Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❉3❉

- Timmy, no chodź już, bo się spóźnimy! - krzyknęłam z dołu schodów, czekając aż mój uroczy, młodszy brat łaskawie zejdzie na dół. Na dwunastą byliśmy umówieni z Jimmy'm i Harry'm, a polubiłam tego malucha i nie chciałam zrobić mu przykrości moim spóźnieniem. 

- No idę, idę!

- Gdzie się wybieracie? - do przedpokoju weszła moja mama ubrana w swój różowy szlafrok i białe, puchate kapcie. W ręku trzymała kubek z parującym napojem.

- Idziemy na gorącą czekoladę z jego kolegą z klasy i jego bratem. - wzruszyłam ramionami, obserwując jak Tim schodził na parter. Podniósł głowę, uśmiechając się do mnie szeroko. Westchnąwszy, rzuciłam w niego niebieską kurtką, która należała do niebieskookiego. Ubrał buty, czapkę, szalik i na końcu kurtkę, którą pomogłam mu zapiąć. Pożegnaliśmy się z tatą, mamą, babcią i Zac'iem, a potem wyszliśmy na okropne zimno. Szliśmy najszybciej jak umieliśmy, gdyż było paręnaście minut po jedenastej i dodatkowo nasze nosy były już czerwone, a buty prawie przemoknięte przez śnieg. Doszliśmy na miejsce pięć minut przed czasem, aczkolwiek nigdzie nie mogliśmy dostrzec braci Styles.

- Może zapomnieli?

- Nie mów tak, Tim. - mruknęłam, mając nadzieję, że mój młodszy brat nie miał racji. Nie po to się tłukłam z domu, aż pod centrum handlowe, aby teraz zostać wystawioną.

Mijały minuty, a po chłopakach ani śladu. Była dokładnie dwunasta dwadzieścia jeden, kiedy zdecydowałam, że będziemy się zbierać i wracać do domu. 

- Lottie, zaczekaj! - usłyszałam za swoimi plecami, dlatego też odwróciłam się i moim oczom ukazał się Jimmy, biegnący w moim kierunku. Po drodze się wywrócił, także szybko do niego podbiegłam i podniosłam z śniegu. Otrzepałam jego ubrania i twarz, która była cała czerwona z zimna. - Przepraszam, że się spóźniliśmy, ale pomagaliśmy w schronisku i autobus nie przyjechał na czas.

- Nic się nie stało, kochanie. To co, idziemy na tę czekoladę?

-Tak! Cześć, Tim.

- Cześć, Jimmy, Harry.

- Hej, Charlotte, Tim. - przewróciłam oczami, ponieważ na samym początku mu mówiłam, żeby nazywał mnie tak jak jego brat to robił. Przywitałam się z brunetem i razem zaczęliśmy się kierować w stronę kawiarni. Jimmy wepchał się pomiędzy mną, a zielonookim i złapał mnie za rękę.

- Kochany, może byś się Timmy'm zajął? Co ty na to?

- Ty też możesz się zaprzyjaźnić z Tim'em, a ja z Lottie. - zaśmiałam się, widząc minę Harry'ego, gdy chłopczyk wystawił mu język i mocniej przyczepił się do mojego boku. Weszliśmy do budynku, w którym było o wiele cieplej niż na dworze i zajęliśmy wolny stolik. Przy mnie miejsce zajął oczywiście Jim, a naprzeciwko mnie usiadł Harry. Zmówiliśmy dla siebie czekoladę i zaczęliśmy rozmawiać. 

- Wiesz, Lottie? Byliśmy dzisiaj w schronisku i był tam taki ładny, biały piesek. I Harry...

- Jimmy, miałeś tego nie mówić.

- No, ale...

- Jim.

- Dobrze. Potem karmiłem takiego dużego owczarka i mnie ugryzł! Patrz. - pokazał mi swój palec, który był w jednym miejscu lekko zaróżowiony. - Jednak wybaczyłem mu. A Harry'ego obsikał kot! Najpierw go głaskał i nawet się nie obejrzał, a był obsikany. Pani ze schroniska się z niego śmiała i wyprała mu spodnie. - Tim zaczął się śmiać tak głośno, że parę osób zwróciło na nas uwagę. Zerknęłam na Styles'a, który nie był chyba zadowolony z tego co powiedział jego brat. Zachichotałam na widok jego zaczerwienionych policzków.

- Mówił, żebym ci nie wypaplał, więc nie śmiej się z niego. Będzie mu przykro. - odwróciłam wzrok od Harry'ego i znów skoncentrowałam się na Jimmy'm. Posłałam mu uśmiech i rozpoczęłam siorbanie swojej czekolady.

- A jak tobie minął dzień, Charlotte?

- Na pewno nie tak ciekawie jak wam. Wstałam o dziesiątej, dlatego nie miałam zbytnio nic do roboty.

- Chciałabyś z nami jutro pojechać do domu dziecka?! Poznasz moich kolegów i panią Alison! Jest bardzo miła.

- Jasne, czemu nie.

- Miałaś ze mną pójść na mecz hokeja! Ze mną, Blake'iem, Franke'im i tatą! - pacnęłam się otwartą ręką w czoło, gdyż kompletnie o tym zapomniałam. Miałam dodatkowe trzy bilety i za prośbą taty miałam zaprosić jeszcze trzy osoby.

- No tak, cholerka. Chcecie z nami iść? Posiadam trzy bilety i powinnam je komuś dać. Możecie zabrać ze sobą jeszcze jedną osobę.

- Niestety, ale jutro jesteśmy cały dzień w domu dziecka. - kiwnęłam głową, rozumiejąc.

- Harry, pozwól mi iść!

- Obiecałeś Bruce'owi, że do niego wpadniesz.

- To przecież może go wziąć ze sobą. - odezwałam się za Jim'a, który raczej miał zamiar powiedzieć dokładnie to samo. Moje oczu spotkały się z oczami bruneta i na początku byłam przekonana, iż się nie zgodzi, lecz ku mojemu zaskoczeniu kiwnięciem się zgodził.

- Dobrze, ale za to pojutrze z nami pojedziesz.

- Tak! Zgódź się, Lottie!

- W porządku. A co z tym białym pieskiem? - zapytałam, prowokując tym lekko Harry'ego.

- No, bo Harry pomyślał, że ty...

- Jimmy!

❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro