Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

tirsdag6 20.02.2018


Czułem na sobie wzrok Evy i o ile zawsze mnie to cieszyło, tak teraz zapragnąłem, by przeniosła swoje smutne oczy na coś innego. Nie odzywała się do mnie, a ja nie znalazłem odwagi, by zrobić pierwszy krok. Dlatego siedzieliśmy w cholernym salonie, milcząc jak dwójka nieznajomych.

- Przyłożyłeś na to lód? - Głos Evy przerwał ciszę, przez co spojrzałem na nią z zaskoczeniem. Wpatrywała się w moją dłoń, która dzisiaj wyglądała już znacznie lepiej.

- Jakąś mrożonkę – wzruszyłem ramionami. Ponownie na nią spojrzałem i poczułem przypływ, sam nie wiem czego. Może złości? Frustracji? - Masz zamiar za każdym razem uciekać do siebie, jak coś nie pójdzie po twojej myśli? - Usłyszałem swój głos i zapragnąłem uderzyć się w twarz. Serio? Coś takiego Chris, ty skończony skurwielu.

- Tak to widzisz, tak? - W jej głosie usłyszałem złość. - Że coś nie jest takie, jak bym chciała, tupię nogą i idę do siebie? - Zadrwiła. - Jeżeli tak, to uwierz mi, nie mamy o czym rozmawiać – widzę, że chce wstać, przez co moje myśli wariują.

- Zrobiłem to dla ciebie! - Nie wiem, dlaczego krzyczę. - Nikt nie będzie cię obrażał, dlaczego ty tego nie rozumiesz, co? - Patrzę na nią pytająco. - Jak ty bronisz mnie przed swoimi koleżankami, to jest dobrze, a jak ja robię to samo, to jest źle.

- Nie przypominam sobie, żebym pobiła Vilde albo Noorę, bo źle o tobie mówiły – patrzy na mnie z politowaniem. - Ale jeżeli dla ciebie pobicie kogoś jest równoznaczne z wymierzaniem sprawiedliwości, to ja nie mam pytań. Właśnie dlatego nie chciałam ci tego mówić. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że się wkurwisz i będziesz lekkomyślny.

- No popatrz, jak mnie dobrze znasz – zadrwiłem, a ona spojrzała na mnie ze złością.

- Jaki ty masz problem, co? - Kręci głową, po czym chowa twarz w dłoniach. - Kurwa – wzdycha – czy ty nie widzisz, co się z nami dzieje? - Podnosi głowę i patrzy w moje oczy. - Dokładnie to samo co z Noorą i Williamem. Zamieszkali razem i wszystko się spieprzyło.

- Nic się między nami nie spieprzyło – patrzę na nią z niedowierzaniem.

- Tak? - Parska. - Co tydzień się o coś kłócimy Chris.

- Nieprawda – patrzę na nią ze zdziwieniem. - Czasami są niedomówienia, ale się nie kłócimy. To chyba logiczne, że może dochodzić do spięć, skoro spędzamy ze sobą tyle czasu – wzruszam ramionami. - Kiedyś częściej wychodziłaś z domu, ja zresztą też i było dobrze.

- Nie wierzę, że to powiedziałeś – kręci głową, a ja nie wiem, o co jej chodzi.

- O co ci chodzi Eva? Sama wiesz, jak kiedyś się zachowaliśmy. Wychodziłaś z dziewczynami, ja gdzieś z Williamem i było nam dobrze, przetrwaliśmy mnóstwo chujowych sytuacji, więc nie wiem, czemu teraz zachowujemy się, jakby było nam źle.

- Czyli co, mam gdzieś wyjść na kilka godzin, żeby było dobrze? - Patrzy na mnie jak na idiotę, co zaczyna mnie wkurwiać.

- Nie wiem! - Krzyczę. - Może byś się pogodziła ze swoimi przyjaciółkami, wtedy byłoby ci lepiej. Nie musiałabyś się ograniczać tylko do mnie.

- Wiesz co? - Gwałtownie wstaje. - Ty chyba nie myślałeś wtedy, kiedy pytałeś mnie o to, czy chcę z tobą być. Nie myślałeś wtedy, kiedy zapytałeś o to, czy się do ciebie wprowadzę. A już w ogóle nie myślałeś wtedy, kiedy mi się oświadczałeś! - Każde słowo wypowiadała głośniej. Może tobie pasowało to, kiedy byłam jedną z wielu dziewczyn, które z tobą spało, co? - Patrzy na mnie z bólem. - Może byłam dobra tylko wtedy, kiedy byłam jedynie laską do pieprzenia, a nie twoją cholerną narzeczoną. Wybacz, że nie wychodzę z domu tak często, jak kiedyś i nie jestem już zabawową Evą. Wybacz mi to, że staram się dorosnąć i wyjść na prostą. I ty – pokazuje na mnie palcem, a ja czuję się jak kretyn – ty powinieneś o tym dobrze wiedzieć, bo cały czas przy mnie jesteś. Wspierasz a mnie, a teraz czuję się tak, jakbym ci kurwa ciążyła Chris – kręci głową. - Wybacz mi, że nie jestem taka jak Iben, że nie możesz ze mną chodzić i chwalić się mną jak jakimś trofeum. Wybacz, że jestem za mało fajna. Wybacz mi, że jestem chora i staram się żyć normalnie, bo już sama nie wiem, która Eva była tą prawdziwą. Czy ta sprzed diagnozy, czy ta, którą jestem teraz? Pomagasz mi walczyć z demonami i dlatego z tobą spędzam czas. Bo się z tobą dobrze czuję. Bo cię kocham – kręci głową.

- Eva – zaczynam, powoli wstając – to nie miało tak zabrzmieć.

- Ale zabrzmiało! - Krzyczy. - Więc skoro jest ci tak źle, skoro doczepiłam się do ciebie jak jakiś rzep, to teraz masz czas, żeby zastanowić się, czego chcesz od życia – kręci głową.

- Co ty mówisz? - Patrzę na nią z przerażeniem. Bo jeżeli za chwile powie to, o czym myślę to ma jak w banku, że stąd nie wyjdzie.

- Zastanów się nad sobą i nad nami – kręci głową. - Bo tego chyba potrzebujesz, wiesz?

- Nie zostawiaj mnie – brzmię jak zdesperowane dziecko, ale moje ciało jest przepełnione paniką. - Eva nie zostawiaj mnie – podchodzę do niej. - Nie miałem nic złego na myśli. Nie potrzebuję czasu na przemyślenia, bo wiem, co czuję – patrzę na nią. - Wiem, że cię kocham i że chcę z tobą być. Jesteś dla mnie najważniejsza – kręcę głową.

- Teraz tak mówisz – zaczyna cicho – a za dwa dni znowu coś się spieprzy i znowu będzie źle. Znowu się pokłócimy – kręci głową. - Tak nie może być Chris.

- Wiem i nie będzie – chwytam ją za dłonie. - Obiecuję ci to Eva.

- Więc kilka dni przerwy nic nie zmieni – uważnie na mnie patrzy. - Nie zrywamy ze sobą – wzdycha. - Po prostu, zastanówmy się nad sobą, bo kilka złych ruchów i nie będzie czego ratować.

- To zły pomysł – kręcę głową.

- Przestań – uśmiecha się słabo.

- Nie zostawiaj mnie – wzdycham. - Nie wracaj do siebie, proszę cię.

- Nic się nie zmienia Chris. Będzie tak, jak wtedy gdy byłeś w wojsku. Byliśmy razem, ale na odległość. Kocham cię, wiesz? - Patrzy na mnie, po czym cmoka mnie w usta. - I nie chcę cię stracić, dlatego zastanówmy się nad sobą, dobrze – łączy się ze mną czołem. - Proszę cię, jesteś dla mnie zbyt ważny, żebym mogła cię stracić Chris.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro