Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Jesteśmy tylko ludźmi"

Dzisiejsza noc była dość…ciężka. Wstawałam kilka razy z kanapy ponieważ budziłam się bez powodu. Miałam wrażenie również, że ktoś chodził po domu lub wokół domu, ale możliwe, że były to tylko tak zwane halucynacje związane z chorobą. Jednak gdzieś około godziny czwartej nad ranem poszłam spać i do dziesiątej nie otworzyłam oka. 

–I jak się spało?.- zapytał mnie uśmiechnięty od ucha do ucha Ethan, który usiadł obok mnie.

–Co ty tu robisz?.- zapytałam zdziwiona.

–Obiecałem, że zostanę na noc. Nie zostawiłbym cię.

–Myślałam, że to tylko twoje gadanie z twojej strony.- odpowiedziałam.

–Może tego o mnie nie wiesz, ale ja zawsze dotrzymuję obietnic. Jak się czujesz? Lepiej?

–Powiedzmy. Chyba w nocy zbijała mi się gorączka. Która godzina?

–Dziesiąta trzynaście.- otworzyłam szeroko oczy.- Spokojnie. Ress poszedł do szkoły, a Nicolas odprowadził Molly do przedszkola.

–Jaka ulga…- wypuściłam powietrze.- A ty? Nie poszedłeś do szkoły?

–Mam się powtarzać? Będę się tobą zajmował gdzieś do godziny szesnastej, bo o szesnastej trzydzieści mam trening siatkówki. Za tydzień mamy szkolny mecz, wpadniesz?

–Zapraszasz mnie na swój mecz?

–Oczywiście.

Byłam zdziwiona tym, że Ethan zapraszał mnie na swój mecz. Co by ludzie pomyśleli, że pojawiłam się tam specjalnie dla niego? Zazwyczaj ja i Maddie chodziłyśmy na mecze, bo ona tak chciała. Jej jedyny powód to czarnoskóry Lucas, który swoją drogą był bardzo ładny, ale niekoniecznie w moim typie. Wydawał się dla mnie dobrym materiałem na kumpla czy przyjaciela niż potencjalnie chłopaka. Jednak każdy ma swój typ, prawda?

–Kiedy dokładnie jest ten mecz?

–W czwartek o trzynastej. Bardzo się stresuję.

–Na pewno przyjdę.- uśmiechnęłam się delikatnie, na tyle, ile moje samopoczucie mi pozwalało.

–Naprawdę?.- wydawało mi się, że w jego oczach zatańczyły iskierki radości.- Tylko pamiętaj, że jeżeli będziesz się źle czuć, to masz nawet nie wychodzić z domu, rozumiesz?

–W takim razie muszę odpoczywać.

–I tak ma właśnie być.

Między nami zapanowała cisza, która nie była niezręczna. Właśnie teraz mogłam pomyśleć o jednej rzeczy, która chodziła mi po głowie. A mianowicie zastanawiałam się nad słowami Ethana.

“Nigdy cię nienawidziłem”.

Chciałam się zapytać o to, ale bałam się. Teraz między nami było dziwnie przyjemnie i nie chciałam tego psuć. Z drugiej strony, jak nie zapytam, to będzie mnie to prześladować. 

–Ethan?

–Tak?.- spojrzał na mnie natychmiast.

–Pomożesz mi?

Brawo, Raven. Ty to umiesz rozmawiać z ludźmi.

–W czym, słodka Raven?

Jeszcze raz nazwie mnie “słodka Raven” to go uderzę. Chyba zobaczył mój wyraz twarzy, bo uśmiechnął się wrednie.

–A w sumie to nie ważne.- teraz ja chciałam go wkurzyć. Odrzuciłam koc na drugą stronę i wstałam zbyt szybko, gdyż znowu zakręciło mi się w głowie. Nie dałam tego po sobie poznać.

–Raven? Może lepiej usiądź? Nadal jesteś jakaś niewyraźna.

–Spokojnie, dam sobie radę.- najszybciej jak mogłam złapałam się poręczy.

Już miałam wejść na górę, ale poczułam, jak ktoś mnie łapie za biodra, a na końcu podnosi. Odruchowo złapałam się za jego szyję i wtuliłam się w ciało Ethana. Byłam tak słaba, że nie chciałam się nawet z nim kłócić o to, aby mnie postawił na ziemię. 

–Gdzie masz pokój?

–Tutaj.- wskazałam na prawo.

Otworzył je i oboje weszliśmy do pomieszczenia. Nie spodziewałam się, że miałam taki bałagan. Było mi trochę wstyd.

–Jeżeli przejmujesz się tym, że masz bałagan, to ty chyba nigdy nie byłaś w pokoju mojego młodszego brata.

–Ma gorszy?

–O wiele gorszy.- poprawił.- Więc nie przejmuj się tym.

Postawił na podłogę, a ja podeszłam do szafy, z której wyjęłam czyste ubrania oraz bieliznę. Już chciałam podnieść bluzkę do góry, ale przypomniałam sobie, że chłopak jest tuż za mną.

–Możesz się odwrócić?.- zapytałam rozkazująco.

Westchnął ciężko i powoli odwrócił się tyłem do ciebie.

–Zapewne i tak nie miałbym na co popatrzeć.

Zdziwiłam się na jego słowa i delikatnie mówiąc, zrobiło mi się trochę przykro. Dlaczego każdy chłopak, którego spotykam na swojej drodze zwraca uwagę na kształty a nie na to, jaka ta osoba jest? 

–Zdziwiłbyś się.- warknęłam, kiedy odpięłam stanik i rzuciłam go na łóżko. Ubrałam czarną bluzę oraz długie spodnie.- Możesz już patrzeć, chodź w sumie i tak nie miałbyś na co, prawda?.- uśmiechnęłam się wrednie wychodząc szybko z pokoju.

–Raven.

Zamknęłam mu drzwi od łazienki tuż pod nosem. Umyłam zęby, twarz i ogarnęłam lekko moje czarne włosy. Krótko przed wyjściem złapałam się za głowę i zamknęłam oczy, czując jak zawroty głowy znowu wracają. Niechący strąciłam z umywalki kilka kosmetyków i zrobiłam przy tym niezły chałas. 

–Raven? Wszystko dobrze?

Nie byłam w stanie odpowiedzieć. Nie teraz, kiedy znowu kręciło mi się w głowie i chciało wymiotować.

–Raven?.- powtórzył Ethan.

Upadłam na podłogę i zaczęłam wymiotować do toalety. Niestety, gumka, którą związałam swoje włosy pękła i za chwilę będą całe brudne. Już miałam je odgarniać, gdy nagle poczułam jak ktoś mnie za nie łapie i je trzyma.

–Jestem przy tobie, Raven.- powiedział cicho Ethan.- Ale następnym razem nie zamykaj się w łazience, kiedy tak cholernie źle się czujesz, dobrze?

Kiwnęłam niemrawo i znowu zaczęłam wymiotować. Tak skompromitować się przy kimś takim, jak Ethan, to chyba jakiś żart. 

***

–Lepiej trochę?.- zapytał chłopak, podając mi szklankę ciepłej wody. Kiwnęłam głową i upiłam kilka łyków.- Nieźle mnie wystraszyłaś. 

–Przepraszam.

–To ja powinienem przeprosić. Widziałem, że po moim sarkastycznym żarcie dość mocno się obruszyłaś i…przepraszam. Nie miałem nic złego na myśli.

Nie wiedziałam dlaczego, ale nie umiałam być na niego zła. Cholera, dlaczego wszystko dzieje się tak szybko i czemu ta nasza relacja staje się taka popieprzona. Nie wiedziałam już jak reagować.

–Nic się nie stało.- uśmiechnęłam się.- Przynajmniej wiem, że masz spaczony gust do żartów.

–No wiesz co?.- złapał się teatralnie za serce.- Taka jesteś, Raven Evans.

–Ugh, zamknij się już.- rzuciłam w niego poduszką, a on zaczął się śmiać jakby był jakiś chory psychicznie.

–Chyba już się lepiej czujesz, skoro stosujesz wobec mnie przemoc.- powiedział, siadając obok moich nóg.

–Jaką przemoc?.- zapytała niewinnie.- Uderzyłam cię cholerną poduszką.

–I mnie to zabolało.

–Miało boleć.

Między nami znowu powstała cisza. Miałam wrażenie, że chłopak chce o coś mnie zapytać, ale widocznie go coś blokowało. Już miałam mu powiedzieć, że nie musi się wstydzić, ale usłyszałam nerwowy kaszel z naprzeciwka.
Maddie stała z szeroko otwartą buzią i patrzyła się raz na mnie a raz na Ethana, który na dodatek trzymał rękę na moim udzie. Nawet nie zauważyłam, że tam jest.

–Może chcecie mi coś wyjaśnić?

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy/wieczoru kochani!❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro