imię mieszkanki Charady
W jej imieniu pobrzmiewała pradawna wola walki, wycie tych, którym los nakazał żyć, chociaż inny polegli, i dźwięki starych pieśni o samotnych bohaterach. Słychać było huk ogromnych, sztormowych fal rozbijających się o klify, syk trawiących wszystko na swej drodze płomieni i świst trujących strzał z zawrotną prędkością tnących nocne powietrze. W każdej literze wibrował upiorny chichot śmierci, pobrzękującej czarną kosą; wszechmogącej władczyni, wyroku, przed którym nie uciekł nikt. Znać było żądny krwi wrzask dawno wymarłych potworów, niepokonanych, lecz nieopanowanych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro