Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Każdy dzień ma swoją historie.

Słoneczny poranek, błękitne, jasne niebo. Nawet liść nie rusza się na drzewie. Ustawiony budzik szykuje się do pobudki Sabiny. Pies wyleguje się na swoim kocu, a mama szykuje swojej córce śniadanie. Jak zawsze jest spokój i opanowanie, ale w dzisiejszym dniu jednak nie jest to możliwe. Z pokoju wybiegła Sabina ledwo trafiając jej malutkimi stopami w schodki. Czesała się i brała kanapki w tym samym czasie, przeklinając w duszy budzik, który z jakiejś racji nie obudził jej na czas.
-Dobra lecę na autobus. Przez ten cholerny...-powiedziała
-Hola, hola.-przerwała jej mama-Bez takich słówek proszę.-zaśmiała się
Trzaskając drzwiami wybiegła z domu. Każdy uwielbiał w niej ten pośpiech. Mimo wysokich szpilek i spódniczce, która utrudniała jej bieg zdążyła na autobus. Była z siebie dumna. Dzisiaj miała zaśpiewać swoją najważniejsza piosenke. Ćwiczyła każdego dnia po kilka razy i skreślała każdy dzień, aż dotarła do swojego, wymarzonego dnia. Zakończenia roku szkolnego.
-A Ty co znowu zaspałaś?-zapytała jej przyjaciółka, siedząca obok niej.
-Nie ja. To ten budzik się zepsuł.-odpowiedziała, odgarniając włosy.
-Przyznaj, że wcale go nie ustawiłaś.
-Jak to nie? A poza tym skąd Ty możesz wiedzieć co ja robie, a co nie?-zaśmiała się
-Wypisujesz nadal z Tajemniczym Z?
Przemilczała to. Nie chciała o nim rozmawiać. Co noc czytała jego smsy skierowane do niej, wiadomości na portalu społecznościowym i na gadu-gadu. Tęskniła za nim, ale próbowała żyć bez Niego. Przecież i tak się nie widzieli. I co z tego, że rozumieli się jak nikt inny, skoro dzisiaj już nie mają ze sobą nic wspólnego. I pomyśleć, że to Jemu zawdzięcza dzisiejsze śpiewanie.
-Nie.-jednak odpowiedziała hamując w lewym oku łzę.
Przyjaciółka przytuliła ją. Wiedziała co czuje i żadne będzie dobrze nie postawiłoby jej na nogi. Zawsze były przy sobie, dzieliły tę samą pasje. Uwielbiały śpiewać i robiły to bardzo dobrze. Miały talent i każdy je podziwiał. Nawet razem wyjeżdżały na te same konkursy śpiewu występując w duecie. Cieszyły się, kiedy to robiły i obie chciały podbić świat. Dotarły do szkoły, pogoda nadal nie zapowiadała jakiejkolwiek zmiany.
-To już dzisiaj.-powiedziała Daria- Denerwujesz się?
-Nie ma czym.-odpowiedziała Sabina i weszła w mury szkoły.
Cieszyła się, że będą wakacje, że będzie mogła spęłnić swoje marzenie. Niczego nie pragnęła bardziej jak wyjechać na obóz i nagrać swoją płyte. Chciała być gwiazdą i jeździć w trasy koncertowe, chciała mieć miliony fanów i być modelką każdego czasopisma. Nie miała tremy przed sceną, nie miała problemu z zapamiętywaniem tekstu, więc uważała, że idealnie się nadaje. Nadszedł czas, kiedy dzwonek bram szkoły zadzwonił ostatni raz. Dziewczyna stanęła na środku, spojrzała się ostatni raz za siebie i zaczęła śpiewać swój hit. Był on niespodzianką dla jej kolegów i dla starszych uczniów. Nauczyciele wierzyli w jej talent i nie raz słyszeli jej głos. Wiedzieli, że wyjdzie fantastycznie. Po utworze dziewczyna zauważyła pełno łez w oczach jej rówieśników. Tekst i sposób przekazania im podziękowań za wspaniały rok okazał się bardziej wzruszający niż myślała.
To koniec spektaklu-pomyślała, kiedy wręczono już wszystkim świadectwa. Złapała za ręke swoją przyjaciółke i powiedziała:
-No kochana, teraz 2 miesiące wolnego!
-Odjazd!-odpowiedział Daria-Mam nadzieję, że obóz będzie tak wspaniały jak to sobie wyobrażam. Mnóstwo chłopaków i mnóstwo, mnóstwo śpiewu!
-Czy Ty tylko myślisz o tych facetach?
-Jestem kobietą, to chyba normalne. A Ty co już orientacje zmieniłaś?
Sabina klepnęła ją w ramię i zaczęła się śmiać. Nie chciała mieć nic wspólnego na razie z chłopakami dopóki nie dowie się czemu Tajemniczy Z przestał się do niej odzywać. Nie chciała na razie angażować się w coś co może się za szybko skończyć. Postanowiła się oddać całkowicie muzyce. Tak planowała. W drodze do domu dostała sms'a to był jej były. Miała z nim dobre relacje po rozstaniu, ale nie bardzo lubiła spędzać z nim czas. Wysunęła klapke telefonu i czytała: Hej Saba. Jutro planuje imprezke! Będzie grubo i Cię zapraszam. Bez Ciebie to nie impreza, pamiętaj!"
Westchneła. Nie chciała jeszcze przed obozem bawić się do rana, a poza tym musiała zostać z mamą i zaopiekować się babcią. Zawsze chodziła do niej w niedzielę, pomagała pielęgnować ogródek i dbać o jej najcenniejsze skarby-kwiaty. Lubiła prace w ogródku przy radiu, śpiewając sobie i babci. Odprężało ją to. Nie odpisała na sms'a, stwierdziła, że zdąży odmówić później. W domu czekała na nią paczka.
-Od kogo to?-zapytała swoją mamę
-Nie wiem Kochanie. Nawet nie pisze.-odpowiedziała pokazując na puste miejsce adresowe.
-Dziwne.-powiedziała sama do siebie i wzięła paczkę do pokoju.
Nie wiedziała czy rozpakować. Bała się, ponieważ nie było adresata, ale po dłuższym zastanowieniu przypomniała sobie, że może to być każdy kto obserwuje ją na portalu, albo ktoś ze szkoły. Ktoś komu podała swój adres. Otworzyła paczkę. W niej zauważyła kolejną paczke. Wyjęła ją i zobaczyła list. Tego szukała najbardziej. Otworzyła czym prędzej i zaczęła czytać.
"Droga Sabino.
Wiem, że to dziwne tak bez adresata. Ale nie mogę inaczej. Gdybyś wiedziała od kogo na pewno byś wyrzuciła prezent. Proszę, zatrzymaj go.
Twój śpiew dzisiaj był niesamowity. Już to pewnie słyszałaś od wielu osób, ale jeszcze nie ode mnie. Chcę go słuchać godzinami, ale niestety nie mogę. Słucham Twoich piosenek kiedy mo smutno i kiedy nie potrafie sobie poradzić z własnym życiem. Kiedy nic się nie układa Twój głos mnie rozwesela, podsuwa pomysły. Twoje teksty budują moją wiarę i dodają otuchy. Nawet nie wiesz jak podbudujesz mnie na duchu. Niestety moje poprzednie zagrania odsunęły nas od siebie i pozostały mi tylko nagrania. To smutne jak przez głupote można stracić to na czym nam zależy. Jak w jednej chwili człowiek może zostawić po sobie tylko cień. A głupie serce nie potrafi tego przeżyć. Tak jak w Twojej ulubionej książce "Życie to liść. Jeden wielki podmuch potrafi wywiać wszystko, nawet szanse na cudowne, szczęśliwe życie. Ale nikt nie ma wpływu na wiatr, tak jak my na nasze życie." Polecałaś tę książke na swoim profilu, szczerze? Jest piękna. Czytając ją można wiele zrozumieć. Tak jak ja w tej chwili. Dzięki Tobie jeszcze stoję na nogach. Jeszcze jakoś żyje i buduje swoją psychikę.
To nie jest mój ostatni list do Ciebie. Będe pisać, bo chce byś wiedziała jaka jesteś dla mnie ważna.
Anonim."
W paczce znajdowała się sukienka. Była czerwona, z dość dużym dekoldem i odsłaniająca jej trochę ud. Miała delikatny materiał, koronkowa na dole, była cudowna. Na chwile zapomniała, że nie wie kto znał ją na tyle by dopasować do niej sukienke. Nie wiedziała kto i dlaczego jej ją kupił, a co najgorsze nie wiedziała dla kogo jest ważna i komu tak bardzo pomaga. Opadła na łóżko mając nadzieje, że w następnym liście się dowie, albo sama dojdzie do tego kto jest tym cichym wielbicielem. Ale zastanawiała się jeszcze nad jednym, czemu adresat nie użył żadnego rodzaju. Czemu nie ukazał się nawet jakiej płci jest. Czy mogłaby być to kobieta?
***
W tym samym czasie w niedalekiej wiosce Gorzecko.
Sebastian wracał zmęczony i ponury do domu. Miał dość tych korków w taki upalny dzień. Miał ochote spryskać się zimną wodą i wylegiwać na hamaku. Wcale nie cieszyło go te lato. Musiał jak najszybciej znaleźć sobie prace i zarabiać. Skończył szkołę, a wraz z umową teraz musiał płacić. Wielki, pusty dom i mnóstwo rachunków. Musiał go sprzedać. Jeszcze nie dawno mieszkał tu z babcią, jednak kiedy jej stan się pogorszył musiał oddać ją pod opiekę specjalistów. Nie mógł patrzeć na jej cierpienia, na jen ból i błaganie o pomoc. Nie potrafił ranić jej bardziej. Każdego dnia odwiedza ją w szpitalu słysząc, że już nic nie da się zrobić. Odbieranie morfiny niedługo będzie już zmniejszane do zerowej dawki. Zmienane środki przeciwbólowe bardziej ją niszczyły niż pomagały. Bał się o nią, ale wiedział, że i tak umrze. I może lepszym rozwiązaniem będzie odłączenie jej od aparatury.
"Jej serce jest za słabe. Ciągle się zatrzymuje. Coraz częściej trzeba ją podłańczać i reanimować. A co najgorsze jej nerki przestały pracować. Ta kobieta się tylko męczy." Takie informacje słyszał w szpitalu. Każdego dnia błagał Boga o cud. Nikt go nie słuchał. Sprawdził skrzynke na listy. Znowu do jego babci pisały koleżanki składając życzenia urodzinowe. Miał zamiar do nich napisać, poprosić je o ostatnie pożegnanie. Odkładał to, czemu? Liczył na to, że jeszcze będzie dobrze. Jednak każdego dnia błądził. Błądził w nadziei, która go opuszczała. Włączył komputer i zaczął szukać pracy. Spisał na kartce trzy telefony i zaczął dzwonić. Jednak nigdzie nie przyjmują bez stażu. Znalezienie mieszkania bez żadnych dochodów też było bardzo ciężkie. Nikt nie chciał przyjąć kogoś, kto nie pracuje i nie ma z czego za te mieszkanie płacić. Gdyby babcia była zdrowa na pewno by mu pomogła. Coraz częściej pogrążał się w monotoni dnia. Coraz częściej miał dość tego życia, które za każdym razem nie dawało mu dobrych wiadomości. Nagle zadzwonił telefon. Nieznajomy numer, odebrał.
-Tak słucham?
-Czy rozmawiam z Panem Sebastianem Krotką?-damski głos w słuchaece brzmiał bardzo poważnie
-Tak przy telefonie.
-Dotarło do nas zgłoszenie i Pański materiał o pracę. Chciałabym spotkać się z Panem i omówić kilka kwestii, a najbardziej zależy mi na rozmowie. Czy Pańska kandydatura jest jeszcze aktualna?
-Oczywiście, cieszę się, że Pani dzwoni. Jestem pod wrażeniem, ponieważ nie mam wymaganego wykształcenia.
-Bardziej zależy nam w naszej redakcji o to jak ktoś podchodzi do sprawy i pisze artykuły. Pański przykuł uwage i dlatego chciałabym się zapytać czy jutro ma Pan czas?
-Pewnie, o której?
-Tak około 9:00 rano w naszej redakcji. Zna Pan adres.
-Dobrze, będę na pewno. Dziękuje. Do widzenia.
-Do widzenia.
Po odłożeniu słuchawki zaczął skakać ze szczęścia. Nie wiedział czy to los sprawił, że teraz mu się udało czy to jednak przypadek. Miał nadzieje, że teraz się wszystko ułoży, a zły pech go w końcu opuści. W szacie znalazł garnitur. Nie wiedział również czy nałożenie go będzie stosowne czy tylko się ośmieszy. Zawsze babcia mu doradzała co ma włożyć, w koncu to kobieta. A teraz wszystko spadło na jego głowę. Kolejny problem dla niego to było znalezienie żelazka. Kiedy nie miał tyle czasu wolnego wcale go nie zastanawiało to gdzie co leży. Bywał tu rzadko, a teraz musiał sobie jakoś poradzić. Po dłuższym upływie czasu wiedział już gdzie co jest. Był z siebie dumny, lecz nie na długo. Do domu ktoś zapukał, nikogo się nie spodziewał. Listonosz już był, a może to któryś z sąsiadów. Otworzył drzwi i ujrzał komornika.
-Dzień dobry. Jestem komornikiem sądowym. Z powodu niespłacanych długów chciałbym omówić kilka kwesti.-powiedział.
-Jakich długów?-zapytał nadal nie wpuszczając komornika do domu.
-Może wejde i porozmawiamy?
-A tak.-oprzytomniał-zapraszam.
Przy stole Sebastian dowiedział się, że babcia ma sporo długów. Niespłacane ratki o których nie wiedział miały po kilka tysięcy zadłużenia. Był w szoku bo wszystkie rachunki płacił, a dzisiaj dowiedział się, że jego babcia skrywała przed nim tajemnice. Był zmuszony sprzedać dom, musiał dostać się do tej firmy. Musiał. Szukanie na razie domu było wykluczone. Poszedł poraz pierwszy do pokoju babci od kiedy leżała w szpitalu. Musiał odszukać te papiery, podliczyć długi i dowiedzieć się od kiedy nie płaci. To było teraz najważniejsze. Papiery i odkrycie czego babcia mu jeszcze nie powiedziała. Szukając po szafach niczego konkretnego nie znalazł. Listy z banku musiały być schowane gdzie indziej.
-Gdzie ona to ma.-pytał sam siebie
W książkach też niczego nie znalazł. Już powoli tracił nadzieje na to, że jednak mu się uda, kiedy znalazł pudło. Pudło zwykłe od jej butów. Była tam sterta papierów, ale czy one coś kryły? Oprócz papierów do zapłaty znalazł list. Był dokładnie zamknięty, nie zaadresowany. Teraz, kiedy babcia nie miała szans na przeżycie otworzył go. Czuł się głupio przeglądając jej prywatne rzeczy.
"TESTAMENT
Kochany wnuczku. Kiedy to przeczytasz pewnie dowiesz się o długach. To normalne, że szukałeś tych papierów. Przepraszam, że Ci o nich nie powiedziałam. Pewnie byś mi pomógł i się martwił. A jesteś bardzo dobrym chłopakiem i powinieneś interesować się dziewczynami, a nie starą, schorowaną babcią. Z racji tego, że to na Ciebie spadło, bo moja choroba się rozwinęła i pewnie wykończy mnie w jak najszybszym czasie prosze Cię byś przyjął ode mnie ten dom. Byś zrobił z nim co zechcesz po mojej śmierci. Wiem, że dokonasz dobrego wyboru Wnuczku. W sejfie schowanym pod schodami jest kilka tysięcy, powinno Ci wystarczyć na kupno lub wynajem domu. O pogrzeb się nie martw. Mam wykupioną polisę i to ona ma pieniądze. Tylko musisz iść tam i oznajmić, że nie żyje. Wiem, że to zrobisz i dobrze zaopiekujesz się Ksawerym. To jest ten kotek. Mówiłam, że przybłęda. Zabierz go ze sobą. Kocham Cię Wnusiu i dziękuje, że ze mną byłeś.
Twoja Babcia Marysia."
Sebastian po przeczytaniu tego listu się rozpłakał. Darzył swoją babcie wielkim uczuciem oraz szacunkiem. Zastępowała mu mamę w dzieciństwie i teraz. Zostawił wszystko tak jak było i zszedł do swojego pokoju. Z tego wszystkiego zapomniał wyłączyć nawet komputera. Cieszyło go to z jednej strony, bo nie musiał go włączać. Przeszedł do strony na której widniały jej wpisy. Zawsze, każdego dnia czytał co pisała. Jej wiersze były niesamowite. Lubił tego rodzaje zapiski. Wiedział, że są napisane z głębi serca. Opisujące stan psychiczny danej osoby.
-O nowy wpis.-powiedział na głos, czekając aż się pokaże cały wiersz- Serce skrywa tajemnic wiele
Pokładasz w swe szczęście wszelkie nadzieje.
Jednak gdy cios rujnuje zbyt wiele
Poddajesz się klękasz przed Bogiem w kościele.
Mimo iż wiara Twoja zepsuta
Błagasz do końca aż się nie uda.
I z całym sercem przegrywasz te bitwe
A niebo płacze, jakie to przykre.
By być bogatem nie potrzeba Ci dużo
Ważne byś docenił niż będzie za późno.
I kiedy życie kopie Cię w tyłek
Pokaż wszystkim, że się nie myliłeś.
Że mimo upadku wstaniesz na nogi
Mimo tych przeszkód co kładą pod nogi.
Bo jesteś nadal i pragniesz szczęścia
A to najbardziej nas w życiu pociesza.
By S.
Przeczytał to na głos. Starał brzmieć jak poeta, ale po jego recytatorskim konkursie nie wychodziło mu zbyt dobrze. Podziwiał tego kogoś kto tak pięknie pisze. Nie komentował, ani nie lubił. Wolał być kryty, nie chciał by ktoś się dowiedział, że takie coś pisze. Chciał by to zostało jego tajemnicą. Z tego wszystkiego zapomniał, która jest godzina. Przecież spóźni się na trening. Przeklnął na głos i wybiegł szybko z domu. W samochodzie włączona klimatyzacja postawiła go na nogi.
-O proszę nasza zguba przyszła.-powiedział jeden z kolegów.
-A daj spokój, urwanie głowy mam ostatnio.-odpowiedział Sebastian siadając na jeden z przyrządów do ćwiczeń
-Nadal roboty szukasz?-zapytał drugi unosząc głowę nad sztangę
-A chyba już znalazłem, jutro mam rozmowe. Będe chyba dziennikarzem.
-Przecież do tego potrzebne są studia!-kontynuował
-Dla tej redakcji liczy się tylko jak kto pisze. W sumie to i dobrze, bo nie jeden jest po studiach i nic nie umie.
-W sumie racja. A teraz bierz się za ćwiczenia. Czas leci, a browar ucieka.-odpowiedział mu na to trzeci.
Trzech kolegów ćwiczyło tak jak powinno, każdy pot wycisnęli z siebie, ale dzisiaj Sebastian nie mógł się skupić nawet na ćwiczeniach. Myślał o jego szansie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro