Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Było blisko"

–No mówię ci Raven, taka akcja.

Wróciłam do domu jakąś godzinę temu. W idealnym momencie zadzwoniła do
mnie Maddie i opowiadała historię swojego życia. Mianowicie, kiedy Ethan ją wyprosił z kawiarni spotkała Thomasa, który zaprosił ją do restauracji i tak oto spędziła miły wieczór z chłopakiem. Nie wiem czemu, ale ten Thomas wydawał mi się dziwny mimo tego, że nigdy go nie widziałam.

–Jesteś ?

–Tak, gotuję obiad.- mruknęłam zirytowana.- Powiedz mi, jak bardzo znasz Thomasa ?

–No…kilka tygodni. Właściwie to dwa.- odpowiedziała cicho.- Ale! Musisz go
poznać bo jest fajny.

–Z pewnością, Maddie.- odpowiedziałam.- Ja muszę kończyć bo zaraz rodzina się zejdzie na obiad. Do zobaczenia jutro w szkole.

–Pa!

Przewróciłam oczami i odstawiłam telefon na bok, aby mi się nie ubrudził,
kiedy będę robiła sałatkę. Dolałam oliwy do warzyw i zaczęłam energicznie mieszać. W międzyczasie przyszedł Ress, patrząc co ja robię.

–Jak myślisz, kiedy mama wróci ?

Zatrzymałam ruch ręki. Zacisnęłam usta w wąską linię, a potem wypuściłam powietrze.

–Nie wiem, Ress. Pewnie znowu się schlała i z ojcem są w klubie.-
odpowiedziałam, jakby wcale mnie to nie obchodziło.

A muszę powiedzieć, że obchodziło.
Owszem, nienawidziłam jej, tak samo jak ojca. Ale byłam ciekawa co się z nią stało.

–Może powinniśmy jej szukać ?.- zapytał cicho, jakby bał się do mojej reakcji.

Nie odpowiedziałam od razu.

–Po co mamy jej szukać ? Żeby nas pobiła, a mnie wyzywała, że jestem
najgorszą córką, bo nie chce jej dać piwa ?

–Też jej tu nie chce, ale co jak będziemy mieć przez to problemy ? Co jak ktoś
zadzwoni po policję i…

–Masz rację.- przerwałam mu.- Ale na razie o tym nie myślę. Mam ważniejsze
rzeczy na głowie chodźby to, że muszę zrobić obiad.- zaczęłam wycierać stół,
a potem rozłożyłam talerze.

–Pójdę zobaczyć co u Nicolasa.
Odprowadziłam Ressa wzrokiem i dopiero kiedy zniknął za ścianą wróciłam do sprzątania. Nie trwało to jednak długo, gdyż znowu zadzwonił do mnie telefon.

–Halo ?.- zapytałam zirytowana.

–Raven ?.- Maddie wydała się na roztrzęsioną.- Możesz przyjechać ?

–Maddie ? Co się stało ? Gdzie jesteś ?.- zmarszczyłam brwi.

–Jestem pod kawiarnią, w której pracujesz. Możesz przyjść ?

–Ale co się stało ?.- zapytałam, coraz bardziej przejęta jej dziwnym
zachowaniem.- Maddie ?

–Po prostu chodź do mnie, proszę.- załkała.

Rozłączyła się. Przez moment patrzyłam przed siebie i układałam sobie w głowie wszystkie informację. Przed chwilą Maddie mi opowiadała o tym, jak w miły sposób spędziła czas z Thomasem, a teraz ? Co się stało ?
Zerwałam się na równe nogi, napisałam szybką wiadomość do Ressa, że wychodzę i ma zająć się domem z Nicolasem. Wybiegłam z domu i biegłam w stronę restauracji. U nas na mieście była tylko jedna, obstawiam, że to ona. Kilkanaście minut później zauważyłam skuloną Maddie, która siedziała pod restauracją. Od razu do niej podbiegłam.

–Maddie!.- krzyknęłam, kiedy byłam oddalona od niej jakieś dwa metry.

–Raven…

–Co się stało ?.- kucnęłam przy niej.- Wszystko okej ?

–Ten Thomas…- zaczęła.- To przyjaciel Blake’a. Chciał mnie ośmieszyć.

Spojrzałam się na nią z obojętnością. Byłam zła. W tym momencie walczyłam sama ze sobą aby zaraz nie powiedzieć “a nie mówiłam”, albo “zajebie skurwysyna”. Wiadomo, to wina Blake’a. Tego cholernego manipulatora, który robi wszystko, abym ja i Maddie w końcu się złamały. On tego chciał. Chciał widzieć, jak cierpimy.

–Ale ja byłam głupia.- powiedziała po chwili.- Ja kurwie…

–To nie twoja wina, że Blake manipuluje wszystkimi.- odpowiedziałam.- On manipuluje wszystkimi. On chce nas złamać.

–Niech się w końcu od nas odjebie, bo w szkole urządze mu takie
przedstawienie, że przez kurwa kilka lat nie wyjdzie z domu ze wstydu.

–Może lepiej go nie prorokuj.

–A co mi tam. Chce wojny ? Będzie ją miał.- uśmiechnęła się zwycięsko i
wstała, biorąc torebkę.- W szkole wymyślę taką zemstę, że się popłacze.

–Skoro tak mówisz, ale ja nie chcę brać w tym udziału.- obie zaczęłyśmy iść w
stronę pasów.

–No jak to nie ?! Blake musi zobaczyć, że ty też mu się nie dajesz!

–Nie daję się mu, ignorując jego żałosne czyny. Mam go w dupie. To jeden z tych problemów, który interesuje mnie tyle co nic.

–A jednak warto by było zobaczyć go spadającego ze schodów…

–Maddie!

–No co ? Żartowałam tylko. Przecież nie zepchnę go ze schodów.

–To dobrze. Już się bałam, że…

–To by było zbyt proste. Myślę, że z budynku szkoły będzie okej.

–Proszę cię, powiedz, że żartujesz.

–Oczywiście, że tak. Chyba nie myślałaś, że ja to zrobię, prawda ?

–Byłabyś do tego zdolna.

–Aha ? Nie rób ze mnie wariatki.

–Raczej to różnicy nie zrobi…

–Ooo Raven.

Zatrzymałam się, Maddie zresztą też. Odwróciłam się na pięcie i zauważyłam
Ethana, który podchodził do nas powolnym krokiem. W jednej ręce trzymał papierosa.

–Czego chcesz ?.- zapytałam, kiedy próbował mnie przytulić.

–Milusia jak zawsze.- uśmiechnął się.- Co ci się stało, Maddie ?

–Zapytaj swojego przyjaciela.- warknęła chowając się za mną.

–Co zrobił Blake ?.- jego uśmiech zbladł.

–Głuchy jesteś ? Zapytaj się go.- odpowiedziała mu rudowłosa.- A z resztą, chodź Raven.

Pociągnęła mnie za rękaw bluzy, ale ja ani drgnęłam. Ciągle patrzyłam w jego
oczy, tak niebieskie jak jakieś diamenty.

–Mówcie o co chodzi bo zaraz się wkurwię.- warknął, rzucając papierosa na ziemię.

–Twój ukochany przyjaciel.- Maddie stanęła teraz przede mną.- Razem ze
swoich kolegą postanowili, że mnie ośmieszą. Thomas umówił się ze mną
tylko dla zemsty. Jesteście żałośni.- mruknęła.

–Czemu jesteś na mnie zła ? Ja nic o tym nie wiedziałem!

–Uważaj, bo ci uwierzę.- odpowiedziała.- Raven, chodź, idziemy.

–Odprowadzę was.- mruknął, wpychając się między nami.

–Po moim trupie.- Maddie nie dawała za wygraną.- Jesteś taki sam jak Blake.
A może nawet i gorszy.

Wtedy przypomniałam sobie słowa Nicolasa.

Może jest słodki i taki tajemniczy, ale w rzeczywistości jest gorszy od Blake’a.

Musiałam się dowiedzieć o co chodzi. Musiałam wiedzieć dlaczego tak bardzo się nienawidzili.

–Maddie, do jasnej cholery!.- krzyknął Ethan.- Nie miałem za chuja pojęcia o
tym co on knuje! Podejrzewam, że Noah i Karlen też o tym nie miał pojęcia.

–Ethan, proszę cię. Wasza czwórka jest tak okropna, że każdego dnia
zastanawiam się nad zmianą szkoły ponieważ mam was dość i
doprowadzacie mnie do jebanego szału.

–Myślę, że chodzi tu głównie o Blake’a. Ty masz z nim jakieś spiny a ja nawet
nie wiem o co chodzi. A ty Raven ? Wiesz o co chodzi…

Byłam już daleko od nich. Nie chciało mi się z nimi gadać. Musiałam jak
najszybciej wrócić do domu, do Ressa, Molly i może trochę Nicolasa. A jak
mnie zobaczy z Ethanem to pewnie urwie mi łeb. Albo jemu. Albo nam obojga.

–Raven!

Przewróciłam oczami i zaczęłam iść szybciej. Nie miałam czasu na
pogaduszki i słuchanie ich kłótni, która przypominała przepychankę z
przedszkola.

–Raven, do cholery!.- Ethan mnie dogonił.

–Ała!.- skrzywiłam się z bólu, kiedy pociągnął mnie za ramię, obracając mniew swoją stronę. Nie pociągnął mnie mocno, ale przez siniaki, które nie chciały się zagoić miałam całą obolałą rękę.

–Raven.

Zmarszczył brwi i popatrzył na mnie niezrozumiale. A może zrozumiale ?

–Wybacz. Na delikatne uderzenia czy coś reaguje za bardzo dosłownie.-
uśmiechnęłam się szybko.- A poza tym to idźcie się kłócić. Ja muszę wracać
do domu.

–W takim razie chodź, odprowadzimy cię.- uśmiechnął się.- Chętnie zobaczę
twój dom.

Po moim trupie.

–Tak, z pewnością.- odpowiedziałam cicho.

Maddie do nas dołączyła. Ja szłam w ciszy z szybko bijącym sercem. Bałam
się, że Ethan usłyszy jakieś krzyki w moim domu lub hałas jakiejś rozbijanej
rzeczy. Szliśmy w ciszy. Może czasami Maddie narzekała na to, że jest zimno i chce jak najszybciej do domu. Ethan natomiast odpowiadał jej, że jest bardziej denerwująca od komara. Wtedy znowu zaczęli się kłócić, a ja tylko zaczęłam się śmiać z ich wypowiedzi.

–To tutaj.- przerwałam im, stojąc przed swoim domem.

–Do zobaczenia, Raven.- Maddie mnie przytuliła.- Pisz w razie czego.-
szepnęła do mnie.

–Jasne.- odpowiedziałam jej.

Kiedy weszłam na swoją posesję drzwi do mieszkania się otworzyły, a przede
mną pojawił się Nicolas, który opierał się o framugę. Patrzył się raz na mnie
raz na Ethana z dziwnym spokojem.

–Raven. Chodź.- powiedział twardo.
Przewróciłam oczami i szłam powoli.

–Trzymaj się z daleka od mojej siostry.- warknął do Ethana, łapiąc mnie za
talię i przyciągając do siebie.

–Nicolas.- mruknął z uśmiechem na ustach Ethan, podchodząc do nas. Teraz
stali twarzą w twarz.

–Przestaniecie się w końcu na siebie gapić ?.- warknęłam, dotykając ręki
Ethana. On ją od razu ścisnął.

–Miło było cię zobaczyć, Ethan.- delikatnie się uśmiechnął, ale oczy mówiły co innego.
Miał ochotę go zabić.

–Do następnego, Nicolas.- on również się uśmiechnął, w mniej subtelny
sposób. Przeniósł wzrok na mnie, a następnie wziął nasze splecione ręce i
pocałował delikatnie moją dłoń na oczach Nicolasa.

Aż bałam się spojrzeć.

Ethan wyszedł z naszego podwórka, a Maddie stała w szoku do momentu,
kiedy Ethan jej nie wystraszył. Cóż. Ja też stałam w szoku.

–Mogę wiedzieć co to miało znaczyć ?.- zapytał mnie brat, wchodząc ze mną
do domu.

–Od kiedy ty się interesujesz moim życiem prywatnym ?.- odpowiedziałam
pytaniem.- Ethan sobie tylko pogrywał, nic nas nie łączy oprócz nienawiści.

–Wyglądało to na coś innego. A ty nic nie zrobiłaś, kiedy wziął twoją rękę i ją
pocałował!

–Jestem naprawdę ciekawa, dlaczego tak bardzo siebie nienawidzicie.-
oparłam się o drzwi.

–To nie twój interes. Trzymaj się od niego z daleka bo inaczej też będziesz
cierpieć.

–Byliście razem i cię zdradził ?.- zapytałam, śmiejąc się.

–Co ? Nie! Raven!.- złapał się za głowę.- Kurwa mać, ty nic nie rozumiesz.

–No bo nic nie chcesz mi powiedzieć!.- również zaczęłam się drzeć.- Dobra,
mam dość. Skończmy ten temat i nie odzywaj się do mnie.

Wyminęłam go i poszłam do kuchni, musiałam zrobić śniadanie i obiad na
jutro. Problem polegał na tym, że byłam tak wkurzona, że nie umiałam nic zrobić. Na dodatek czułam, jak Nicolas na mnie patrzy.

–Tak w ogóle.- zaczął.- Mama wróciła.
Przestałam grzebać w szafce w poszukiwaniu miski.

–A ojciec jest po drugiej stronie domu.

–Kiedy wróciła ?.- starałam się, aby mój głos był normalny.

–Jakieś kilka minut potem jak ty wyszłaś z domu. Ress mi powiedział.

–I jak się zachowywała ?

–Była tak najebana, że zaliczyła zgona po wejściu.- próbował się nie śmiać,
ale coś mu nie wychodziło.- Ale pomogłem jej.

–I gdzie teraz leży ?.- zapytałam powoli, ponieważ bałam się odpowiedzi.

–Na dworze. Na ziemi. Z ojcem.- zaczął się jeszcze bardziej śmiać.- Boże,
uwielbiam twoją minę.

–Nicolas, czemu oni tam są ?.- zapytałam bardziej wkurwiona.

–Ojciec tak chciał. Powiedział, że chce patrzeć z matką w gwiazdy.

–Jest pochmurno. I nie ma gwiazd.- podniosłam jedną brew do góry.

–Są tak nawaleni, że nie wiem, czy zrobi im to jakąkolwiek różnice.- i poszedł do swojego pokoju nadal się śmiejąc. Wróciłam do robienia jedzenia.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤ I pamiętajcie, pijcie dużo wody w te upalne dni!!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro