🔯ROZDZIAŁ 57🔯 (16+)
(16+)
Perspektywa: Nate
Podszedłem do okna w swoim pokoju. Cody powiedział, że będzie siedział przed domem, a ja miałem w tym czasie zająć się zaległą papierkową robotą, ale oczywiście nadopiekuńczość o fiołkowookiego była nad wszystkim i mimo, że chłopak był blisko, to i tak martwiłem się o niego.
Tak, wiem. Jestem jakiś niedojebany.
Otworzyłem okno, po czym wychyliłem się nieznacznie. Uśmiechnąłem się na widok swojej kruszynki, który kucał przy ścianie domu i zrywał kwiatki, robiąc z nich bukiecik w swojej rączce.
Zaraz...ale od kiedy tu rosną kwiaty?
Wychyliłem się bardziej, rozgladając po terenie i rzeczywiście, gdzie niegdzie na piaszczystym podłożu rosły małe, białe kwiatki.
I jeśli moja teoria na temat tego, że przy demonach wyzbywających się uczuć umiera przyroda, to to by oznaczało, że każdy w tym domu przestał to robić.
Niesamowite...
- Co robisz? - usłyszałem głos Brada, więc spojrzałem w dół, ale okazało się, że to pytanie było kierowane do Cody'ego.
- Robię bukiecik dla Nathana. - wyjaśnił chłopak, na co moje serce zalało intensywne ciepło.
- Też chcę dostać bukiecik! - stwierdził Brad i spojrzał prosząco na Minho, stojącego obok, który na słowa niebieskookiego spojrzał na niego ze zdziwieniem.
Szczerze? Współczuję mu trochę. Brad jest...no właśnie.
Nagle pod dom podjechało ciemne auto i w sumie to skądś je znałem. To nie był czasami ten samochód, którym przyjechał tutaj za drugim razem Connor?
Z auta wysiedli Zane ze Scott'em, więc postanowiłem dołączyć do wszystkich na dworze. Zamknąłem okno, po czym wyszedłem z pokoju i skierowałem korytarzem do salonu, a potem do drzwi wyjściowych. Przy domu na ławce na którą nie miałem widoku z okna, zobaczyłem Liama z Brett'em, przytulających się do siebie, a teraz z zaciekawieniem obserwujących przybyłych chłopaków.
Przynajmniej się nie kłócą.
- To samochód Marcusa! - zauważył Brad i spojrzał na dwójkę karcąco - Czemu ciągle kradniecie komuś auto? - spytał z pretensją, krzyżując ręce na piersi.
- Te wróciło całe, więc nie marudź. - prychnął lekceważąco fioletowowłosy.
- Nathan! - przestałem skupiać się na przyjaciołach i wlepiłem wzrok w Cody'ego, który podbiegł do mnie wesoło - Spójrz! Zrobiłem bukiecik dla ciebie! - oznajmił z uśmiechem.
On był tak bardzo rozczulający, że cały przez niego topniałem.
- Jest piękny. - uśmiechnąłem się szeroko, po czym przyciągnąłem chłopaka w swoje ramiona - Ale ty jesteś piękniejszy. - dodałem szczerze, na co zarumienił się obficie na twarzy i to jak najbardziej mi się podobało.
- Fuj. Rzygam tęczą. - skomentował Zane, za co dostał ciosa w żebra od Scott'a - Ała, kurwa!
- Hej! Patrzcie co znalazłem w pokoju Dylana! - z domu wybiegł Thomas, trzymając w ręku talię kart - Zagramy? - zaproponował.
Nastała cisza i chyba nikt nie miał ochoty grać w karty z blondynem.
- Mają po drugiej stronie obrazki nagich mężczyzn. - dodał, pokazując jedną z kart na której naprawdę był jakiś koleś z lulokiem na wierzchu.
- Ja z chęcią zagram! - oznajmił szybko Zane.
- Ja też! - dołączył się Liam.
- Co, kurwa?! - Brett spiorunował swojego chłopaka wzrokiem.
- Ja też mogę zagrać. - Scott podniósł rękę w górę.
- Przecież to jest takie obrzydliwe! Tak nie można! Jesteście zboczeni! - oburzył się Brad.
- Ja też zagram. - dołączył Minho.
- Emmm...to ja też! - Brad szybko zmienił zdanie.
Pokręciłem głową, po czym spojrzałem na chłopaka w swoich ramionach.
- Chodź, kruszynko. Wstawimy bukiecik do wody. - zaproponowałem.
Fiołkowooki złapał mnie za rękę i ochoczo pociągnął w głąb domu.
Szybko skołowałem jakiś wazonik i nalałem do niego wody, po czym wszedłem do mojego pokoju, gdzie czekał na mnie Cody z bukiecikiem w ręku. Odebrałem go od niego, włożyłem do wody i postawiłem wazonik na szafce. Następną rzeczą, którą zrobiłem, to wziąłem swoją kruszynkę w ramiona, aby skraść mu buziaka. Złączyłem delikatnie nasze usta na dłuższą chwilę. A potem, gdy odsunąłem nieznacznie głowę mogłem podziwiać jego ślicznie zarumienioną twarz.
- Kocham cię całym sercem. - wyszeptałem, trącając nosem ten jego.
Chłopak zrobił się jeszcze bardziej czerwony na buzi, co naprawdę wyglądało bardzo uroczo.
- Ja cie-ciebie też. - wyjąkał, po czym wtulił twarz w moją koszulkę.
Uśmiechnąłem się szeroko, czule gładząc go po plecach. Mimo, że wiedziałem, że nie jestem mu obojętny, to jednak wiedzieć, a usłyszeć to osobiście to zupełnie dwie różne rzeczy.
Długi czas staliśmy przytuleni do siebie. Prawda była taka, że mógłbym trzymać go w ramionach do końca świata. Kiedy w końcu wplotłem mu rękę we włosy, zaczynając się nimi bawić, odchylił głowę i spojrzał mi w oczy. Zagubiłem się w tym spojrzeniu. Jego tęczówki miały piękny, hipnotyzujący kolor. Po chwili cmoknąłem go szybko w nos, na co uroczo go zmarszczył. Uśmiechnąłem się na ten widok.
Nie przestając bawić się w jego włosach, pochyliłem się i ponownie przywarłem do ust fiołkowookiego. Uzależniłem się od jego ust i całować go także mógłbym do końca świata. Zacząłem ocierać delikatnie nasze wargi o siebie. Zrobiło mi się momentalnie gorąco, a w brzuchu poczułem stado motyli. Ten chłopak działał na mnie aż za bardzo.
Nie chciałem go wystraszyć ani nic z tych rzeczy, ale mimo tego wzmocniłem pocałunek, ocierając namiętnie swoje usta o jego, bo powstrzymać się nie mogłem. Chłopak sapnął cicho, ale nie odsunął się, tylko oddawał pocałunek i może trochę nieśmiało, ale mnie to jeszcze bardziej kręciło. Postanowiłem zaryzykować i wprowadzić swój język do buzi chłopaka.
Najwyżej znowu mnie odepchnie. Tylko, że tym razem zamiast w stawie, wyląduje na szafkach.
Przejechałem delikatnie czubkiem języka po jego dolnej wardze i gdy tylko rozchylił bardziej usta, nie czekając na nic, wsunąłem ostrożnie język we wnętrze jego buzi. Od razu zaczepiłem nim odpowiednik chłopaka. Znieruchomiał w moich ramionach i już miałem przerwać pocałunek, ale nagle przyległ do mnie całym ciałem, zaplatając mocno ręce na mojej szyi. Westchnąłem z przyjemności i zacząłem coraz śmielej ocierać o siebie nasze języki i wargi.
Zatraciłem się w tym pocałunku tak bardzo, że nawet nie zdawałem sobie sprawy kiedy dokładnie włożyłem mu dłonie pod sweterek i zacząłem gładzić delikatną skórę chłopaka na brzuchu i bokach ciała. Nagle poczułem jak mój skarb zaciska mocno dłonie na koszulce, podtrzymując się mnie, aby nie upaść.
Czyżby mojej kruszynce nogi zmiękkły?
Mnie miękknie wszystko przy nim, no oprócz jeden rzeczy w spodniach.
Oderwałem się od ust chłopaka i przytrzymałem go mocniej w pasie, aby mi nie upadł. Gdy spojrzałem na jego twarz zrobiło mi się okropnie gorąco. Miał cudownie świecące oczy, rumieńce na policzkach i zmysłowo rozchylone usta, które lekko nabrzmiały od pocałunku.
Osz kurwa mać! Jak on tak lubieżnie wygląda po pocałunku, to jak musi wyglądać po seksie?!
Szczerze? Napaliłem się jak cholera i najchętniej rozebrałbym go i wycałował każdy skrawek jego ciała.
- Mogę kontynuować? - spytałem niepewnie, nie wiedząc czy chłopak się zgodzi.
Fiołkowooki zarumienił się obficiej na buzi, po czym pokiwał nieśmiało głową na "tak", a mi nie trzeba było więcej, więc poprowadziłem go w stronę łóżka i delikatnie położyłem na pościeli.
Zacząłem od ust chłopaka. Pocałowałem go namiętnie, a potem zjechałem na jego szyję. Cmokałem ją, podgryzałem i ssałem, robiąc przy tym malinki, które i tak niedługo miały zniknąć. Dojechałem wargami do kołnierza sweterka, więc uniosłem głowę. Cody patrzył na mnie lekko zamglonym wzrokiem, co tylko utwierdziło mnie w tym, że mam kontynuować. Wcale nie chciałem siebie zadowolić, przede wszystkim chciałem sprawić przyjemność mojemu skarbowi. Podniosłem go do siadu, po czym chwyciłem za krańce niebieskiego sweterka. Fiołkowooki zarumienił się mocno i niepewnie uniósł ręce w górę. Zdjąłem z niego ubranie. Chłopak speszył się, a jego wzrok uciekł gdzieś na bok, kiedy ja podziwiałem jego ciało.
- Jesteś piękny. Najpiękniejszy na świecie. - wyszeptałem, biorąc go w ramiona - Jesteś moim ślicznym aniołkiem. - uśmiechnąłem się, jeżdżąc czubkiem nosa po jego policzku.
Zauważyłem jego mały, nieśmiały uśmiech. Upadłem z nim w ramionach na pościel, po czym zacząłem cmokać chłopaka w usta, policzki, czoło, nosek i ponownie zjechałem na szyję. Usłyszałem jego cichy chichot i aż sam uśmiechnąłem się z ustami przy jego skórze.
Kocham tego aniołka najbardziej na świecie.
Dojechałem do obojczyków. Następnie podrażniłem trochę wargami sutki chłopaka, przez co jego oddech stał się bardziej słyszalny, a potem dotarłem do brzucha. Zakręciłem kółeczko wokół pępka, po czym przygryzłem mu skórę na prawym biodrze. Następnie odwróciłem go delikatnie na brzuch, bo przecież miałem wycałować każdy skrawek jego ciała. Zacząłem od karku, a potem zjechałem po linii kręgosłupa na sam dół. Włożyłem ręce pod chłopaka i rozpiąłem mu spodnie. Ściągając je, przygryzłem lekko zębami jeden z pośladków chłopaka, na co pisnął cicho. Zaśmiałem się, odwracając go z powrotem na plecy. Zdjąłem do reszty jego spodnie wraz z bielizną. Zarumienił się mocno i chciał zakryć się rękami. Złapałem go za nie, przysuwając swoją twarz blisko jego.
- Nie zakrywaj się. Jesteś piękny. - zapewniłem.
W końcu miałem go nagiego pod sobą i całego tylko dla siebie. Puściłem jego dłonie, patrząc lubieżnie na ciało fiołkowookiego.
Mój seksowny, niewinny aniołek.
Opuściłem się w dół, zaczynając kontynuować przerwaną ścieżkę na brzuchu chłopaka. Jednocześnie wziąłem w dłoń jego penisa i zacząłem robić kółeczka kciukiem wokół główki. Zarknąłem na chwilę w górę na twarz Cody'ego. Przymknął oczy, całkowicie mi się oddając, a dłonie zacisnął na pościeli nad swoją głową. Nadal stymulując jego wzwód, zjechałem ustami na udo chłopaka. Zacząłem je całować po wewnętrznej stronie. A chwilę później pochyliłem się nad jego penisem i wziąłem do ust sam czubek, pieszcząc go dokładnie językiem.
- Na-Nathan! - wyjąkał głośno mój chłopiec, po czym coraz częściej zaczął jęczeć, a ja mógłbym go słuchać w tej chwili cały czas.
Na sekundę oderwałem usta od jego wzwodu, aby naślinić swoje palce. Chciałem mu sprawić jeszcze więcej przyjemności. Chciałem, żeby stopniał i zatracił się w rozkoszy, którą mu dam. Ponownie wziąłem do buzi penisa chłopaka, ale teraz dodatkowo wsunąłem w jego ciasną dziurkę nawilżony palec. Starałem się jak najszybciej odnaleźć czuły punkt chłopaka i dokładnie w momencie jak brałem w usta już sporą część jego erekcji, udało mi się go znaleźć, bo Cody jęknął głośno, a zaraz potem wysapał niewyraźnie moje imię. Włożyłem w niego drugi palec i drażniłem czuły punkt, w tym samym czasie zaczynając sunąć ustami w górę i dół wokół jego członka. Po chwili jego ciało zaczęło lekko drżeć, a on sam jęczał prawie bez przerwy, co było melodią dla moich uszu. Poczułem nagle jak dochodzi mi mocno w usta. Przełknąłem wszystko, po czym uniosłem w górę, aby zrównać ze sobą nasze twarze.
Cody oddychał głęboko, patrząc na mnie świecącymi oczami. Był niesamowicie piękny w tym momencie. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Chociaż zawsze nie mogłem. A on zawsze jest najpiękniejszy w moich oczach.
Wplotłem mu dłoń we włosy i zacząłem uspakajająco przeczesywać mu miedziane kosmyki, od czasu do czasu skradając mu małego buziaka.
I może problem w moich spodniach, który został pominięty bolał trochę, co było upierdliwe, to jednak najważniejszy był dla mnie Cody i to nigdy się nie zmieni.
Bo kocham go nad życie i jego potrzeby przekładam ponad swoje.
😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈
W załączniku: Jakieś randomy
NOTKA OD AUTORA
Zaczynamy rozpierdziel ej!
Będę miała hejt w komentarzach ej!
Znowu każdy będzie chciał mnie zabić ej!
Rapuje tak świetnie jak Taco łooo!
Chociaż tu nie ma rymu ej!
Ale się tym nie przejmuje ej!
Mam zrytą banie łoo!
I pierdole bez sensu jak chuj spod kredensu yeah!
Kolejny rozdział wpada w oczy ej!
Dylmas was zauroczy ej!
Nate całuje Cody'ego po plecach!
Znowu seksami w ff podniecam!
Wąsów tu nie ma nikt ale jazda!
Scane rozpierdolą samochód zwany mazda! Ej!
Znowu jakieś randomy w załączniku, ale nikomu to nie przeszkadza, także lache na to kładę łooo!
Seksy o! Seksy o! Seksy o! Seksy o! Seksy o! Seksy o! Daj! Daj! Daj! Daj!
Dobra nieważne...odjebało mi...
Ave!
😈🔨
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro