nie tą, która diametralnie się zmieniła przez jakiegoś obcego faceta, który nagle się pojawił w jej domu.
Moja ciocia była niczym moja dobra koleżanka, a teraz zmieniła się w...
- Hej Noelle, co tam robisz? - ciocia przywróciła mnie do rzeczywistości. Cały czas stałam przy otwartym balkonie, zapatrzona w miejsce, gdzie znikł mi z oczu mój gość.
Odwróciłam się do niej i zilustrowałam wzrokiem. Miała na sobie zwiewną sukienkę, na przedramieniu wisiała jej ramoneska, a w jednej dłoni trzymała siatkę z zakupami. Dlatego też bez zastanowienia zabrałam od niej zakupy i położyłam na blacie w kuchni.
- Już skończyłaś? Myślałam, że wrócisz później. - Starałam nie zachowywać jak najnormalniej; udawać, że przez cały czas byłam sama i nudziłam się jak mops; że wcale nie było tu chłopaka, którego ciocia, jak sama mi powiedziała, nie lubiła go.
Przez cały ten czas się uspakajałam. Mój oddech wciąż nie chciał ze mną normalnie współpracować, przez co oddychałam bardzo szybko. Wzięłam więc głęboki wdech i wydech.
- W weekendy mam krócej, a co nie cieszysz się, że nie musisz już siedzieć sama? - zapytała, dziwnie na mnie patrząc. Trochę jakby chciała rozszyfrować moje myśli. Dlatego potrząsnęłam głową i wróciłam do wypakowania zawartości torby.
- Cieszę się, tylko myślałam, że wrócisz później.
- Co robiłaś przez ten czas? Pewnie się nudziłaś. - Zaczęła wraz ze mną wkładać kupione produkty do właściwych szafek. Zerknęła na mnie kątem oka, jakby nie mogła się doczekać mojej odpowiedzi. - Dlaczego siedziałaś tu sama? Mogłaś spotkać się ze znajomymi albo nawet przyjść do kawiarni na kawę.
"Spotkałam się ze znajomym."
- Tym razem chciałam spędzić dzień sama. Odpocząć od pracy i imprez. Poza tym... - Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie pyszne przekąski, które wciąż stały porozrzucane na stole. - Zobacz tylko. - Pokazałam głową na wspomniane wcześniej jedzenie. - No przecież to najlepszy plan na sobotę. Brakuje tylko lodów.
Miałam wrażenie, że się zamyśliła. Wciąż patrzyła się na ściszony film i niezdrową żywność.
- Dzwoniłaś może do Willa? Wiesz co z nim? Jak się czuje i czy znalazł Chipa? - zapytała od niechcenia.
Kurczę, znowu o nim zapomniałam. Nie byłam dobrą koleżanką. Chciałam mu pomóc, martwiłam się, a teraz w ogóle do niego nie napisałam. Nie zapytałam się, jak on się czuje, jak idą poszukiwania i czy coś ruszyło. Boże! Właśnie poczułam się okropnie, a to wszystko przez Aarona... Musiałam to zmienić i to jak najszybciej. Dlatego też bez słowa zostawiłam ciocię samą w kuchni i pobiegłam do pokoju. Chwyciłam za komórkę i wybrałam numer do Willa.
Jeden sygnał...Drugi...Trzeci...Ale żadnej odpowiedzi.Nie odebrał.
Spróbowałam kolejny raz się do niego dodzwonić, lecz na próżno. Chciałam zadzwonić i trzeci raz, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Uznałam, iż skoro nie odebrał wcześniej, nie zmieni się to za kolejnym razem.
Zabrałam komórkę ze sobą, mając nadzieję, że chłopak sam zadzwoni i wróciłam na dół do cioci. Od razu, gdy na mnie spojrzała, zrozumiała, iż nie udało mi się do niego dodzwonić. Jednak niczego już nie powiedziała.
- Coś się stało? Coś nie tak w kawiarni? - zapytałam w końcu. - Miałaś zły dzień? - Mój głos był niepewny i cichy, choć starałam się to zmienić.
Czułam to dziwne napięcie między nami, które nie pomagało w przebywaniu z moją ciocią w jednym pomieszczeniu. Jednak nie wiedziałam, dlaczego ono się pojawiło.
- Nie, wszystko dobrze - odpowiedziała po dłuższej chwili, jakby z opóźnieniem doszło do niej moje pytanie. Być może się zamyśliła. Ale skoro nie chciała ze mną się podzielić tym, co się wydarzyło, to uznałam, że lepiej będzie dać sobie z tym spokój. Nie będę wścibska. Jak będzie chciała albo uzna, że powinnam wiedzieć, sama mi powie. Może.
Teraz już sama nie wiedziałam, jak sytuacja między nami wyglądała. Wcześniej nie miałyśmy z niczym problemu, nie byłyśmy w żadnym konflikcie, a już w ogóle nie było między nami takiej okrutnej ciszy. Ciocia zachowywała się inaczej, więcej rozmawiała, była otwarta i przypominała coś na kształt promyczka. Czasami miałam wrażenie, że to ona zachowuje się jak dziewczyna w moim wieku. Była zwariowana, czasami szalona, uwielbiała dużo rozmawiać i co najlepsze: miała bardzo dobry kontakt z Phoebe. Dzisiaj była nie do poznania. Może to mi się tylko wydawało, a może spowodowane było tym, iż była zmęczona dniem. Chociaż szczerze mówiąc, bardziej obstawiałam winę Finna, ponieważ trwało to od kilku dni, ale to były tylko moje przypuszczenia, które mogły się okazać nieprawdziwe.
"A co jeśli to jednak była tęsknota za dziećmi i mężem?"
- Co powiesz na... - Uśmiechnęła się szeroko, wyciągając z lodówki pudełko lodów, na które miałam ochotę przez cały dzień. - ...wspólny wieczór?
Wiedziałam jednak, że nie był to w pełni szczery uśmiech, bo brakowało mi w jej oczach odrobiny szczęścia. A w nich nawet nie dostrzegłam znanego mi blasku.
Moja opiekunka nie czekała na odpowiedź, tylko zajęła miejsce na kanapie, gdzie jeszcze kilkanaście minut temu całowałam się z Aaronem. Odwróciła głowę w moją stronę, zapraszając mnie na sofę. Zrobiłam więc, co kazała. Choć tak naprawdę nie miałam ochoty za bardzo go oglądać. Lecz wolałam już zająć się filmem, niż siedzieć w pokoju i rozmyślać o jednym i tym samym. Dzięki temu może na chociaż krótką chwilę zamknę swój umysł.
Ciocia włączyła "Pamiętnik", wcześniej oczywiście pytając mnie o to, czy może włączyć coś innego. Dla mnie to nie był problem, przecież ja nawet nie wiedziałam, co wcześniej oglądałam z Aaronem.
Przez tego chłopaka nie potrafiłam się skupić na czymkolwiek innym. Jego osoba była o wiele ciekawsza niż jakieś science fiction.
"Noelle, opamiętaj się. Pamiętasz, że miałaś unikać chłopaków? Przypomnij sobie, jaki był Dave."
Tak mi było trudno, gdy nie było obok Phoebe. Wcześniej mogłam do niej chociaż zadzwonić, a teraz wyjechała i nic nie mogłam zrobić. Jedyne co, tu musiałam wytrzymać jeszcze tydzień. Cieszyłam się, że wyjechała na wakacje, ale przez to musiałyśmy urwać kontakt. Jej rodzice nigdy nie pozwalali jej zabierać ze sobą telefonu na wakacje. Znali swoją córkę i wiedzieli, że ta dziewczyna prawie nigdy nie rozstawała się ze swoim telefonem i ciągle siedziała z twarzą wpatrzoną w ekran, dlatego też wpadli na pomysł z tą przerwą od urządzenia.
A w tej chwili ona była mi potrzebna bardziej niż zwykle. Potrzebowałam się jej wygadać i usłyszeć jakiejś rady, nawet jeśli by mi się ona nie spodobały i prawdopodobnie nie skorzystałabym z żadnej. Ale miałabym poczucie, że mam ją, że mogę jej się zwierzyć i świadomość tego, że mam w niej wsparcie. Ale jeszcze tydzień. Musiałam wytrzymać. Byłam na półmetku.
Chyba nigdy tak bardzo nie tęskniłam za szurniętą Phoebe. Była jaka była, ale kochałam ją. Była dla mnie jak siostra od zawsze. A jeszcze teraz potrzebowałam jej bardziej niż zwykle.
Oczywiście nie chodziło tu tylko o pocałunek, bo tego nie musiała wiedzieć. Wiem, że gdy jej bym to powiedziała, od razu skakałaby z radości i pewnie wysłałaby pocztą seksowną bieliznę, którą miałabym założyć na spotkanie z nim. Bardziej zwierzyłabym się jej z tego, że byłam złym człowiekiem i wolałam siedzieć z jakimś chłopakiem, którego moja ciocia nie toleruje, niż pomagać szukać psa sympatycznemu sąsiedzie.
Oszalałam.
- Kochanie, wszystko w porządku? - głos cioci przywrócił mnie na ziemię. Odwróciłam głowę w jej stronę i popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem. - Nie możesz usiedzieć w miejscu, ciągle się kręcisz i obgryzasz paznokcie. To są sygnały zdenerwowania. Coś się stało? - Poprawiła się na kanapie, by mnie lepiej widzieć.
- Nie - odpowiedziałam szybko. Chyba nawet za szybko. - Po prostu tęsknię za Phoebe - nagięłam prawdę.
- Rozumiem - westchnęła. - Wiesz, co jest najlepsze na tęsknotę?
Słysząc to pytanie, aż moje oczy się powiększyły. Już dzisiaj zadano mi podobne pytanie, lecz wtedy chodziło o endorfiny.
- N-nie, a co? - wyjąkałam. Prawie się zakrztusiłam własną śliną przez cały ten dziwny dzień. Miałam go już dość!
- Masz. - Podała mi pudełko z lodami wypełnionymi aż po brzegi z łyżką w środku. - Tobie bardziej się przyda - dodała i wróciła do oglądania swojego ulubionego filmu.
Na szczęście nie były czekoladowe. Na razie miałam dosyć czekolady. Dlatego też, by się czymś skupić, zaczęłam je jeść, lecz zamiast mnie uszczęśliwić i zabrać wszystkie moje myśli z głowy, tylko mnie ochładzały. Nie pomogły aż tak bardzo, jak myślałam, ale zawsze coś.
Uznałam, że lody w ogóle nie pomogą mi w takiej sytuacji, a jedynie spowodują ból gardła, więc odstawiłam je na stół.
Zerknęłam setny raz na telefon, sprawdzając, czy nikt do mnie nie napisał albo zadzwonił, ale nic takiego się nie wydarzyło. Musiałam sprawdzić co z Willem. Czułam wyrzuty sumienia, że o nim zapomniałam i ani razu do niego nie zadzwoniłam.
- Ciociu, idę zobaczyć co z Willem, dobrze? - zapytałam, wstając. Kobieta tylko pokiwała głową, skupiając całą swoją uwagę na filmie tak bardzo, że nie potrafiła nawet na mnie spojrzeć. Ale to było dla mnie na rękę. Mogłam szybko znaleźć się u jej sąsiada i zobaczyć co z nim, a przy okazji zapomnieć o dziwnym zdarzeniu z Aaronem.
Wszystko się skomplikowało, a mnie od tego nadmiaru myśli zaczynała boleć głowa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro