Rozdział 15
Zapraszam na tt: #chłopakzmiami
Następnego dnia, siedząc przy jednym stole z nieznajomym mężczyzną, było mi naprawdę niekomfortowo. Udawałam, że wcale on mnie nie obchodzi i by im nie przeszkadzać, siedziałam cicho jak mysz pod miotłą. Chciałam jak najszybciej zjeść płatki z mlekiem i otworzyć kawiarnię.
Byłam sceptycznie nastawiona do nijakiego Finna, ale nie chciałam się w nic wtrącać. To nie była moja sprawa, poza tym nie miałam prawa, by robić wyrzuty o znajomego ciotki, którego zaprosiła do swojego domu, by przeczekał ulewę. Szkoda tylko, że mnie o niczym nie powiedziała. A mogła, chociażby mnie z nim przedstawić.
Co najlepsze: mężczyzna czuł się w domu ciotki jak w swoim, wiedział gdzie, co jest i nie miał problemu z tym, gdzie znajdują się pokoje; ja przynajmniej nie usłyszałam ani jednego pytania dotyczącego gdzie na przykład są kubki albo nowe ręczniki.
W milczeniu jedliśmy śniadanie. Jak zwykle ciocia zastawiła stół wszystkim, co miała w lodówce. Zajmowałam miejsce obok mojej opiekunki, natomiast Finn siedział naprzeciwko.
— Ty jesteś córką Jasmine? — zapytał nagle, smarując kromkę chleba masłem.
— Nie — odpowiedziałam krótko.
Nie byłam zła o to, że przyszedł tutaj w trakcie deszczu, a nie gdzieś indziej. Czułabym się podle, gdybym zostawiła go na dworze jak psa, chociaż zostawić tak po prostu zwierzę też byłoby okrutne. Było mi trochę przykro, iż ciocia nie powiedziała mi, kim on był i skąd go znała. Przecież miałam prawo to wiedzieć, prawda? Tym bardziej że przez ten czas z nią mieszkałam. Chyba nawet poczułam się jak nikt ważny. Byłam, bo byłam, bo miałam pomoc jej w pracy... No i to tyle. A przecież byłam także jej siostrzenicą. Myślałam, że to do czegoś zobowiązuje. No może nie od razu jakiś wielkich rzeczy, ale nie byłam tylko jej współpracownicą.
— Finn, to jest moja siostrzenica Noelle, Noelle to Finn — usłyszałam tuż obok swojego ucha. — Noelle przyjechała tu na wakacje. Pomaga mi w kawiarni, wiesz?
— To bardzo miłe z twojej strony — zwrócił się do mnie. Spojrzał się na chwilę w moje oczy, ale nie trwało to długo, ponieważ po kilku sekundach znowu skupił się na swoim jedzeniu.
Dzisiejszego dnia wyglądał dużo lepiej. Jak człowiek, a nie widmo z horroru. Miał na sobie flanelową koszulę mojego wujka i szare jeansy też jego. Z tego, co mogłam zauważyć, był boso. Czułam od niego woń papierosów oraz mydła, no i oczywiście perfumy wujka, które zostały na jego ubraniach.
— A kim pan jest? — Nie potrafiłam się powstrzymać i w końcu zadałam to nurtujące pytanie.
Znieruchomiał. Trzymał kanapkę w dłoni. Już był w połowie drogi do ust. Facet patrzył to na mnie, to na ciocię, jakby szukał odpowiedzi. Westchnął ciężko, odkładając kanapkę na talerz.
— Przepraszam cię Noelle, że wcześniej was ze sobą nie poznałam — zaczęła moja opiekunka. — Finn jest moim przyjacielem. Wypływa na morze i przez to czasami się spotykamy — tłumaczyła, ale coś mi nie pasowało. Miałam wrażenie, iż coś kręci. Na dodatek uciekała wzrokiem.
— Idziesz dzisiaj do pracy, czy mam iść sama? — Chciałam jak najszybciej skończyć poprzedni temat. I choć naprawdę nie byłam na nią zła, to wciąż czułam się trochę urażona. Może trochę przesadzałam, lecz było mi odrobinę przykro.
— Jasmine, dziękuję ci za przenocowanie i za śniadanie. — Finn wstał z krzesła. Odszukał swoją kurtkę w salonie i poszedł po buty z przedpokoju. Po chwili jeszcze raz do nas wrócił. — Przepraszam za kłopot — dodał. Zawiesił wzrok na mojej cioci i trwali tak jakiś czas. Wyglądało to, jakby w ten sposób rozmawiali ze sobą. Tak, że tylko oni mogli wiedzieć, o czym owa wymiana zdań była.
"Dziwne. Bardzo dziwne..."
****
Nie mogłam przestać się zastanawiać, o co chodziło z Finnem. Dlaczego ciągle na siebie spoglądali? I czemu ciocia tak bardzo się o niego martwiła? A może ona o czymś mi nie powiedziała? Albo coś ukrywała? Nie no, ciocia Jasmine? Ona taka nie była.
Byłam tak bardzo skupiona na swoich myślach, że na kogoś wpadłam. Uniosłam głowę w górę i spotkałam się z przenikającym wzrokiem Aarona. Na mój widok uśmiechnął się do mnie. Zbytnio nie miałam ochoty na odwzajemnienie tego gestu, dlatego też stałam naprzeciwko chłopaka z krzywym grymasem twarzy. Dopiero po czasie zorientowałam się, jak blisko siebie staliśmy. Odsunęłam się od niego jak oparzona.
Na szczęście znajdowaliśmy się na tyłach kawiarni - nikogo tu nie było, więc nikt nas nie widział. Chyba.
Ale wciąż nie wiedziałam, co Aaron tu robił.
— Co tu robisz? — Przeszłam obok niego i wrzuciłam worek do kubła na śmieci.
— Nie odpisałaś mi wczoraj — zignorował moje pytanie. — A ja pisałem prawdę.
— Nie możesz iść z Autumn? — W tej chwili chciałam jak najszybciej zakończyć tę rozmowę i wrócić do swojej pracy.
— Ale ja chcę pójść z tobą. Kolegujemy się, prawda?
— Aaron, daj spokój — westchnęłam. — Przecież możesz spędzić czas z przyjaciółmi. — Chciałam wrócić do budynku, ale chłopak mi to uniemożliwił, w ostatnim momencie chwytając za nadgarstek.
— No zgódź się. — Patrzył się na mnie błagalnym wzrokiem. W pewnym momencie zaczął delikatnie głaskać moją dłoń kciukiem, co mnie uspokajało.
"O nie! Nie zwerbujesz mnie w ten sposób..."
— Co zrobiłeś mojej cioci, że mnie przed tobą ostrzegała? — zapytałam nagle. Zdałam sobie sprawę, iż w ogóle nikogo o to nie pytałam. Co najlepsze: przecież ja do końca go nie znałam!
Momentalnie spoważniał. Jego uścisk zelżał, a w oczach dostrzegłam coś w rodzaju niepokoju. Puścił mój nadgarstek, by tą samą dłonią zmierzwić swoje włosy. Zapatrzył się gdzieś w bok, dzięki czemu miałam lepszy widok na jego wyrazistą szczękę i zarysowaną żuchwę. Dostrzegłam na jego twarzy kilkudniowy zarost, w którym musiałam przyznać, iż wyglądał seksownie. Aż miałam ochotę go dotknąć. W ostatniej chwili się opamiętałam i schowałam wolną dłoń do kieszeni spodni, by nie wyglądało podejrzanie.
''O wiele lepiej niż tamten nieznajomy z klubu...''
— Może ma rację — rzucił tajemniczo. Chwycił się za boki i wrócił wzrokiem do mnie. — Wiesz, co jest najdziwniejsze? — zapytał, lecz nie zamierzał dawać mi czasu na odpowiedź. Wyglądał, jakby się zastanawiał nad doborem odpowiednich słów.
Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana, czekając, aż coś powie. Patrzył prosto w moje oczy. Kolejny raz poczułam, jakby chciał wtargnąć do mojej głowy w celu zbadania moich wszystkich myśli. Starałam się, chociaż na tę chwilę przestać myśleć, by niczego nie znalazł. Niestety wszystko prysło, wraz z dźwiękiem otwieranych drzwi.
— Ella... — Nagle pojawiła się ciocia, przerywając mi rozmowę z Aaronem. Spojrzała najpierw na mnie, a potem na chłopaka. Od razu jej mina zrzedła. Przez moment myślałam, iż może zabierze mnie siłą od niego, ale nic takiego się nie stało. — Chodź, kochanie — wciąż była miła albo udawała taką. I ani myślała nas zostawić samych. Czekała na mnie, bacznie nas obserwując.
Chciałam coś powiedzieć, lecz nie wiedziałam co, dlatego posłałam mu przepraszający uśmiech i odeszłam od niego. Do czasu aż wróciłam za ladę, nie mogłam opanować kołatającego serca. Nie mówiąc już o nagłym przypływie gorąca, jednak nie przebiło to wcześniejszego poczuciu palącego dotyku Aarona, w momencie, gdy chwycił mnie za nadgarstek.
Musiałam się doprowadzić do porządku, dlatego też weszłam do łazienki i obmyłam twarz zimną wodą. Nie musiałam się przejmować makijażem, bo moje kosmetyki były wodoodporne.
"Co się ze mną działo?"
Trochę przesadzałam, rzeczywiście. Ale nie mogłam pozwolić, by Aarona i mnie cokolwiek łączyło. Byliśmy kolegami, tyle musiało wystarczyć, to i tak było dużo.
Musiałam przestać o nim myśleć, dlatego też w tym celu sięgnęłam po telefon, który schowany był w kieszeni mojego fartuszka i wyszukałam numer do Willa. Dzisiejszego dnia w ogóle nie miałam czasu, by dowiedzieć się czegoś o sąsiedzie mojej opiekunki oraz jego pupilu, o którym nie wiedział absolutnie niczego. Niestety chłopak nie odebrał ani za pierwszym razem, ani za drugim. Uznałam więc, iż właśnie szukał Chipa i nie miał czasu. Dlatego też schowałam komórkę.
Oparłam się rękami o zlew i popatrzyłam na swoją odbicie w lustrze. Niby nic, a jednak wciąż miałam wrażenie, że coś się zmieniło, nie wiedziałam jednak co. Wciąż te same brązowe oczy, okolone długimi rzęsami, a jednak coś mi nie pasowało. Coś jakby nagle powstał jakiś dziwny błysk albo iskierka, którego jeszcze wcześniej nigdy nie widziałam.
— Noelle, czego chciał ten chłopak? — Przestraszyłam się na dźwięk głosu cioci, która zamykała za sobą drzwi.
— Nie powinnaś tam zostać? Przecież ktoś może coś ukraść albo...
— Poprosiłam o pomoc Jacoba, właśnie przyszedł — przerwała mi spokojnie. — Często z nim rozmawiasz?
Wyglądała na spokojną, jednak miałam wrażenie, iż to tylko osłona. Czułam, iż to się zmieni i w niespodziewanym dla mnie momencie, nastąpi nagła złość. Chciała mnie wypytać, dlatego też powstrzymywała się przed wybuchem.
Dzisiejszego dnia w ogóle była jakaś dziwna. Taka niespokojna, zdenerwowana i zła. Nieczęsto ją taką widziałam albo może i nawet wcale, dlatego też trochę mnie to dziwiło, ale potem w głowie pojawił mi się Finn i wszystko zrozumiałam: to przez niego; to on na nią tak musiał wpłynąć. Widok mnie z Aaronem dolewał tylko oliwy do ognia.
— Nie. Nawet nie wiedziałam, że tam będzie. Dlaczego pytasz?
Zastanawiało mnie, dlaczego zadawała takie pytania. Jak się spotykałam z Willem, jego przyjaciółmi albo Michelle czy Jacobem, o nic się nie pytała. Dlaczego tak bardzo nie chciała, abym wymieniła z Aaronem, chociażby kilka zdań?
— Mówiłam ci, że ten chłopak to chuligan. — Jej twarz z każdą chwilą stawała się poważniejsza.
— Ale dlaczego ciągle mnie przed nim ostrzegasz?
Milczała. Wyglądała, jakby toczyła walkę z samą sobą, zastanawiając się, czy powiedzieć teraz całą prawdę, czy zignorować moje pytanie. Sekundy mijały, a ja ani na moment nie przestałam na nią spoglądać. Byłam ciekawa, co odpowie i czy to okaże się prawdą.
— Ciociu... — pośpieszałam ją.
— To nie jest chłopak dla ciebie — usłyszałam w końcu. — Nie widziałaś czym on jeździ? Jak on wygląda?
Ludzie wyglądali gorzej. Nosili kolczyki na twarzy, czasami mieli tatuaże na całej głowie... Aaron na pewno się nie zaliczał do nich. On wyglądał normalnie.
— A co ma do tego chuligaństwo? — zapytałam z niedowierzaniem. Wiedziałam, że coś ukrywała przede mną. I to nie tylko była sprawa z tym całym Finnem, ale także druga sprawa, która dotyczyła Aarona. Ona coś wiedziała i nie chciała mi powiedzieć. Nie wiedziałam dlaczego.
Wiedziałam, że chciała dla mnie jak najlepiej i martwiła się o mnie, ale byłam już dużą dziewczynką. Ona, tak samo, jak moi rodzice nie mogli mnie całe życie ochraniać przed wszystkim. Takie było życie. Trzeba się mierzyć ze swoimi problemami, sprawami czy błędami. Nic na to nie można poradzić.
— Ella... — ciocia westchnęła ciężko. Chciała coś dodać, jednak przerwał jej w tym Jacob, który nieśmiało włożył głowę w szczelinę między otwartymi drzwiami a framugą. Automatyczne wszystkie oczy się na niego spojrzały.
— Pukałem, ale chyba pani nie słyszała. — Odchrząknął. — Nie chcę przeszkadzać, ale ciastka się skończyły i nie wiem...
— Dobrze Jacob — weszła mu w zdanie. — Już idę. — Obrzuciła mnie na pożegnanie spojrzeniem i wyszła wraz z chłopakiem, zamykając za sobą drzwi.
Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co kilkanaście minut temu powiedział mi Aaron. Może to byłby dobry pretekst, by się dowiedzieć od niego czegoś więcej. Może dzięki temu cokolwiek zrozumiem.
Odwróciłam się ponownie do lustra i patrzyłam na swoje odbicie. Przegryzłam dolną wargę ze stresu. Użyłam na to trochę za dużo siły i już po chwili poczułam metaliczny posmak krwi.
Nie chcąc tak szybko wychodzić z łazienki i skonfrontować się z ciocią, zaczęłam się martwić swoją wargą. Dlatego też wyszłam z łazienki dopiero po dziesięciu minutach. Chcąc nie chcąc, do pracy musiałam wrócić. Nawet jeśli moja opiekunka miała na mnie krzywo patrzeć.
Na szczęście ciocia zajmowała się ciasteczkami w prymitywnej kuchni. Nie musiałam więc czuć na sobie jej wzroku i niemych komentarzy, których miałam już dość. Nie powiedziała mi całej prawdy, więc powinna była się co najmniej się wstrzymać od wyrzutów do mnie. Przecież to nie moja wina, że rozmawiałam z Aaronem.
Nie chciała, bym się z nim kolegowała, ale dlaczego? Bo jej się nie podobał? Bo miał motor? Nie wiedziałam, o co jej chodziło.
— Wszystko w porządku? — mimo cichego głosu Jacoba, bardzo dobrze go słyszałam. Siedział naprzeciwko mnie za ladą, pijąc gorącą herbatę.
— Tak, tak. — Zerknęłam na niego dosłownie na kilka sekund. Niby byłam, ale jakby tylko ciałem. Dusza była gdzieś indziej, zastanawiając się nad tym, kim naprawdę był Aaron.
Błądziłam wzrokiem po lokalu, aż wreszcie popatrzyłam na drzwi wejściowe. Z oddali spostrzegłam jakiegoś człowieka, trzymającego w dłoni aparat fotograficzny. Wyglądał, jakby właśnie robił zdjęcia lokalu cioci. Był dość wysoki i szczupły. Miał jasne spodnie i ciemną koszulę na guziki. Widziałam wszystko, tylko nie to, co najważniejsze, czyli twarz. Prawdą było, iż wcale go nie widziałam, przez co nigdy bym go nie rozpoznała, ale dlaczego na myśl przyszedł mi Finn?
Miałam ochotę jak najszybciej go przepędzić, lecz nie zrobiłam tego, ponieważ jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. I tyle go widziałam.
Kim on był? Co tu robił? Dlaczego fotografował akurat tę kawiarnię? Czy ciocia to wiedziała? Prawdopodobnie nie, bo przecież by mi o tym wcześniej powiedziała.
Wcale nie wyglądał na dziennikarza albo fana kawy w wykonaniu mojej cioci. Niczego oprócz aparatu nie miał ani teczki, ani jakiejś specjalnej torby, w której mógłby włożyć dokumenty. Stał tak niczym turysta, robiący zdjęcie niezwykłemu budynkowi jak wieży Eiffla w Paryżu lub londyńskiemu Big Benowi.
************************************
Hej ❤️
Co u Was? Jesteście tam? Odezwijcie się kochani!
Wybaczcie mi kochani, że przerwa była taka długa, ale miałam dużo swoich obowiązków
Jak się podoba rozdział?
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki 💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro