Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21 ROZDZIAŁ

Mama zgodziła się by Tomek u nas został na noc. Rozłożyłam mu kanapę w salonie.
Ciocia i kuzyni wrócili do swojego domu późnym wieczorem.
Rodzice pozwolili mi jutro i pojutrze nie iść do szkoły, plus weekend, to są cztery dni wolnego! Przynajmniej mogę jakoś to wszystko odreagować.
Do północy oglądałam film z Tomkiem. Znaleźliśmy jakąś komedię. Była tak śmieszna, że obudziliśmy Dawida.
-Możecie się ciszej śmiać?- powiedziała zaspanym głosem mama niosąca na rękach Dawida, który już prawie zasnął.
-Tak, o ile nam się to uda.- powiedziałam i zaczęłam się śmiać, sama nie wiem z czego.
Moja rodzicielka zaniosła brata do pokoju. Usiadła obok mnie i Tomka.
-Mogę chwilę z wami zostać?
-Jasne.- rzekł Tomek.
-Co tu ciekawego oglądacie?- zapytała.
-Taka komedia. Strasznie śmieszna.- i znów zaczęłam się śmiać, bo przypomniałam sobie kilka śmiesznych sytuacji z filmu.
Mama z piętnaście minut z nami siedziała. Ja ciągle cieszyłam się jak głupia.
-Was to nie śmieszy?- zapytałam.
Tomek i mama popatrzyli się na mnie ze zdzwionym wzrokiem.
-Tu nie ma nic śmiesznego przecież.- mama wstała z kanapy i ruszyła w stronę swojej sypialni.- nie oglądajcie za długo. Dobranoc.
-Dobranoc!- powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Ja znów zaczęłam się śmiać.
-Co się tak cieszysz?
-Nie wiem. To jakaś głupawka.- powiedziałam. Już się uspokoiłam.- dobra, chyba muszę iść spać... Rano nie wstane.
-A kto karze ci rano wstawać?- chłopak przybliżył się do mnie i zaczął mnie gilgotać.
-Prze... Przestań... Haha.- nie mogłam się przestać śmiać.
-Dobra, dobra. Już przestaje, bo znów twój brat się obudzi.- powiedział.
Jeszcze chwile z nim zostałam, ale o pierwszej w nocy, poszłam do swojego pokoju.
-Dobranoc.- pocałowałam chłopaka w policzek.
Przebrałam szybko piżamę i położyłam się spać.

***

W nocy, a raczej już nad ranem obudził mnie jakiś huk. Podeszłam do okna to sprawdzić. Na podwórku zobaczyłam stojącego Kacpra. Otworzyłam szybko okno.
-Co ty tu robisz?!- krzyknęłam tak, żeby nikogo w domu nie obudzić.
-Zuzia! Jesteś moim jedynym ratunkiem. Oni nie mogą mnie znaleść!- powiedział pospiesznie. Popatrzył się jeszcze kilka razy za siebie.
-Kolejny podstęp. Ja już się nie nabiorę. Spadaj stąd albo zadzwonię po policję.
-Proszę cię! Oni mnie zabiją!- Kacper znów popatrzył się za siebię.
I co ja mam teraz zrobić?! Nie wiem czy mu pomóc czy nie... Albo to kolejny podstęp albo ona naprawdę potrzebuje pomocy.
-Kto cię ma niby zabić?- zapytałam, robiąc przy tym poważną minę.
-Klara i Mariusz. Oni tu za chwilę mogą być.- chłopak wyglądał na przerażonego.
Tym razem nie dam się nabrać. Dobry z niego aktor.
-Nie pomogę ci! Przez ciebie prawie zginęłam debilu!- powiedział trochę zbyt głośno, ale chyba nikogo nie obudziłam.
-Zuzia... Ja nie chciałem... Proszę cię... Ja naprawdę nie chce nic tobie zrobić.- nie zamierzam tego słuchać. Zamknęłam okno.
Popatrzyłam na telefon. Była piąta czterdzieści dziewięć. Na podwórku było ciągle ciemno.
Położyłam się na łóżku, próbując zasnąć. Leżałam tak przez jakieś trzy godziny. Myślałam w tym czasie dosłownie o wszystkim.
O dziewiątej poszłam do kuchni. W salonie, Tomek jeszcze spał. Zrobiłam śniadanie dla wszystkich w domu. Zajęło mi to kilka minut.
Kiedy wszyscy już wstali przyszli na śniadanie.
Myślałam nad tym czy powiedzieć rodzicom o dzisiejszej nocy, ale już zaczęli by gadać, że mogłam ich obudzić, a ja nawet nie chce tego słyszeć.
Teraz dopadło mnie zmęczenie. Dość, że poszłam późno spać, to i wcześnie się obudziłam, a raczej ktoś mnie obudził.
Zrobiłam sobie kawę i usiadłam do stołu.
-Coś się stało?- zapytał mnie Tomek, przygryzając przy tym kanapkę.
-Co...? Nie, nie. Wszystko okej.
-Napewno?
-Tak. Idziemy dzisiaj na miasto?
-Jasne.
Po śniadaniu, poszłam się wykąpać. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam dziś zwykłe jeansy i sweter. Wysuszyłam włosy, a potem spjęłam je w wysokiego kitka.
Poszliśmy do parku. Idąc zobaczyłam na ławce znajomą mi osobę. Oczywiście był to Kacper. Złapałam za rękę Tomka i pociągnęłam go w stronę sklepu zoologicznego. Nie chcę żeby zobaczył Kacpra.
-Co ty robisz?- Tomek najwyraźniej był zdzwiony.
-Chcę kupić obroże dla psa.- musiałam na szybko coś wymyśleć.- wiesz, moja koleżanka ma niedługo urodziny, no i...
-Która koleżanka? Nie obraź się za to co teraz powiem. Nie sądzę żebyś miała jakąś koleżankę, która zaprosiła cię na urodziny, no bo wiesz...- chłopak nerwowo zaczął drapać się po karku.- jeszcze nigdy nie widziałem cię z jaką kolwiek koleżanką.
-Ja nie mam koleżanek?! Haha. Chyba śmieszny jesteś.- wściekła ruszyłam w stronę półki z obrożami.
Wzięłam pierwszą lepszą i poszłam do kasy. Zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Tomek poszedł za mną.
-Przepraszam cię... Ale ja naprawdę nie widziałem, żebyś się z jakąś dziewczyną przyjaźniła...
Co prawda Tomek ma rację, nie mam w tym mieście koleżanek. To znaczy mam kilka, na przykład w szkole, ale ja prawie się do nich nie oddzywam. Na przerwach siedzę sama na ławce i jem kanapkę lub czytam jakąś książkę. Jedyną moją najbliższą osobą jest Weronika. Jej mogę powiedzieć wszystko. Gdybym to wszystko co jej powiedziałam, wygadałabym jakiejś dziewczynie z klasy, to już całe miasto by wiedziało o tym.
-Nie masz za co przepraszać. To ja cię przepraszam.- przytuliłam się do chłopaka.
Usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię. Odwróciłam się za siebie. O nie! To Kacper.
-Kochanie... Czy to nie ten chło...
-Tak, to on.- przerwałam Tomkowi.
Chłopak ruszył w stronę Kacpra. Szybko za nim pobiegłam.
-Zostaw go!- powiedziałam do Tomka.- czego chcesz?- zwróciłam się do Kacpra.
-Oni zabiją mnie i ciebie!-chłopak krzyknął.
-Kto? O co ci chodzi?- zapytałam.
-No Mariusz i Klara. Gdy uciekłem im z domu, usłyszałem tylko jak Klara krzyczy, że mnie znajdą i zabiją. To samo zrobią z tobą, bo za dużo wiesz.
-A Klara to nie twoja mama?- zapytałam.
Nie wiem czy mogę mu wierzyć.
-Nie...
-Próbujesz nas wkręcić.- Tomek włączył się do rozmowy. Uderzył pięścią w twarz Kacpra.
-Co ty robisz?!- krzknęłam do chłopaka.
-Nie widzisz, że on ciebie oszukuje? Najpierw cię porywa, potem ciągle oszukuje.
Chłopakowi zaczęła lecieć krew z nosa. Dałam mu chusteczkę.
-Tak, ale gdyby nie on to już by mnie tu nie było, wybuchnęła bym razem z tym domem. Jeśli mówisz prawdę idziesz teraz z nami na policję powiedzieć wszystko.- powiedziałam.
-A co jak oni będą chcieli mi coś zrobić? Przecież nie jestem nie winny.
-Ale jak się przyznasz, to nic ci nie zrobią.- zaczęłam tłumaczyć.
-Okej... Niech będzie. Wole już siedzieć w poprawczaku niż mają mnie ci idioci zabić.
Wszyscy rudziliśmy do komisariatu. Po drodzę zadzwonił mi telefon. Klaudia.
-Halo?- odebrałam.
-Zuzka! Ktoś się włamał do waszego domu! Nie ma jeszcze twoich rodziców, a policja już jedzie! Chodź szybko.-Klaudia krzyczała do słuchawki.
Rozłączyłam się. Szybko powiedziałam o wszystkim chłopakom. Poszliśmy do mojego domu.
___________________________
Postaram się dzisiaj jeszcze coś napisać, ale nie obiecuje tego.
Mam jeszcze jedno pytanie.
Chcielibyście żebym pisała, na przykład myśli Tomka lub kogoś innego?
Czekam na komentarze! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro