10 ROZDZIAŁ
Ten tydzień minął bardzo szybko. Powiem szczerze, że mam już dość tego świątecznego jedzenia. Teraz z nieceirpliwością wszyscy czekamy na sylwestra. Jeszcze nie wiem co w te sylwestra będziemy robić.
Dwa lata temu sylwestra były u wujka. Ma wielki dom na wsi i wokół nie ma prawie sąsiadów, więc mógł pozwolić sobie na taką "wiekszą" imprezę. Wszyscy świetnie się bawili. Tańczyliśmy na podwórku, była muzyka, wielkie ognisko, dużo ludzi, no i oczywiście to czego nie może zabraknąć w sylwestra: sztuczne ognie. Na tej wsi panują takie jakby "zwyczaje", że zawsze po dwunastej idzie się do sąsiadów i składa życzenia. Bardzo podobały mi się tamte sylwestra. Mam nadzieję, że te będą tak samo fajne.
-O czym tak rozmyślasz?- do pokoju weszła Weronika.
Była sobota. Popatrzyłam na telefon, dochodziła dziesiąta rano. Przypomniało mi się, że dzisiaj mam się spotkać z Adrianem.
-Puka się.- udawałam obrażoną.
-To mój dom kuzyneczko.- uśmiechnęła się.
Wstałam z łóżka po czym podeszłam do szafy. Kuzynka usiadła na łóżku i przyglądała mi się. Wzięłam do ręki czarne rurki, i różowy sweterek.
-Gdzie się tak stroisz?- wysłała do mnie jakiś dziwny uśmiech.
-Nie stroje się. A tak po za tym, pomożesz mi w czymś?- zapytałam się, ale nie mogłam jej powiedzieć gdzie tak naprawdę idę. Przytaknęła mi, a ja na poczekanie musiałam coś wymyśleć- Chcę spotkać się dzisiaj z Tomkiem... Pomożesz mi? Wiesz, że moja mama się nie zgodzi...
-Hmm... No dobrze. To gdzie macie się spotkać?
Uff... Pomoże mi. Mam jeden problem z głowy.
-Na plaży, w sumie wiem gdzie to jest, ważne tylko żebyś ze mną wyszła z domu.- uśmiechnęłam się.
-Okej. To pójdę po...- nagle dziewczyna zaniemówiła. Po dłuższej chwili zastanowienia powiedziała- Wezmę twojego brata i pójdziemy na plac zabaw.
Uśmiechnęłam się do kuzynki. Nie wiem co ona będzie z nim robić na placu zabaw w ziemie, ale okej. Chociaż ta zima jest inna, jest nawet ciepło (jak na zimę oczywiście) i nie ma śniegu.
Jak dziewczyna wyszła z pokoju, zaczęłam przygotowywać się na spotkanie z Adrianem.
***
Weronika odprowadziła mnie, do takiego małego sklepiku. Stąd podążyłam w stronę plaży. Obok kawiarni, na ławce siedział Adrian. Był ubrany w czarną kurtkę, jeansy i białe air-force.
Podeszłam do niego i przywitałam się. Kiedy tylko mnie zobaczył wstał z ławki. Był wyższy odemnie o jakieś dziesięć centymetrów. Miał blond włosy i zielone oczy. Był całkiem spoko z wyglądu.
-O hej. Pójdziemy tu do kawiarni?-pokazał palcem biały budynek z napisem "caffe". Przytaknęłam.
Ruszyliśmy w stronę budynku. Usiedliśmy przy oknie. Ściągnęłam kurtkę i powiesiłam na wieszaku.
Podeszła do nas kelnerka. Zamówiłam cytrynową herbatę, a Adrian kawę. Po chwili podała nam zamówione napoje.
-No więc o czym chciałeś pogadać? Chcesz wrócić do Weroniki?
-Nie... To znaczy, jest bardzo miła i ładna, ale gdy ciebie zobaczyłem... Wiedziałem, że temat z nią jest już skończony.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nastąpiła chwila ciszy.
-A dokładniej o co ci chodzi?- udawałam, że nie wiem o co chodzi.
-Zakochałem się w tobie.
-Adrian... Nie da się w kimś zakochać tak "nagle". Być może się zauroczyłeś, ale to tyle... Po jakimś czasie o mnie zapomnisz i będziesz chciał wrócić do Weroniki.
Znów nastąpiła chwila cisza. Nie wiem co mam o tym myśleć. Widać było, że chłopak nad czymś się zastanawia.
-Przepraszam...
-Adrian, nie masz za co... Też już wiele razy się zauroczyłam, ale to było chwilowe.- wysłałam mu uśmiech.- A czujesz jeszcze coś do Wery?
-Uświadomiłaś mi, że tak. Kocham ją...
-To do niej wróć głupku- zaczęłam się śmiać i szturchnęłam jego rękę.
-Obiecuje, że tak zrobię, ale teraz mamy jeszcze chwilę żeby pogadać, co nie?
-Jasne.
Rozmawialiśmy o wszystkim. Doradziłam mu żeby kupił Weronice kwiaty. Opowiedziałam mu też kilka zabawnych historii z dzieciństwa. Potem dowiedziałam się wiele ciekawych rzeczy o nim. Śmialiśmy się jak opętani. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy około dwóch godzin. Potem chłopak odprowadził mnie do tego samego sklepiku co wcześniej moja kuzynka.
Dzwoniłam do niej kilka razy, żebyśmy razem wróciły do domu. Dziewczyna nie odbierała.
***
Weszłam do domu. Zobaczyłam w salonie mamę i ciocię. Romawiały o czymś tak, że nawet mnie nie zauważyły. Usłyszałam w pokoju Weroniki, mojego młodszego brata, Dawida. Weszłam do pokoju i zobaczyłam kuzynkę i Dawida jak siedzieli na podłądzę z jakimiś zabawkami.
-Wyjdź.- rzekła Weronika gdy tylko zauważyła mnie w drzwiach.
-O co ci chodzi?- zapytałam bezradnie.
-Ty już dobrze wiesz o co.- dziewczyna rzuciła na mnie wrogie spojrzenie.
-Nie wygłupiaj się... O co ci chodzi?
-Wyjdź i tyle.- zrobiłam to o co prosiła.
Wiedziałam o co jej chodzi. Pewnie mnie widziała jak spotykam się z Adrianem. Chciałam dla niej dobrze, ale jak zawsze, wyszło źle. Nie miałam ochoty na tłumaczenie więc po prostu wyszłam z pokoju. Poszłam do swojego i tak położyłam się na łóżku. Leżałam jakieś kilka minut, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu, zerwałam się z łóżka jakby był pożar. Dzwonił Tomek.
-No hej.- powiedziałam.
-Chciałem powiedzieć ci tylko jedno... Myślałem, że jesteś inna. Myślałem, że wiek dla ciebie nie ma znaczenia... Byłem przy tobie szczęśliwy, ale ty jesteś taka jak inne.- co?! Co on w ogóle mówi?!
-O czym ty mówisz?!- krzyknęłam ze złości.
-Weronika już mi wszystko powiedziała. Zresztą nie ważne.- chłopak się wyłączył.
W tym momencie chiałam zapaść się pod ziemie. Moja własna kuzynka naopowiadała głupot mojemu chło... Co ja gadam?! On nawet nie był moim chłopakiem...
Dałam sobie z tym spokój. Nie miałam chęci żeby komukolwiek tłumaczyć się.
Wzięłam komputer, włączyłam facebook-a. Przeglądałam główną stronę. Nic ciekawego nie znalazłam. Do pokoju weszła mama.
-Cześć córciu.- wyglądała jakby czymś się przejmowała.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Mam dla ciebie złą wiadomość.- nie wiem co jeszcze złego może się zdarzyć...-Jutro wieczorem wracamy do domu. Muszę wrócić do pracy, bo mają jakąś awarię... Przepraszam cię, ale musimy tam...
-Na serio?! Mamo, to ja już zacznę się pakować.- przerwałam mamie. Byłam tak szczęśliwa, że wyjeżdżamy z tej głupiej miejscowości...
-Nie jesteś zła?- mama spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-No coś ty!
Mama wyszła z pokoju. Ja odrazu zaczęłam pakowanie. Cieszyłam się, że sylwester spędzę w swoim domu, bez kuzynki (o ile jeszcze mogę ją tak nazwać), bez jakiegoś chłopaka z internetu i bez tych wszystkich problemów.
***
Rano byłam już spakowana. O siedemnastej ciocia zawiozła mnie, mamę, Filipa i Dawida na lotnisko. Weronika i Marcel zostali w domu.
Kiedy usłyszeliśmy, że nasz samolot odlatuje za dwadzieścia minut pożegnaliśmy się z ciocią.
W samolocie założyłam słuchawki i próbowałam zapomnieć o wszystkim. Zasnęłam.
Obudził mnie Filip gdy byliśmy już na miejscu. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, gdy tylko zobaczyłam swój dom.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro