Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Upał, jaki był dokuczliwy, taki był i utrzymywał się nad Paryżem, nie chcąc dać za wygraną. Minęły dwa dni, od kiedy Daniel widział się z Alexem w restauracji na śniadaniu.

Wrócił właśnie z pracy i wchodząc do chłodnej klatki schodowej swojej kamienicy, poczuł jak zwykle przyjemną ulgę od gorąca. Sprawdził skrzynkę pocztową, a że nie było w niej tym razem ani jednego listu, wspiął się na ostatnie piętro z uczuciem ulgi i wszedł do mieszkania. Koszyczek z truskawkami, które kupował codziennie, od kiedy te sezonowe pojawiły się w sklepach, położył na blacie aneksu kuchennego i przeszedł do pokoju. Otworzył jak zwykle okno na oścież, a jego oczom ukazał się widok na Plac de l'Odeon. Rozstawione stoliki, krzesła i parasolki na tej części placu przed teatrem, która nie była rozkopana, ściśnięte były jak kwiatki w bukiecie i równie kolorowe. Przy jednym z nich zobaczył znajomą postać. Zastygł w bezruchu i zmrużył oczy, żeby wyostrzyć obraz. Siedział tam Alex. I choć był odwrócony do niego plecami, to Daniel był na sto procent pewny, że to on. Znów miał na sobie tę dżinsową koszulę z wywiniętymi nonszalancko rękawami do łokci, jak wtedy, gdy widzieli się po raz pierwszy i Daniel był przekonany, że gdyby się odwrócił, zobaczyłby trzy rozpięte guziki ukazujące umięśniony tors i kilka rzemyków zawieszonych na jego szyi. Naprzeciw niego siedział mężczyzna z burzą kasztanowych loków na głowie. Wyraźnie starszy, dojrzalszy, ale nie jakiś staruszek. Ot facet po czterdziestce. Może przed pięćdziesiątką. Rozmawiali, pili piwo i śmiali się co chwila.

Daniel poczuł dziwny uścisk w żołądku.

To jego kolejny klient? — zadał sobie pytanie w głowie, ale szybko się opamiętał. — To nie moja sprawa. O czym ja myślę? — upomniał samego siebie i usiadł na sofie.

Rozłożył laptop na kolanach i zalogował się przez wpięcie VPN do systemu swojej firmy. Miał kilka rzeczy do dokończenia, zwłaszcza raport, z którym zalegał od kilku dni, ale bez względu na to, jak bardzo starał się na nim skupić, jego nieposłuszne myśli uciekały na plac przed teatrem. Po kilkunastu minutach wstał z sofy zirytowany i zerknął znów przez okno. Tym razem dyskretniej, wychylając się jedynie zza jego krawędzi, jakby się spodziewał, że Alex się obejrzy, spojrzy w górę i go zauważy.

On przecież nie wie nawet, gdzie mieszkasz idioto — zakpił sam z siebie, ale nie wychylił się z okna bardziej, niż było to konieczne.

Alex wciąż siedział przy stoliku i żywo rozmawiał z facetem siedzącym naprzeciw. Rozparty na oparciu drewnianej ławki, co chwila poprawiał przydługawe włosy palcami lub trzymał złożone dłonie na szerokim karku. Daniel zastanawiał się, jaki jest w dotyku. Dosłownie świerzbiły go palce, żeby je opleść wokół tej jego męskiej szyi. Potem potrząsnął głową, przymykając powieki, żeby wypadły z niej te myśli i z trudem znów usiadł na sofie, ale nawet się nie starał zagłębić w maile. Jego myśli lgnęły do tego seksownego faceta na dole i nie umiał się im oprzeć. Właściwie nawet nie wiedział, czemu miałby to robić, a w głowie zadźwięczały mu słowa Alexa: Nie całuję w usta, nie chodzę z klientami do łóżka...

To tylko pożądanie — uspokoił sam siebie. — Nic wielkiego. Przecież z jego wyglądem na pewno wzbudza je nie tylko u mnie — stwierdził rzeczowo, ale... zerwał się znów na równe nogi i podszedł do okna.

Alex siedział teraz z tym facetem na jednej ławce i obejmował go ramieniem. Robili sobie selfie. Daniel zrobił zdumioną minę. W akcie desperacji złapał za telefon i wyszukał numer.

Ciekawe czy odbierze? — pytał sam siebie jadowitym tonem, a opuszkami palców automatycznie złapał za perełki, które Alex skomplementował.

Nie wiedzieć kiedy zawładnęła nim nieposkromiona zazdrość. Chciał więcej tych komplementów. Tylko dla siebie.

— Kochanie? — odezwał się w słuchawce Alex głosem cesarza uwodzenia.

Daniel wybudził się z transu.

— Przepraszam, pomyliłem numer — bąknął.

— Skarbie, mojego numeru nie da się pomylić — powiedział żartobliwie Alex, brzmiąc tym razem jak imperator pewności siebie i wdzięku, którym w stu procentach był. — Poza tym z kim mnie pomyliłeś? Czuję się zazdrosny. Chcę cię zobaczyć, co ty na to? Pójdziemy na kolację? — zapytał przymilnie.

Doktorat z bajeru miałby zdany na sześć! — pomyślał prześmiewczo Daniel i wciąż bacznie go obserwował, czy może nie stroi sobie z niego żartów przed tym kimś, z kim siedział właśnie przy stoliku, ale niczego takiego nie dostrzegł. — A już na pewno, gdy ja byłbym profesorem — dodał i sam się skrzywił na to, o czym pomyślał. Nie mógł się jednak oszukiwać, że nie poleciał na to. Oczywiście, że dał mu się nabrać. Nie mógł i nie chciał odmówić. Nie mówiąc o tym, że ucieszył się na spotkanie.

— Dobrze. Podaj adres i godzinę — zgodził się wspaniałomyślnie, ale wciąż szorstkim tonem.

— Jutro? Spotkajmy się przy wejściu do Ogrodów, dobrze? — zaproponował Alex.

— Dobrze, a co teraz robisz? — zaczął go przesłuchiwać, ale zmienił ton głosu na milszy, że niby znów gra rolę partnera.

Oczy miał jednak wbite w jego plecy jak sztylet. To palące uczucie płonące pod skórą nie dało się zignorować.

— Siedzę z kumplem, gadamy sobie, pijemy piwo — usłyszał w odpowiedzi.

Daniel poczuł ulgę. Facet nie był klientem.

— Aaaa to miłej pogawędki.

— A ty się nie zrewanżujesz? Też chcę wiedzieć, co robisz? — domagał się Alex.

— Właśnie przyszedłem do domu. Wezmę prysznic, przebiorę się i siadam jeszcze do pracy. Mam raport do przygotowania.

— To miłego wieczoru i do zobaczenia jutro. Tęskniłem za tobą — dodał znów przymilnie Alex.

Daniel się zaśmiał. Tymi słowami go kupił niczym niewolnika na targu.

— Ja za tobą też — odpowiedział tym samym.

I choć wiedział, że to tylko gra, miał wrażenie, że czuje to naprawdę. Nie widzieli się dwa dni i czegoś mu brakowało. Teraz zdał sobie sprawę, że tym czymś było towarzystwo Alexa. To było dziwne uczucie. Stresujące i dające ulgę zarazem.

— Do zobaczenia.

— Do zobaczenia skarbie — pożegnał się Alex i spojrzał z uśmiechem na wyświetlacz, a potem rozłączył rozmowę.

Odłożył telefon na blat stołu, a kolejne co zobaczył to wytrzeszczone oczy Basila, który znów przesiadł się na ławkę po przeciwnej stronie.

— Skarbie? Kochanie? — zakwestionował. — Zgłupiałeś? Czy masz chwilowy brak poczytalności?

Alex wiedział, że to do niego niepodobne, ale zrobił zdumioną minę.

— Nie dlaczego?

— Czy ja mam jakieś przesłuchy, czy ty nazywasz Jeroma kochaniem i skarbem? — zapytał równie zdumiony Basile.

Alex podrapał się w tył głowy i uśmiechnął głupkowato. Odwrócił na chwilę wzrok, a potem wrócił nim do Basila.

— Nie, nie masz przesłuchów, bo to nie był Jerome — skwitował.

Niebieskie ślepia Basila otworzyły się jeszcze szerzej niż przed chwilą.

— A kto?

— Danny — odpowiedział krótko Alex.

Basile chwilę milczał i tylko co kilka sekund mrugnął powiekami.

— Powiesz coś więcej, czy liczysz na to, że potrafię czytać w myślach? — zapytał kąśliwie.

Alex się speszył. To było takie dziwne doznanie, jakby to, co miał powiedzieć, było czystą prawdą.

— To mój nowy chłopak — odpowiedział z głupkowatym uśmiechem.

Basile zmarszczył brwi zdegustowany.

— A Jerome? Czyś ty stracił rozum do reszty? Teraz? Teraz znalazłeś sobie jakiegoś przydupasa? — niemalże warczał ze złości. — Nie chciałbym być złośliwy, ale pragnę ci przypomnieć, że Jerome to SYN SZEFA!

Alex skrzywił się z niezadowoleniem. Oparł łokciami o blat stołu i sprawiał wrażenie zmartwionego.

— Wiem — syknął i nerwowo zaczął zgniatać papierową serwetkę. — I muszę przyznać, że mam z tym chyba trochę kłopot. Mleko się wylało. Spotkaliśmy go, jak byliśmy z Dannym ostatnio na śniadaniu.

Basile wyprostował plecy, jakby go ktoś podpiął do prądu i znów otworzył oczy szeroko. Zastygł na chwilę w bezruchu, a potem prychnął z pogardą.

— AJ bez urazy, ale tobie zawsze brakowało piątej klepki — zbeształ go. — Serio? Teraz? Teraz zdecydowałeś się na związek? — dopytywał jak idiotę. — Jakim cudem ty, który nie liczysz się z żadnymi zobowiązaniami, nagle stwierdziłeś, że się ustabilizujesz i porzucisz Jeroma?

Alex przewrócił oczami.

— W tym rzecz, że ja go nie porzuciłem. Nigdy nie byliśmy w związku — wytłumaczył. — Przecież wiesz, nie gadaj głupot — dodał lekceważąco.

— Ale ruchałeś jego tyłek niemalże co noc od roku! — wybuchł Basile. — I co? Teraz jak masz być Jeanem, to stwierdziłeś, że założysz rodzinę, czy jaki inny pomysł cię nawiedził? — dopytywał niemalże z pianą na ustach.

— Basile, weź, przestań gadać idiotyzmy — warknął Alex. — Nie zdecydowałem się na związek. Ta sytuacja z Jeanem tak mnie zaskoczyła, że... poszedłem za twoimi radami — bąknął.

— Za moimi radami? A co ja ci niby takiego poradziłem? — zapytał Basile wyzywająco, niemalże waląc pięściami o blat stołu.

— Mówiłeś, że muszę dać z siebie wszystko — argumentował Alex zawzięcie. — Muszę się stać Jeanem, więc wynająłem się jako chłopak do towarzystwa.

W powietrzu zawisła na chwilę cisza.

— Że co? — wrzasnął Basile z niedowierzaniem, przerywając ją brutalnie.

Alex miał wrażenie, że piszczy mu w uszach. Ludzie wokoło zaczęli się na nich gapić, dlatego odczekał chwilę, aż wszyscy wrócą do swoich rozmów.

— Dałem ogłoszenie — tłumaczył ściszonym głosem. — W najgorszym zaułku moralności, jaki udało mi się znaleźć i wbrew pozorom zgłosił się całkiem porządny facet. Trochę drętwy. Mecha-coś-tam naukowiec, wiesz mózg do kwadratu. Potrzebuje faceta na... i tu słuchaj uważnie, bo nie powtórzę — urwał, robiąc stosowną przerwę, aby zbudować napięcie. — Na wesele kuzyna w Jacksonville w Stanach Zjednoczonych. Mam udawać jego chłopaka, a on mi za to zapłaci. Wypisz wymaluj sytuacja jak z Jeanem...

Basile przytrzymał się blatu stołu, jakby o mało nie spadał z ławki. Jego długie rozczapierzone palce desperacko szukały wsparcia.

— Czyś ty zgłupiał? — zapytał takim tonem, że Alex poczuł jego wibracje w koniuszkach palców u stóp.

— Dlaczego? Facet jest niczego sobie, a ja będę mógł się przygotować...

— Prześpij się z nim, przejdzie ci — przerwał mu Basile rzeczowym tonem. — Chyba zgłupiałeś, że teraz chcesz gdzieś lecieć? — próbował wyperswadować mu ten pomysł autorytarnym tonem.

— W tym rzecz Basile, że nie mogę się z nim przespać — zaprzeczył jego pomysłowi. — To jest jeden z moich warunków. Nie sypiam z klientami, bo oczywiście udaję, że robię to na co dzień, nie całuję w usta i takie tam pierdoły, a on grzecznie na to przystał. Wydaje się naprawdę porządny — próbował przekonać. — Dostałem od niego wszystkie możliwe dane. Sprawdziłem go, są prawdziwe. Facet mówi prawdę.

Basile patrzył na niego oniemiały.

— A co z Jeormem?

— No właśnie, jakoś muszę z tego wybrnąć. Jeszcze nie wiem jak — bąknął Alex z niezadowoleniem.

— Zawsze uważałem, że z tobą jest coś nie tak, ale teraz twierdzę, że jesteś po prostu pierdolnięty, AJ — rozzłościł się na dobre Basile.

Alex się zirytował, że nie umie go przekonać. Sądził, że to doskonały pomysł.

— Niby dlaczego? — zapytał butnie. — Nie dość, że facet jest w porządku, wie, że udajemy, co oznacza, że go nie oszukuję, to jeszcze mi za to zapłaci — nagiął nieco prawdę.

Oszukiwał go przecież co do tego, kim naprawdę był, ale nie widział pomiędzy tymi dwoma wątkami żadnego związku, więc... to nie było kłamstwo. Daniel potrzebował kogoś, kto poleci z nim na wesele i odegra jego partnera. Jakie niby znaczenie miało to, czym Alex zajmował się na co dzień? Według niego żadne.

— Jak dziwce? — zapytał z pogardą Basile.

— A nie o to chodzi? Przecież Jean to też dziwka.

Basile zatrzymał go gestem ręki.

— Nie chcę tego słuchać — uciął krótko.

— Nie chciałbym gderać, ale nie płacą nam jakoś szczególnie dużo, a on zapłaci mi tysiąc euro za dzień. Dni jest siedem. Że nie wspomnę o tym, że on mi się zwyczajnie podoba — brnął w swoje przekonania Alex.

Basile na chwilę się zapowietrzył.

— Podoba ci się? Zgłupiałeś? — zapytał z roszczeniem. — Powtarzam pytanie: co z Jeromem? I przypominam: to syn szefa — dodał kategorycznie.

Alex westchnął z rozgoryczeniem.

— Nie chciałbym wyjść na jakiegoś desperata i naiwniaka, ale Danny jest idealnie w moim typie. Może to coś więcej?

Basile chwilę patrzył mu w oczy, a potem jakby spłynęło na niego cudowne uświadomienie.

— Musisz koniecznie się z nim przespać, wtedy ci przejdzie — stwierdził po raz drugi rzeczowo. — Znam cię, tak, tak, musisz to zrobić — zapewnił, mierząc w niego palcem. — Musisz go przelecieć i będzie po kłopocie. Wtedy wrócisz do Jeroma i wszystko się ułoży. A teraz dzwoń do niego i błagaj, żeby ci wybaczył.

Usta Alexa wykrzywiły się w kpiącym grymasie.

— Może później. Teraz zbieram się do domu. Jutro mam randkę z moim skarbem — zaprzeczył, choć musiał przyznać, że w „scenariuszu" nie przewidywał zderzenia tych dwóch światów. Jeroma i Daniela.

Jerome się napatoczył zupełnym przypadkiem i teraz miał nie lada orzech do zgryzienia. Bo choć swojego przełożonego Alex miał za profesjonalistę, to doskonale zdawał sobie sprawę, że powodzenie jego awansu było uzależnione od sytuacji z Jeromem. Nie było się co oszukiwać. W tej branży rządził mobbing, powiązania, znajomości i nierzadko seks.

Były zatem trzy linie frontu.

Ta z Jeromem, który był jak karta przetargowa. Dostęp do awansu. Musiał jakoś załagodzić z nim sytuację.

Z Basilem, który myślał trzeźwo i rzeczowo. Trzymał go na orbicie i miał całkowitą rację, że to nie był dobry moment, aby myśleć o zmianach. Dlatego powinien go posłuchać i zapewnić, że sytuacja z wynajętym chłopakiem to tylko interes. Ćwiczenia. Tak jak założył pierwotnie.

I ta z Dannym, która była najtrudniejsza, bo...

Nie było chwili, żeby przestał myśleć o tych perełkach na jego szyi i tej jego ciepłej, delikatnej dłoni, którą trzymał w swojej podczas śniadania. Ten jego gest, gdy wstawił się za nim przed Jeromem, nie wiedzieć czemu totalnie przewrócił mu w głowie. To było jak grom z jasnego nieba. Wiedział, co to oznaczało. Nie był głupi i zakłamany, choć jego dotychczasowe postępowanie temu przeczyło. Czuł to po raz pierwszy w życiu i był tym przerażony. Zauroczył się, jak jeszcze nigdy w nikim.

Dlatego, aby zapobiec katastrofie, nie wpaść wpotrzask, zjeść ciastko i mieć ciastko, postanowił, że musi te trzy linieutrzymać z daleka od siebie do końca umowy z Danielem.

🎭🎭🎭🎭🎭

Ja nie wiem Alex czy ci się to uda :/ to trochę przekombinowana sytuacja :/

A Wy co sądzicie? Będą z tego kłopoty?

Do jutra!

Monika :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro