Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔯ROZDZIAŁ 9🔯

Perspektywa: Dylan

Spierdoliłem szybko od tego pojebanego anioła imieniem Brad. On ma coś bardzo nie tak z głową! Chyba Brett miał rację. Może oni już zaczynają wariować?

Poza tym jestem takim wielkim debilem! Po jakiego wała ja wymyśliłem im te nagrody?! Na pewno nie będę biegał po Piekle i szukał jakiś pierdolniętych, różowych poduszek albo spinek do włosów!

Co ja mam teraz zrobić?

Przystanąłem w korytarzu i uśmiechnąłem się do siebie cwaniacko. Chyba wiem jak rozwiązać ten problem. Nie będę zajmował się aniołem, który ma obsesję na punkcie różowego czy takim Liamem co mnie wkurwia co chwilę. Ich jest pięciu, nas też. Niech reszta moich demonów także się nimi zajmie.

- Nate! - wykrzyczałem, widząc go przechodzącego obok.

- No? - spojrzał na mnie pytająco.

- Zbierz wszystkich w salonie. - nakazałem.

- Nie wiem czy Minho już wytrzeźwiał. - odparł.

- Chuj mnie to obchodzi! Ma przyjść do salonu nawet na czworakach! - zirytowałem się.

- Jak chcesz. - westchnął.

Wiedziałem, że Nate nie mógł mi się sprzeciwić, chociaż było z niego niezłe ziółko i nieraz pokazywał pazurki, ale jestem od niego starszy i silniejszy, dlatego już nie próbuje podskakiwać, natomiast młodsi od niego mają przejebane, bo im już pokazuje swoją dominację.

Najstarsze i najsilniejsze demony to te, które zostały stworzone na początku i pamiętają czasy wywalenia Lucka z Nieba. Ja jestem z drugiego miotu. Nate i Zane z trzeciego, a Minho z czwartego. Jest z nas najsłabszy i najbardziej przez to uczuciowy. Dlatego tak dużo pije, żeby radzić sobie jakoś z tym miejscem. Jest jeszcze Brett, ale to zbyt skomplikowane. To on powinien być na moim miejscu.

- Możesz mi powiedzieć co robił u mnie ten łobuz? - usłyszałem.

O wilku mowa.

Spojrzałem na Brett'a, który trzymał za ramię wyrywającego się Liama.

- A SPIERDALAJ! - wydarł się.

- Ja pierdole, niech go ktoś zamknie! Wsadzi mu coś w mordę, no nie wiem! - wkurzyłem się.

Ile to można drzeć pizdę?!

- Sam wsadź coś sobie w mordę! - oburzył się.

- Dość! - krzyknął Brett, po czym puścił Liama - Uciekaj do swoich przyjaciół i nigdy już nie wchodź do mojego pokoju. Przestraszyłeś Stasia. - skrzyżował ręce na piersi.

- Które to z tych twoich obrzydliwych paskudztw? - spytał złośliwie.

Oho, nagrabiłeś sobie. Brett nie lubi gdy obraża się jego zwierzątka.

- Zejdź mi z oczu. - wysyczał wyższy chłopak.

- Och, Brecik Kotlecik jest zły, bo obraziłem mu jego zwierzątka. - wypiszczał z sarkazmem.

Jakbym poszedł do Michaela i zgłosił reklamacje, to wymienił by Liama na kogoś innego?

- Och, Liamek Sezamek zaraz dostanie wpierdol od Brecika Kotlecika i już mu nie będzie tak do śmiechu. - przedrzeźnił go Brett.

- A tylko spróbuj! - ostrzegł Liam.

- Serio, spieprzaj stąd, bo mamy sprawę do omówienia. - nakazałem aniołowi, bo już w salonie pojawił się Nate, Zane i Minho, który wyglądał jakby spał na stojąco.

- A proszę bardzo! Nie zamierzam spędzić w waszej obecności ani chwili dłużej! - wykrzyczał Liam i poszedł w końcu w pizdu.

- Dzięki ci Lucek. - odetchnąłem z ulgą.

- Więc co to za zebranie? - zaciekawił się Zane, odpychając jednocześnie od siebie Minho, który przewracał się na niego ciągle.

- Minho, stary, ty w ogóle żyjesz i ogarniasz co się wokół ciebie dzieje? - spytałem ze złością.

Po chuj ja go mianowałem swoim doradcą?

A no tak. Też lubię wypić.

- A zdrowi, zdrowi, dziękować. - wybełgotał.

- Okej? - powiedziałem powoli - Jak wiecie mamy pięciu nowych lokatorów, a ja nie mam czasu pilnować ich wszystkich, dlatego wpadłem na super pomysł! - oznajmiłem.

I będę mógł w spokoju bałamucić sobie Tommy'ego!

- Czyli mamy przejebane. - skomentował Zane.

- Nah, chcę tylko żebyście zaopiekowali się nimi. Każdy będzie pilnował jednego z tych urwisów. - wyjaśniłem.

- No chyba nie. - prychnął blondyn.

- Zane, wiesz gdzie mam twoje zdanie, prawda? - wysyczałem.

- Nie będę się nimi zajmował! To ty ich tu przyprowadziłeś! Sam pilnuj swoje zabawki! - wybuchł.

- Chyba dawno cię nie tresowałem, bo się zapominasz, mój drogi. - stwierdziłem, na co Zane szybko zamilkł.

I nie pieprzyłem, ale to akurat nieistotne.

Był taki czas, że Zane był moim uległym. W sumie był w tym niezły.

- Jestem za Zane'm. Nie będę zajmować się twoimi zabawkami, Dylan. Bez przesady, aż tak to mnie nie pojebało. - prychnął Brett.

- Ja mogę zająć się Cody'm! - wtrącił szybko Nate - I tak jest grzeczniutki, więc opieka nad nim to będzie dla mnie raj. - dodał z iskierkami w oczach.

- Widzicie? On się cieszy. To tak, bez dyskusji Nate będzie trzymał piecze nad Cody'm, ja nad Tommy'm oczywiście, bo nikt nie ma prawa go tknąć oprócz mnie, Brett zajmiesz się tym krzykaczem Liamem. - zacząłem wymieniać.

- I co ja mam z nim niby zrobić? Przecież on mnie nie cierpi! - uniósł się Brett.

- Zaproś go na randkę, to cię pokocha. - wzruszyłem ramionami - Zane ty zajmiesz się Scott'em. - nakazałem.

- Mowy nie ma. Biorę Brada. Nie wytrzymałbym psychicznie z tym ciemnowłosym ułomem. - powiedział szybko.

- Jak chcesz. Więc Minho, tobie przypadł Scott. Poradzisz sobie? - zapytałem niepewnie.

- Jak lubi wypić to tak. - oznajmił, chwiejąc się na boki.

- To anioł. On nie pije. - upomniałem.

- No ze mną się nie napije?! - oburzył się.

- Dyl, nie wiem czy jest sens dawać Minho kogoś pod opieke. - wyszeptał mi do ucha Nate.

- Będzie dobrze, zobaczysz. - zapewniłem.

Chyba.

- Ach, no i Zane, wziąłeś sobie Brada pod opiekę, więc to ty załatwiasz dla niego te wszystkie różowe pierdoły o które prosił. - uśmiechnąłem się z zadowoleniem.

- Co, kurwa?! - wybuchł - Mogę się jeszcze zamienić? - spytał błagająco.

- Nie. - uciąłem temat.

- Pierdole to! - wkurwił się i opuścił salon.

- Czyli wszystko mamy ustalone. - uśmiechnąłem się.

- Ale co dokładnie? - zapytał niemrawo Minho.

- Idę stąd. - zdecydowałem, zanim stracę cierpliwość i bardzo mocno uszkodzę coś lub kogoś.

Czasami mam wrażenie, że otaczają mnie sami idioci.

Ale bardzo dobrze, że zajmą się resztą, gdy ja będę szkolił mojego aniołka na idealnego uległego. W sumie to mógłbym zacząć już pierwszą lekcję, oczywiście jeśli będzie grzeczny, ale po ostatniej karze, zauważyłem, że przytemperowałem trochę jego charakterek.

Mam tylko nadzieję, że ci idioci wraz z Bradem na czele nie zamienią mi Piekła w landrynkowy świat tęczy. Co sobie o mnie inni pomyślą? Chyba jednak i tak będę musiał mieć na nich oko.
W końcu ja tu rządzę i ja trzymam władze żelazną ręką. Każdy ma mnie słuchać, bez wyjątku.

Nawet Brett, który gdyby chciał, mógłby obalić moją władze w sekundę. Ale wiem, że tego nie zrobi. W końcu sam mi ją oddał.

😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

W załączniku: Minho

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro