×18×
Luke
Siedzieliśmy wszyscy w pokoju szpitalnym chłopaków. Ashton zostanie już jutro wpisany, podobnie jak Lucas, który w krótkim czasie wrócił do zdrowia, dzięki szybkiej reakcji. Atmosfera była wręcz radosna, bo jak na razie nie czuliśmy się zagrożeni. Żadnych listów i wypadków od czasów Lucasa. Calum po raz kolejny szturchnął w ramię Davida za co dostał w brzuch od bruneta, który starał się zasnąć. Każdemu wydało się być to zabawne, więc w pomieszczeniu słychać było śmiechy.
Zerknąłem na siedzącą w kącie Naomi, która patrzyła na swoje dłonie i uśmiechała się lekko. Wydawała się być nieobecna. Obserwowała nas wszystkich, jakby próbowała zapamiętać jak najdokładniej twarz każdego. Nie podobał mi się sposób w jaki się zachowywała. Znając ją powinna być wściekła za to, że próbowaliśmy coś przed nią ukryć, ale ona przystawała na naszą każdą propozycję. Nie ważne czy to było "Chodźmy gdzieś" czy ''Siedzimy godzinami w szpitalu, którego nienawidzisz". Była zbyt uległa względem nas, a jeszcze wczoraj chciała rozszarpać każdego, kto przyszedł do jej domu. Dziś? Dziś z radością odebrała telefon od Caluma i natychmiast przyjechała do szpitala taksówką, przepraszając nas za swoje zachowanie.
Nagle David usiadł i po raz kolejny przyłożył Calumowi w brzuch co spotkało się z brawami.
- Zaraz wracam. - powiedział i podtrzymując się na jednej kuli, zaczął kierować się do drzwi.
- David możemy porozmawiać? - Naomi poderwała się z miejsca i podeszła do przyjaciela.
- Jasne. - odpowiedział jej i we dwójkę opuścili pomieszczenie.
Zapadła całkowita cisza. Każdy patrzył w miejsce, w którym znikła Naomi. Chyba wszyscy myśleli o tym samym.
- Co się z nią stało? - spytał w końcu Calum, drapiąc się po głowie.
Nikt nie odpowiedział. Jej zachowania nie dało się wytłumaczyć. Załamanie nerwowe? Nie, ona jest zbyt silna na to. Wahania nastrojów? Też nie pasuje, bo ciągle by się wściekała, a następnie byłaby radosna. Nic do siebie nie pasowało.
- Może wie kim jest zabójca, ale nie chcę nam powiedzieć. - powiedział cicho Ashton, zwracając na sobie uwagę wszystkich.
- Coś ty. - prychnął Calum i machnął dłonią. - Gdyby tak się stało wpadła by tu i śmiejąc się głośno, wykrzyczałaby to całemu światu. Znam ją, zrobiłaby tak.
- Wcale, że nie. - zaprzeczyła Isabell, patrząc na swoje kolana. - Nikt nie zna Naomi na tyle dobrze by wiedzieć co zrobi. Nawet ja i David.
Ciężko mi to przyznać przed samym sobą, ale Izzy ma rację.
Nikt tak naprawdę nie zna Naomi idealnie. Nikt nie wie co zrobi, jak się zachowa, co powie. Nie jest wylewna i przewidywalna. Robi to co słuszne i zaskakuje wszystkich dookoła, może czasami i samą siebie. Każdy zna Farell tylko na tyle, na ile ona sama pozwoli, czyli w minimalnym stopniu.
- Twoja słowa są tak prawdziwe, że aż bolą. - powiedział cicho Diego, zaciskając usta w cienką linię.
Bliźniaków musiało to urazić, ale właśnie Isabell powinny najbardziej zranić jej własne słowa.
Widziałem jak dziewczyna powstrzymuje łzy, chociaż nie było nad czym rozpaczać. Chyba, że dziwne zachowanie przyjaciółki, która poszukuje zabójcy swoich rodziców, zalicza się do tego typu sytuacji, podczas których trzeba płakać.
Calum wstał i podszedł do drzwi, a następnie lekko je uchylił. Wyjrzał na korytarz i skupił wzrok w jednym miejscu.
- Widzę ich. Chyba się kłócą. David macha dłońmi i krzyczy, bo słyszę jego głos, aż tu ale słowa się zlewają. Cholera.
Hood zamknął szybko drzwi i wrócił na swoje miejsce. Popatrzył na nas ze zdziwieniem nie wiedząc co powiedzieć. Każdy z nas wie, że kłótnie Naomi i Davida to coś nadzwyczajnego i nienormalnego. Coś, co nie ma miejsca na porządku dziennym.
- Luke, porozmawiaj z nią. - szepnęła Isabell, a reszta jedynie pokiwała głowami.
Do pokoju wróciła Naomi ze smutnym uśmiechem, ale oczami błyszczącymi z zadowolenia. David wszedł tuż za nią, powłócząc nogami z grymasem złości wymieszanej ze zrezygnowaniem.
Chłopak nie odezwał się ani słowem, jedynie położył się na łóżku i ponownie próbował zasnąć. Tak samo jak Naomi, która usiadła koło mnie i splotła nasze palce ze sobą.
Coś się schrzaniło. Coś przez co będziemy mieli kłopoty, a najgorsze jest, że nikt nie ma zamiaru nas o niczym poinformować.
Wyłączyłem silnik samochodu na podjeździe Naomi. Powiedzieli, że muszę z nią szczerze porozmawiać i sam twierdzę, że to dobry pomysł. Stanąłem przed drzwiami domu i zapukałem. Po krótkiej chwili drzwi zostały lekko uchylone, a ja mogłem zobaczyć przestraszone spojrzenie błękitnych, przekrwionych oczu. Nie czekając na żadne zaproszenie, wszedłem do środka.
- Co się stało? – zapytałem, trzymając ją na długość swoich ramion i dokładnie ilustrując każdy milimetr jej twarzy.
- Nic. - odpowiedziałam cicho. - Po prostu znowu oglądałam ten album od Ericka.
Wszedłem do salonu, ale nigdzie nie zauważyłem albumu. Okłamała mnie. Może miała powód, ale poczułem się urażony, że nie mówi mi prawdy. Może tak samo jak ja po tamtej akcji w Melbourne przestała mi ufać.
- Dziwnie się dziś zachowywałaś... - zacząłem, ale ona mi szybko przerwała.
- Moje zachowanie wczoraj było strasznie dziecinne, więc chciałam wam to wynagrodzić. – powiedziała, machając dłonią. - On tego chce. Chce, żeby pomiędzy nami tworzyła się przepaść, a ja nie dam mu tej satysfakcji.
Pokiwałem głową, chociaż wiedziałem, że kłamie, bo jej rozbiegane oczy mówiły same za siebie. Westchnęłam w duchu, bo wiedziałem, że ona ma już ustaloną wersję i przy niej zostanie.
- Zostaniesz na noc? Nie mogę zasnąć i myślałam, że dzięki tobie będę czuć się bezpieczniej.
- Okey. – wykrztusiłem, zaskoczony jej słowami.
Wzięła mnie za rękę i pociągnęła na górę. Weszliśmy na piętro, a ona na chwilę zniknęła za drzwiami od pokoju swoich rodziców. Wyszła i zamknęła pomieszczenie, trzymając w dłoni jakiś materiał.
- Masz bluzkę i dresy na przebranie.
Podała mi ubrania i poszła do swojego pokoju. Wszedłem do łazienki i przebrałem się. Ubrania na mnie wisiały, ale dzięki temu były wygodniejsze. Ochlapałem twarz wodą i spojrzałem na swoje odbicie.
Teraz jej zachowanie było jeszcze dziwniejsze. Mówiła krótko i zwięźle. Nie dodawała nic od siebie tylko przekazywała mi to, co chce i jest potrzebne. Była podenerwowana. Tak cholernie chciałbym się dowiedzieć, o co chodzi i jej pomóc. Nieważne w czym.
Przeszedłem do pokoju Naomi, a ona już leżała w łóżku, patrząc w miejsce, w którym powinienem się pojawić.
- Wyglądasz zabawnie. - uśmiechnęła się, naprawdę radosnym uśmiechem.
Zgasiłem światło i po omacku odnalazłem jej łóżko. Położyłem się koło niej i ją objąłem. Cicho ziewnęła, a ja sam powtórzyłem jej czynność.
- Luke, potrzebuję twojej pomocy, aby dowiedzieć się dlaczego to się stało, ale potrzebuję także ciebie, aby dać sobie radę.
Przez chwilę trawiłem jej słowa, bo to jej najdłuższa wypowiedź tego dnia. Wiedziałem, że nie mówi tego od tak sobie. O coś chodzi. Musi to być poważna sprawa, ale za nic na świecie nie powie mi o co chodzi, a ja nie chciałem psuć tej chwili.
Podniosła się na łokciach i zawisła nad mną. W ciemności widziałem jej błyszczące oczy. Nachyliła się i pocałowała mnie. Jej dłonie odnalazły moje włosy, które po chwili zaczęła pociągać delikatnie, wywołując u mnie ciche westchnięcia. Objąłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie, aby mieć jej ciało jeszcze bliżej siebie. Delikatnie przejeżdżałem dłońmi po jej bokach, drapiąc ją co chwilę po plecach. Przechyliłem głowę, pogłębiając pocałunek. Nie odrywając swoich ust od niej, przeturlałem nas tak, że teraz ona była pode mną. Zacząłem całować ją po linii po policzkach, schodząc niżej. Naomi westchnęła cicho, gdy przygryzłem skórę na jej szyi i zacząłem ją ssać. Pociągnęła mocniej za moje włosy, na co cicho mruknąłem. Wróciłem ustami do jej ust i pocałowałem ją przeciągle. Czułem jak Naomi wkłada w ten pocałunek swoje wszystkie emocje. Od tych całkowicie normalnych, aż po te skrajne, które nie powinny non stop być w żadnym człowieku. Miłość i trochę pożądania, a także strach oraz... Desperacja? Podniosłem się wyżej, aby widzieć jej całą twarz.
- Nie masz się o co martwić. Zawsze będę przy tobie. - szepnąłem, a ona westchnęła smutno.
Może jednak wahania nastrojów? Przed chwilą była jeszcze radosna i uśmiechała się, a jej oczy błyszczały. Teraz wzdycha smutno.
- Połóżmy się spać. - powiedziała cicho, a ja jedynie pokiwałem głową, nie wiedząc co powiedzieć.
Wysunąłem dłoń pod nią i przyciągnąłem do siebie. Pocałowałem czubek jej głowy i splotłem nasze palce.
- Kocham cię. - szepnęła i schowała twarz w materiał mojej bluzki.
- Ja ciebie też. – odpowiedziałem, zamykając oczy.
_________________________________________________________
Przepraszam, jednak nie wyszło tak fajnie jak myślałam, ale mam nadzieję, że podobał się fragment z Naomi i Lukey'em :)
Zostały 4 rozdziały + epilog!
Coraz bliżej końca!
Do zobaczenia za tydzień!
bypatlov x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro