Rozdział 19
Jego usta były miękkie i ciepłe jak wtedy w nocy w Jacksonville. Prawdziwe. Wtedy i dziś. Takie same. I Daniel czuł to całym sobą. Uwierzył w ich czułość. Autentyczność. Brakowało mu tego uczucia. Brakowało mu tej bezwarunkowej przynależności i akceptacji, które przemawiały w ich niemych gestach. Najbardziej.
— Ja też tęskniłem — szeptał między pocałunkami. — Bardzo — stękał za każdym razem, gdy Alex masując mu uda, plecy i pośladki, zaciskał na nich palce coraz bardziej zachłannie.
Potem objął jego twarz jedną dłonią i przerwał na chwilę pocałunek. Spojrzał mu w oczy, jakby czekał na pozwolenie, a gdy zobaczył w jego oczach spokój, pogładził jego policzek palcami i ześlizgnął się nimi do guzików jego koszuli.
— Chcę cię, Danny — wyszeptał i znów sięgnął ustami po jego usta. — Pragnę, jak nikogo jeszcze nigdy wcześniej.
Kiedy rozpiął koszulę, wplótł palce w jego włosy na tyle głowy i zaciskając je na nich zaborczo, szarpnął, odchylając jego głowę do tyłu. Spłynął wargami po jego szyi, trącając po drodze nosem perełki, a potem odsłaniając każdy centymetr jego torsu, całował go i pieścił językiem. Daniel odchylił się i wsparł na wyprostowanych rękach. Wciąż trzymał głowę odchyloną do tyłu. Nie mógł sobie odmówić tych pieszczot. Przymknął powieki i delektował się doznaniami. Powoli, bez pośpiechu pozwalał się rozpieszczać dotykiem, a jego ciężkie westchnienia wypełniały co chwilę pokój. Od czasu do czasu przełykał głośno suchość w ustach, a oddech zaczął go dławić i wiązł mu w gardle, gdy Alex zawędrował ustami pod jego pępek. Spojrzał w dół, z trudem znosząc dotyk upragnionych ust Alexa na swoim ciele. Ten spojrzał w górę i uśmiechnął się nikczemnie. W jego oczach tliła się obietnica cielesnych doznań, jakich Daniel nigdy nie zaznał z nikim innym. Pogładził jego tętniącą erekcję przez materiał spodni i wyprostował się energicznie. Pocałował znów jego usta. Zachłannie. Nim zdążył wydobyć się z nich jakikolwiek dźwięk. Wplótł palce obu rąk w jego włosy i znów odgarnął mu je do tyłu, a cichy jego śmiech wypełnił przestrzeń zamykającą się wokół nich. Też pamiętał ten gest? — pytał sam siebie w myślach. Oczywiście, że tak. Daniel pamiętał każdy szczegół jego ciała i każdy odruch. Każde westchnienie i każdy zwykły oddech. Iskierki w jego oczach, gdy się uśmiechał i wąską linię ust, gdy był z czegoś niezadowolony.
— Za tym tęskniłem najbardziej — mruknął Alex, a następnie oplótł go ramionami wokół pasa. — Chodź do mnie — poprosił, nie odrywając ust od tych jego i ściągnął go ze stolika, sadowiąc na swoich kolanach.
Usiadł na podłodze i oparł plecy o sofę. Wpasował go w siebie szczelnie i opuszkami palców strącił mu z ramion koszulę. Pogładził ramiona z uwielbieniem. Patrzył na niego jak na skarb i dosłownie adorował każdym dotknięciem.
— Jeszcze nigdy przy nikim nie czułem się w ten sposób — wyznał, spoglądając mu w oczy. — Kocham cię, Danny.
Daniel objął jego twarz dłońmi. Przyciągnął go do siebie, spragniony. Serce pędziło mu w piersi jak szalone, a w myślach panował chaos. Nie wierzył we własne szczęście.
— Ja też cię kocham, AJ — wyszeptał zdławionym głosem i pocałował jego usta zachłannie.
Po chwili podniósł się i jemu nakazał to samo, ciągnąc go w górę za nadgarstki. Popchnął w stronę sypialni, wciąż całując niecierpliwie.
Nim do niej dotarli, zdążył jedynie rozpiąć mu bluzę i zrzucić ją z jego ramion, a kiedy opadli na materac, wspiął się na niego i zawisł nad nim zupełnie tak samo, jak wtedy w hotelu w Jacksonville, gdy był pijany. Dłonią pogładził jego tors z uwielbieniem.
— Dlaczego tak wyglądasz? — poskarżył się żartobliwie. — Przecież nie wyjdziemy przez ciebie z łóżka przez tydzień.
Alex się zaśmiał cicho.
— Nie wychodźmy z niego w ogóle — zaproponował.
Daniel spojrzał mu w oczy i chwilę milczał. Jego spojrzenie stało się jakby puste, uśmiech zbladł i zniknął. Pogładził jego policzek dłonią, a kciukiem uchylone usta. Alex poczuł lęk. Zapowiadało się na coś poważnego. Atmosfera nagle zgęstniała i zawisła nad nimi niczym gradowa chmura.
— Mówiłeś, że chcesz być numerem jeden dla swojego partnera — wyszeptał Daniel. — Nie zawsze będę mógł tego dowieść, ale...
Alex złapał go za dłoń i pocałował jej wewnętrzną stronę.
— Wiem, Danny, dojrzałem do tego, naprawdę, zaufaj mi — zapewnił.
Nie miał ochoty tłumaczyć tego teraz. Teraz marzył o nagim Danielu i fizycznej satysfakcji, jaką chciał mu zaserwować.
Daniel położył mu palec na ustach.
— Ćśśśś nie skończyłem — upomniał surowo.
Alex zamilkł i zastygł w bezruchu, patrząc mu w oczy. W poświecie ciepłego światła lampki, wkradającego się przez szklaną ścianę, błyszczały bursztynem. Nie widział go takiego jeszcze nigdy, był tego pewien. Znów był tym stanowczym facetem, którego poznał pijanego w hotelowym łóżku w Jacksonville. Tym razem jednak z tą różnicą, że był trzeźwy i śmiertelnie poważny, a jego twarda erekcja wbijała mu się w podbrzusze.
Daniel spojrzał na jego usta pożądliwie.
— W tym łóżku jesteś jedyny — wyszeptał sugestywnie i trącił jego wargi swoimi.
Alex automatycznie pogładził jego uda i pomasował pośladki. To był ten Daniel, którego pragnął.
Daniel rozpłynął się pod naporem jego dotyku. Zatracił się w tym, co czuł i przestał kontrolować. Przymknął powieki.
— Najważniejszy — zapewnił, znów całując miękko. Zaborczo.
Sięgnął ręką w dół i obaj usłyszeli brzęknięcie sprzączki jego paska.
— A ja jestem cały twój — stęknął drżącym od podniecenia głosem. — Zapamiętaj. Tylko twój. Tutaj, na zawsze.
— Tutaj, na zawsze — westchnął Alex, całując go namiętnie.
— Właśnie tak AJ — potwierdził Daniel. — A teraz koniec gadania, wyskakuj ze spodni. Dziś twój tyłek należy do mnie.
Alex poczuł, jak przez ciało najpierw przemknęła mu ogromna fala gorąca. Podniecenie w czystej postaci. Na samą myśl, że mógł być dosłownie jego, mózg mu się lasował, a spazmatyczny skurcz spiął mięśnie.
— Należy tylko do ciebie — stęknął. — Zrób to ze mną. Chcę cię poczuć — zaproponował, nim dobrze się zastanowił, ale chciał mu dać dosłownie wszystko.
Całego siebie i jeszcze więcej, jeśli tylko by mógł.
Daniel wsparł się na wyprostowanym ramieniu i zastygł w bezruchu. Włosy miał potargane, sterczące we wszystkie strony. Patrzył na niego z góry z niedowierzaniem. Nie spodziewał się takiej propozycji. Owszem, zdarzało mu się bywać tym, który rządzi w łóżku, ale nie sądził, że spotka go to właśnie tej nocy. Jego ciało wypełniło się ciepłą energią, rozlewającą się powoli aż po czubki kończyn. Uśmiechnął się, a jego oczy zapłonęły pożądaniem. Chciał spełnić jego prośbę. Pochylił się i trącił jego usta swoimi. Delikatnie. Miękko.
Energia wypełniająca małą przestrzeń sypialni natychmiast zmieniła się z porywczej i zachłannej w delikatną i namiętną.
To Daniel był sprawcą tej zmiany. Jego aura wypełniła po brzegi każdy atom powietrza i zmieniła nastrój. Jego dłonie rozpoczęły powolną wędrówkę po ciele Alexa, sięgając paska jego spodni.
— Obiecuję, że będzie wspaniale.
Alex przełknął głośno. W jego oczach pojawiło się coś, czego Daniel się nie spodziewał. Strach.
— Coś nie tak? — zapytał i zastygł w bezruchu.
Za to oddech Alexa nabrał rozpędu, a oczy spojrzały w dół na dłoń zastygłą na jego rozporku.
— To... będzie mój pierwszy raz... — stęknął i spojrzał mu w oczy.
Szukał w nich zrozumienia.
Daniel chwilę nie reagował, oniemiały, a potem pochylił się i pocałował miękko jego usta. Zaśmiał się w nie nikczemnie.
— Proszę, proszę niewiniątko — zakpił. — Kto by pomyślał — dodał z przekąsem niczym wilk na polowaniu i przyciągnął go do siebie zachłannym szarpnięciem za biodra.
Alex spiął się jeszcze bardziej, ale nic nie odpowiedział. Wiedział, że Daniel tak zareaguje. I choć to było głupie, to nie chciał tego przed nim ukrywać.
Daniel wtulił się w jego szyję i pocałował za uchem. Raz, drugi i trzeci. Miękko. Trącając jego skórę językiem i mrucząc przy tym przymilnie.
— Rozluźnij się — poprosił szeptem, czule gładząc jego tors dłonią. Wiedział, jak ma działać. — Obiecuję, że będę delikatny i że nie będziesz żałował — uwodził słowami, gdy usilnie próbował ściągnąć z niego spodnie. — Masz szczęście, że trafiło na mnie — przekonywał, bo tak bardzo, jak podobała mu się ta propozycja jeszcze przed chwilą, tak teraz dosłownie nie umiał już się powstrzymać, aby jej nie zrealizować. Nagle poczuł w sobie dosłownie zew. — Lubię powoli. Delikatnie. Bez pośpiechu. Nie masz się czego bać AJ.
Alex wciąż milczał. Zdjął posłusznie spodnie razem z bielizną, a potem zastygł jak kłoda, przykrywając dłońmi interes. Dosłownie jakby go sparaliżowało.
Daniel znów zaśmiał się nikczemnie.
— AJ, błagam, rozluźnij się, co się z tobą stało?
— Nie wiem — stęknął Alex.
— Zrezygnuj, jeśli nie chcesz.
— Nie. Chcę.
Daniel poprawił się na łokciu.
— Przodem? Tyłem? Jak wolisz? — zaczął zadawać techniczne pytania i delikatna aura sensualnych pieszczot prysła jak bańka.
— Ty zdecyduj — odpowiedział krótko Alex, a jego głos brzmiał dokładnie tak, jak miał w gardle. Sucho.
Daniel znów zawisł nad nim, tuląc jego ciepłe ciało do siebie i chwilę się zastanawiał. Przeciągnął nosem po jego szyi, wdychając zapach jego skóry. Spojrzał w stronę nocnej szafki. Nie umiał przywołać w pamięci, czy ma tam lubrykant. Sięgnął drugą ręką i otworzył szufladę. Był! Wyciągnął go i pokazał Alexowi, potrząsając tubką.
— Nie wiem, czy obaj nie dostaniemy wysypki, bo jest tak stary, ale będzie nam potrzebny — zażartował.
Alex uśmiechnął się nerwowo. W duchu faktycznie poczuł ulgę. Nie żałował propozycji, ale istotnie ucieszył się na ten widok.
Daniel rozpiął spodnie i zsunął tak nisko, jak tylko pozwalała mu na to przestrzeń łóżka, a potem skopał z siebie. Położył się na ciepłym ciele Alexa i uśmiechnął się do niego.
— Przodem, dobrze?
Alex tylko pokiwał głową na tak.
Daniel uśmiechnął się kącikiem ust. Palcami pogładził delikatnie jego włosy i odgarnął je na bok. Potem skubnął jego usta swoimi, a następnie zatopił je w tych jego, wydając z siebie ciche mruknięcie zadowolenia. Wszystko wróciło na miejsce. Eteryczna aura delikatności i namiętności natychmiast zawisła z powrotem w powietrzu. Pokój powoli wypełnił się ciężkimi oddechami ich obu i szelestem pościeli. Ich ciała splotły się razem i zaczęły się kołysać, podsycając podniecenie, aż w końcu Alex usłyszał tylko zawleczkę tubki z lubrykantem, a potem poczuł, jak Daniel wpasowuje się w jego ciało. Odgarnął mu włosy z czoła raz jeszcze i patrzył w oczy, gdy powoli napierał na niego.
Alex zacisnął powieki, a usta wykrzywił w grymas. Daniel scałował z nich ten wyraz ciepłymi ustami.
— Jesteś tylko mój — wyszeptał drżącym głosem. — Otwórz oczy AJ — poprosił.
A gdy zobaczył jego czarne tęczówki, wpatrzone w siebie z ufnością i chwilę później jak oczy wywracają się białkami do góry, mięśnie na chwilę odmówiły mu posłuszeństwa i zapadł się w sobie. Oparł czoło o jego tors zemdlony doznaniem. Szybko jednak odzyskał nad sobą panowanie i uniósł się ponownie. Jego lędźwie kołysały się powoli w górę i w dół, a dłonie co rusz gładziły Alexa po policzkach. Raz jedną raz drugą odsuwał mu włosy ze skroni na boki, a spragnionymi ustami szukał tych jego, dysząc w nie rozgrzanym, drżącym oddechem. Połykał pocałunkami ciche jęknięcia i powoli, z rozwagą zaprowadził go na szczyt.
— Danny... dochodzę... — usłyszał w końcu słowa wypowiedziane na granicy płuc.
Wszystko kosztowało go tak niewyobrażalny wysiłek, że gdy skończył i opadł na poduszkę obok, miał wrażenie, że zemdleje. Wtedy usłyszał cichy rechot tuż obok.
— Miałeś kiedyś reklamację? — zapytał kpiąco Alex, opierając czoło o jego ramię.
Dosłownie chichotał jak nastolatek. Daniel zmarszczył brwi i uniósł się na łokciach. Spojrzał na niego z niedowierzaniem. Poczuł się dotknięty, jak jeszcze nigdy w życiu nie był.
— Że co?
Alex roześmiał się głośno.
— Chcę jeszcze. To było za mało.
🎭🎭🎭🎭🎭
No, to ja nic nie będę komentować :D
Do jutra!
Monika.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro