Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Te wakacje były zupełnie inne niż poprzednie ze względu na to, iż tym razem pojechałam do cioci. Chociaż nie to było najdziwniejsze, ponieważ tym razem przez całe wolne miałam pracować wraz z nią w jej kawiarni.

Szczerze mówiąc w barze, do którego przed chwilą weszłam, nie było nic ciekawego. Wyglądał jak każdy inny. Myślałam, że skoro znajdował się na przedmieściach, to może trochę będzie się różnił od wszystkich, ale nie. Było normalnie: okna, stoliki, krzesła, ściany, podłoga...

Nie chciałam tam pracować ani pomagać cioci, ale nie miałam wyjścia, ona potrzebowała pomocy, a ja pieniędzy i to była jedyna dostępna praca. Poza tym ona nie miała nikogo, oprócz mnie, przynajmniej kogoś, kto miałby dwumiesięczny urlop i masę czasu.

Byłam w wielu miejscach, gdzie szukali pracownika, ale w każdej z nich mówili albo, że się odezwą i tego nie robili, albo tylko się uśmiechali i dawali mi nadzieję, albo potrzebne były referencje, a ja takowych nie mam, bo jeszcze nigdy nie pracowałam.

Chciałam tylko przez wakacje trochę zarobić.
Przecież to nie było takie złe, tym bardziej że każdy z moich znajomych już w tamtym roku sobie dorabiał, dzięki temu dostał doświadczenie, a to był mój pierwszy raz tak na poważnie i to u cioci...

Trochę się dziwnie z tym czułam, ale widać tak miało być.

Ciotka była kilka lat młodszą siostrą mojej mamy. To pierwszy raz, kiedy miałam jej pomagać, ale to wszystko dlatego, iż wujek pojechał z dziećmi na całe wakacje do jego rodziców. Ciocia chciała, ale nie mogła wybrać się z nim. Szkoda, odpoczęłaby trochę i spędziła te dwa miesiące z rodzicami jej męża.

Co roku w barze stały kolejki, nie tylko dlatego, że mieli tutaj najlepszą kawę, ale też dlatego, że dużo przejeżdżających ludzi chodziło właśnie do tego taniego lokalu, które stało jako jedyne w pobliżu.

Tak naprawdę tu nie mieszkałam.

Specjalnie przyjechałam, by pomóc cioci. Wcześniej również ją odwiedzałam, co prawda nie za często, bo od czasu do czasu, przy okazji jej pomagałam, więc to nie była dla mnie żadna nowość. Jednak to nie było takie profesjonalne, jak tym razem. Teraz byłam tu pracownicą „pełną gębą", taką prawdziwą, a nie, tak jak wcześniej, gdy nie brałam tego na poważnie i większość czasu spędzałam przy stoliku i obserwowałam.

Było już późne popołudnie, więc w środku ludzi nie było tak dużo, jak co rano.

Rozglądając się po całym pomieszczeniu, rozpoznałam przy jednym ze stolików siostrę mojej mamy, ubraną w fartuszek z logo lokalu, która nalewała klientom kawę z dzbanka. Stała w sukience, sięgającą do kolana. Była szczupła i dosyć drobna, niczym moja rodzicielka. Zawsze były do siebie podobne, no w końcu były siostrami.

Lata leciały, a ona się nigdy nie zmieniała...

Ile ona już miała?
Z czterdzieści?
Może troszkę więcej...

— Może jeszcze jakieś ciasteczka? — usłyszałam jej miły głos. Zawsze taki miała i nie musiała go specjalnie zmieniać ze względu na klientów. — Mamy cynamonowe, waniliowe, czekoladowe...

— Myślę, że rachunek mi wystarczy — ledwo co usłyszałam odpowiedź otyłego mężczyzny. Mówił z oschłością i nawet nie chciał udawać miłego.

Niewidocznie przewróciłam oczami.

Musiałam przygotować się na grubiańskich klientów. Powinnam wziąć przykład z mojej ciotki, która była do tego przyzwyczajona i potrafiła mimo wszystko dobrze się zachować.
Ciekawe, czy ja tak potrafiłam.

— Ella! — krzyknęła, nazywając mnie po swojemu. Nigdy mi to nie przeszkadzało, ale była jedyną osobą, która nazywała mnie w ten sposób.

Rzuciłam się jej na szyję, wdychając zapach kawy i ciasteczek, które codziennie przyrządzała sama w kawiarni.

— Chodź kochana i opowiadaj co u ciebie. — Objęła mnie ramieniem, prowadzając na zaplecze. Kątem oka sprawdzała, co się działo za ladą.

— Jak w szkole? Radzisz sobie? Jak przygotowania do college'u? — zadawała milion pytań, uśmiechając się przy tym znacząco. — A może masz chłopaka? Ej, a co u Dave'a? — W jej oczach pojawił się błysk.

— Dave to jest dawno zamknięty rozdział. — Machnęłam ręką, zajmując miejsce naprzeciwko cioci. — Okazało się, że bierze...

Wiedziałam, że jej mogłam wszystko powiedzieć. Oczywiście, rodzicom także mówiłam wiele rzeczy, lecz o takich sprawach jak seks albo w tym wypadku narkotyki potrafiłam jej tak po prostu powiedzieć i nie czułam się niezręcznie, jak w przypadku rodziców.

— Nie przejmuj się, masz jeszcze dużo czasu na miłość. — Mrugnęła do mnie. — A co u Phoebe?

— Nie spotykamy się za często w wakacje, bo ona pracuje. Trochę mi wstyd, że to jest mój pierwszy raz. — Zaczęłam bawić się palcami, unikając wzroku ciotki Jasmine, która głośno się zaśmiała.

— Przestań. Kiedyś i tak musiało to nadejść, a wcześniej nie miałaś po co. Przecież nie potrzebujesz tyle kasy, co twoja przyjaciółka - zakupoholiczka.

— Chase i Jay powinni wziąć z ciebie przykład, ale jak ich znam, nawet przez chwilę nie pomyślą, by mi pomóc. — Przewróciła oczami, opowiadając o swoich szalonych synach.
Mimowolnie się uśmiechnęłam.

O tak, to istni wariaci... Jedno gorsze od drugiego. Lubiłam ich, ale do czasu...

— Tęskniłam za tobą — powiedziałam szczerze. — Ale na pewno będę mogła u ciebie chwilowo zamieszkać? — spoważniałam.

— Będę miała z kim poplotkować. — Ucieszyła się szczerze. — Będziemy robić sobie babskie wieczory, wiesz... Ploteczki, maseczki i piżama party.

Byłam podekscytowana tymi planami na kolejne dni; tygodnie. Ciocia mimo swojego dorosłego wieku wiedziała jak się zabawić, jak spędzić czas z nastolatkami, jak z nimi rozmawiać. To nie dlatego, iż jej dzieci byli w moim wieku, bo tak nie było, a dlatego iż gdzieś w głębi duszy wciąż była nastolatką.

— Chcesz kawy? — zapytała po chwili, wstając z krzesła.

Moją odpowiedź przerwało głośne trzaśnięcie drzwi do lokalu, oznaczało to, iż w kawiarni pojawił się nowy klient.

— To co? Gotowa? — Odwróciła głowę w moją stronę. — To zaczynaj, bo właśnie przyszedł twój pierwszy klient. — A gdy wstałam, szepnęła jeszcze: — Tylko uważaj, bo nie każdy jest taki miły, jak ci się wydaje.

Wzięłam głęboki oddech, by pozbyć się lekkiej tremy i podeszłam do lady.

— Dzień dobry, w czym mogę pomóc? — Uśmiechnęłam się uprzejmie.

I wtedy zobaczyłam jego...
Chłopaka, który patrzył na mnie przenikającym wzrokiem brązowych oczu. Czułam go niemal wszędzie, jakby chciał mnie tym spojrzeniem rozebrać.

Bardzo dziwne...
Nigdy wcześniej tak się nie czułam i nagle wszedł on.

— Jeszcze nie zamówiłeś? — To pytanie przywróciło nas do rzeczywistości. Był to jakiś drugi chłopak, prawdopodobnie kolega brązowookiego. Momentalnie odwróciłam od niego wzrok, przenosząc go na blat.

Ale zrobiło mi się ciepło...

— Dwie kawy czarne — rzucił tylko, wciąż się na mnie patrząc i odszedł nonszalanckim krokiem, zajmując jeden z wolnych stolików.

Stałam jak słup, nie odrywając wzroku od chłopaka, który rozsiadł się na kanapie, stojącej przy oknie. Poczuł, że się na niego wciąż patrzę, więc odwzajemnił moje spojrzenie. Nie miał zamiaru odrywać ode mnie wzroku i nawet, gdy teraz do niego coś zaczął opowiadać jego towarzysz, czarnowłosy go nie słuchał, wpatrzony we mnie. Nie wyglądało na to, by chciał ode mnie odrywać swój wzrok. Ja chyba też nie. Miał to coś, co mnie intrygowało. Jakiś dziwny magnetyzm.

Po kilku minutach ocknęłam się i zabrałam dwie filiżanki wraz z dzbankiem, który napełniony został wcześniej przez moją ciocię gorącą i świeżą kawą.

— Czy coś jeszcze? — Starałam się na jak najmilszy, a jednocześnie pewny ton głosu, kiedy postawiłam na ich stoliku ciepły napój.

— Nie, dzi...

— Poproszę mleko — ten z przenikliwym wzrokiem przerwał swojemu towarzyszowi, który spojrzał na niego pytającym wzrokiem.

Tak więc wróciłam do lady, zabierając ze sobą mleko i ponownie postawiłam na ich stole. Słyszałam jeszcze szept jego kolegi, który chyba mu przypominał, iż czarnowłosy nigdy nie pił kawy z mlekiem. Udawałam, iż tego nie usłyszałam, więc robiłam dalej to, o co wcześniej poprosił mnie chłopak.

Cały czas na mnie patrzył, nawet kiedy na niego spojrzałam, on się nie zawstydził i ani na moment nie przerwał naszego kontaktu wzrokowego, jednocześnie udając, że słucha historii swojego kolegi. Miałam ochotę mu coś powiedzieć, ale uznałam, iż to nie ma sensu.

Ciekawiło mnie, co pojawiło się w jego głowie, gdy się tak na mnie patrzył. Prawdopodobnie często tu przyjeżdżał i nigdy mnie nie spotkał, więc się dziwił, że mnie tu pierwszy raz widział.

Dave nigdy się tak na mnie nie patrzył. Nie tak wnikliwie. Phoebe mówiła, że Dave, gdy na mnie zerkał, pojawiał się w jego oczach coś na kształt błysku. Niestety ja niczego takiego nie widziałam. Za to nie umknęło mi to, iż mój pierwszy klient unosił kącik ust w górę, gdy się we mnie wpatrywał.

Był przystojny, ale to tyle. Nie potrzebowałam ani kolegi, ani chłopaka. Nie był mi potrzebny, tym bardziej po Davie, z którym zerwałam prawie dwa lata temu. Może trochę zleciało, ale na razie miałam ich dość.

                                                                                               ****

W domu siostry mojej mamy byłyśmy przed dwudziestą. Na dworze nic nie wskazywało na to, iż jest taka pora: nie było ani ciemno, ani szaro i miało się wrażenie, iż jest jeszcze wcześniej, niż było naprawdę.

U cioci nic się nie zmieniło. Wszystko było tu dokładnie tak, jak zapamiętałam. Dom wyglądający jak pałacyk, brama otwierająca się automatycznie, a w środku...

Oglądałam właśnie krajobraz przez okno, zastanawiając się, czy to możliwe, żeby naprawdę było tu tak pięknie.

I ta plaża niedaleko...

— Głodna jesteś?! — krzyknęła z kuchni. — Jeśli chcesz, możemy... — Weszła do salonu, w którym akurat przebywałam. — Wiele się nie zmieniło. — Ustała bliżej mnie.

— Nic się nie zmieniło — poprawiłam ją. Spoglądałam w wielkie okno, przez które widać był ocean. Wyglądał teraz jak z obrazka. — To, co jemy? — zapytałam po chwili, przerywając nasze dumanie.

— Zależy, na co masz ochotę, kochanie.

— Zamówmy chińszczyznę, jak przystało na piżama party — zaproponowałam po zastanowieniu.
Kobieta tylko się uśmiechnęła i sięgnęła po komórkę. Ja w tym czasie zabrałam swoją walizkę i zajęłam jeden z wolnych pokoi, znajdujących się na górze. Już znałam moją ciocię i wiedziałam, jakie mogłaby mi zaproponować pomieszczenie, więc już bez zbędnego przedłużania, zajęłam pokój, który i tak miałam dostać.

— Wysłałam SMS-a twojej mamie. — Mrugnęła do mnie, kiedy wracałam do salonu, gdzie na mnie czekała.

"No tak, przecież zapomniałam poinformować rodziców..."

— Nie czujesz się tutaj trochę samotnie? — zapytałam, gdy siedziałyśmy na poduszkach na podłodze z maseczkami na twarzy, jedząc zamówioną przez ciocię chińszczyznę. — No wiesz, jesteś z dala od rodziny, od mamy...

— Nie... — przeciągnęła. — Znaczy, tęsknię za wami i jest inaczej, ale dobrze mi tu. Zobacz. — Pokazała ręką na wielki balkon za mną. — Tu jest pięknie, są cudowne widoki, a mój dom stoi chyba w najlepszym miejscu. — Kiedy to mówiła, w jej oczach pojawiło się mnóstwo szczęścia, którego wcześniej nie widziałam. — Rzeczywiście na początku było mi trudno, ale początki są zawsze najgorsze... Jestem tu od dwunastu lat i nie wyobrażam sobie życia gdzieś indziej.

Mieszkała tu od zawsze. Gdy byłam jeszcze młodsza, przyjeżdżaliśmy tu w każde wakacje. Potem co dwa, trzy lata, dlatego że byłam starsza, przez co wyjeżdżałam na różne obozy albo kolonie, a rodzice mieli więcej pracy. Mimo iż przyjeżdżałam tu raz na jakiś czas, to uwielbiałam tu przebywać.

— Wiesz co? — zapytałam nagle, przymrużając przy tym jedno oko. — Cieszę się, że zostałaś i że mogłam do ciebie przyjechać na całe wakacje.

— Nawet, jeśli będziesz musiała mi pomóc w kawiarni?

— Nawet. — Uśmiechnęłam się delikatnie.

Nagle przed oczami pojawił się obraz chłopaka, który dostał miano mojego pierwszego klienta. Czarne, gęste włosy, do których z chęcią włożyłabym rękę i zmierzwiła, choć sam miał dość potargane, by wyglądać seksownie. Brązowe oczy, które patrzały się na mnie całą. Niczego nie ominął. Ilustrował mnie od góry do dołu, a robił to z taką przenikliwością jakbym stała przed nim naga, a on chciał zapamiętać każdy skrawek mojego ciała, nawet ten najmniejszy. A kąciki ust co chwila drgały, jakby nie chciał pokazywać swojego prawdziwego uśmiechu, który z pewnością był onieśmielający i podnieciłby niejedną dziewczynę. Byłam pewna, że co noc miał inną laskę, z którą potrafił zrobić takie rzeczy...

— Ella? — Wróciłam do rzeczywistości. — Pamiętasz tego chłopaka, który został twoim pierwszym klientem?

— Który? — udawałam, że nie wiem, o kogo chodzi.

— Ten, co przyjechał na motorze.

"Teraz już wiem, dlaczego miał takie rozczochrane włosy..."

— Ach, ten...

— Uważaj na niego. On podobno jest chłopakiem z poważnymi problemami. To chuligan i prostak, nie trać czasu na takiego, uwierz mi — jakby czytała mi z myśli.

— Po co mi to mówisz? Przecież ja go tylko obsłużyłam, nie znam go i nie chcę, bo niby po co?

— Wiem, ale mówię ci na przyszłość, kochanie. — Złapała mnie za rękę. — Po prostu trzymaj się od niego z daleka.

— Ale w kawiarni to normalny klient, prawda? — Uśmiechnęłam się, by trochę rozluźnić atmosferę.

Nie udało jej się odpowiedzieć na moje pytanie, ponieważ przerwał nam mój telefon. Dzwoniła moja przyjaciółka.

— To Phoebe — oznajmiłam cioci i od razu odebrałam, nie przejmując się obecnością kobiety, która swoją drogą uwielbiała moją kumpelę.

— Hej. — Pomachałam jej przez kamerkę.

Wyglądała jak zawsze. Miała rozpuszczone jasnobrązowe włosy, a jej koszulka z krótkim rękawem była w sery. Przyozdobiona naszyjnikami wyglądała jak moja zwariowana przyjaciółka. Zawsze miała mnóstwo energii, której zawsze zazdrościłam i pozytywności, którego często mi brakowało.

— Opowiadaj co u ciebie i dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś, tylko napisałaś wiadomość? — Spojrzała na mnie oskarżycielskim wzrokiem.

— Nie miałam czasu, przepraszam.

— Przeszkodziłam ci w czymś? — przypomniała mi o maseczce, którą wciąż miałam na twarzy. — Zadzwonię później.

— Przestań, już się stęskniłam za twoim głosem...

— To dzwoń częściej. O, hej. — Pomachała do mojej cioci, która się na moment wychyliła.

— Jak w domu? I w mieście? — przypomniałam jej o mojej obecności.

— Jak na razie nic się nie zmieniło. — Machnęła ręką. — Opowiadaj co u ciebie, jak w Miami? — niemalże pisnęła.

— Pięknie, sama zobacz. — Odwróciłam telefon i nakierowałam go na okno, gdzie widać było plażę i wiele innych atrakcji. Nie obyło się z jej strony od "ochów" i "achów", które były komentarzem na to, co widziała.

— No i czemu mnie nie zabrałaś? — jęknęła, kiedy już widziała w widoekamerce moją twarz.

— Przecież nie chciałaś mi pomagać w kawiarni. — Wzruszyłam ramionami.

— A są tam u ciebie jacyś przystojniacy? — Uśmiechnęła się znacząco.

No tak... Ta dziewczyna, gdyby nie zadała tego pytania, chyba by umarła. Uwielbiała oglądać się za chłopakami, flirtować z nimi, a szczególnie rozmawiać o nich. Potrafiła paplać tak długo o jednym i tym samym chłopaku, że czasami miałam jej dość.

— A ty tylko o jednym... — Przewróciłam oczami.

— No mów! — pośpieszała mnie, uśmiechając się do kamerki jeszcze szerzej, ukazując przy tym rzędy równych zębów.

— Gdzie przystojniacy na przedmieściach? — zadrwiłam.

— Mogą przejeżdżać jakimiś drogimi samochodami... — rozmarzyła się.

"...albo motorami..."

— Za dużo filmów się naoglądałaś — Pokręciłam głową.

— Jeszcze zobaczymy. — Pogroziła mi palcem wskazującym. — Minęło dopiero kilka godzin, a ja już nie mam co robić — westchnęła.

— Wyluzuj, przecież też niedługo wyjedziesz na dwa tygodnie nad jezioro.

— Boże, nie przypominaj mi... — Zrobiła dziwny grymas twarzy. — Dwa tygodnie bez telefonu, a to oznacza brak kontaktu z tobą, żadnych plotek i świeżych informacji z kraju i świata, czyli nudy! Żałuję, że nie jestem tam z tobą...

— Szkoda, że cię nie ma — odezwała się ciocia, kierując się do łazienki.

— Noelle — spoważniała. — Obiecaj mi, że się wyszalejesz. Nie będziesz patrzyła na innych i zrobisz w końcu coś dla siebie. Zaryzykujesz, poznasz przystojniaka, może wdasz się w romans. — Poruszyła brwiami. — I zrobisz wszystko, by to były twoje najlepsze wakacje. Dobrze?

— Jesteś najlepsza, kocham cię.

— No raczej. — Pomachała mi. — Idę zobaczyć, czy moja świnka morska nie zdechła — oznajmiła rozbawionym głosem. Obróciła swoją głowę w drugą stronę, patrząc na Peppę, swojego jedynego zwierzaczka, którego dostała kiedyś od swojej babci. Bardzo chciała mieć jakiegoś pupila, więc podarowała jej na święta owego zwierzaczka. — Do jutra, kochana. Trzymaj się! — krzyknęła tylko i po chwili zakończyła rozmowę.

Kilkuminutową ciszę przerwało mi pojawienie się wielkiego psa, który zaczął mnie obwąchiwać. Zrozumiałam, dlaczego nagle do mnie przybiegł. Wciąż na twarzy miałam maskę, która w składzie miała owoce, które na pewno zachęciły do naszego bliższego spotkania. Owczarek, w przeciwieństwie do mnie nie widział żadnego problemu, by wykonywać tę czynność, ciesząc się przy tym niezmiernie.

— Chip, tak nie wolno! Wracaj! — rozkazał jakiś chłopak, który pojawił się tutaj znienacka. Złapał go za obrożę i przyciągnął do siebie. — Przepraszam za niego, zachowuje się, jakby mieszkał w dziczy. Niedobry pies! — krzyknął do niego, na co ten wydał z siebie jakiś dźwięk, jakby chciał mu powiedzieć, że żałuje. — Jestem William. — Podał mi swoją rękę, na co ja od razu odpowiedziałam.

— A ja Noelle, hej. — Uśmiechnęłam się do niego.

Był bardzo uroczy, a kiedy się uśmiechał, robiły mu się dołeczki. Miał niebieskie oczy i brązowe włosy, które opadały mu na czoło. Chłopakowi to chyba nie przeszkadzało, ponieważ niczego sobie z tego nie robił. Ogólnie rzecz biorąc, na pierwszy rzut oka wyglądał na przyjaznego i ułożonego. W tej chwili czułam się przy nim skrępowana. Nagle przyszedł miły chłopak - wciąż nie wiedziałam, skąd się tu wziął - a ja siedziałam w maseczce. Ale wstyd!

— O cześć Will. — Uśmiechnęła się do niego moja ciocia, na co kiwnął głową. Stała przy nas już bez maseczki. — Jak w domu? Rodzicom nie braknie cukru, mąki albo jajek?

— Nie, na szczęście mama o wszystkim pamiętała na zakupach. — Zaśmiał się lekko. — Chip sam tu wlazł — mówiąc te słowa, założył swojemu zwierzakowi smycz.

— To nic. Przynajmniej poznasz moją siostrzenicę. — Spojrzała na mnie, a w jej oczach widziałam rozbawienie. — Noelle, to mój sąsiad, Will. Noelle zostaje tu na wakacje. Będzie mi pomagać w kawiarni.

— Super — ucieszył się.

— Może pokażesz jej miasto? — zapytała nagle.

— Chętnie. — Odwrócił głowę w moją stronę. — Jeśli będziesz chciała, to wszystko ci pokażę. Mieszkam tuż obok, więc jak coś, to zapraszam. Jasmine, jeśli będziesz potrzebować pomocy, wiesz, gdzie jestem. Miłego wieczoru — pożegnał się i zabrał swojego psa, który nie za bardzo chciał stąd wychodzić.

Popatrzyłam się na moją opiekunkę pytającym wzrokiem. Chciałam wiedzieć, jak się mi wytłumaczy. Czy coś miała na swoją obronę?

— No co? — udawała niewinną. — Przecież to miły chłopak. Jest moim nowym sąsiadem. Razem ze swoimi rodzicami przeprowadził się tu jakiś rok temu. Jest bardzo pomocny, tak samo, jak jego ojciec. Tata to mechanik, a mama pielęgniarka. Bardzo mili ludzie i kiedy nie ma wujka, zawsze mi pomagają. A ja w zamian zawsze, gdy jego mama zapomni kupić czegoś ze sklepu, daje jej to. — Gdy spojrzałam na nią sceptycznie, dodała: — No dobra, czasami dzielę się z nimi ciastem.

— Oj nie o to mi chodziło... — Wstałam z kanapy. — Może pokażesz jej miasto? — powtórzyłam jej słowa. — Ciociu byłam tu wiele razy i wiele razy widziałam Miami. Poza tym to nie będzie konieczne, bo będę pracować, sama mówiłaś, że nie mam się na nic przygotowywać, tylko na pracę.

— A weekendy? Nie myślałaś, chyba że pozwolę ci pracować w weekendy. Jesteś młoda, masz szansę się wyszaleć, to proszę bardzo. Tylko siedź cicho i nikomu o tym nie mów, a szczególnie twoim rodzicom. — Dla żartu wymierzyła we mnie palcem. — A skoro on jest młody i ty... — urwała. — Nie oddałbym cię w ręce komuś, kto jest nieodpowiedzialnym i problematycznym człowiekiem. — Zrobiła wielkie oczy, na co się uśmiechnęłam. — A teraz idź, zdejmij tę maskę, bo trzymasz ją stanowczo za długo. — Pocałowała mnie w policzek, nie przejmując się maski i delikatnie pchnęła w stronę łazienki.

************************************
Hej, hej, hej! 😊
Co u Was? ^^
Zaczynamy nową historię i obiecuję, że będzie się działo 😁
Tak na wstępie mogę Wam zdradzić, że mam już zaplanowaną drugą część!
Czekam na Wasze komentarze i gwiazdki ❤️
Trzymajcie się 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro