Zakończ ból /one shot\
!Fanfiction o jednym z AU Undertale, bez jego znajomości raczej nie ogarniesz!
Boisz się ciemności?
Ja nie.
Boisz się śmierci?
Ja nie.
Boisz się samotności?
Ja tak.
-*-*-*-*-*-
To wszystko jest bezsensowne.
Nie mam prawa bytu.
Nie powinienem żyć.
Nie chcę żyć.
Czemu zatem istnieję?
Nie wiem.
Pewnie to zwykły błąd.
To zdarza się w grach, prawda?
Heh...
Mimo wszystko, to nawet zabawne.
-*-*-*-*-*-
Trochę tu pusto.
Nawet bardzo.
Gdzie jesteś, dzieciaku?
Nawet twoje towarzystwo nie byłoby złe.
W sumie, to zniósłbym każdego.
Nie.
Każdego z wyjątkiem tego demona.
-*-*-*-*-*-
Cisza zaczyna mnie irytować.
-*-*-*-*-*-
Czemu to musiało się tak potoczyć?
Dlaczego ludzie muszą być tacy... Tacy... Potworni?
Ha...
Hahahaha...
-*-*-*-*-*-
Cisza zaczyna doprowadzać mnie do szaleństwa.
-*-*-*-*-*-
- Zobacz bracie! - wołam i śmieję się histerycznie - Widzisz?
Ale nikt nie odpowiada.
-*-*-*-*-*-
Światło. Prawdziwe światło.
Oślepia mnie.
Czy to kolejne złudzenie mojego umysłu?
Nawet jeśli... Nic innego mi nie zostało...
Ruszam w kierunku jasności.
Nagle coś ją przysłania.
Słyszę dźwięk poruszania skrzydeł.
Zaczynam rozumieć na co patrzę.
A raczej na kogo.
Czarne skrzydła. Czarna szata. Kosa w ręku.
Koścista dłoń wystająca z rękawa i zaciskająca się na ostrym narzędziu.
Gdybym sam nie był szkieletem pewnie zrobiłaby na mnie większe i bardziej przerażające wrażenie.
Właśnie odwiedziła mnie Śmierć.
-*-*-*-*-*-
Słyszę przekleństwo.
Postać odwraca się do mnie tyłem. Wchodzi w światło i znika.
Nie widział mnie?
Znów wszystko pogrąża się w ciemności.
-*-*-*-*-*-
Tym razem zostałem zauważony.
Kościotrup wpatruje się we mnie z uwagą.
Nie wiem co zrobić.
Co powiedzieć?
Jak się zachować?
Tak więc, również tylko patrzę.
-*-*-*-*-*-
Rozjaśnił mi wszystko.
Opowiadał o alternatywnych światach.
Wyjaśniał wszystkie zagadki, których nie rozumiałem.
Zdradził mi swoją historię.
-*-*-*-*-*-
Bardzo wolno łączę fakty.
On już dawno powiedział mi o swoim przekleństwie.
Zabijanie dotykiem.
Czy to normalne, że mimo tego, iż wiem, jakie cierpenie daje ta moc, uważam ją za błogosławieństwo?
-*-*-*-*-*-
W końcu to się stanie.
W końcu ból się skończy.
W końcu zniknę.
-*-*-*-*-*-
Czemu go nie ma?
Akurat teraz, postanowił się nie pojawić?
A może tylko się spóźni?
...
Czekam.
-*-*-*-*-*-
Nareszcie.
Tyle czasu...
Koniec jest bliski jak nigdy dotąd.
-*-*-*-*-*-
Żywy trup.
Tak mnie kiedyś nazwał.
To stwierdzenie nie ma sensu.
Zupełnie jak moje istnienie.
-*-*-*-*-*-
Ostatni uścisk.
-*-*-*-*-*-
Zmiana w pył jest... Ciekawa.
Tylko czemu nie czuję ulgi?
Dlaczego nie odczuwam tego, na co czekałem i czego pragnąłem tyle czasu?
-*-*-*-*-*-
Już wiem.
Popełniłem błąd.
Chyba największy ze wszystkich.
-*-*-*-*-*-
Dopiero teraz rozumiem...
Dopiero teraz widzę...
On dał mi powody do życia.
A ja byłem ślepy i niczego nie widziałem.
-*-*-*-*-*-
Przepraszam.
-*-*-*-*-*-
Wybacz mi...
________________
Nigdy nie brać z niego przykładu.
Zabicie się to coś czego nie wolno zrobić.
Proszę.
Napisane pod napływem weny, po czytaniu książki o AfterDeath, autorstwa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro