Rozdział 3.
Cd u Sebastiana.
-Po co tutaj przyszłaś?!-pytał zdenerwowany-Nie wyraziłem się kilka lat temu, że nie chce mieć z Tobą nic wspólnego?
-Ale Seba, proszę Cię porozmawiaj ze mną.-prosiła młoda kobieta prawie zalana łzami
-Nie. Miałaś zniknąć z mojego życia i tak już je dość zniszczyłaś!
-Seba do cholery! Wysłuchaj mnie!
Sebastian zamknął przed nią drzwi. Zdenerwowany chodził w kółko po salonie. Z kieszeni wyciągnął paczkę papierosów. Nie palił na codzień, jednak w takiej sytuacji chęć nikotyny brała nad nim górę. Nie wiedział czego ona od niego chciała i po co znowu pojawiła się w jego życiu. Miał z nią bardzo bolesne wspomnienia. Koszmary nocne wybudzały go czasami ze snu, a najgorsza strata była nie do wybaczenia. Nie chciał jej widzieć nigdy w życiu, a ona się od tak pojawia. Odpalił papierosa i zaciągnął się jak najmocniej się tylko da. Po chwili zakręciło mu się w głowie, jednak szybko to minęło. W domu było pełno dymu, a kobieta nadal czekała zza drzwiami. Nie chciał jej wpuścić, ani z nią rozmawiać. Kiedy na nią patrzył czuł złość, furię i ból. Znowu pukanie do drzwi. Wiedział, że nie da mu spokoju, że będzie stać tam nawet do rana. Postanowił ją tylko wysłuchać. Tylko tyle może zrobić.
-Wejdź, ale nie myśl, że usłyszysz ode mnie chociaż jedno miłe słówko.-powiedział i nie zamykając drzwi poszedł do salonu.
Ona za nim podążała w duchu mając nadzieje, że jakoś się do niej przekona i jej wybaczy. Nie chciała tego, to nie była jej wina. Czemu on nie potrafi tego zrozumieć? Czemu tak ją traktuje, bo akurat była w tym samochodzie i w tym miejscu jak również czasie. To prawda, że jeśli człowiek będzie w nieodpowiednim momencie to wszystko jest na niego. Ale dlaczego? Ciężko jej było się z tym pogodzić.
-Czego chcesz?-nalał sobie z tego wszystkeigo whisky, którą babcia od czasu do czasu popijała na brydżu.
-Porozmawiać. Potrzebuje pomocy.-powiedziała nerwowo, a on obrzucił ją ironicznym śmiechem
-Za przeproszeniem czego potrzebujesz?-znowu się zaśmiał-pomocy?
-Proszę Cię Sebastian wysłuchaj mnie. Nie kpij ze mnie, ja.-urwała w pół słowa-potrzebuje Cię... Potrzebuje schronienia.
-A co dom Ci się spalił czy nie masz gdzie przenocować?
-To nie to. Mam kłopoty i muszę tu być, tylko tu jestem bezpieczna.
-Ćpunek pod dach nie przyjmuje. Tu niedaleko jest hotel, do zobaczenia.
-Nie mów tak do mnie.-spuściła głowę ale nie zamierzała wychodzić.
-Zasłużyłaś sobie. Po tym co zrobiłaś mi?! Sądzisz, że pozwolę Ci tu spać?! Zniszczyłaś mi życie! Odebrałaś mi dwójke najważniejszych osób!
-Nie ja kierowałam tym autem tylko Twó ojciec! Owszem byłam pod wpływem, ale do cholery siedziałam z tyłu! Nikt nie chciał Ci powiedzieć prawdy nawet własna babcia.-dziewczyna siedząca na kanapie po prostu wybuchnęła gniewem. Miała dość ciągłych oskarżeń ze strony kuzyna.
Sebastian nie wiedział co powiedzieć, nigdy nie czuł się tak głupio. Nikt nie powiedział mu szczegółów wypadku tylko obwinił Sarę o jego spowodowanie. Podobno to ona namawiała jego rodziców na zawiezienie na basen i nie chciała słyszeć odmowy. Pod wpływem nie chcieli się z nią kłócić, a jej gadanie rozproszyło kierowce, jednak mu wmówiono, że to ona kierowała, bo chciała nauczyć się jeździć. Babcia zabroniła mu kontaktować się z nią, a mu to wcale nie przeszkadzało za młodszych lat. Miał się z kim bawić i nie bardzo rozumiał co się stało tego okropnego dnia. Kiedy dorosnął babcia wytłumaczyła mu czemu nie ma z nim jego rodziców. Strasznie zabolała go ta wiadomość i szczerze znienawidził swoją kuzynkę. Od lat nie utrzymuwał z nią kontaktu, aż dzisiaj nie zapukała do jego drzwi. Po jej słowach nalał sobie kolejną szklankę alkoholu i jednym duszkiem wypił. Potem wyszedł z salonu i przyniósł ze sobą pościel.
-Tu będziesz spała.-powiedział-Odnajdziesz się w tym domu, w końcu Ty też tu nocowałaś.
-Dziękuje. Na prawdę wielkie dzięki.-odpowiedziała z ulgą
-Whisky?
-Nie pije. Nie mogę pić.-zaczęła się jąkać
-Spoko, zrozumiałem. Nie myśl, że będziesz mogła zostać tu na stałe ten dom niedługo będzie sprzedany.
-Co?! Jak to sprzedany?!-zapytała nagle z oburzeniem i ze zdziwieniem.
-Norma..-jego wypowiedź przerwał telefon.
Podszedł do stacjonarnego i odebrał. W słuchawce rozległ się głos doktora babci. Oznajmił mu, że jego babcia właśnie umarła. Zdążyli zadzwonić do księdza i wykonać ostatnie namaszczenie. Niestety nie zdążył napisać do jej przyjaciółek, jednak teraz postanowił na pewno napisać do nich z wieścią o pogrzebie. Teraz nie zapomni i na pewno wyśle. Przyjął to ze spokojem, wiedział, że nie może się rozkleić przy Sarze, która obecnie stoi koło niego i czeka, aż w końcu odłoży słuchawke. Po krótkiej rozmowie, powiedział tylko "umarła". I bez żadnego innego słowa wlał sobie kolejną szklankę procentów. Chciał zakryć łzy spływające po polikach. Chciał być twardy, jednal kuzynka wiedziała, że to nie jest dla niego łatwe. Że nie da sobie z tym rady. Chciała mu jakoś pomóc, nie umiała. Kolejna osoba, którą tak bardzo kochał odeszła. Czuła się winna tej całej sytuacji. Wie, że to nie jej wina, że babcia umarła, ale rodzice? W końcu to ona nalegała.
-Jestem w ciąży. Moi rodzice mnie wygonili z domu, ojciec dziecka uciekł ode mnie, a znajomi ciągle imprezują. Nie miałam gdzie się podziać, musiałam przyjść tu. Tylko Ty możesz mi pomóc.-powiedziała
-I sądzisz, że będe Cię utrzymywał i dziecko? Ja mam swoje problemy Sara. Nie potrzebne mi Twoje.-powiedział kiedy wziął kolejny łyk ze szklanki.
-Nie chodzi mi o utrzymywanie, dostaje pieniądze. Chodzi mi o to bym miała gdzie spać. Nikt inny nie chce mnie u siebie zatrzymać.
-Może zajrzyj do domu samotnej matki, tu na pewno długo nie pobędziemy.
-Czemu chcesz sprzedać ten dom? Te wszystkie wspomnienia. Chcesz to opuścić?
-Nic nie rozumiesz.
Odszedł. Wyszedł na dwór by zapalić. Nigdy nie spodziewał się, że wróci do nałogu. Jednak po każdym słowie z jej ust musi zapalić i wypić. Nie łatwo przemienić nienawiść w miłość. W nic nie można jej tak szybko przemienić. Współczuł jej, ale nie mógł pomóc. To nie chodzi o to, że nie chciał. Chciał tylko nie w tej chwili. Nigdy nie byli blisko jednak rodzina to rodzina. Nie mógł tak się od niej odwrócić jeszcze jak jest w takiej sytuacji. Bał się, że może popełnić głupstwo, albo coś się jej stać. Na szczęście nie wyszła za nim. Kiedy wrócił spała już na kanapie. Poszedł pod prysznic na palcach by jej nie obudzić. Nie chciał się jej przyglądać. Czuł do niej odrazę i współczucie. Pod prysznicem wykazał jaki jest "miękki" psychicznie. Szlochał tak długo ile mu oczy dawały łez. Kiedy jednak nie miał czym płakać, opłukał twarz zimną wodą i poszedł do swojego pokoju. Jutro musi iść do księdza i uszykować wszystko do pogrzebu. W poniedziałek iść do polisy o której pisała babcia. Czuł się źle i dlatego tak szybko zasnął.
*U Sabiny*
Sabina wybierała nadal sukienke na imprezę u Maksa. Co chwile spoglądała na zegarek zadając sobie pytanie czy zdąży. Miała po nią przyjechać Diana z jej starszym bratem. Cieszyła się, że on też będzie na imprezie. Po ostatniej rozmowie wywnioskowała, że jest inny niż każdy facet. On był wyjątkowy i bardzo umięśniony. Wtedy była jeszcze dzieckiem, nie myślała o chłopcach, ani się do nich nie zbliżała. Wolała zabawy na świeżym powietrzu i plotki, jednak kiedy dorosła zrozumiała, że to pora na miłość i randki. Nigdy nie wiedziała jednak jak zagadać do chłopaków, była z natury nie śmiała. Kiedy jednak usłyszała muzykę mogła gadać z każdym o wszystkim i o niczym. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Była to pewnie Diana, a ona właśnie kończyła układanie włosów.
-O fuj.-powiedziała zakrywając nos jej przyjaciółka-Ile Ty tego lakieru do włosów użyłaś? Otwórz okno.
-Prawie wcale go nie używałam.-odpowiedziała z irytacją-Nie ma na to czasu, trzeba jechać.
-Nie zapomnij poperfumować włosów, bo na sam zapach lakieru chłopacy będą uciekać.
-Nie marudź. Godzine układałam te cholerne włosy, nie chce by w niecałą godzine wszystko się spieprzyło.
-Teraz to i przez kilka dni ta fryzura będzie się trzymać, nawet szampon jej nie ruszy.-zaśmiała się
-Ale Ty jesteś zabawna.-złapała szybko torebke w jedną dłoń, drugą za łokieć przyjaciółki i pociągnęła ją do drzwi-Chce mieć to już za sobą.
Obie wyszły na zewnątrz, a przed domem stało piękne białe BMW. Zawsze marzyła o takim, kiedy zda prawo jazdy. Wyglądało na bardzo drogie, ale jak ktoś potrafi oszczędzać to zyskuje to czego chce. Brat Diany wyglądał oszałamiająco. Jego błękitna koszula i przepasany łobuzersko krawat idealnie do niego pasował. Jego brązowe oczy tliły się w słońcu, a idealne, pełne usta uśmiechały się powalająco. Jego postawa sama świadczyła o tym, że broni swojego, a forma to podstawa.
-Witam maleńka.-powiedział do niej a na jej twarzy pojawiły się rumieńce.
-Witam.-odpowiedziała stroniąc od uśmiechu
-Miło Cię widzieć, mam nadzieje, że chociaż raz ze mną zatańczysz.-uśmiechnął się i odpalił silnik.
Diana jak zwykle zazdrosna o brata narzekała, że ona już zostanie w tyle, ale cieszyła się, że akurat jemu spodobała się jej przyjaciółka. Wiele razy próbowała ich umówić, ale jej brat zawsze tłumaczył, że jest za młoda. Kiedy jednak Sabina wyrosła na piękną i zgrabną kobiete Marcin postanowił spróbować. Po jakimś czasie wszyscy byli na miejscu. Marcin jak dżentelmen otworzył paniom drzwi i pokierował ich do wejścia w którym stał organizator całej imprezy, a także właściciel domu. Bardzo ucieszył się, kiedy jednak zauważył Sabine wśród tłumu ludzi. Podszedł do niej, a ona od razu zrobiła wrogą minę.
-Co jest?-zapytał zdziwiony jej miną i nastawieniem do niego
-To ja się mogę o to zapytać. Co Ty sobie durniu myślałeś?!
-Ale z czym?-chłopak nie wiedział w ogóle o co chodzi
-Sądzisz, że słowo "przyjaźń" to dalsze próby podrywu?! To się grubo mylisz! Nie chce nic od Ciebie! Więc przestań wysyłać mi te pieprzone listy i prezenty! Sądziłam, że wtedy wyraziłam się jasno, ale oczywiście Maks nie rozumie prostych słów! Gdybym wiedziała, że masz problemy ze słuchem zarejestrowałabym Cię do specjalisty!
-Jakie listy? Jakie prezenty? Piłaś coś zanim tu przyjechałaś?
-Nie udawaj głupiego. Wiem, że to Ty.
-Nic nie wiesz i nie wiem co Ci przyszło do tej głowy, ale odstaw picie.
To najbardziej rozwścieczyło Sabine. Była trzeźwa, a on sugerował jej nadmierne picie. Nie wytrzymała i wymierzyła mu cios w policzek. Po tym zajściu Maks odszedł bez słowa, było jej z tym źle. Jej przyjaciel od tak sobie poszedł. Podeszła do baru i poprosiła o drinka. Wypiła jednego, drugiego i trzeciego. Podszedł do niej Marcin uśmiechnięty i lekko zdziwiony jej obecnym stanem.
-Szybko zaczęłaś.-powiedział z uśmiechem i odciągnął ją od fatalnego miejsca alkoholu.
-Dzięki, ale nie musisz mi prawić morałów.-odpowiedziała dość trzeźwym głosem
-Nawet nie zamierzam.-powiedział jej do ucha, a po jej nagich plecach przeszły ciarki.
-I dobrze.-uśmiechnęła się, a muzyka porwała ich do tańca.
Zatańczyli jedną piosenkę, drugą i kolejną. Spędzali ze sobą każdą chwile, on nie odrywał jej od swojego boku a ona go. Pasowali do siebie jednak Sabina nadal myślała o Tajemniczym Z. Nie mogła go od tak wymazać z pamięci, dlatego pewnie wyobrażając go sobie w Marcinie tak dobrze się z nim dogadywała. I nawet po dużej ilości wypitego alkoholu Sabina go pocałowała. Po pocałunku zdała sobie sprawę, że za dużo wypiła i popełniła największe głupstwo. To chłopak powinien robić te pierwsze kroki i się starać, a ona? Ona pozwoliła się ponieść emocjom. Zniknęła w tłumie ludzi i wyszła na zewnątrz. Uklękła przed budynkiem i waląc się pięścią w głowe, powtarzała:
-Zachowałaś się jak łatwa suka. Zachowałaś się jak łatwa suka.
Nagle męska dłoń złapała ją za ręke, a ona odskoczyła.
-Nie jesteś łatwą suką. Inaczej byś się nie spotykała z moją siostrą.-powiedział odpalając papierosa Marcin
-To Ty. Przestraszyłeś mnie.-odpowiedziała wdychając wolno powietrze, by uspokoić prace serca.
-Tylko ja. Zaniepokoiłem się, gdy tak nagle wybiegłaś z sali po pocałunku.
-Ośmieszyłam się i nawet nie próbuj mnie usprawiedliwiać, ani pocieszać.
-Gdybyś się ośmieszyła nie zrobiłbym tego.
I znowu ich usta dotykały siebie, oni przywierali do siebie jak najmocniej się da. Ona czuła jego tors, a on jej piersi. Jego dłoń na jej pośladku doprowadzała ją do gorączki. Ich języki tworzyły taniec, a cała sytuacja wyglądała jak początek ekscytacji ich częściami ciała.
-Eghem.-odchrząknęła Diana-Może byście znaleźli sobie mniej publicznie miejsce?
Dwójka natychmiast odskoczyła od siebie. Sabina starała się ukryć swoje czerwone policzki, poprawiając przy tym bluzkę, a Marcin bez wstydu i jakiegokolwiek zażenowania zostawił je same, dając Sabinie ostatniego buziaka.
-O Boże Twój brat mnie prowokuje.-powiedziała ostatnim tchem
-No nie wierze.-odparła podekscytowana Diana-Może w końcu będziemy siostrami!-pisknęła-Tak słodko razem wyglądacie.
-Nie gadaj głupot. Jest przystojny i rozpływam się przy nim, ale kurcze.. To się dzieje za szybko. O wiele za szybko.
-To Ty gadasz głupoty, tamten się do Ciebie nie odezwie. Wcale, zapamiętaj to siebie. A mój brat to ciacho i z wielu przecudnych panienek wybrał Ciebie. Doceń to.
-No może.
Uśmiechnęła się. Diana zawsze wie co powiedzieć, by na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wiedziała co lubi, co chce usłyszeć. Były przyjaciółkami od najmłodszych lat i niekiedy się kłóciły ale ich kłótnia trwała zaledwie kilka minut, a później już normalnie rozmawiały. To była przyjaźń na wiele, wiele lat. Podszedł do nich Marcin zwołując ich już do domu. Strasznie nie chciały jeszcze jechać, ale DJ już kończył grać, a ludzi było coraz mniej. Lubiła lato, bo wtedy tylko o 4 nad ranem się już rozjaśnia. W samochodzie muzyka jeszcze rozbrzmiewiała i nie pozwalała swasić ich min. Wszyscy troje śmieli się i śpiewali przeróżne piosenki. Sabinie było żal ich opuścić, ale co najważniejsze umówili się na późniejszą godzine. Marcin odprowadził ją pod same drzwi i dał mocnego buziaka w usta.
-Dobranoc kochana.-uśmiechnął się-Udanego kaca.
I odszedł, a Diana pokiwała jej na pożegnanie. Sabina zmartwiła się słowami Marcina. Czemu ona zapomniała o tak ważniej rzeczy?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro