21
Kolejne tygodnie były dla Castiela cięższe niż sądził. Ciężko było mu zostawić mamę samą, więc mieszkał raz u niej, raz u Deana, a ostatecznie zamieszkał w Los Angeles z początkiem swojego pierwszego semestru w sierpniu. Kilka dni przed ostateczną przeprowadzką potwierdzono nominacje do Nagrody Emmy i Dean ponownie znalazł się na liście nominowanych, co sprawiało, że był z niego dumny. Martwiło go tylko to, że mieszkanie w Los Angeles wcale nie przypominało mieszkania ze swoim chłopakiem – tak naprawdę mieszkał sam, bo Dean większość dni był w Vancouver na planie piątego i oficjalnie ostatniego sezonu Być wolnym, ale przynajmniej zostawił mu Miracle, który robił Castielowi za wiernego towarzysza. Zwariowałbym bez tego psa.
Na uczelni ludzie byli różni. Kilka osób nie miało pojęcia kim jest dopóki nie dodali się do znajomych na Facebooku lub nie wymienili kontami na Instagramie – dla jednych nic to nie zmieniało, ale inni zaczynali wręcz desperacko próbować się z nim zaprzyjaźnić. Castiel postanowił szukać przyjaciół w tej pierwszej grupie. Marnie mu szło. Szczególnie, że nawet na uczelni trafiła się banda homofobów, którzy na prawie każdych zajęciach z marketingu wykłócali się, że homoseksualiści są dobrzy tylko jako naiwna grupa klientów, gdy w czerwcu zmieni się logo na tęczowe. Ta grupa homofobów odkryła, że Castiel jest gejem bardzo szybko, przez co, krótko mówiąc, miał przejebane, ale jakoś to znosił i postanowił być ponad tym. Dopóki używali tylko słów, a nie czynów, postanowił ich ignorować, mając nadzieję, że kiedyś im się znudzi. Utrudniało mu to jednak nawiązywanie normalnych kontaktów, bo ci w miarę normalni ludzie bali się z nim trzymać.
Podsumowując: pierwszy miesiąc w Los Angeles ssał. Znajomi ze studiów w większości chcieli się z nim przyjaźnić bo chodził z kimś sławnym lub bo widzieli w nim potencjał na pomoc w rozkręceniu swojej kariery, a czasami było to jedno i drugie. Pozostali raczej unikali rozmów z nim. Więc rozmawiał z ludźmi, ale i tak czuł się samotny.
Brakowało mu przyjaciół - rozmawiał z Gabrielem i Meg, ale Gabriel ledwie znajdywał dla niego kilka minut dziennie, a Meg poznała nowych znajomych, bo finalnie przyjęli ją z listy rezerwowej i spędzała więcej czasu z nimi. Rozmawiał z Deanem, nawet przez kamerki. ale w najlepszych przypadkach to była godzina dziennie. Rozmawiał też z mamą, głównie wieczorami. Z Claire tylko pisał, bo dziewczyna postanowiła pracować na dwa etaty i ledwo miała przez to czas na cokolwiek. Czuł, że prawie wszystkich traci.
W końcu, po miesiącu, Dean wrócił do domu, głównie ze wzgląd na galę Emmys. W tym roku nie chciał angażować rodziny i postanowił, że zabierze ze sobą tylko Castiela. Kupili czarne klasyczne smokingi, w tym samym sklepie co przed rokiem i przy okazji odwiedzili mamę Castiela, która ucieszyła się z ich wizyty. Zostali na weekend, a smokingi odebrali dzięki wysyłce kurierskiej.
W tym roku Dean nie robił sobie nadziei, bo był pewien, że znowu został nominowany tylko w celu obniżenia średniej wieku dla jego kategorii, bo w przypadku kobiet była ona sporo niższa.
Zagrał czwarty sezon bardzo emocjonalnie, bo historia Seana trochę przypominała mu swoją i tą Castiela, przez co cały sezon traktował bardzo osobiście. Sean zamieszkał u swojego chłopaka, ale w przeciwieństwie do Balthazara, Calum okazał się być dobry i pomógł Seanowi przetrwać ten paskudny okres pełen załamań psychicznych. Dean cholernie dobrze grał załamania psychiczne.
— Wiesz, za kilka lat może faktycznie wygram — stwierdził, zawiązując muszkę. — Rowena mówi coś o kontrakcie z HBO. Ostatnio dostają dużo nagród.
Castiel zmarszczył brwi, widocznie zainteresowany tym tematem.
— Grałbyś w Grze o tron?
— To coś z niezrozumiałym fenomenem na szczęście się skończyło.
— Serial może być kiepski, ale marketingiem wykreowali go na dobry i sporo na tym zyskali.
Dean zerknął na swojego chłopaka.
— Dlatego cieszę się, że mam ciebie. Za kilka lat wykreujesz mnie na najlepszego aktora w Ameryce...
— Dean, za kilka lat będziesz najlepszym aktorem w Ameryce. Jesteś świetny.
— To dlaczego Rowena chce mnie wysłać do szkoły aktorskiej?
— Żebyś był bardziej atrakcyjny na rynku i żebyś był jeszcze lepszy.
— Raczej to pierwsze w jej przypadku — stwierdził, zastanawiając się czy powinien jeszcze poprawić włosy. — Cas, jak wyglądam?
Castiel uśmiechnął się patrząc na niego.
— Wyglądasz cudownie.
— A włosy? Są okej?
— Postawione na żel prezentują się świetnie.
Dean podszedł do niego i złączył ich czoła.
— Przepraszam, że ostatnio mam mało czasu i mówię ciagle o pracy, ale...
— Dean, nie przepraszaj — poprosił Castiel. — Masz bardzo dobrze płatną, legalną pracę, utrzymujesz nas. Wolałbym żebyś był w domu częściej, ale wiem, że jesteś tu ile możesz. Ja naprawdę rozumiem.
— Wiesz, ja... myślałem ostatnio dużo o tym co jest między nami i... chciałbym to zrobić.
Castiel spojrzał na niego zagubiony.
— Zdefiniuj to.
Dean przygryzł wargę.
— Kochać się z tobą.
Po prawie półtorej roku związku to brzmiało absurdalnie, ale wciąż tego nie zrobili. Zdarzało im się razem masturbować (całe trzy razy), ale to wszystko – wciąż nie doszło do żadnego zbliżenia i praktycznie o tym nie rozmawiali.
— Teraz? — spytał zaskoczony Castiel, a Dean uśmiechnął się łagodnie widząc jego zagubienie. Wyglądał uroczo.
— Jak wrócimy. Tylko nie chcę, żeby to wyszło sztywno...
— Weźmiemy wino i zrobimy klimat — zadeklarował Castiel, a Dean uśmiechnął się i musnął jego wargi.
— Właśnie o tym myślałem. Jesteś idealny, Cas.
Castiel zarumienił się.
— Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy.
— Jestem. Z tobą jestem.
Znowu się pocałowali. Dean wiedział, że nie jest idealnie. Wiedział, że Castiela mimo wszystko irytuje, że rzadko się widują, ale naprawdę nie mógł niczego z tym zrobić. Castiel powtarzał, że rozumie, więc Dean miał nadzieję, że jakoś uda im się utrzymać ten kompromis. Nie wyobrażał sobie stracić go teraz. Castiel stał się dobrą i ważną częścią jego życia. Wiedział, że gdy nie ma go obok, może do niego zadzwonić zawsze, gdy tego potrzebował. Nie musiał nawet mówić co się dzieje, nie zawsze chciał o tym mówić, ale sam fakt, że mógł usłyszeć jego glos często pomagał.
Dean poprawił Castielowi muszkę, gdy odsunęli się od siebie i uśmiechnął się, kładąc dłoń na jego policzku.
— Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało, Cas.
Castiel zarumienił się – zawsze się rumienił, gdy Dean mówił słowa tego typu.
— Mogę powiedzieć to samo, Dean — powiedział i znowu go pocałował.
— Powinniśmy jechać, przystojniaku — stwierdził, przerywając pocałunek.
Castiel skinął głową. Pogłaskał krótko Miracle na pożegnanie i razem z Deanem zszedł do garażu.
Większość aktorów wynajmowała na takie wydarzenia limuzyny z szoferem, albo przynajmniej szofera. Dean stwierdził, że to bez sensu i wolał jechać tam sam. Może to głupie, ale za kierownicą ufał tylko dwóm osobom – swojemu tacie i Castielowi. Nikomu innemu nigdy nie pozwalał prowadzić samochodu, w którym miał jechać. Rowenie jasno powiedział, że wyjątek może zrobić tylko jeśli kiedyś jakimś cudem będzie nominowany do Oscara. Poza tym lubił jeździć tylko z Castielem. Często razem śpiewali do piosenek z radia, co go rozluźniało, a akurat dzisiaj był wybitnie zestresowany, dlatego to Castiel prowadził.
— Dean, to tylko gala. Wiesz już jak to wygląda, byłeś tam rok temu...
— Wiem, ale mam takie dziwne przeczucie... Nie wiem jak to opisać, Cas.
— Spróbuj.
— Nie wiem... — westchnął. — Czuję jakby te najbliższe kilka godzin to miały być najlepsze godziny mojego życia.
Castiel uśmiechnął się.
— Może będą. Życie może być czasem piękne, wiesz? I dla tych dobrych momentów warto się czasem pomęczyć.
Dean odpowiedział uśmiechem.
— Chciałbym, żebyś miał rację, Cas
— Zawsze mam rację, Dean — stwierdził. — Dlatego jeszcze żyję, bo nawet w najgorszym momencie, gdy myślałem o samobójstwie po raz drugi, byłem pewien, że wszechświat chciał, żebym dalej żył i że dlatego Balthazar mnie uratował, bo kiedyś moje życie będzie wyglądało lepiej i uważałem, że chcę tego dożyć. Dożyłem związku z tobą i to wszystko naprawdę było warte przecierpienia.
— To gdzie widzisz nas za dziesięć lat?
— W trochę większym domu, z dziećmi, ty masz kilka Oscarów... — przerwał i uśmiechnął się szeroko, widząc uśmiech Deana. — Wierzę w dobrą przyszłość, Dean. Wiem, że życie jest okrutne, ale czasem daje nam dobre rzeczy i myślę, że my jesteśmy dla siebie nawzajem tą dobrą rzeczą.
Dean też chciał w to wierzyć. Tak samo jak chciał wierzyć, że ma jakiekolwiek szanse na zwycięstwo, skoro nominowali go po raz drugi, ale gdy tylko wysiedli z samochodu i weszli do teatru, w którym odbywała się gala, jego wiara drastycznie spadła. Widok tych wszystkich wybitnych aktorów trochę podciął mu skrzydła, bo nie czuł, aby był jednym z nich. Mimo to nie załamał się, a postanowił, że wykorzysta ten wieczór najlepiej jak może – zamierzał po prostu dobrze się bawić i dlatego był bardziej wyluzowany niż sądził, że może być.
Na zdjęcia znowu ustawił się razem z Castielem. Nie wyobrażał sobie, żeby miało go obok niego nie być. Postanowił, że potraktuje obecność tutaj jako miły dodatek do tego wieczoru, który zamierzał poświęcić Castielowi.
Zajęli swoje miejsca i Castiel szybko zrozumiał, że ustawienie gdzie kto siedzi może mieć znaczenie – przecież organizatorzy znali wyniki wcześniej. Rok temu siedzieli gdzieś w środku, dzisiaj siedzieli tuż przy przejściu. Według Castiela to mogło coś oznaczać, ale nie chciał mówić tego Deanowi, aby nie robić mu nadziei – nie mogli nagrodzić przecież wszystkich, którzy siedzieli z brzegu, bo takich osób było za dużo. Także to mogło coś oznaczać i miałoby to sens, ale to wcale niczego nie gwarantowało.
Dean był inny niż rok temu – rok temu mimo wszystko był spięty, a dzisiaj Castiel widział, że był spokojniejszy, w przeciwieństwie do tego, co widział jeszcze w samochodzie. Może po prostu Dean zrozumiał, że stresowanie się czymś, na co nie ma wpływu nie ma sensu? Grałby lepiej, gdyby wiedział, że znowu go nominują? Castiel w to wątpił, bo wciąż oglądał serial i nie potrafił wyobrazić sobie, aby Dean mógł zagrać lepiej niż w ten sposób, w jaki zagrał.
Ich dłonie były splecione i to było dla Castiela najlepszym wyznacznikiem – po dłoni Deana idealnie mógł wyczuć emocje Deana, bo gdyby się stresował, ściskałby jego dłoń trochę mocniej. On był naprawdę spokojny i to trochę go zaskakiwało, bo przecież dwie godziny temu nie był w stanie prowadzić samochodu.
Dean śmiał się z żartów prowadzących razem z innymi i wydawał się dobrze bawić, ale gdy tylko dotarli do jego kategorii, Castiel poczuł, że Dean mocniej ściska jego dłoń. Spojrzał na niego i szybko dostrzegł, że Dean zamknął oczy, jakby próbował ukryć w ten sposób stres. Oczywistym było, że miał oczekiwania i miał prawo je mieć – był nominowany drugi rok pod rząd, a to sprawiało, że był jednym z kilku najlepszych aktorów w serialach dramatycznych w kraju i być może nawet na świecie. Czwarty sezon Być wolnym był bardzo emocjonalny, a Dean spisał się w nim świetnie. Castiel przyglądał się swojemu chłopakowi i naprawdę miał nadzieję, że to gdzie wyznaczono im miejsca miało znaczenie. Dean zasługiwał na to zwycięstwo. Wkładał w postać Seana całe swoje serce, a mało który aktor aż tak wczuwa się w postać. Dean realnie potrafił obudzić się z płaczem w środku nocy i płakać nad losem postaci, którą grał. Castiel wątpił, aby to było częstym zjawiskiem wśród aktorów.
Dean był tak bardzo odcięty od świata, że początkowo to do niego nie dotarło.
Ludzie bili brawa, ale nie wiedział dla kogo. Dopiero, gdy poczuł, że ktoś klepie go po plecach i spojrzał na Castiela, który chyba nigdy nie uśmiechał się szerzej i gdy zobaczył dumę w jego oczach, zrozumiał. Puścił jego dłoń i ukrył twarz w dłoniach, a chwilę później rzucił się Castielowi na szyję, a chłopak objął go mocno. Nie mogli przytulać się w nieskończoność, dlatego Castiel nachylił mu się do ucha.
— Idź tam — powiedział mu do ucha, a Dean pocałował go krótko i ruszył w stronę sceny. To go przerastało. Do sceny miał kilkadziesiąt metrów, a mimo to kilka razy przetarł twarz. To było jak sen. Jakiś kompletnie nierealny sen.
Wszedł na scenę i odebrał nagrodę. Ta statuetka była cięższa niż sądził. Trzymał ją w jednej ręce, a drugą przysłonił oczy, aby ukryć łzy. Rowena zabije go za ten płacz, ale naprawdę nie potrafił tego powstrzymać. To, co miało wydarzyć się po gali miał idealnie zaplanowane i wiedział, że to będzie wspaniała noc, a to, że przed tym wszystkim wygrał cholerne Emmy sprawiało, że nie był w stanie panować nad emocjami. Miał to dziwne przeczucie odkąd obudził się rano – jakby czuł, że wygra, ale nie wierzył w to, że to możliwe.
Miał nadzieję, że się nie ośmiesza, bo wszyscy inni wydawali się być kompletnie opanowani, gdy odbierali nagrodę, ale to byli doświadczeni aktorzy, najcześciej o wiele starsi niż on. A Dean? Miał dwadzieścia dwa lat, był chyba najmłodszym nominowanym ze wszystkich kategorii włącznie. To był jakiś absurd, to było wręcz nierealne. Powinien był napisać to cholerne przemówienie, tak na wszelki wypadek, ale teraz było już za późno.
— Przepraszam, brak mi słów, dziękuję — zaczął, przecierając twarz. Nie miał pojęcia co mówić, ale słuchał wcześniejszych wypowiedzi, więc postanowił się nimi zainspirować i po prostu improwizować.— Chcę podziękować Ellen, Donnie, Chuckowi, Benny'emu, Charlie i pozostałym producentom i obsadzie serialu za wspaniałą współpracę na planie. To zaszczyt z wami pracować. Chcę podziękować też mojemu wspaniałemu chłopakowi, Castielowi, za wiarę we mnie i wspieranie mnie w mojej karierze i rozwoju przez ostatnie półtorej roku. Dziękuję, kochanie, bo nie wiem czy bym tu był, gdyby nie ty. Dziękuję też tacie, który wspierał mnie od początku mojej kariery i właściwie poświęcił dla tego ostatnie kilkanaście lat swojego życia. Naprawdę żałuję, że nie ma go tu dzisiaj ze mną, ale wierzę, że ogląda nas w telewizji, więc chciałbym zadedykować to zwycięstwo mojemu tacie. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że jestem tym, kim jestem. Dziękuję mojej menadżerce Rowenie MacLeod i wszystkim, których nie mogę tu wymienić, bo zajęłoby mi to zdecydowanie za długo, ale jestem pewien, że oni wiedzą, że teraz o nich myślę. Jeszcze raz dziękuję.
Dean zszedł i wrócił do Castiela, którego od razu pocałował. Ludzie jednak już go ignorowali, bo byli skupieni na nominacjach do kolejnej kategorii.
— Czy ty płaczesz? — spytał Castiel, a Dean przytaknął.
— Ze szczęścia. Nie wierzyłem, że mogę to osiągnąć i...
— A ciągle ci powtarzam: więcej wiary w siebie. Jestem z ciebie dumny, Dean.
Przytulili się, a Dean wtulił się w jego ramię, odsuwając się dopiero, aby bić brawa dla najlepszej aktorki w serialu dramatycznym. Objął Castiela ramieniem, splatając ich palce na zewnętrznym oparciu fotela chłopaka i nie puścił go aż do końca. W jednej dłoni trzymał najważniejszą statuetkę dla aktora telewizyjnego, a w drugiej dłoń najważniejszej osoby w swoim życiu. Ta chwila nie mogła być lepsza niż już była.
Castiel prowadził też w drodze do domu, bo telefon Deana nie przestawał dzwonić. Telefon Castiela też, bo ich rodziny i przyjaciele widocznie wyszli z założenia, że jeśli Dean nie odbiera to na pewno zrobi to Castiel. I chłopak naprawdę chętnie by odebrał, ale nie prowadząc – miał swoje zasady.
Dzwonili chyba wszyscy, którzy mogli.
Pierwsza zadzwoniła menadżerka Deana – jeszcze zanim zdążyli wsiąść do samochodu. Potem byli rodzice Deana, jego brat, Charlie, Benny, cała obsada, producenci, ludzie z przeszłości... Nie wyrabiał odbierać, a co dopiero oddzwaniać. Co chwila gdy z kimś rozmawiał słyszał sygnał o kolejnym przychodzącym połączeniu, co ignorował. Co kilka, może kilkanaście sekund słyszał też dzwoniący telefon Castiela.
Gdy dojeżdżali pod dom, stwierdził, że ma dość i wyłączył telefon. Po chwili, gdy wjeżdżali do garażu, znowu zadzwonił telefon Castiela, a Dean uznał, że już tego nie wytrzyma.
— Dobra, z tym zrobimy to samo — postanowił, biorąc do ręki telefon chłopaka i wyłączając go. Odetchnął z ulgą. — Jak ja kocham spokój...
Castiel zaśmiał się cicho i spojrzał na niego.
— Ludzie mają prawo ci gratulować.
— I z wszystkimi najważniejszymi rozmawiałem przez ostatnią prawie godzinę. Teraz dzwonią głównie ludzie, którzy nagle przypomnieli sobie, że żyję, więc mam prawo zignorować ich do jutra. Pozostali się nie obrażą jak oddzwonię rano. Teraz to nasz wieczór — stwierdził, całując Castiela, który właśnie wyłączył silnik. Chłopak odwzajemnił pocałunek i pogłębił go delikatnie. Ich dłonie delikatnie błądziły po karku i włosach drugiego.
Oderwali się od siebie po dłuższej chwili.
— Chodźmy do domu — zaproponował Castiel, a Dean uśmiechnął się i skinął głową na znak, że to dobry pomysł.
Wysiedli z samochodu i spletli swoje dłonie, wchodząc do domu.
— Został jeszcze sos? — spytał Dean, a Castiel przytaknął. — To ugotujesz makaron i zrobisz spaghetti, a ja przygotuje stół — zaproponował.
— Mam się przebierać?
— Ani mi się waż — powiedział, całując go delikatnie. — Zbyt dobrze ci w smokingu.
Castiel uśmiechnął się i przyciągnął go do dłuższego pocałunku. Po chwili Dean się odsunął.
— Powinienem to odłożyć — wskazał na statuetkę.
— Chyba powinieneś — zgodził się Castiel, a Dean ruszył pewnie w stronę kominka, na którym postawił swoje pierwsze prawdziwe aktorskie trofeum.
— Tadam! — powiedział dumnie, wskazując na kominek. Castiel uśmiechnął się szeroko.
— Wygląda świetnie.
— No oczywiście, że wygląda świetnie — stwierdził, wracając do Castiela i znowu delikatnie całując jego usta. — Wiesz, że ta nagroda należy w pewnej części do ciebie, prawda?
Castiel pokręcił głową.
— Skarbie, byłem przy tobie, ale to ty grałeś, to ty sprawiłeś, że ludzie płakali przed telewizorami. To głównie twoja zasługa.
— O jaki skromny... — Wywrócił oczami i znowu go pocałował, przyciągając delikatnie do siebie, po chwili poczuł psie łapy na swoim udzie. Odsunął się od Castiela i spojrzał na Miracle. — Podrap mi ten smoking to cię wykastruję — zagroził, a pies pisnął i przejechał łapką po pysku, jakby przepraszał.
Castiel zaśmiał się cicho.
— On naprawdę jest jak nasze dziecko.
— Wychowanie razem psa to dobre przetarcie się przed wychowaniem razem dzieci — stwierdził Dean i znowu pocałował Castiela, szybko pogłębiając pocałunek. W końcu nie czuł już ani odrobiny paniki. Owszem, czuł lekki stres, bo bał się czy będzie wystarczająco dobry, ale nie panikował już na myśl o tym. Pchnął Castiela na ścianę, ale delikatnie i przycisnął go do niej. Przerwał gdy Castiel jęknął. Po chwili uznał jednak, że nie może tego zrobić. Nie tak.
— W porządku? — zapytał przestraszony Castiel, a Dean szybko się ocknął.
— Tak, przepraszam — powiedział cicho, ale jego chłopak wiedział, że coś nie gra. Dean ewidentnie był zestresowany. — Zaraz wracam, nie ruszaj się stąd.
Castiel patrzył za Deanem przestraszony i zdezorientowany. Może jednak za słabo krył się z tym, że tego chce? Może Dean czuł presję? Nie chciał tego. Nie chciał, by Dean czuł, że powinien zrobić cokolwiek wbrew sobie.
Dlatego nie posłuchał i poszedł schodami na górę, gdzie uciekł Dean, aby go znaleźć i prawdopodobnie uspokoić.
Odszukał go w sypialni, szepczącego coś przed lustrem w ich sypialni.
— Dean? — zapytał, a Dean aż podskoczył przestraszony i spojrzał na Castiela tak, jakby właśnie został przyłapany na czymś bardzo złym i błyskawicznie zacisnął pięści, po czym schował dłonie pod swoje pachy.
— Poprosiłem, żebyś tam na mnie poczekał — odparł, wciąż cicho. Był bardziej zestresowany niż na gali i kiedykolwiek wcześniej. Castiel nigdy go takim nie widział.
— Przestraszyłem się, że wywarłem na tobie presję i...
— Cas, przestań — przerwał mu. — Nie wywierasz na mnie żadnej presji, dlatego z tobą jestem.
— Więc co się dzieje?
— Nic, Cas — powiedział, ale Castiel spojrzał na niego dając mu jasno do zrozumienia, że w to nie wierzy. — Naprawdę.
— To czemu wyglądasz, jakby coś się działo?
— Nic się nie dzieje — powtórzył Dean, a Castiel pokręcił głową, podszedł do niego i po prostu go przytulił. Zdezorientowało go to i po chwili opuścił ręce, aby przytulić Castiela, ale nie wziął pod uwagę, że to co trzymał w dłoniach i tak rozpaczliwie chciał jeszcze przez chwilę przed nim ukrywać, po prostu mu wypadnie. Castiel poczuł to i spojrzał na podłogę zanim Dean zdążył zareagować. — Cholera — wymamrotał cicho, gdy Castiel się od niego odsuwał.
Castiel patrzył to na Deana, to na pierścionek leżący na podłodze i nie wiedział, co powinien teraz zrobić. Nagle zrozumiał skąd te nerwy u jego chłopaka.
— Dean, przepraszam — powiedział speszony. Nie chciał mu tego zepsuć.
Dean pokręcił głową i spojrzał na niego rozkładając lekko ręce, ale cały jego stres momentalnie zniknął. Nawet lekko się uśmiechał.
— Nic się nie stało — odparł. Skoro Castiel już wiedział, nie widział sensu tego ukrywać. Ukucnął, aby podnieść pierścionek. Małe pudełeczko wciąż miał w drugiej dłoni. — Chciałem mieć element zaskoczenia, ale trudno.
— I tak mnie zaskoczyłeś.
Dean podniósł się i spojrzał łagodnie na swojego chłopaka.
— Przepraszam, że to schrzaniłem.
— Przecież niczego nie zepsułeś.
Dean przygryzł wargę.
— Chciałeś, żeby było oryginalnie. Chciałem jeszcze nad tym pomyśleć, ale gdy się całowaliśmy pomyślałem, że zrobię to teraz i wyszło tak i...
— Dean — Castiel mu przerwał. — Nic się nie stało. Wiem, co mówiłem, ale sposób oświadczyn nie jest ważny — stwierdził, po czym dodał: — o ile nie robisz tego publicznie. Gdybyś zrobił to podczas przemowy, nie wiem co bym zrobił.
— Jeśli mam być szczery, chciałem to zrobić, ale wiedziałem, że byś tego nie chciał.
Castiel spojrzał na niego łagodnie.
— Dziękuję ci za to.
Dean uśmiechnął się szerzej i spojrzał na swojego chłopaka z miłością w oczach, ale też lekkim zagubieniem.
— Nie wiem, co teraz zrobić — wyznał.
— Czy jeśli powiem ci, że moja odpowiedź jest oczywista to ci to pomoże?
Dean zaśmiał się cicho i podszedł znowu bliżej Castiela.
— Gdybym nie był pewien, że się zgodzisz to bym tego nie kupował — stwierdził, ujmując jego dłoń. — Cas — zaczął po krótkiej chwili ciszy. — Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało i mam nadzieję, że to odczuwasz. Kocham cię i przysięgam, że to się nigdy nie zmieni. I... — przerwał na chwilę. — Dobra, znowu się trochę stresuję. — Wziął głęboki oddech i ukucnął. — Wyjdziesz za mnie?
— Tak — odpowiedział bez zawahania, a Dean uśmiechnął się szeroko, ostrożnie nałożył pierścionek na jego palec, po czym podniósł się i pocałował swojego, już teraz, narzeczonego.
Pocałunek szybko przypomniał im uczucia sprzed kilku minut, a Dean, chociaż naprawdę tego chciał, nadal chciał działać powoli.
— Najpierw kolacja — postanowił. — Idę poszukać świec.
— Świec? — spytał zdezorientowany Castiel.
— Yhm — Dean musnął jego wargi. — Będzie romantycznie. To, że się zaręczyliśmy nie oznacza, że przestanę się starać.
Castiel uśmiechnął się i też musnął wargi Deana. Odsunęli się od siebie i zajęli przydzielonymi przez Deana zadaniami – on wziął się za poszukiwania świec i wina, a Castiel za przyrządzanie kolacji.
Kilkanaście minut później wszystko było już gotowe – na stole stanęły świece i kieliszki wina. Do tego butelka wina i talerze z jedzeniem postawione przez Castiela. Dean dał Miracle kość, którą, przynajmniej według sprzedawcy w sklepie zoologicznym, powinien zajmować się przez jakieś trzy godziny, może nawet dłużej. Postanowił dać mu to zamiast jego kolacji, po czym poszedł umyć ręce, żeby Castiel na niego nie krzyczał.
Castiel też umył ręce i usiedli razem przy stole, a Dean przygasił nieco światła, aby podkreślić klimat, który dawały świece.
— Tak jest okej czy za ciemno? — spytał Dean.
— Dopóki widzę twoje oczy jest w porządku — odpowiedział Castiel, na co Dean uśmiechnął się delikatnie, odłożył pilota, którym regulował jasność żyrandola i spojrzał na Castiela, który siedział teraz naprzeciwko niego. Obaj unieśli kieliszki do góry. — Za twój sukces — zaczął Castiel. — I za to, abyś był cześciej doceniany.
— I za to, żeby ten wieczór był jeszcze lepszy — dodał Dean, po czym stuknęli się kieliszkami, upili wina i zabrali się za jedzenie. — Uwielbiam jak gotujesz.
— To tylko sos, który został po wczorajszej pizzy i makaron — powiedział skromnie Castiel.
— Wiem, ale chodzi o to, że po pierwsze dobrze gotujesz, a po drugie to miłe, bo dbasz o mnie w ten sposób.
— Zawsze będę o ciebie dbał.
Dean uśmiechnął się na te słowa i spojrzał czule na Castiela. On był cudowny. Przystojny, uroczy, czuły... Miał ogromne szczęście, że go spotkał. Życie naprawdę potrafiło przynosić dobre rzeczy w najmniej spodziewany sposób.
— Wiem, skarbie. Ja o ciebie też.
Castiel odpowiedział mu uśmiechem. Wiedział to. Wiedział, że Dean pokochał go tak bardzo, że byłby w stanie zrobić dla niego wszystko i czasami go to przerażało. Bał się, że nie jest dla niego wystarczająco dobry, ale robił co mógł, aby taki być i wiedział, że Dean to docenia. Wiedział – już nie wierzył, a wiedział, że mogą zbudować razem coś pięknego. Wiedział, że mogliby być razem do późnej starości. Te półtorej roku, które się znali to było jednocześnie dużo i mało. Mało, patrząc na to tylko pod kątem czasu, ale jednocześnie dużo patrząc na to, co w tym czasie się między nimi wydarzyło, głównie na tle emocjonalnym. Przez te półtorej roku sukcesywnie rozwijali ich relację, aż doszli do obecnego momentu – do tego momentu, w którym wiedzieli, że ich relacja jest na tyle mocna, że nawet to, że praktycznie zawsze będą żyć w związku na odległość, niczego nie zmieniało.
Jedli rozmawiając o wszystkim i niczym, aż w końcu Dean wpadł na "genialny" pomysł.
— Wiesz co, Cas? Ten wieczór zasługuje na coś lepszego niż wino. Mam dobrego Don Perignon. Ten wieczór zasługuje na dobrego szampana.
Castiel spojrzał na niego niepewnie.
— Łączenie wina z szampanem to dobry pomysł?
Dean wzruszył ramionami.
— Jedna lampka szampana nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Poza tym nie wypijemy tego od razu. Zostawimy to na koniec. Będzie więcej rzeczy do świętowania. Pójdę przynieść — oznajmił i zniknął gdzieś na chwilę.
Castiel został więc sam, ale nie na długo. A wracający Dean nie powitał go w normalny sposób, a oblewając go szampanem. Castiel poderwał się z krzesła i wyrwał mu butelkę, w rewanżu olewając resztkami szampana Deana, który wyrwał mu butelkę, odrzucił ją na kanapę i przyciągnął go do siebie. Castiel oplótł Deana, przyciągając go bliżej. Przerwali po chwili, ale nie odsunęli się od siebie.
— Poszedłeś po szampana tylko po to, żeby mnie nim oblać?
— Masz pojęcie jakie to super uczucie i jak seksownie teraz wyglądasz, gdy z ciebie kapie? — spytał, muskając jego usta. — Poza tym to był jakiś najtańszy szampan z hipermarketu. Ten właściwy postawiłem po drodze na blacie w kuchni. Poczeka tam trochę — stwierdził, rozpinając mu smoking.
Castiel spojrzał na niego czule.
— Jesteś pewien, że jesteś gotowy?
Dean przytaknął.
— Chcę tego, Cas — powiedział pewnie. — Pracowałem nad sobą, czuję się gotowy, kocham ciebie i chcę ciebie.
Nie musiał mówić niczego więcej. Castiel przyciągnął go do pocałunku, Dean odwzajemnił i pogłębił pocałunek, wkładając dłoń pod jego koszulę. Po chwili Castiel mu przerwał.
— Nadal chcesz ten striptiz przed pierwszym razem?
Dean uśmiechnął się szeroko.
— Byłoby uroczo, ale chcę sam cię rozebrać. To ma swój urok.
Castiel przytaknął i znowu go pocałował. Dean zrzucił swoją marynarkę i podniósł Castiela, który przerwał pocałunek, trochę przestraszony.
— Co robisz?
— Lubrykant jest na górze, więc i tak musiałbym tam iść. Równie dobrze mogę cię tam zanieść.
Castiel wtulił się w niego mocniej i pozwolił mu wnieść się po schodach. Dean położył go na łóżku i położył się nad nim. Naprawdę cieszył się, że jego sypialnia to był tak właściwie przedpokój – od razu przy schodach, żadnych drzwi – to dużo ułatwiało. Zabierało to co prawda prywatność, gdy w domu był ktoś jeszcze, ale jak często tak było? Może kilka nocy w roku.
Spojrzeli sobie w oczy i znowu się pocałowali.
Castiel odchylił głowę, czując jak Dean przenosi się z pocałunkami na jego szyję. Zaczął rozpinać koszulę Deana, a ten szybko odwdzięczył się tym samym, schodząc z pocałunkami coraz niżej.
Przerwał, aby pomóc Castielowi zrzucić swoją koszulę i pozwolić mu lekko się podnieść, aby pozbyć się i jego. Obie koszule zostały rzucone gdzieś na bok, a Dean znowu pochylił się nad Castielem, całując go namiętniej niż kiedykolwiek wcześniej. Nigdy nie pragnął czegoś tak bardzo jak teraz tego, aby to z nim zrobić. Castiel miał być jego pierwszym i był cudownym kandydatem do tego, aby odebrać mu dziewictwo. Deanowi ciężko było wyobrazić sobie na tym miejscu kogokolwiek innego.
Pozbył się swoich spodni, zaraz po nich zdejmując spodnie także Castielowi. Razem ze spodniami zdjął skarpetki, dzięki czemu zostali już w samych bokserkach i zarówno u jednego i u drugiego było widać wyraźnie wybrzuszenie.
— Nie masz pojęcia co ze mną robisz — Dean praktycznie wydyszał to Castielowi do ucha.
— Trochę mam — odpowiedział, przyciągając go do pocałunku.
Dean od razu pogłębił pocałunek i wplótł dłoń we włosy Castiela. Otarł się o niego i jęknął, przygryzając mu wargę.
— Masz idealne ciało, mówiłem ci to już? — spytał Dean, a Castiel uśmiechnął się.
— Ćwiczyłem przez ostatnich parę miesięcy. Dla ciebie.
Dean odpowiedział uśmiechem.
— Wyglądasz kurewsko dobrze, Cas — stwierdził, znowu go całując.
Tonął w tych pocałunkach. Były zupełnie inne niż kiedykolwiek wcześniej. Była w nich namiętność, ale też zaufanie, bo obaj doskonale wiedzieli, że nigdy nie znaleźliby się w tym konkretnym momencie gdyby nie to jak bardzo Dean ufał Castielowi, jak obaj sobie ufali.
Dean położył dłoń na klatce piersiowej Castiela i zjechał nią w dół jego ciała, aż dotarł do linii jego bokserek. Wkradł się dłonią pod materiał i ścisnął jego przyrodzenie, powodując głośny jęk u Castiela.
— Dean...
— Zajmę się tobą — obiecał, wracając do czułego pocałunku. Wyjął dłoń spod bielizny chłopaka i sięgnął nią do szafki nocnej, odsuwając szufladę i kompletnie na oślep wyjmując z niej lubrykant, co nie było ciężkie, bo prawie nic innego tam nie było – specjalnie rano o to zadbał.
Dean przerwał i spojrzał Castielowi w oczy.
— Może to głupie, ale muszę mieć pewność — zaczął, przełykając ciężko. — Na pewno tego chcesz, Cas?
Castiel spojrzał na niego niedowierzająco.
— Wyglądam jakbym tego nie chciał?
— Nie, ale musiałem mieć pewność — stwierdził, znowu go całując. Po tym wszystkim co przeszli wierzył, że razem będą szczęśliwi. Już zawsze.
A/N
Rozdział edytowany 9.08.2022
------
W dwa tygodnie od pierwszego rozdziału kończę to fanfiction z następującą ilością słów: 82 296.
Dziękuję Wam za zainteresowanie tą historią, bo naprawdę spodziewałam się dwukrotnie mniejszego odzewu. Dziękuję za każdy komentarz, każdą gwiazdkę i dziękuję też każdemu cichemu czytelnikowi, który po prostu czytał, nie zostawiając po sobie śladu – wiem, że też tu jesteście.
Chłopak się kończy, ale to nie koniec tej historii. Jutro dzień przerwy, ale od 1 stycznia ruszam z drugą częścią. Prawdopodobnie też będzie miała koło 20 rozdziałów i podobnie jak tutaj, do każdego rozdziału dorzucę jakąś piosenkę. Jest wielu niedocenionych i mało znanych twórców – zamierzam ich dla Was odkryć.
Jeśli ktoś po zapowiedzi w Na Krawędzi spodziewał się moich oryginalnych tekstów piosenek to uspokajam, że pojawią się one w drugiej części.
Skoro jesteśmy przy temacie muzyki, zapraszam Was na Spotify – soundtrack do tego fanfiction znajdziecie pod nazwą Chłopak [Destiel AU] oraz pod linkiem, który zostawiam tu w komentarzu.
A odnośnie części drugiej, to skoro nazwa drugiego tomu nie jest już spojlerem, zostawiam tu okładkę:
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro