5 ROZDZIAŁ
Ubrałam zwykłe czarne spodnie, do tego białe trampki i bluzkę.
- Okej, możemy iść - powiedziałam.
Zeszłyśmy do salonu, aby powiedzieć cioci, że idziemy do kina.
- Do kina? No dobra, ale najpierw umyj te naczynia, o których cię proszę od rana! - Ciocia zrobiła zdenerwowaną minę.
Super, no to na pewno już nie zdążę na film, bo zostało nam około dwudziestu minut.
- Ale nie zdążymy na film... - Weronika próbowała jakoś przekonać swoją mamę.
- Najpierw naczynia, potem kino.
Wera popatrzyła na mnie z miną jakby chciała powiedzieć "przepraszam". Napisałam szybko SMS-a do Patryka, że nie zdążę na film. Pomogłam kuzynce w myciu naczyń. Kiedy skończyłyśmy zobaczyłam, że dostałam od Patryka wiadomość.
Będę czekał na Ciebie pod kinem.
No to co będziemy robić skoro nie pooglądamy filmu?
Wyszłyśmy z domu. Kuzynka odprowadziła mnie pod kino. Patryka jeszcze nie było.
- No dobra. To ja idę do galerii z Adrianem, jak coś to dzwoń. - Dziewczyna ruszyła w stronę galerii.
Siedziałam na ławce obok kina jakieś dziesięć minut. Robiło się coraz zimniej. Po chwili zobaczyłam podjeżdżające obok kina auto. Z samochodu wyszedł, być może osiemnastoletni, chłopak. Miał ciemne włosy. Był ubrany w jeansy, bluzę, biały T-shirt, no i nike. Podszedł do mnie.
- Hej. Zuza? - zapytał.
Skąd on zna moje imię?!
- No tak... Skąd wiesz jak mam na imię? - Trochę zaczęłam się bać, bo było już ciemno.
-To ja, Tomek. - Serce zaczęło bić mi szybciej. Myślałam, że zaraz dostanę zawału.
-Co ty... Co ty tu robisz? Skąd wiedziałeś, że tu jestem?!
- Patryk to mój kuzyn. Jestem u niego na świętach - odpowiedział.
Nie wiedziałam właściwie co mam myśleć. Chciałam stąd jak najszybciej uciec. Nastąpiła chwila ciszy. Chłopak usiadł obok mnie na ławce. Przerwał milczenie.
- Zuza... Jak straciłem z tobą kontakt, o niczym innym nie myślałem, tylko o tobie - zaczął. - Łudziłem się, że zapomnę, a tu nagle Patryk mówi, że cię znalazł.
- Powinieneś o mnie zapomnieć...
-Myślisz, że to takie łatwe?
- Wiem, że to trudne, no ale... Ty jesteś ode mnie straszy... - Musiałam jeszcze coś szybko wymyślić. Kontynuowałam - Jesteś całkiem inny niż ja... Nie mamy wspólnych tematów...
-Nie, wcale. Ej możemy pogadać gdzieś indziej?
- Sorry, ale muszę wracać do domu... - powiedziałam po czym od razu wstałam z ławki i poszłam w stronę galerii.
Chłopak pobiegł za mną i złapał mnie za rękę. Był o jakieś dwie głowy większy. Próbowałam zabrać rękę i uciec, ale Tomek był za silny.
- Nie uciekniesz mi drugi raz... - Pocałował mnie.
Poczułam motylki w brzuchu. W sumie to cieszyłam się, że go odnalazłam. Czekaj... Co ja gadam?! Przecież on jest starszy o pięć lat! To nie ma sensu...
- Lepiej? - zaśmiał się.
- Gorzej. Powiedziałam już, że muszę iść...
- Wiem, że kłamiesz. Za dobrze cię znam.
- Ty mnie w ogóle nie znasz! - krzyknęłam.
- No tak... Pisałem z tobą rok i nic o tobie nie wiem - zaczął się śmiać.
-Śmieszne.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk dzwonka telefonu Tomka. Wtedy nadarzyła się okazja by uciec. Pobiegłam w stronę galerii i zadzwoniłam do Weroniki.
- Halo? Koniec randki? Co tak szybko? - dziewczyna zaśmiała się.
- Żadnej randki nie było. Przychodź szybko. Jestem na zewnątrz.
___________________________
Dzisiaj jakoś nie mam weny, więc z góry przepraszam... Czekam na Wasze komentarze :)))
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro