Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Wspominki" #1

Dzięki Enearalis naszło mnie na napisanie serii wspominek. Może nie wszystkich od razu, ale paru napewno.

Zacznijmy od dosyć ciekawego... Upicia się.
Nieeeee, tym razem nie chodzi o barszcz. (pozdro dla wtajemniczonych)

"Jak upiłam znajomych na ognisku"

Dawno dawno temu, kiedy byłam jeszcze w szóstej klasie podstawówki, pojechaliśmy na wycieczkę. O ile dobrze pamiętam, była z nami jeszcze jedna klasa. Wydaje mi się, że piąta.

Wycieczka była bardzo przyjemna. Miła atmosfera, fajni opiekunowie, świetnie dogadujący się uczestnicy. Nawet pogoda dopisywała.
Wszystko było wręcz idealne... Do czasu.
Pewnego wieczoru zostało urządzone ognisko. Wszyscy piekli kiełbaski, śmiali się i rozmawiali. Panował spokój i względna cisza.
W końcu, niektórzy zaczęli odczuwać zmęczenie po całym, jakże intensywnym, dniu i powoli siedzenia wokół ognia pustoszały. Także nauczycielki, w pewnym momencie, zdecydowały się wrócić do swoich pokoi w budynku, stojącym niedaleko terenu ogniska.
Postanowiły zaufać niewielkiej grupce osób, które chciały jeszcze posiedzieć przy ogniu i zostawiły tychże uczniów samych.
Przez krótką chwilę, spokojna atmosfera się utrzymywała, jednak szybko uległo to zmianie.

Siedziałam przy ognisku i śmiałam się razem z innymi, gdy nagle przypomniałam sobie, że mam ze sobą dużo różnego rodzaju smakołyków, które dostałam od babci. Czym prędzej wyciągnęłam jeden z nich i zaczęłam częstować nim innych. Kiedy już się z tym uporałam, odłożyłam go na bok i dołączyłam spowrotem do rozmowy, co chwilę po niego sięgając. Tak samo jak inni.
Dalsze wydarzenia są dla mnie odrobinę mętne.
Pamiętam, że w pewnym momencie staliśmy wokół ogniska, wykonując dziwne ruchy, ze słowami "unga-bunga" i rzucaliśmy princypałki w ogień, składając je w ofierze "bogowi princypałków". Potem zaczęliśmy przynosić gałęzie z pobliskiego lasku. Najpierw były to kije zwykłej długości, jednak w szybkim tempie zaczęły przybierać dosyć... Duże rozmiary. W momencie, w którym jeden z moich kolegów przytargał dwumetrową gałąź, która nie mieściła się w ognisku nawet połowicznie, pojawił się jakiś mężczyzna. W żaden sposób nie potrafię sobie przypomnieć jak wyglądał, ale pamiętam za to jego słowa: "Czy wyście drzewo spalili?". Mówił również, że jesteśmy "dzikie indiany" i poszedł porozmawiać z naszą wychowawczynią.
Kobieta znalazła się przy nas niemal natychmiast (choć nie mogę mieć co do tego pewności, ponieważ w tamtym momencie miałam inne poczucie czasu) i kazała nam wracać do pokoi.
Po krótkim i bezowocnym proteście, nasza grupa ze śmiechem ruszyła w kierunku budynku.
Mam stuprocentową pewność (kilka osób może to potwierdzić), że idąc korytarzem wywaliłam się na samym jego środku, a kiedy już się podniosłam do siadu, spędziłam tam w tej pozycji, dobrych kilka minut, śmiejąc się jak opętana.
Nie potrafię odtworzyć sposobu, w jaki znalazłam się w pokoju.
Następnego dnia obudziłam się z okropnym bólem głowy. Dziwnym trafem znalazłam mój "smakołyk" i kolejnym dziwnym trafem okazało się, że zawierał alkohol.
Do końca wycieczki, tematem rozmów rozmów numer jeden była nasza "wpadka" i jej następstwa (na przykład: wchodzenie komuś do pokoju, gdy ten się przebiera, medytacja w szafie, poszukiwanie Narni jak i odwiedziny jej).

KONIEC

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro