19 ROZDZIAŁ
Otworzyłam oczy i ujrzałam, wyskokiego mężczyznę z maską na twarzy. Byliśmy w jakimś busie.
-Kacper, zobacz kto się ubudził!- mężczyzna krzyknął do kogoś.
Chłopak odwrócił się w moją stronę. To był Kacper! Co on tu robi?! Nie no... To są chyba jakieś żarty...
-Kolejna naiwna. Myślałaś, że się wydostaniesz?- Kacper zaczął się śmiać.
Nie odpowiedziałam. Teraz już wątpię, że przeżyję... Mam tego dość. Teraz mam jeszcze więcej pytań niż miałam. Kim była ta cała Klara?!
-Jesteśmy na miejscu. Zaraz zaczniemy sprzedaż. Kacper, zakryj jej jakoś tego siniaka na brzuchu.
Aha. Czyli wczoraj ktoś uderzył mnie w brzuch. Poczułam, że mam związane ręcę i tym razem też nogi. Mężczyzna w masce wysiadł z samochodu, a ja zostałam sama z Kacprem. Chłopak ściągnął mi bluzkę i wziął coś do ręki. Był to pędzelek i puder do twarzy. Chłopak próbował zakryć mi tego siniaka.
-Ładnie wyglądasz bez koszulki.- uśmiechnął się. Nie odpowiedziałam mu.- który raz mam ci powiedzieć żebyś się nie bała mnie?
-Skończony idiota z ciebie. Najpierw karzesz mi uciekać, a potem mnie łapiesz i mówisz, że jestem naiwna...
-No bo gdybyś uciekła, matka by mnie zabiła.
Coś mi to nie pasowało... To po co wymyślił ten cały plan z tym uciekaniem? To trochę chore...
-To po co kazałeś mi uciekać?
Chłopak zaczął drapać się po karku.
-Nie zrozumiesz tego...- powiedział.
Już mu nawet nie spróbowałam uwierzyć. Skończył zamaskowywać mi mojego siniaka i założył mi bluzkę. Otworzył drzwi busa i wziął mnie na rękach do jakiegoś wielkiego, starego budynku. Zaniósł mnie do jakiegoś pokoju. Zamknął za sobą drzwi na klucz. Odwiązał mi ręcę i nogi i kazał mi się przebrać w jakieś ciuchy. Podał mi do rąk ubrania.
-Nie będę się przy tobie przebierać...- powiedziałam i rzuciłam ubrania na ziemię.
-Chciałem po dobroci... No ale okej. Niech będzie.- Kacper znów wziął mnie na ręcę. Położył mnie na jakimś stoliku. Próbowałam się mu wyrwać, ale nie przynosiło to żadnego skutku.
-To co? Przebierzesz się przy mnie czy sam mam to zrobić?
-Dobra, przebiore się, ale odwróć się, proszę cię...
Chłopak zrobił to o co go prosiłam. Myślałam, że będzie protestował, ale on jest jakiś dziwny. Człowiek "tajemnica".
-Już?- zapytał.
-Tak.
Odwrócił się i zaczął się mi przyglądać. Miałam ubraną czarną sukienkę, która sięgała za kolano. Do tego miałam granatowe baleriny i jakieś bransoletki.
-Wyglądasz cudownie.
-Co teraz?
Nie uzyskałam odpowiedzi. Kacper podszedł do mnie i wyciągnął coś z kieszeni. Zobaczyłam jakąś tabletkę. Kazał mi ją połknąć. Wzięłam ją do buzi, ale nie połknęłam jej.
-Już połknęłaś?- przytaknęłam.- to pokaż mi, czy mówisz prawdę.
Kiedy chłopak popatrzył się na okno, szybkim ruchem wyciągnęłam tabletkę z buzi. Kacper popatrzył się na mnie. Otworzyłam buzie i gdy zobaczył, że tabletki nie ma, uśmiechnął się.
Razem wyszliśmy z pokoju. Prowadził mnie przez jakieś korytarze. Nagle weszliśmy do jakiejś sali.
Było w niej pełno ludzi. Chłopak zaprowadził mnie na środek. Usłyszałam jego rozmowę z mężczyzną w masce.
-Powinna już zasnąć...- rzekł.
-Może nie wzięła tej tabletki?
Gdy tylko usłyszałam te słowa, udawałam, że spadam na ziemię i zasypiam.
-Zasnęła.- powiedział Kacper.
Ciągle udawałam, że śpię. Słyszałam tylko, jak jacyś mężczyźni coś tam mówią o mnie. Zobaczyłam, że dwóch chłopaków wprowadzają do sali jakąś dziewczyne. Położyli ją obok mnie. To była Klaudia! Co ona tu robi?! Dziewczyna najwyraźniej nie wzięła też tabletki, bo zobaczyłam, jak otworzyła oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się.
Kiedy aukcja dobiegła końca, dwóch chłopaków wzięło mnie do jakiegoś pokoju. Było pusto tak jak w drewnianym domku. Zobaczyłam, że do pokoju wprowadzają także Klaudię. Kiedy mężczyźni wyszli z pokoju, dziewczyna próbowała usiąść na podłodze. Kiedy już jej to udało się, zaczęła mówić:
-Żyjesz! Jak ja się o ciebie martwiłam... Nawet nie wiesz co twoji rodzice przeżywają... Już powiadomiliśmy policję. Zaraz powinni tu przyjechać.
-Skąd wy wiedzieliście gdzie ja jestem?!
-Długa historia... Opowiem ci jak będziemy w domu.
Niespodziewanie do pokoju wszedł mężczyzna z maską i Kacper. Jeden złapał mnie, a drugi Klaudię.
-Policja tu jest... Musimy uciekać! Szybko!- krzyknął Kacper.
Próbowałyśmy się wyrwać, ale jak zwykle bez skutku. Wybiegliśmy jakimś tylnym wyjściem. Na podwórku stał czarny bus. Chłopaki nas tam wepchnęli. Mężczyzna w masce kierował busem.
***
Jechaliśmy już jakieś pięć godzin. Po policji ani śladu. Na szczęście byłam teraz z Klaudią.
Mężczyzna w masce zatrzymał się na stacji paliw. Wysiadł z samochodu i zatankował samochód.
Miałam już dość tego, chciałam jak najszybciej uciec, ale wiedziałam, że i tak mi się to nie uda.
Mężczyzna wrócił do auta i odpalił silnik. Ruszyliśmy dalej.
___________________________
Znów krótszy rozdział, ale postaram się zacząć pisać dłuższe. ;) Czekam na Wasze komentarze :))
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro