Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16



                                                                           Zapraszam na tt: #chłopakzmiami

Dzisiejszego dnia nie musiałam iść do kawiarni. Była sobota, więc mogłam sobie trochę dłużej pospać. Tym razem nikt mnie nie obudził, a nawet jeśli chciał, nie mógł, ponieważ przed zaśnięciem wyłączyłam swój telefon. Miałam nadzieję na spokojny dzień, bez żadnych imprez, bez picia ani krzyku.Było dopiero było kilka minut po dziesiątej. Nie byłam w pełni gotowa, włosy żyły własnym życiem, na dodatek moje śniadanie czekało, aż go dokończę. Krótko mówiąc, byłam w kompletnym nieporządku, gdy usłyszałam, jak ktoś puka do drzwi. Stałam jak wmurowana, gdy moim gościem okazał się Aaron. Stał przede mną w jasnych spodniach i koszulce z krótkim rękawkiem, eksponując przy tym swoje mięśnie i żyły u rąk. Uśmiechał się do mnie, nie przestając patrzeć się w jeden punkt: nie byłam jednak pewna, czy na mnie, czy tylko tak mi się zdawało, ponieważ chłopak miał na sobie okulary przeciwsłoneczne, które wprowadzały mnie w błąd. Byłam w szoku, widząc go tutaj. Nie miałam pojęcia, że wczorajsze słowa były na aż tak poważnie. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, co powiedzieć. Miałam wrażenie, że śniłam.

— Wiem, że to trochę za szybko jak na wizytę. – Zdjął okulary, dzięki czemu mogłam zauważyć jego oczy. — Byłem w kawiarni, a ciebie tam nie było. Pomyślałem, więc że skoro i tak siedzisz sama, a ja mam dzisiaj wolny dzień, to po co tracić czas? Dlatego przyjechałem — spoważniał, czekając na moją odpowiedź. Obserwował moja twarz, jakby doszukiwał się jakiejkolwiek emocji lub grymasu.

Świetnie! Jeszcze stałam przed nim w piżamie z włosami, przypominającymi jakby przeszło przez nie tornado. Czułam się jak lump, podczas gdy on wyglądał, jakby pojawił się tutaj przez przypadek i miał zamiar zapytać mnie o drogę.

— Co ty tu robisz?

— Musiałem zobaczyć co z tobą. — Zilustrował mnie całą, przez co znowu poczułam skrępowanie. Byłam przecież w kusej piżamie! Ale co ja mogłam? Noce w Miami były naprawdę gorące.

— Widzisz, że jest wszystko w porządku. Nie musisz się o mnie martwić, daję sobie radę. Dzięki, ale... — Miałam ochotę się objąć ramionami, by w jakiś sposób się zakryć, jednak wiedziałam, iż nic by to nie dało, a raczej pomogliby mi tylko połowicznie.

— Chcesz cały dzień spędzić sama w domu? — wszedł mi w słowo.

— A nawet jeśli, to co? — Wzruszyłam ramionami.

— Przestań, będzie ci nudno. A skoro tu jestem, to czemu nie możemy spędzić tego dnia razem?

— Nie masz swoich przyjaciół? Nie gniewaj się, ale naprawdę nie mam ochoty na żadne wypady. Przez cały tydzień pomagałam cioci i chciałabym dzisiaj zrobić sobie cały wolny dzień i nic nie robić.

— Myślałem, że razem będzie raźniej, no ale jak chcesz. — Jego uśmiech zniknął z twarzy, a ja w tym momencie poczułam się źle. To była moja wina. Zachowałam się wrednie w stosunku do niego. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale zżerały mnie wyrzuty sumienia, dlatego krzyknęłam za nim:

— Czekaj! Przepraszam. Ty przyszedłeś tu specjalnie, by mi nie było nudno, a ja byłam dla ciebie taka wredna. Chodź do środka. Tylko pamiętaj: miałam w planach siedzieć w domu. — Uniosłam palec wskazujący w jego stronę, w geście ostrzegawczym.

Dostrzegłam w jego oczach błysk, na co mimowolnie uniosłam jeden kącik ust w górę.

Gdy przeszedł obok mnie, poczułam jego zapach. Mimowolnie zatraciłam się w nim. W porę się opamiętałam, by chłopak niczego nie zauważył.

Wiedziałam, iż nie powinnam była w ogóle z nim rozmawiać, ale nie potrafiłam tego. To, że ciocia i paru innych osób go nie lubi, nie oznacza, iż ja też nie mam go lubić. Wydaje się miły i nie jest aż takim palantem jak niektórzy chłopacy. Poza tym dobrze mi się z nim rozmawiać.

— Muszę się przebrać. — Zabrałam ze stołu miskę z płatkami. Nie miałam już ochoty, więc musiałam wylać końcówkę swojego śniadania.

— Zobaczysz, będzie fajnie. — Starał się jakoś rozwiać wszystkie moje zwątpienia.

Uniosłam kącik ust w górę, przypominając sobie coś:

— Tak samo mówiłeś, kiedy jechaliśmy twoim autem przez tę dziwną drogę, pamiętasz? Wtedy kiedy był pożar w Havanie. Te twoje: "będzie fajnie" skończyło się tym, że utknęliśmy w błocie. — Na moje słowa zaśmiał się głośno.

— Teraz obiecuję, że nic takiego się nie wydarzy.

— W ogóle nie powinieneś tu być, dlatego przed powrotem cioci będziesz musiał stąd wyjść. Miałam przez ciebie problemy i kłótnie z ciocią. — Nie wiedziałam, dlaczego mówiłam mu to wszystko, ale chciałam, by wiedział, że przez niego miałam pewne zgrzyty.

— Przepraszam. — W jego oczach widziałam prawdę. Nie chciał mi robić problemów.

— Dlaczego ci tak bardzo zależy? — Założyłam ręce na piersi.

Bądź co bądź, to on ciągle na mnie naciskał, abym z nim się spotkała i spędziła z nim dzień. Uparł się, bym to akurat ja z nim szła, nie jego przyjaciele, nie Autumn, tylko ja. Natomiast ja nie wiedziałam, dlaczego mu na tym tak bardzo zależało.

— Bo cię lubię.

— Nawet mnie nie znasz — zauważyłam.

— Ale możemy się poznać. Lubię z tobą rozmawiać — powiedział tak po prostu. — To ile czasu potrzebujesz? — spytał, pokazując głową na mnie, dając mi tym znak, iż miał na myśli piżamę.

— No trochę... — Ponownie przygryzłam wargę, uważając, by mi nie spłynęła krew jak wczoraj.W końcu skierowałam się w stronę schodów. Weszłam na jeden stopień, gdy w głowie pojawiła mi się myśl:

"Przecież go nie znam. A co jeśli to jakiś złodziej? Powinnam mieć go na oku."

— O nie, nie, nie — nim się spostrzegłam, te słowa wypowiedziałam na głos. Odwróciłam się do chłopaka i gestem dłoni pokazałam mu, że ma iść za mną. Wolałam, by był w pokoju obok, gdy będę się ubierać. Przynajmniej wtedy bym mogła coś usłyszeć, gdyby na przykład zabierał nie swoje rzeczy. — Idziesz ze mną na górę. Wybacz, ale wolę dmuchać na zimne. A co jeśli tak naprawdę jesteś jakimś złodziejem? — Parę osób mnie przed nim ostrzegało. A co jeśli miałam rację i okaże się jakimś rabusiem?

— Nie ufasz mi — zauważył. Nie odpowiedziałam, więc chłopak uznał to za aprobatę z mojej strony. Bez słowa więc poszedł za mną do pokoju.

No taka była prawda. Ale jak inaczej miałam się zachować? Zostawić go samego na dole i niczym się nie przejmować? Przecież tak naprawdę to wcale go nie znałam, nie wiedziałam, czy moje domysły na jego temat mogłyby okazać się prawdą. Każdy mnie przed nim ostrzegał, więc może to miało związek z kradzieżą? Może był w więzieniu, o którym ostatnio myślałam? Mogło być naprawdę różnie. Być może to było głupie, ale nie chciałam mieć później problemów, szczególnie że to był dom mojej cioci, nie mój, więc oznaczało to, iż gdyby coś się stało, wina byłaby również moja, a przynajmniej w połowie.

— Tylko niczego nie ruszaj — rozkazałam, gdy znaleźliśmy się w pokoju. Podczas gdy Aaron zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, wyjęłam z walizki potrzebne rzeczy. — Lecę się ubrać. — Wstałam z klęczek i udałam się do łazienki.

Po trzydziestu kilku minutach wróciłam do mojego gościa. Byłam pewna, że zanudził się na śmierć, ale naprawdę starałam się, jak mogłam, by wyszło krócej niż trwało to na co dzień. Aaron leżał na łóżku, klikając coś w telefonie. Jedną rękę miał położoną pod głowę, a nogi były splecione. W pewnym momencie poczuł, że się na niego patrzę, więc schował aparat i bez słowa wstał.

Przemilczałam to.

— Gotowa? — przywrócił mnie do rzeczywistości czarnowłosy.

Zilustrował mnie od góry do dołu, jak miał to w zwyczaju. Uśmiechnął się szerzej, jakbym nie wiadomo jak się ubrała, choć tak naprawdę miałam na sobie krótkie spodenki i zwykłą koszulkę na ramiączkach.

— Nie obserwuj mnie tak — mruknęłam skrępowana. — To, co zrobimy? Może obejrzymy jakiś film? Zrobię popcorn, przyniosę jakieś soki i słodycze. — Włożyłam piżamę pod kołdrę i ruszyłam ku wyjściu. — Gdzie ty tak właściwie pracujesz? — Zerknęłam na chłopaka, który szedł za mną. Widziałam, jak poważnieje, a jego uśmiech znika z twarzy. Nic nie odpowiedział, tylko westchnął.

— Moja praca jest bardziej zajęciem hobbystycznym — usłyszałam cichy głos Aarona. — Dostaje za to pieniądze, ale... — uciął, przyglądając mi się, gdy wyjmowałem z szafki najpotrzebniejsze produkty. — To jest troszkę niebezpieczne, a szczególnie gdy... — przerwał, jakby zdał sobie sprawę, że powiedział o kilka słów za dużo. Oparł się plecami o blat. Zakończył temat, nie chciałam więc już o nic więcej pytać. Jak widać, nie chciał niczego mi zdradzać.

— Jak długo znasz się z Noahem? — zagaiłam po krótkiej chwili ciszy.

— Tak naprawdę to z podstawówki — zaczął, a jego twarz się rozpromieniła. — Chodziliśmy razem do klasy, ale nigdy nie gadaliśmy ze sobą. Pewnego dnia jakiś chłopak z naszej klasy zaczął mnie wyzywać, a że ja byłem w miarę grzecznym chłopcem i o mało się nie popłakałem, to Noah nagle wkroczył i pomógł mi. Uderzył tamtego i zaczęła się bójka. Nikt nie lubił tego chłopaka, bo był wredny dla wszystkich, więc każdy kibicował Noahowi, ale przerwała im nasza pani nauczycielka. To wtedy polubiłem Noaha, no, a potem to już z górki. — Czułam, jak się uśmiecha. — To idiota, ale jest moim najlepszym przyjacielem.

Wiedziałam, o czym mówił. Miałam tak samo z Phoebe. Była jaka była, ale kochałam ją i nigdy nie zamieniłabym się z nikim na przyjaciela. Była moją pokrewną duszą, lubiłyśmy to samo, interesowałyśmy się podobnymi rzeczami. To, co nas różniło, to to, że ona potrafiła się zabawić, brać z życia garściami i nie brała życia tak poważnie, jak ja. Lubiła seks i przygody na jedną noc, nie tak jak ja. Szczerze mówiąc, nigdy nie oglądałam się za chłopakami, nigdy nie miałam na to czasu, swoją drogą dobrze mi było jako singielka. Kiedy jednak już znalazłam Dave'a...

— Pewnie słyszałaś, że ten cały pożar w Havanie nie był prawdziwy — zaczął, zabierając duży napój ode mnie, by postawić na stole przed telewizorem. — To Graham go wcisnął. Ze złości.

"Ciekawe..."

Nie wiedziałam co o tym myśleć, więc skoro nikomu się nie stała krzywda, to uznałam, iż lepiej byłoby, gdybym zapomniała o owym wydarzeniu. Ciekawa byłam tylko, jaką dostał karę...

Znalazłam gdzieś w zakamarkach górnej szafki paczkę popcornu. Włożyłam więc ją do mikrofalówki, jednak sprzęt ten nie był taki łatwy w użyciu, jak myślałam, że będzie.

— Daj to — usłyszałam tuż przy uchu. Aaron nachylił się nad urządzeniem, delikatnie popychając mnie swoim ciałem lekko w bok. — Jeszcze to zepsujesz. — Zaczął coś wciskać, sprawdzać ekranik, na którym widniały jakieś cyferki. Niemalże czułam w kościach, że zrobiliśmy coś źle, a raczej on to zrobił i byłam przygotowana nawet na wybuch. Jednak po dłuższym czasie, rozpoczęła swoją pracę, a tacka wewnątrz zaczęła się kręcić.

Zerkałam na niego kątem oka. Był skupiony na wykonywanej czynności: przybrał poważny wyraz twarzy, co jakiś czas marszczył czoło, ani na chwilę nie odrywał wzroku od przycisków i cały czas milczał. Przez ten proces, dotykaliśmy się ramionami, przez co odczuwałam ciepło, a także gęsią skórkę. Kiedy jednak chłopak się wyprostował, tym samym oddalając się delikatnie ode mnie, robiło mi się zimniej. To było niecodzienne uczucie.

— Co będziemy oglądać? — zapytałam, gdy postawiliśmy wszystko na stole. Chwyciłam pilota i włączyłam Netflixa. Zawsze chciałam mieć tako sam telewizor, jaki miała ciocia, lecz rodzice nigdy się na to nie godzili. — Może jakąś komedię? — Odwróciłam się do chłopaka, oczekując na jego odpowiedź. — Albo science fiction? — zapytałam, widząc w jego oczach lekki zatarg, którego nie miałam zauważyć.

— Włącz, co chcesz. — Sięgnął po miskę z popcornem i postawił ją na kanapie między nami. — Wszystko, byle nie romans.

Bez słowa wcisnęłam „play" i po chwili na dużym ekranie pojawił się czerwony napis Netflixa. Skupiłam się na filmie, jednak gdzieś z tyłu głowy miałam myśl o dziwnej pracy Aarona. Robił to, co lubił i zarabiał na tym pieniądze, czy to nie było dobre? Tak chyba każdy by chciał. Dzięki temu nie musiał się czuć w tym źle i praca go nie męczyła. Swoją drogą, po co się przejmować innymi ludźmi, którzy najczęściej po prostu zazdroszczą, robiąc przy tym przykrość drugiej osobie.

— Jaki jest twój ulubiony kolor? — zapytał, przywracając mnie do rzeczywistości.

— A... — przeciągnęłam, większą uwagę skupiając na filmie. — Po co ci ta informacja?

— Chciałbym cię bliżej poznać. — Wziął garść popcornu i włożył sobie do buzi, uważając, by nic nie spadło. — Opowiedz coś o sobie.

Odwróciłam głowę w jego stronę. Profil jego twarzy jeszcze bardziej ukazywał to, jak bardzo był przystojny.

Czując na sobie moje spojrzenie, odwzajemnił gest. Widziałam, jak porusza się jabłko Adama, co wskazywało na to, iż połykał ślinę. Nie uśmiechał się, jak robił to jeszcze przed chwilą. Badał mnie swoim przenikliwym wzrokiem, jakby chciał coś znaleźć, coś na kształt jakiejś emocji czy nawet niewypowiedzianych przeze mnie słów, które gdzieś w sobie kłębiłam. Chociaż tak naprawdę nic w tamtej chwili nie przychodziło mi do głowy, ponieważ byłam za bardzo wpatrzona w chłopaka, siedzącego obok mnie. Być może mogło być inaczej.

Słyszałam w mojej głowie tego diabełka:

"No, już głupia! Rusz się i całuj go! Nie czekaj!"

A potem zdałam sobie sprawę, że jedyną przeszkodą, jaka w tym momencie istniała między nami była miska z popcornem. Gdyby w jednej chwili ktoś z nas ją odsunął, wydarzyłoby się coś, co moglibyśmy oboje żałować, coś, co mogłoby być prawdopodobnie cudowne, ale jednocześnie złe. On nie mógł tego zrobić ze względu na swoją dziewczynę i ja nie mogłam, nie tylko dlatego, iż nie mogłam przez Autumn, lecz także dlatego, że nie do końca ufałam chłopakom. Doskonale wiedziałam, iż nie każdy był taki sam, ale gdzieś głęboko odczuwałam coś na kształt blokady; jakiegoś alarmu przypominającego mi o tym, co zrobił Dave, jakim okazał się palantem. Wiedziałam, że były gorsze przypadki, jednak w moim odczuciu było to bardzo przykre doświadczenie.

Pomimo moich myśli i wszystkich przeciw, które brałam pod uwagę najbardziej, nieświadomie położyłam dłoń na jego ramieniu, jakbym zamierzała go do siebie przybliżyć.

Na szczęście, a może na nieszczęście, uratowało nas pukanie w szybę. Gwałtownie odwróciłam głowę, by sprawdzić co się tam dzieje, jednak niczego nie zauważyłam.

Po chwili ktoś wznowił pukanie. Stawało się coraz mocniejsze i gwałtowniejsze, musiałam więc zainterweniować. Nie chciałam, by uszkodził okna cioci. Ruszyłam do tylnych drzwi, zostawiając Aarona samego. Zdziwiłam się, ponieważ na tarasie ujrzałam Finna, znajomego cioci, który jeszcze jakiś czas temu nocował tutaj.

— Cioci nie ma. Jest w pracy — powiedziałam na dzień dobry, otwierając wcześniej balkon.

Wygładził idealnie ułożone ubrania, które należały do wujka, jakby chciał się zająć czym innym, by nie spoglądać w moje oczy. Zwilżył wargi językiem i spojrzał nieśmiało na mnie. Trochę poczułam się źle, że momentami byłam dla niego taka oschła. Wyglądał na skromnego i łagodnego człowieka, jednak do tej pory nie mogłam zrozumieć skąd, tak naprawdę znał ciocię, a także to, dlaczego przyszedł akurat do niej. Czy to, co mówiła ciocia, było prawdą?

Na dodatek nie mogłam przestać myśleć o tamtym typie, który robił zdjęcia z ukrycia lokalu mojej cioci. Zastanawiałam się, czy powinnam o to go pytać, czy na razie dać sobie z tym spokój.

A co jeśli wcześniej rozmawiał o tym z ciocią, kiedy mnie nie było obok? Może ona go poprosiła, by zrobił kilka fotek kawiarni, by potem dodać je na stronę knajpy? Może po prostu ten człowiek się znał na fotografii i pasjonował się tym, więc ciocia skorzystała z okazji i namówiła go?

"To trochę głupie i chyba nawet bezsensowne.""Przecież on nawet nie wygląda na takiego, co lubi fotografię!"

Ale łapałam się wszystkiego, by przestać podejrzewać moją ciocię o nieprawdziwe rzeczy. To wszystko było bardzo dziwne i to, co pojawiało mi się w głowie, wcale nie pasowało mi do mojej opiekunki.

— Chciałem oddać. — Uniósł delikatnie w górę kupkę z ubraniami. W milczeniu odłożył je na kanapę, która stała najbliżej niego. Zerknął na coś za mną i po chwili szybko dodał: — Tak myślałem, że jej nie będzie. Mimo to jeszcze raz dziękuję za wszystko i przepraszam za kłopot. — Nie czekał na moją odpowiedź, tylko wyszedł z domu.

To "coś", a raczej ktoś to był Aaron. Słyszałam, jak wolnym krokiem do mnie podchodzi. Kolega cioci pewnie pomyślał, że nam w czymś przeszkodził i miał po części rację. Chciałam się skupić na czarnowłosym, jednak coś nie dawało mi spokoju:

— Czekaj! — Zaklęłam się w myślach za to, że nie nazwałam go per pan, chociaż w tym momencie nie miało to w ogóle znaczenia. — Powiedz mi, skąd znasz tak naprawdę ciocię? I dlaczego tak się przestraszyłeś, gdy zapytałam cię o to, kim jesteś?

Wpatrywał się we mnie, niczego nie mówiąc. Nie mogłam niczego wyczytać z jego twarzy, choć miałam nadzieję, iż chociaż to mi w jakiś sposób pomoże w rozszyfrowaniu całkowitej prawdy. Zależało mi na tym, bo byłam niemalże pewna, iż coś było tu na rzeczy. Jego reakcja była dość dziwna, gdy zapytałam się go o to na śniadaniu. Niczego mi nie odpowiedział, tylko patrzył pełnym napięcia wzrokiem, dopóki nie zainterweniowała ciocia. Wiedziałam, że ona sama mi tego nie powie, gdy się jej o to bym zapytała, a on mógł już się nigdy więcej nie pojawić. Przynajmniej nie przez najbliższy czas, kiedy tu przebywałam.

— Myślę, że na to pytanie powinna ci odpowiedzieć twoja ciocia, a nie ja.— Po tych słowach zniknął mi z pola widzenia.

"Czyli coś musiało być na rzeczy..."

Zamknęłam balkon, wymyślając w mojej głowie różne scenariusze, które mogły mieć związek z Finnem oraz moją opiekunką. Byłam ciekawa, czy wujek go znał, czy to był ich jakiś wspólny znajomy.

Może nie przypatrzyłam się tak bardzo cioci, gdy pojawił się w jej domu Finn, ale oprócz zdziwienia w jej oczach dostrzegłam odrobinę strachu oraz zdenerwowanie. Pewnie nic takiego to nie znaczyło, a ja prawdopodobnie to wszystko sobie ubzdurałam. To było głupie.

Mogłam o wszystko zapytać się cioci, lecz byłam niemalże pewna, że ona niczego mi nie powie. Przynajmniej nie teraz, kiedy była dosyć...Napięta, rozdrażniona i rozgniewana.

Dopiero przypomniałam o Aaronie, który przez cały czas stał i obserwował rozmowę. Widać było, że chciał coś powiedzieć, lecz nie wiedział co.

Machnęłam tylko ręką, unosząc jeden kącik w górę, by rozluźnić atmosferę. Jednak w głębi duszy wciąż czułam jakiś dziwny ciężar. Ta sprawa z Finnem i ciocią wydawała się wieloznaczna. I na dodatek nasz prawie pocałunek...

Czułam, jakbym się dusiła. Bałam się oddychać, a jakiekolwiek poruszenie z mojej strony mogło zwrócić uwagę Aarona, co wiązałoby się z tym, iż musiałabym na niego spojrzeć, a może nawet z nim rozmawiać. W tej sytuacji nie potrafiłam się z nim zmierzyć. Nie po tym, do czego między nami o mało nie doszło. To już drugi raz, kiedy byliśmy tak blisko. Najpierw wtedy w aucie, gdy byliśmy na maratonie filmowym, a teraz tu, w domu u cioci.

"A miałam trzymać się od niego z daleka."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro