Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

omega

– Jestem taka podekscytowana na Adonie! – Sofia klasnęła w dłonie, czekając „cierpliwie", aż się ubiorę. W rzeczywistości była podekscytowana, tak mocno, że miałam ochotę związać ją i wrzucić do niewielkiej winnicy przy domu.

Adonie odbywały się już w najlepsze. Jak się okazuje święto ku czci Adonisa trwało, aż osiem dni. Pierwsze cztery miały charakter żałobny. Śpiewano żałobne pieśni i rytualnie lamentowano – w tym byłam dobra, nikt tak nie lamentuje jak Artemisia Marides. W ostatnich czterech dniach była balanga na całego. Nie tylko Melothesia zamieniała się w mini teatr, ale także i lało się wino, mnóstwo wina.

Oczywiście było to wino rozcieńczone z wodą, bowiem jak to mawiają Grecy „czyste wino piją barbarzyńcy i prowadzi ono do szaleństwa". Im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym bardziej uważałam to za rzeczywisty problem. Wypiłam w swoim życiu więcej wina, niż byłabym w stanie zliczyć i zdecydowanie nie należałam do normalnych.

Adonie odprawiane były wyłącznie przez kobiety, jednak udział w nich brała cała włoska, łącznie z niedźwiedziami... mężczyznami... Pieprzona autokorekta.

Gdy ubrana i gotowa znalazłam się na dole, ruszyliśmy znów w komplecie. Nasza czwórka, byliśmy jak power rangers, tylko jeszcze dziwniej ubrani.

Droga minęła nam względnie przyjemnie. Względnie, ponieważ całą drogę Elias narzekał na właściwie wszystko, na co tylko mógł, a Sofia próbowała wielokrotnie zestrzelić go z łuku. Znałam przyjaciółkę na tyle dobrze, że wiedziałam, iż mogłaby to zrobić z zamkniętymi oczami i celowo omijała strzałą jego głowę. Nie chciałam jednak psuć jej obrazu pełnej nienawiści do Narcyza, winowajcy pór roku i powodu rozdzielenia Demeter i Persefony.

Dotarliśmy do Polis, gdzie na prowizorycznie przygotowanej scenie, aktorzy szykowali się już do przedstawienia. To właśnie tego dnia odbyć się miała, inscenizacja zaślub Adonisa i Afrodyty.

Z pucharkiem wina, rozsiadłam się wygodnie na kamienistym podłożu i oparłam głowę o ramię Therisa, który w pełnym skupieniu wyczekiwał przedstawienia. Sofia po raz kolejny kłóciła się z Aliasem, a więc nie miałam szans na to, aby od tej dwójki uzyskać odpowiedź. Ryzykując więc coś gorszego, niż gniew bogów, przełknęła napój i odezwałam się:

– Therisie... Jak wyglądał związek Afrodyty i Adonisa? Myślałam, że Afrodyta była żoną Hefajstosa?

– Była – odparł krótko, jednak widząc, że nie odpuszczę, niechętnie kontynuował. – Afrodyta nie dogadywała się z Hefajstosem.

– To wiem... nie pasowali do siebie.

– Nie. Afrodyta zakochała się w Adonisie, który podobnie, jak i ona był bogiem miłości i piękna.

– Afrodyta kochała Adonisa?

– Tak. Adonis wychowywał się pod okiem Persefony, jednak gdy wyrósł, Afrodyta chciała go odzyskać. Królowa Hadesu nie zgodziła się, bo sama się w nim kochała.

– A Persefona nie powinna się była kochać w Hadesie?

– Hades był miłym bogini, fakt.

– Kontynuuj...

– Ares dowiedział się o sporze pomiędzy Afrodytą a Persefoną, tym o Adonisa. Nasłał więc na pięknisia wielkiego odyńca, który ugodził go kłem w krocze i rozszarpał na strzępy.

– Brzmi jak bolesna śmierć.

– Tak. Z jego krwi wyrosły kwiaty, adonisy. Afrodyta znalazła Adonisa i poprosiła Zeusa o wskrzeszenie ukochanego, ale Persefona nie chciała do tego dopuścić.

– Chciała go zatrzymać dla siebie.

– Zeus wskrzesił Adonisa, ale zarządził, że jedną trzecią roku ma spędzić z Perfesoną, jedną trzecią z Afrodytą a jedną trzecią tam gdzie chce.

– I gdzie spędzał tę jedną trzecią, którą mógł sam wybrać?

– Z Afrodytą.

– Czyli szczerze się kochali?

– Tak – Theris uzupełnił mój pucharek i z powrotem skupił się, na przygotowujących się do odegrania zaślub, aktorach.

– Myślisz, że to możliwe... – szepnęłam cicho. – Znaleźć taką miłość? Prawdziwą?

Nie odpowiedział. Poklepał mnie jedynie lekko po ramieniu i ucałował w czubek głowy, a na scenie pojawiło się dwóch mężczyzn w przebraniach. Czas zacząć. Chłop przebrany za babę, prawdziwa komedia.

Gdy teatrzyk dobiegł końca, cała nasza czwórka wyruszyła na spotkanie z Lefterisem, który tego dnia był naszym opiekunem podczas zakładania tzw. ogrodów Adonisa. Theris był bardzo niezadowolony nie tylko z konieczności spędzenia czasu ze śmierdzącym golarzem, ale także i z uwagi na to, że jak podkreślał, potrafił to zrobić sam i nie potrzebował nauczyciela.

Starszy mężczyzna instruował mnie i Eliasza, jak powinniśmy układać wazy z cienką warstwą ziemi. Musiałam przyznać, że stanowiliśmy z blondynkiem najgorszy możliwy zespół. Sofia zasiadła tuż obok Lefterisa. Theris zirytowany oglądał całe to przedstawienie, a ja miałam wrażenie, że ziemia będzie wypadać mi z tyłka przez następny miesiąc. Coś jak piasek na plaży.

Ani ja, ani Elias zdecydowanie nie nadawaliśmy się do żadnego programu w stylu „nasz nowy dom". Może i pomysły mieliśmy równie głupie, ale efekt naszych prac był marny. Znając naszą dwójkę, pokój dla najmłodszego członka rodziny byłby cały różowy, a na ścianie wisiałby gigantyczny portret kangura-mutanta.

Gdy już nasz mini ogród był gotowy. Ciepłą wodą podlaliśmy zasadzone tam egzotyczne rośliny. Zgodnie z instrukcjami Sofi miały one szybko wzrosnąć, ale także i podobnie jak i Adonis, równie szybko umrzeć. Ostatniego dnia mieliśmy je wrzucić do rzeki, tym samym zamykając Adonie. Choć wszystkie te tradycje z pewnością dla normalnego człowieka wydawały się głupie i irracjonalne, mnie napełniały ogromną radością. To znaczy... niektóre tradycje... nie pozwolę wam zapomnieć o tych pieprzonych orgiach!

– Therisie, jesteś już gotowy do wyzwania? – pijaczyna odezwał się nagle, na co neandertalczyk prychnął niezadowolony.

– Na co gotowy? – zapytała Sofia, wyraźnie zainteresowana.

Siedząc z nogami skrzyżowanymi na ziemi, obserwowałam tę dziwną wymianę zdań, a mój przyjaciel podążał za moim wzorkiem, podskakując lekko z ekscytacji. To nie mogło oznaczać niczego dobrego.

– Na Hipodemeje do Zeusa... Czy wy dzisiaj wypiliście za dużo alkoholu? – Lefteris parsknął śmiechem, a ja poczułam, jak cała krew odchodzi z mojego ciała. Tylko–kurwa–nie-to!

– Bredzisz! Skąd pomysł, że miałbym brać udział w Hipodemejach? Ja już mam małżonkę – rzucił olbrzym, wskazując na mnie palcem, wyraźnie zirytowany.

– To ty nie wiesz? – pijaczyna rozszerzył do maksimum swoją gębę, nie ukrywając zdziwienia. Posłał mi jednoznaczne spojrzenie, po czym wyszczerzył zęby w przypływie triumfu. – Artemisia zgłosiła się do nich.

– Co zrobiłaś? – krzyknął do mnie Theris, a ja momentalnie miałam ochotę, aby mnie też podlano ciepłą wodą. Może zdarzę umrzeć równie szybko jak Adonis i nie dopadnie mnie gniew wielkiego i złego Patereasa. Opuściłam wzrok, wyraźnie zestresowana i nie wiedziałam, jak powinnam się zachować.

– Ja... ja... – próbowałam znaleźć odpowiednie słowa, ale nic nie przychodziło mnie do głowy. Dopiero gdy Elias objął mnie i przytulił do siebie, zorientowałam się, że z moich oczu ciurkiem ciekną łzy.

– Co muszę zrobić? – Theris widząc, mój stan, wyciszył się i biorąc głębokie wdechy, dokładnie tak, jak go uczyłam, odpędzał zdenerwowanie.

– Łucznictwo – Lefteris ponownie zatriumfował.

Czy mogło być gorzej? Mogło!

– Artie... wiesz, że mój brat jest beznadziejny w łucznictwie? – blondyn szepnął do mnie, nie wypuszczając mnie z objęć. – Zabiłby wielkiego dzika gołymi rękami, ale wsadź mu w dłonie łuk i pomyli Lefterisa z sarną.

Podniosłam niechętnie wzrok i gdy zobaczyłam neandertalczyka, dotarło do mnie, że faktycznie... mogło być gorzej. Wyglądał na przerażonego. Kompletnie kurwa, przerażonego.

Zerknęłam nerwowo na swoich towarzyszy, próbując uformować jakiekolwiek zdanie w głowie, jednak na marne. Gdy mój wzrok spotkał się z Sofi, dotarło do mnie, że mam rozwiązanie idealne.

– Sofia jest dobra w łucznictwie! – podniosłam głos, czując, że właśnie po raz kolejny mój przebłysk inteligencji uratował nam życie.

Theris spojrzał najpierw na mnie, potem na blondynkę i tak szybko jak zauważyłam grymas na jego twarzy, tak szybko zrozumiałam, w co właśnie wpakowałam dwie z trzech najbliższych mi osób. Theris Patereas spędzający czas z Sofi Apostolią Meloti, tylko po to, aby wygrać konkurs na mojego męża?

Zdecydowanie mogło być gorzej! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro